Francesca
Jest już 13:00, a Marco nie napisał. Strzeliłam wielkiego focha na niego, gdy telefon zadzwonił do mnie.
-Hej Fran. Francesca?- nie odezwałam się słowem. Chyba się od-focham.
-Jestem. Co cię podkusiło, żeby zadzwonić do mnie hę?- spytałam zaciekawiona.
-Możesz się ze mną spotkać? Za 5 minut będę pod twoim domem.
-Ale ja jeszcze nie wyraziłam zgody- odpowiedziałam.
-I tak wiem że się zgodzisz. To jak?- spytał niepewnie nie znając mojej odpowiedzi.
-No nie wiem... dobra przecież wiesz, że tak! Czekam na ciebie.- rozłączyłam się i zeszłam na dół. Chwilę później pojawił się mój "adorator"
-Tak szybko? Myślałem, że zajmie ci to przynajmniej pół godziny.- podrapał się po głowie i roześmiał.
-Co się śmiejesz, bezczelny!- krzyknęłam zła. Jednak tak mnie rozśmieszył, że nie mogłam kontrolować swojego śmiechu.
-Chodźmy już, bo zaraz się ściemni i nie spędzimy razem czasu.- wyszliśmy z domu i poszliśmy przed siebie. Marco opowiedział mi o sobie. Gdzie mieszkał wcześniej. Okazało się, że także jest włochem! Nie ma rodzeństwa i mieszka tylko z mamą. Tata został we Włoszech aby pilnować interesów. Mamy podobne zainteresowania. On lubi śpiewać i tańczyć tak samo jak ja, gra na gitarze i pisze piosenki. Szliśmy tak i rozmawialiśmy, gdy chłopak zauważył budkę z lodami.
-Mogę kupić sobie loda? Proszę proszę proszę.- błagał mnie jakby to było Bóg wie co.
-No to chodźmy. Ale mi też kupisz loda- zaśmiałam się. Ruszyliśmy w tamtym kierunku. Ja wybrałam cytrynowego loda, a on czekoladowego.
-Mniam, jakie pyszne te lody. Tak sie cieszę, że jem lody! Lody, lody dla ochłody...- zachowuje się jak 7-letnie dziecko. Przepraszam, 7-letnie dziecko jest bardziej dojrzałe od niego.
-Mogę spróbować twojego?- spytał i spróbował. Ten to ma tupet, pyta się i nie czeka na odpowiedź!
-W takim razie ja spróbuję twojego- uśmiechnęłam się i spróbowałam jego czekoladowego.
-Ble! Twój jest kwaśny. Nie lubię tego smaku.- wypluł go. Skoro mu nie smakował, to po co próbował?!
-Poczekaj, masz czekoladę obok wargi- wskazał miejsce.
-Tutaj?- spytałam, jednak on musiał nakierować mnie własną ręką. Dotknął mojej wargi kciukiem i spojrzał w oczy. Nie mogłam się oprzeć. Byliśmy tak blisko siebie. Pocałowałam go delikatnie. Jego usta aktualnie smakowały jak czekolada. Oderwaliśmy się od siebie.
-Przepraszam, jakoś tak wyszło...- speszyłam się i odwróciłam głowę w drugą stronę.
-Nic się nie stało, mnie się podobało...- ujął moją twarz w swoje ręce. Byłam czerwona jak burak. Przytulił mnie. Co mam zrobić? Pocałowałam go, jemu się podobało, ale nic więcej. Po chwili dostał smsa.
-Mama chce, żebym wrócił już do domu. Do zobaczenia.- podał mi rękę i uśmiechnął się.
Kiedy odszedł poczułam, że muszę z kimś porozmawiać. Ruszyłam w stronę domu Camili.
Camila
Siedziałam na kanapie ubrana w jakiś stary dres. Oglądałam jakiś beznadziejny serial, który nawet nie wiem o czym był i jaki ma tytuł. Jadłam pyszne tosty z szynką i serem gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Nie spodziewałam się dzisiaj gości. Krzyknęłam tylko do mamy, która była na górze w pokoju:
-Ja otworzę mamo!- gdy podeszłam do drzwi w progu pojawiła się Francesca.
-Mogę wejść?- spytała i przekroczyła próg domu.
-Jasne.- zamknęłam drzwi i poprowadziłam ją na kanapę. nim na spacerze.
-Chcesz może coś do picia? Wody, soku, herbaty...- zaproponowałam.
-Nie dziękuję. Muszę z tobą pogadać. Chodzi o Marco...- na jego imię zareagowałam z uśmiechem.
-Czyżby coś się szykowało?- uniosłam brwi i lekko ją szturchnęłam. Ona jednak miała mieszane uczucia.
-Przed chwilą byłam z nim na spacerze i było cudownie, tylko że potem...- tu się zatrzymała.
-Co było potem? Wiesz, że jestem niecierpliwa- uśmiechnęłam się.
-Potem... pocałowałam go. Spodobało się mu, tylko że musiał już iść. Nie wiem co mam zrobić.- spuściła głowę. Starałam się ją pocieszyć.
-Porozmawiaj z nim. Może on czuje do ciebie to samo co ty do niego, tylko się tego wstydzi?- zaproponowałam.
-Ale chyba mi nie wypada pytać o takie rzeczy... On sam powinien to zaproponować.
-Dobrze się czujecie w swoim towarzystwie?- spytałam.
-No, tak. Jest miło i bez skrępowania...- odpowiedziała mi na pytanie.
-Jeśli rzeczywiście tak jest, to wyznaj mu to co czujesz! Wtedy nie będzie się tak wstydził i otworzy się. Zaufaj mi.- uśmiechnęłam się promiennie. Fran zrobiła to samo i przytuliła się do mnie.
-Dzięki za radę, jesteś cudowną przyjaciółką!- wstała i ruszyła w kierunku drzwi. Poszłam za nią ją odprowadzić i wróciłam na kanapę. Położyłam się i dalej oglądałam te wszystkie bzdury, które puszczali w telewizji.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto 15 rozdział. Jakoś tak szybko i miło pisze mi się jako Marcesca :D Jak się podoba? Dajcie mi znać ;) Kogo chcecie w następnych rozdziałach? Czekam na wasze opinie i pomysły. Buźka :*
Świetny rozdział! Kocham Marcescę :) Dla mnie obojętne kto w kolejnym rozdziale... :P Czekam na następny rozdział & na moment kiedy Fran powie Marco co czuje :]
OdpowiedzUsuńP.S. Co do Marcesci w rozdziale - Piękne! :D
UsuńLubię Marcescę, ale mało... Leonetty... Ech zawsze to powtarzam xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!~
Sama :**
Super jak zawsze mordo !!! ARBUZ
OdpowiedzUsuń