5.08.2013

ROZDZIAŁ 11

Violetta
Muszę porozmawiać z Leónem. Przecież musi znać prawdę, a nie kłamstwo z filmiku Ludmiły. Szłam w stronę domu, gdy zauważyłam Leóna. Teraz albo nigdy.
-León, czekaj!- krzyknęłam i podbiegłam do niego. Złapałam go za rękę i popatrzyłam w oczy. -Musimy porozmawiać. Chcę ci to wszystko wytłumaczyć. Proszę wysłuchaj mnie. 
-Nie mam teraz czasu.- powiedział oschle. Czyżby mu nie zależało?
-Ale on wykorzystał moment gdy byłam zmęczona próbami! Nie miałam siły się wyrwać!- krzyczałam. Tak bardzo mnie bolało, że mi nie ufa. 
-Przykro mi, to koniec.- powiedział i odwrócił się na pięcie. Łzy same mi poleciały. Jak mogłam być taka głupia? Zerwałam naszyjnik, który León dał mi na naszej randce, wyrzuciłam go na trawę i pobiegłam do domu. Łzy zasłaniały mi widoczność więc nie widziałam nadjeżdżających aut. Prawie pod jedno wpadłam. Z samochodu wybiegł jakiś pan.
-Żeby tak nie uważać na drodze! Co to za młodzież w dzisiejszych czasach, same samobójstwa...- przeklinam tego pana, on nie wie, że mam większe problemy. Wróciłam do domu i nie tłumaczyłam się tacie, Angie, nikomu. Zamknęłam się w pokoju. Popatrzyłam na zdjęcie na ścianie. Byłam na nim z Leónem. Zdjęłam je i porwałam. Rzuciłam się na łóżko i zmoczyłam łzami całą poduszkę. Nie miałam ochoty z nikim gadać.
Francesca
Szykowałam się na randkę z Marco. Randka to za dużo powiedziane. Spacer. To określenie jest dobre. umówiliśmy się za pół godziny. W co ja się ubiorę?! Szafa zapełniona po brzegi ubraniami, a ja nie mam co ubrać. Ach, ta kobieca logika. Wybrałam białą sukienkę w niebieskie koła i beżowe balerinki. Zrobiłam lekki makijaż i podkręciłam lekko włosy. Chyba nieprzesadnie jak na spacer. Już jestem gotowa. Do drzwi zadzwonił dzwonek. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół. W drzwiach stał Marco.
-Ślicznie wyglądasz.- uśmiechnął się i dał mi słonecznika. Zarumieniłam się. 
-Dziękuję.- wybąkałam i wyszliśmy. Nasze nogi pokierowały nas do Resto. Zamówiliśmy dwa wiśniowe koktajle. Kiedy nam je podano Marco wypił szybko swój i posmutniał.
-Co jest Marco?- spytałam.
-No widzisz... Wypiłem swój koktajl i nie mam co pić. Wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Popatrzyłam w jego oczy. Zauważyłam małą iskierkę. 
-Podzielę się z tobą.- uśmiechnęłam się. Włożył rurkę do mojego kubka i zaczęliśmy pić. Marco wygłupiał się przy tym. niby nie trafiał rurką do buzi, tylko gdzieś w bok lub w nos. Śmiałam się głośno, aż jacyś ludzie zaczęli się na mnie gapić. No co, ja się tu świetnie bawię! Potem rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nawet nie zauważyliśmy która jest godzina. 
-Odprowadzisz mnie? Boję się sama wracać do domu o tej porze.- uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam. 
-Jakbym mógł odmówić tak ślicznej damie.- zarumieniłam się. Dlaczego on mi to robi? Następnym razem nałożę więcej pudru.
-Śliczna jesteś jak się rumienisz.- powiedział i złapał mnie za ręce.
-Nie słodź mi tak, bo będę cała czerwona.
-Chciałbym to zobaczyć.- teraz to przegiął. Odprowadził mnie pod same drzwi.
-Dzięki za... miły czas z tobą.- bąknęłam. 
-Do usług, polecam się na przyszłość.- puścił mi oczko. Ucałowałam go w policzek. Kiedy poszedł miałam wchodzić do domu, ale zauważyłam coś świecącego na trawie. Podniosłam to i okazało się, że jest to naszyjnik. Było na nim napisane Love You, León. Wiedziałam czyje to. Weszłam do domu. Pięć minut później ktoś zadzwonił do drzwi. 
-Camila? Co tu robisz?- zdziwiłam się. Byłyśmy przecież pokłócone.
-Przyszłam wyjaśnić parę spraw. Mogę wejść?
-No jasne.- zaprosiłam ją do siebie. Usiadłyśmy na kanapie. Zaczęła mówić.
-Na początku chcę ci powiedzieć, że...- nie dokończyła. przerwałam jej.
-Posłuchaj. Przepraszam cię za moje beznadziejne zachowanie. To przez zazdrość, ale już wszystko w porządku. Cieszę się twoim szczęściem. Wybaczysz mi?- uśmiechnęłam się. W duchu modliłam się, aby mi wybaczyła.
-No jasne kochana! Przyjaciółki na zawsze?
-Przyjaciółki na zawsze.- przytuliłyśmy się. Wszystko wraca do normy.Camila poszła, a ja musiałam załatwić jeszcze jedną sprawę. Ale nie miałam dziś czasu, było późno, jutro oddam Leónowi zgubę. Napisałam jeszcze smsa do Marco.
"Tęsknię. :)"
Odpisał mi w trybie natychmiastowym.
"Ja też. Fajnie się spędza z tobą czas. Dobranoc :*"
"Dobranoc :*"
Chyba nie przesadziliśmy z tymi buziakami. Chciałabym, żeby z tego było coś więcej niż tylko przyjaciele. Położyłam się spać. Odpłynęłam do krainy Morfeusza. Śnił mi się Marco. Na serio zabujałam się na maksa w tym chłopaku.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Długi rozdział, mam nadzieję, że nie przynudziłam :P Jak obiecałam jest 11 rozdział. Dużo ze strony Francesci. W następnych rozdziałach możecie liczyć na dużo Violi i Leóna. Piszcie w komentarzach czy się podobało. Jestem nawet zadowolona z rozdziału. Dziękuję także osobom, które dodają mnie do blogów, które czytają. Jeżeli znajduję się w takiej rubryce, powiadom mnie a ja zobaczę także twój blog. Buźka! :*

5 komentarzy:

  1. Super opowiadanie :D
    Dodasz dziś jeszcze rozdziały ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się napisać kolejny rozdział, ale nie obiecuję :P

      Usuń
  2. swietny rozdział kiedy będzie następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest 16 rozdziałów, znajdziesz je w zakładce "Rozdziały" :)

      Usuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!