7.08.2013

ROZDZIAŁ 14

Naty
Czy mi się zdaje czy ja się zakochałam? Kiedy Maxi na mnie patrzy, czuję się jak w siódmym niebie. Czuję, jak moje policzki stają się różowe. Niestety, jestem zbyt nieśmiałą osobą i nie potrafię okazywać uczuć. Siedziałam w Resto gdy nagle zauważyłam Maxiego. Wszedł do baru i rozglądnął się uważnie. Gdy mnie zauważył, podszedł do stolika. Chciałam się schować, ale w ostatnim momencie krzyknął moje imię.
-Naty! Mogę się dosiąść?- spytał i usiadł na krześle nie czekając na odpowiedź.
-T-tak, pewnie...- zająknęłam się. Przez chwilę trwała niezręczna cisza. Przerwał ją Luca, który spisywał nasze zamówienie.
-Co podać? 
-Dwa koktajle pomarańczowe- uprzedził mnie Maxi. Gdy Luca odszedł zdobyłam się na bardziej odważny tekst.
-Skąd wiedziałeś, że lubię ten smak?- zrobiłam dziwną, skwaszoną minę, ale chłopak się nie przestraszył i nie zwrócił na nią w ogóle uwagi.
-Powiesz mi, czemu ostatnio byłaś smutna?- spytał z troską.
-Bo ten, no... Powiedziałam Ludmile, że nie będę jej koleżanką na posyłki.- spuściłam głowę. W tym momencie Maxi zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Wstał z krzesła, klęknął obok mojego, złapał moją rękę i uścisnął ją. Popatrzył mi w oczy, co przyszło mu z trudem, ponieważ miałam opuszczoną głowę i powiedział:
-Nie martw się, dobrze zrobiłaś. Jeżeli chcesz to ja mogę zostać twoim nowym przyjacielem.
-N-n-naprawdę?- zająknęłam się i podniosłam głowę.

Na mojej twarzy wymalował się szeroki uśmiech.
-Naprawdę. I inni moi znajomi też.- kiedy tak patrzyliśmy sobie w oczy wyszła lekko dziwna sytuacja, wyglądało to tak, że on się jakby przybliżał do mnie.
-Gołąbeczki, oto wasze zamówienie.- położył tackę z napojami, a Maxi oddalił się ode mnie i usiadł naprzeciwko. W ciszy wypiliśmy soki i kiedy miałam już się zbierać przyjaciel zaproponował mi, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się. W czasie drogi złapał mnie za rękę. Spaliłam takiego buraka, że jedna pani nawet pomyślała, że mam gorączkę czy coś.
Diego
Nie wierzę. Mój plan, znaczy mój i Ludmiły był taki prosty, a zarazem genialny. Tylko czemu do cholery nie wypalił?! Już widzę ich razem na ulicy jak trzymają się za rączki i przytulają się. Na mojej twarzy wymalowała się złość i co z tym idzie przyłożenia w twarz temu chłoptaśkowi. Podszedłem do nich powoli. León już wyglądał na złego i przyciągnął mocniej do siebie Violettę. Nie wiedziała dlaczego, lecz gdy mnie ujrzała także się zdenerwowała.
-Jakim prawem przychodzisz tutaj i zbliżasz się do mojej dziewczyny!- warknął do mnie León.
-Nie zabronisz mi tego, zresztą Viola może tego chce prawda kotku?- złapałem ją za rękę, ale ją wyszarpnęła.
-Zostaw mnie ty draniu! Nie dam wam się tak łatwo. Nie wierzę w te twoje gierki. Wynoś się!- krzyknęła tak głośno, że całe miasto pewnie ją usłyszało. 
-Słyszałeś ją? Wynocha!- León był wściekły, a jego twarz robiła się czerwona ze złości. Podnosił rękę. Jezu, jaki on agresywny. Odszedłem i skierowałem się w stronę domu.
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że nie pojawił się ten rozdział wczoraj, i że taki krótki ale nie miałam weny, no i zagadałam się z przyjaciółką na skype :d Jak się podoba? Pamiętajcie, jeszcze 3 dni trwa ankieta dotycząca Ludmiły. Jeżeli macie jakieś pomysły to napiszcie je, być może je wykorzystam. To by chyba było tyle info. :)

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tam oj tam moze troszke cie zagadalam :D rodzial jak zawsze zajebisty ;*

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!