26.08.2013

One Part - Leonetta - "To przeznaczenie"

***

Wraz z tatą przeprowadziłam się do Buenos Aires, mojego rodzinnego miasta. Wcześniej mieszkałam w Madrycie, ponieważ firma taty została właśnie tam przeniesiona. Dzisiaj jednak moje życie miało się całkowicie zmienić. Stałam tak na środku lotniska czekając aż mój ojciec odnajdzie moją walizkę, która zawieruszyła się gdzieś w samolocie. Spoglądałam przed siebie nie interesując się niczym co działo się dookoła. Słyszałam tylko cichy szmer, głosy ludzi rozmawiających ze sobą i tupot stóp. Nagle ktoś zdyszany złapał mnie za rękę. Odwróciłam się przestraszona. To był chłopak o dużych, zielonych oczach.
-Milena, to ty?- zapytał cały zasapany. Nie zauważył chyba, że pomylił mnie z kimś innym.
-Nie, jestem Violetta.- grzecznie się przedstawiłam chłopakowi. Ten zauważył, że nie jestem żadną Mileną, ponieważ puścił moją rękę.
-Wybacz za pomyłkę, ale jesteś podobna do mojej kuzynki. A tak w ogóle León jestem.- przedstawił się i wyciągnął swoją prawą dłoń.
-Miło mi cię poznać. Mieszkasz tu?- zapytałam. Każda gadka była dobra aby rozpocząć znajomość.
-Tak.- usłyszałam cichą odpowiedź. -Violetta!- odwróciłam głowę. W moją stronę szedł tata z walizką, czyli że linia lotnicza odnalazła ją.
-Muszę już iść. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.- pomachałam Leónowi na odchodne. Szkoda, że nie mieliśmy okazji lepiej się poznać. Podeszłam do taty i przejęłam walizkę, po czym wyszliśmy z lotniska i taksówką udaliśmy się do domu.

2 lata później


Stałam przed lustrem i wpatrywałam się w swoje odbicie. 
-Nie ruszaj się! Chciałabym dokończyć w końcu układanie falban.- odezwała się Francesca. -Nawet nie wiesz jakie to czasochłonne.- rzeczywiście, dzisiaj nie byłam ubrana standardowo jak zwykle. Bluzka, rurki i koturny zostały rzucone w kąt. Na sobie miałam piękną białą suknię ślubną, moje włosy były spięte w koka, którego ciągle poprawiała mi Camila. Moje przyjaciółki pomagały mi co prawda w przygotowaniach do ślubu, ale sama mogłam sobie dać radę.
-I jak? Może być?- zapytała zadowolona z efektów Francesca. Odeszła dwa metry ode mnie po czym spojrzała na mnie. -Jak dla mnie idealnie. Będziesz błyszczeć.
-Mi chyba też się udało. Poczekaj, jeszcze parę poprawek i... skończone.- powiedziała druga przyjaciółka przyczepiając mi welon. Ubrałam swoje białe pantofelki i spojrzałam na efekt. Byłam zachwycona. Jeszcze nigdy nie wyglądałam równie pięknie, chociaż mój wybranek powtarza mi to każdego dnia. Obkręciłam się na środku salonu i westchnęłam.
-Dziewczyny odwaliłyście dobrą robotę, jak ja się wam odwdzięczę?
-Hm, do naszego ślubu z Marco nie zostało dużo czasu, liczę na ciebie...- zamyśliła się Fran po czym wybuchnęła śmiechem. -Misiu!- objęła mnie i Camilę, po chwili jednak skoczyła w tył jak oparzona.
-Ups! Nie pogniećmy sukni pannie młodej. Przepraszam.
-Nic się nie stało.- spojrzałam na zegarek. -Dziewczyny możecie już iść, ja przyjadę autem.- odprowadziłam przyjaciółki do drzwi. Kiedy wyszły powolnym krokiem ruszyłam ponownie w stronę salonu. Delikatnie palcami musnęłam ramki zdjęć, które leżały na komodzie. Kolorowe kartki pokazywały, jakie szczęście dał mi los.
-Kiedyś nie miałam nic, teraz mam wszystko.-  pomyślałam. Mam 19 lat i już wychodzę za mąż. Sama zastanawiałam się czy to nie za wcześnie, ale "Jeśli kogoś kochasz, bądź z nim". Powiedział te słowa niedawno mój tata. Spojrzałam na zegarek. Wybił właśnie godzinę 11:30. Jeżeli mam zdążyć do kościoła muszę się pośpieszyć. Zadzwoniłam po tatę i wyszłam przed dom. 

***

Co chwilę poprawiałem krawat. Bardzo denerwowałem się dzisiejszym dniem, w końcu wychodzę za najpiękniejszą dziewczynę świata. Stałem przed kościołem czekając na moją narzeczoną.
-León, stary, nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę.- poklepał mnie po ramieniu Andres. Mój przyjaciel na dobre i na złe. Popatrzyłem na gości. Każdy był ubrany bardzo odświętnie. 
-Czas wejść do kościoła. Chodź.- pociągnął mnie Marco, świadek. Świadkową miała zostać Francesca. Stałem przy ołtarzu czekając na pannę młodą. Wszyscy goście rozsiedli się w ławkach i z wyczekiwaniem patrzyli na drzwi wejściowe. W tym samym momencie zabrzmiała kościelna muzyka i do niego weszła Violetta wraz ze swoim ojcem pod ramię. Kiedy doszli do ołtarza ojciec Violetty puścił ją i zasiadł w ławce.
Popatrzyłem mojej wybrance w oczy i zacząłem mówić przysięgę małżeńską.
-Ja León Verdas biorę Ciebie Violetto Castillo za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- powiedziałem. Viola mi wtórowała.
-Ja Violetta Castillo biorę Ciebie Leónie Verdasie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- teraz przyszła kolej na wymianę obrączek. Najpierw ja założyłem złoty krążek na palec mojej żony, następnie ona uczyniła to samo.
-Na mocy prawa ogłaszam, że od teraz jesteście mężem i żoną. Możecie się pocałować.- na ten moment czekałem. Powoli uniosłem welon i pocałowałem delikatnie moją ukochaną. Zabiły dzwony i razem z Violą wyszliśmy z kościoła. Wszyscy goście sypali na nas ryżem i drobnymi pieniążkami.
-Na nową drogę życia kochanym nowożeńcom!- krzyknęła moja mama i podeszła do nas wraz z ojcem. Wręczyła bukiet kwiatów Violettcie i nasz prezent- zestaw obiadowy. Wyściskaliśmy się. Następnie podszedł do nas German i powiedział:
-Kochani, żeby dobrze wam się wiodło macie tu ode mnie skromny prezencik.- wręczył nam kopertę i podarunek. Były to srebrne sztućce.
-Dziękujemy tato.- przytuliła go moja żona. Jak to pięknie brzmi. Violetta Verdas... Reszta jeszcze składała nam życzenia i pojechaliśmy do lokalu, w którym miało odbyć się wesele.

***

Około godziny 3:00 wróciliśmy do hotelu. Każdy z gości udał się do swojego pokoju, więc ja z moją żoną poszliśmy do siebie. Przy samym wejściu moja ukochana pocałowała mnie bardzo namiętnie. Bez chwili zastanowienia przenieśliśmy się na łóżko. Violetta zaczęła rozpinać mi koszulę i zdejmować marynarkę. Ja też nie byłem dłużny i powoli rozpinałem zamek w jej sukience. Wszystkie nasze ubrania w jednej chwili znalazły się na podłodze. Ciągle nie przestawaliśmy się całować. Viola pogłębiała każdy mój pocałunek i zrobiliśmy TO. 

9 miesięcy później

Weszłam do naszego domu trzymając malutkiego człowieczka na rękach. León otworzył mi drzwi i wpuścił mnie pierwszą.
-Kochanie, chcesz coś do picia? Może jesteś głodna?- pytał na każdym kroku.
-Kotku, nie mam 5 lat i nie musisz mnie obsługiwać.- zaśmiałam się i delikatnie pocałowałam męża. -Ale dziękuję, że się tak o mnie troszczysz.
-W końcu mam o co.- uśmiechnął się. Parę dni temu na świat przyszła nasza córeczka. Nazwaliśmy ją Nina i jest oczkiem w głowie tatusia. Wcale mu się nie dziwię. 
-Nino, oto twój nowy dom. Podoba ci się?- mówiłam do córci. Powoli udałam się po schodach na górę. Weszłam do pokoju dziecięcego.
-A tutaj będzie twój mały kącik.- usiadłam na dywanie z małą. Jest taka malutka, że mieści się w jednej ręce. Kruszynka, aż strach wykonywać jakiekolwiek ruchy, żeby jej nie skrzywdzić.
-Pij póki jeszcze ciepła.- León wszedł do pokoiku i postawił herbatę z cytryną na nocnym stoliku.
-Prosiłam żebyś mi niczego nie dawał. Potrzymaj Ninę to wypiję herbatkę.- podałam mu córeczkę i ucałowałam go w policzek. Zabrałam napój i zeszłam z nim do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam muzykę w radiu. Po chwili dosiadł się do mnie León z małą. Odstawiłam herbatę na stolik i wtuliłam się w niego. Gdy popatrzyłam na moje dwa światy po moim policzku poleciała łza.
-Kocham was, wiecie?- wyszeptałam.
-My ciebie też.- powiedział ukochany i razem wtuleni siedzieliśmy jeszcze kilka godzin.

3 lata później

-Kochanie wróciłaś już?- zapytałem gdy usłyszałem przekręcany zamek w drzwiach. Do domu weszła Violetta obładowana dużymi torbami.
-Jak widzisz. Możesz mi pomóc? Zaraz wszystko mi wypadnie.- jak torpeda wbiegłem do kuchni i pomogłem Violi rozpakowywać zakupy. Otworzyłem lodówkę i chowałem do niej wszystko jak leci. Ukochana podeszła mnie tyłem i mocno objęła po czym namiętnie pocałowała. 
-Każdego dnia mnie zaskakujesz.- zaśmiałem się.
-Mamusiu, tatusiu, popatrzcie!- do kuchni wbiegła wesoła Nina. W swoich małych rączkach trzymała zieloną kredkę i kartkę papieru. 
-Pokaż mi ten rysunek.- wziąłem od niej kartkę i przyjrzałem się jej.
-Jaki piękny obrazek córeczko, w nagrodę masz lizaczka.- uśmiechnęła się Vilu i podała Nince lizaka. 
Powiesiłem go na lodówce i poszedłem do pokoju. Położyłem się na kanapie i zasnąłem zmęczony zabawą z malutką.

***

-Mamo, mamo podasz mi pisaka?- poprosiła mnie córcia.
-Dobrze.- ściągnęłam z najwyższej półki fioletowego mazaka i podałam Ninie. Ta wyrwała mi go z rąk i otworzyła zakrętkę. Podeszła do Leóna i zaczęła pisać po jego twarzy. Zaczęłam się śmiać. Już teraz rozumiem, dlaczego mój mąż nigdy nie dawał małej pisaków i chował je do szafki. Ten zbudził się i skoczył jak oparzony. Wziął do ręki lusterko i przeraził się.
-I ty jej na to pozwoliłaś?! Będę znowu zmazywał to dwie godziny...- przejechał ręką po twarzy a ja nie mogłam przestać się śmiać. W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Zapomniałam, że miała przyjść Camila! Wzięłam córcię na ręce i otworzyłam drzwi.
-Viola! Hej mała. Przyprowadziłam ci kogoś do towarzystwa.- przytuliła nas obie i weszła do środka wraz ze swoją córeczką Leną. -León, czy ty widziałeś swoją twarz?- wybuchła śmiechem. 
-Śmiechu warte. Zaraz wracam tylko zmyję to coś z twarzy.- powiedział oburzony i poszedł na górę do łazienki.
-On nie potrafi się długo gniewać na swój skarb.- uśmiechnęłam się do niej. -Malutka idź do Lenki się pobawić.- dziewczynki pobiegły do pokoju na dywan. Ja z Camilą poszłyśmy do kuchni i usiadłyśmy na wysokich obrotowych krzesłach barowych.
-Kawy, herbaty?- zaproponowałam.
-Kawy poproszę.- uśmiechnęła się. Podeszłam do szafki z naczyniami i wyjęłam z niej dwa kubki w żółte słoneczniki. Podpaliłam gaz i czekałam aż woda się zagotuje. W tym czasie usiadłam obok przyjaciółki.
-Jak leci?- zagadnęłam.
-No wiesz, Andres wariuje, ale o tym masz już chyba pojęcie.- wybuchłyśmy śmiechem. -Całkiem w porządku. Lenka tak szybko rośnie... Pamiętam ten dzień, w którym się urodziła. Była taka malutka... A teraz skończyła dwa lata.- wspominała Camila.
-Wiem coś o tym. Nina ledwo co przyszła na świat, a ma już trzy latka. Jest straszną rozbójnicą, ale nie potrafimy z Leónem się na nią gniewać.- popatrzyłam przez przedsionek. Zauważyłam jak dziewczynki bawią się na podłodze i układają klocki. Woda już się zagotowała, więc rozlałam ją do kubków, zamieszałam łyżeczką i położyłam na stół, po czym sięgnęłam po jedną z nich.
-Tylko nie wydłub sobie oka łyżeczką.- zaśmiał się León, który właśnie wszedł do kuchni i zabrał z wielkiego talerza jabłko.
-Tylko się nim nie zadław.- próbowałam parodiować chłopaka, co dosyć dobrze mi wychodziło. Camila patrzyła na mnie z podziwem.
-No już, bez żartów...- wziął kęsa owoca, po czym wypluł go do zlewu. -Fu! Pestka stanęła mi w gardle! Ty jesteś czarnoksiężnikiem, czy co?- przestraszył się.
-Boisz się mnie?- pokazałam w tym momencie swoje "bicepsy" i roześmiałam się wraz z przyjaciółką. -A teraz proszę wyout'uj się z domu i idź nie wiem, do Andresa. Muszę z Camilą porozmawiać.- wypchnęłam Leóna za drzwi i zamknęłam je na klucz. Zrezygnowany ruszył w stronę domu Cares. Kiedy zostałyśmy same, mogłyśmy na spokojnie porozmawiać.
-To kiedy planujecie ślub?- zapytałam.
-W przyszłym miesiącu. No tak, zapomniałabym.- wyjęła ze swojej małej torebeczki zaproszenie na wesele. -Zostaniesz moją świadkową?- uśmiechnęła się.
-No pewnie! Gratulacje!- przytuliłam dziewczynę. Wypiłyśmy kawę i porozmawiałyśmy sobie trochę, ale się ściemniło i Camila z Leną musiały wracać do domu.
-Pa pa!- pomachała na pożegnanie moja córeczka. Kiedy dziewczyny wyszły w domu zjawił się León.
-No już, nie gniewaj się.- pocałowałam go namiętnie.
-Nie gniewam się już od paru godzin, ale taka forma przeprosin też mi pasuje.- zaśmiał się szyderczo. Teraz ja się go boję. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Zaczął mnie całować po szyi. Totalnie odpłynęłam. Niestety, mój książę zapomniał o jednym drobnym szczególiku.
-Rodzice, co wy tam robicie?- w drzwiach stanęła Nina z konikiem Pony w rączce. León zszedł ze mnie i wybąkał tylko:
-Przytulam mamusię.- zaczęłam się śmiać.
-Chodź tu brzdącu.- wzięłam malutką na rączki i usiadłam na łóżku.
-Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?- zagadnął León i usadowił się obok mnie i córeczki.
-Doskonale pamiętam.- mrugnęłam do niego. -To przeznaczenie sprawiło, że jesteśmy razem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uff, skończyłam. Nie pisałam go długo, jakieś 2 godziny chociaż nie jest aż tak dobry. Wybaczcie, ale to mój pierwszy one part, myślę, że nie jest źle. Chyba długi. Beznadziejne zakończenie.
Na koniec informacja. Nie wiem, czy dzisiaj ukaże się rozdział, bo nie mam weny na niego :( Jeżeli macie jakieś pomysły, piszcie śmiało w komentarzu. Dziękuję Sav z bloga http://leon-y-violetta.blogspot.com/ która komentuje każdy mój rozdział i rozbawia mnie niektórymi do łez :D Pamiętaj, kocham twojego bloga! Dziękuję także reszcie moich czytelników. Już pojawiły się 55 "taków"! Całuję, Caro <3

8 komentarzy:

  1. Kocham to twoje opowiadanie <3
    Przez cały czas jego czytania śmiałam się z Leona i jego pomazanej twarzy :D
    Zabawne zakończenie "Rodzice, co wy tam robicie?" HAHAHA

    http://elblogderebeka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Perfekcyjne <3
    Aww, czuję się zaszczycona *-*
    Beznadziejne zakończenie? Błagam Cię, ono jest bombowe! : D "-Rodzice, co wy tam robicie?"
    Pisz więcej One Partów <3
    Teraz czekam na 33 rozdział <3

    Sav ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAJEBISTE <3333333333333333333333333 KOCHAM CIĘŁ <33333333333333

    OdpowiedzUsuń
  4. super <3
    czekam na kolejny one part i opowiadanie *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz talent *.*
    Pozdrowionka Ciasteczko <33333

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny, czytam go już po raz 3 i cały czas nie mogę się nadziwić jak wielki masz talent !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow!!! Cudo. Strasznie się w niektórych momentach śmiałam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,..............................................:))))::::____________)))))))))))))!@@#$%^^**()+_

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!