Ludmiła:
Słońce już rozpoczęło swoją wędrówkę po niebie, gdy się przebudziłam. Przetarłam oczy i głośno ziewnęłam. Dzisiaj pierwszy dzień normalnych lekcji w Studio- a co za tym idzie, mnóstwo pracy. Zgarnęłam z szafy ubrania, które najbardziej mi pasowały do obecnego nastroju i szybko się w nie przebrałam. Tomas odszedł w zapomnienie, a przynajmniej w tym momencie nie zawracałam sobie nim głowy. Nie będę się zamartwiać tyle czasu, kiedy on robi nie wiadomo co i nie daje znaku życia. Moją twarz pokrył rozświetlający makeup, a włosy zostały spięte w luźnego koczka. Założyłam moje ulubione, wysokie koturny z czarnym paseczkiem. W pośpiechu zeszłam na dół przybierając wielki uśmiech.
-A co to za mina? Coś ty dziś taka wesoła?- zagadała mama podśpiewując. Smarowała właśnie sobie tosta dżemem, więc zrobiłam to samo.
-Jak to co? Pierwszy dzień szkoły. Znów dużo muzyki...- rozmarzyłam się. Ugryzłam kęsa smakowitego jedzenia i popiłam świeżo wyciśniętym sokiem pomarańczowym.
-Mmm, dobry, sama robiłaś?- spytałam, wycierając kropelkę napoju ściekającego mi po brodzie.
-No wiesz, Mike jeszcze śpi, więc postanowiłam nie marnować czasu i tak pokrzątałam się po kuchni.- posłała mi ciepły uśmiech i mocno przytuliła. -A teraz leć już do szkoły, bo się spóźnisz.- ponagliła. Zdjęłam torebkę z wieszaka i ucałowałam braciszka w czoło po czym wyszłam z domu.
Droga zajęła mi dwadzieścia minut, ale to tylko dlatego, że szłam spacerkiem. Było tak ciepło i przyjemnie, że aż szkoda było rozstawać się z pogodą i wchodzić do dusznego budynku. Gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, od razu ujrzałam moją przyjaciółkę.
-Naty!- krzyknęłam pędząc w jej stronę.
-Lu, nie mogę teraz rozmawiać, mam ważną sprawę do załatwienia. Przepraszam.- oznajmiła i poszła. Ja tylko skinęłam głową i ruszyłam przed siebie. Do zajęć zostało mi jeszcze trochę czasu, więc zaczęłam włóczyć się po korytarzu. Nagle poczułam na sobie czyjś oddech i rękę kładącą się na moim ramieniu. Byłam w stu procentach pewna, że to Tomas i wreszcie raczył się zjawić. Gwałtownie się odwróciłam i mocno przytuliłam chłopaka. Szybko jednak się odlepiłam, gdyż zauważyłam wielką różnicę pomiędzy Tomasem, a tym chłopakiem.
-Nie wiedziałem, że aż tak ciepło mnie powitasz.- powiedział Federico wkładając ręce do kieszeni. Ze wstydu zarumieniłam się i spuściłam głowę.
-Przepraszam, myślałam, że to Tomas. Wybacz.- odwróciłam się i miałam już odejść, ale chłopak mnie zatrzymał.
-Ludmiła, nic się nie stało. Zauważyłem, że stoisz tak sama to postanowiłem podejść, ale jak chcesz, to sobie pójdę...- wskazał kciukiem punkt przede mną.
-Nie, masz rację. Z przyjemnością z tobą porozmawiam, jak widać inni są bardzo zajęci sobą.- zaśmiałam się wskazując na nasze gołąbeczki. Jak zwykle Violetta z Leónem nierozłączni, to samo z Naty i Maxim. Szkoda tylko, że Tomas zniknął... Co się z nim do diabła dzieje?!
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Federico pociągnął moją dłoń.
-Chodź, idziemy.- uśmiechnął się i razem poszliśmy do klasy.
Camila:
Szukałam w torebce nut na zajęcia z Beto. Nie mogłam ich jednak znaleźć. Czyżbym je zgubiła? O nie, tylko nie pierwszego dnia. Przetrzepałam ją całą, i nic.
-Tego szukasz?- Adrian podszedł do mnie i wręczył teczkę z partyturą. Byłam mu bardzo wdzięczna, uratował mnie.
-Dziękuję.- posłałam mu uroczy uśmiech.
-Zawsze służę pomocą.- mrugnął.
-Ty masz jakiś tik w oku, czy co?- spytał kpiąco Andres, który pojawił się tak nagle. Popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem.
-Andres, coś ci nie pasuje?- zbyłam go. On tylko coś odpowiedział pod nosem i odszedł. Chyba go za surowo potraktowałam.
-A ten czego znowu chce?- chłopak przysiadł się obok mnie.
-Nie mam pojęcia, przepraszam cię za niego. Jego zachowanie jest czasami dziwne, aczkolwiek ostatnio bardzo się uspokoił. I to mnie martwi najbardziej...- ostatnie zdanie wypowiedziałam dosyć cicho.
Nauczyciel wszedł już do klasy. Odstawił kubek z kawą na stole, ale niefortunnie go strącił przez swoją nieuwagę. Wytrzepał marynarkę i rozrzucił wszystkie papiery.
-Beto, już ci pomogę.- wstałam z krzesła i pozbierałam odłamki szkła oraz nuty. Beto chyba nigdy nie będzie bardziej ogarnięty.
Nauczyciel wszedł już do klasy. Odstawił kubek z kawą na stole, ale niefortunnie go strącił przez swoją nieuwagę. Wytrzepał marynarkę i rozrzucił wszystkie papiery.
-Beto, już ci pomogę.- wstałam z krzesła i pozbierałam odłamki szkła oraz nuty. Beto chyba nigdy nie będzie bardziej ogarnięty.
Andres:
Byłem wściekły. Nie mogłem nad sobą zapanować, aż sam się sobie dziwiłem. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? O nie, tutaj nie ma żadnego problemu. Ja sam go stwarzam.
-Andres, co się dzieje?- spytał León wchodząc do sali. Próbował odgadnąć z mojego wyrazu twarzy co się stało, ale za nic w świecie nie udało mu się. Kiedy byłem pewny, że to się nie stanie, nagle odezwał się i trafił w sedno.
-Czyżby scenka zazdrości, co?- uniósł jedną brew w górę. Nie odezwałem się ani słowem, choć dobrze wiedziałem jak jest naprawdę.
-Wcale nie, ciekawe niby o kogo miałbym być zazdrosny, weź mnie nie rozśmieszaj León...- podparłem ręce o keyboard.
-O Camilę i Adriana.- odpowiedział, a ja omal nie przewróciłem instrumentu.
-Przestań, my jesteśmy tylko przyjaciółmi.- parsknąłem. -To najgłupsze, co ci kiedykolwiek przyszło do głowy.
-Jak sobie chcesz, nie zaprzeczam. Pamiętaj tylko, że serce nie sługa, i prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Powodzenia w utrzymywaniu tajemnicy.- poklepał mnie po plecach i wyszedł. Kto jak kto, ale León znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Potrafił odgadnąć jak się czuję i co mi leży na sercu w parę chwil. I dlatego jest moim przyjacielem.
~*~
Wysoka, szczupła kobieta o brązowych włosach kroczyła uliczkami Buenos Aires. Odgarnęła włosy do tyłu i wyjęła z torebki swój telefon, który właśnie dzwonił. Odrzuciła połączenie i poszła dalej.
Była niezależna. Mężczyzną uginały się kolana, gdy ją widzieli, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Telefon zadzwonił ponownie. Westchnęła i odebrała.
-Halo?- spytała.
-Esmeralda, musimy szybko się spotkać. Mam dla ciebie ważne zadanie...- odpowiedział kobiecy głos.
Chwilę później Esmeralda stała pod drzwiami domu swojej wspólniczki. Zapukała tylko raz.
-Wejdź proszę.- skinęła głową i rozgościła się. Poprosiła o kawę.
-A więc, o co chodzi?- zapytała upijając łyk.
-Musisz mi pomóc odzyskać Germana.- odpowiedziała stanowczo Jade.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto 62 rozdział. Nie rozpisuję się, bo chcę jeszcze dziś dodać 63. Liczę na komentarze i szczerą opinię.
Karolina.
świetny kochanie ♥
OdpowiedzUsuńTomas, zniknął ? Do Lu podszedł Federico ♥
Gołąbeczki Leonetta i Naxi <3
Andres i Leon jak ja ich kocham :** to są przyjaciele <3
całuję cię i czekam na next ♥
MARCELA *.*
Karo... ♥
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest prze genialny, a Ty doskonale o tym wiesz! Prawda? : D
A Ty taka mądra, że na GG napisałaś mi "Czyżby scenka zazdrości?", zamiast w rozdziale xD KOCHAM CIĘ <3
Rozdział jest fantastyczny ^ _ ^
Nie rozpisuję się, bo chcę jeszcze dodać u siebie, ale wiedz, że BARDZO mi się podoba <3
Sav ♥