22.10.2013

ROZDZIAŁ 60

Naty:
      Płakałam siedząc na ławce w cieniu jakiegoś drzewa.Wylałam już tyle niepotrzebnych łez, a to wszystko zasługa Maxiego. Nic nie powiedział, po prostu stał jak słup i patrzył się przed siebie. Otarłam łzę z polika i odgarnęłam włosy do tyłu.
-Bądź silna, Natalio. Nie przejmuj się tym debilem, idiotą, głupkiem...- mówiłam po cichu.
-O mnie mowa?- ktoś położył mi rękę na ramieniu. Po chwili usiadł obok mnie i skierował mój podbródek w swoją stronę. -Wiem, że jestem najgorszym chłopakiem na świecie. Przyznaję się bez bicia, ale uwierz, nie chciałem tego.- popatrzył mi prosto w oczy.
-Maxi, nie chcę twoich wytłumaczeń. Zostaw mnie samą.- odepchnęłam go i odwróciłam się w drugą stronę. On jednak nie dawał za wygraną.
Przybliżył się do mnie i oparł brodę o moje ramię. Zaczął głaskać mnie po włosach i szeptał do ucha: Kocham Cię. Czułam spokój i ukojenie. Powoli odwróciłam się w jego stronę. Spojrzałam mu w oczy przepełnione smutkiem, troską i nadzieją. Jak mogłabym mu nie wybaczyć?
Zbliżyłam się do niego tak, że nasze twarze dzieliły milimetry.
Swoją rękę położyłam na jego ramieniu i czule pocałowałam.
Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, on uśmiechnął się szeroko, po czym spuścił głowę.
-Jestem idiotą.- stwierdził.
-Ale moim, ukochanym idiotą.- zaśmiałam się i mocno go przytuliłam.






Andres:
      Nie mogę już patrzeć na te wszystkie zakochane pary. Czuję się taki samotny. Sam chciałbym się zakochać w jakiejś dziewczynie, ale przychodzi mi to z wielką trudnością. Nawet mój najlepszy przyjaciel, León, nie ma dla mnie czasu. Nagle jak na zawołanie zjawił się w knajpie i usiadł na krześle naprzeciwko.
-Siema, stary.- przybił mi żółwika. Od razu wyczuł, że jest coś ze mną nie tak.
-Andres, dobrze się czujesz?- zapytał mrużąc oczy.
-Wszystko w porządku.- odpowiedziałem, ale chłopak w to nie uwierzył.
-Przecież wiem, że kręcisz. Gadaj mi natychmiast o co chodzi, albo...- nie dokończył, bo mu przerwałem.
-Albo kosmici porwą mnie na swój statek i będą chcieli, żebym przeszedł na ich stronę i zamienił się w zielonego ufoludka? Co prawda, od zawsze chciałem się nim stać, ale...- gadałem jak katarynka.
-Uspokój się.- potrząsnął moim ramieniem. -Trzeba znaleźć ci kogoś do towarzystwa, bo inaczej zwariuję.- zaśmiał się. Dobre mi żarty.
-Nie potrzebuję nikogo, wystarczy, że spędzisz ze mną trochę czasu. Ostatnio rzadko się spotykaliśmy.- westchnąłem. -Brakuje mi ciebie, przyjacielu.
-Masz całkowitą rację. Obiecuję ci, że w przyszłym tygodniu pojedziemy gdzieś we dwójkę i zaszalejemy. Jak chcesz, to pojadą inni kumple, zgoda?- zaproponował.
-No jasne!- kiwnąłem głową i podałem mu rękę. Porozmawialiśmy jeszcze trochę i León musiał iść. Z tego co mi powiedział wynikało, że powrócił do swojej pasji- motorów. Oby tylko Violetta się nie zdenerwowała, bo Lara nadal tam pracuje...
Camila:
      To są jakieś żarty. Już od godziny debatuję z rodzicami i próbuję odwieść ich od tego pomysłu. Jakim prawem chcą mnie wywieźć z Buenos Aires?! Przecież mam tu rodzinę, przyjaciół, szkołę, chłopaka i nie mam zamiaru ot tak tego wszystkiego zostawiać. Oni muszą przyjąć to do zrozumienia i uszanować moją decyzję.
-W takim razie wy wyjeżdżajcie, ja tu zostaję.- oznajmiłam, czym wzburzyłam swoich rodziców.
-Kochana, my nie chcemy, żeby coś ci się stało.- powiedziała troskliwie mama głaszcząc moje ramię.
-I obiecuję, że nic się nie stanie. Proszę, dajcie nam ostatnią szansę.- popatrzyłam na nich błagalnie.
Minęło parę minut ciszy. W końcu po dziesięciu minutach ojciec raczył się odezwać.
-Ostatnia szansa.- odrzekł surowo. Od razu rzuciłam się im na szyję.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- byłam bardzo szczęśliwa. -Obiecuję, że nic się nie stanie.- położyłam rękę na piersi.
-No już, dobrze. My się po prostu o ciebie martwimy.- uśmiechnęła się mama. Mocno ją objęłam.
Lara:
      Jak co dzień naprawiałam motory. Dookoła było słychać warczenie silników i czuć zapach spalin. Moje mozolne próby naprawienia jednego z nich nie za bardzo wychodziły. Otarłam pot z czoła i spróbowałam ponownie przykręcić kluczem płaskim śrubę.
-No dalej, wiem, że dasz radę...- mówiłam sama do siebie. Westchnęłam i odstawiłam klucz do skrzynki z narzędziami. I tak nie dałabym rady w tej chwili uporać się z tym sprzętem. Odwróciłam głowę w bok i ujrzałam przed sobą Verdasa.
-Patrzcie, kto zawitał.- uśmiechnęłam się. -Co ty tutaj robisz?
-A co, nie można już sobie pojeździć na motorze?- zapytał wyjmując z szafki swój czerwony kombinezon i ściągając z najwyższej półki kask.
-Można, można.- podeszłam do niego. -Twój sprzęt już na ciebie czeka. Coś tak czułam, że jeszcze do nas zawitasz.- zaśmiałam się i wskazałam mu motor. Ten tylko się uśmiechnął i poszedł przebrać.
Chwilę później wrócił już przebrany. Poprawił grzywkę i ruszył w moją stronę.
-Violetta wie?- zapytałam wycierając ręce w ręcznik.
-Ale co?- przypatrzył mi się uważnie.
-No, że tutaj jesteś.- przewróciłam oczami.
-Jeszcze nie, ale później jej powiem. A teraz idę się w pełni oddać jeździe.- założył kask, poklepał go i wsiadł na motor. Chwilę później pędził jak oszalały po torze. Usiadłam na krześle i z uśmiechem przypatrywałam się jego poczynaniom. Jak na kilka miesięcy przerwy świetnie sobie radzi.
Nagle ktoś usiadł obok mnie.
-To León?- dziewczyna wskazała na chłopaka jeżdżącego na motorze. Pokiwałam głową i odwróciłam wzrok w jej stronę.
-O, hej, Violetta... Violetta?!- krzyknęłam. Na szczęście się opanowałam. -Skąd wiedziałaś, gdzie jest León?
-Przeczucie.- zaśmiała się. -Jest naprawdę świetny.- oznajmiła.
-Wiem to.- uśmiechnęłam się. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, gdy dołączył do nas chłopak.
-Lara, jestem ci bardzo wdzięczny. Mustang pędzi jak oszalały.- odsapnął, a dopiero po chwili zorientował się, że jest tu ktoś jeszcze.
-Viola? Co ty tutaj robisz?- spytał zdziwiony, po czym podszedł do niej i dał buziaka w policzek.
-Jak już mówiłam, domyśliłam się. No a gdzie indziej miałbyś być?- popatrzyła na niego unosząc brew.
-Co racja, to racja. Poczekaj na mnie, pójdę się przebrać.- posłał nam swój uśmiech i pobiegł do kabiny.
Ach... Zazdroszczę Violettcie takiego chłopaka. Nie, żebym zakochała się w Leónie, jest uroczy, ale odpuściłam go sobie. Nie zrobiłabym ponownie takiego świństwa jak kiedyś.
Broadway:
      Byłem załamany. Jak ja to wszystko oznajmię Camili? Dopiero co zostaliśmy parą, a już los nas bezczelnie rozdziela. Spacerowałem sobie po parku, gdy wpadłem właśnie na nią. Była cała w skowronkach, i pomyśleć, że mam jej teraz złamać serce tą okropną wiadomością...
-Broadway! Jak cudownie, że cię widzę! Ten dzień jest najlepszy w całym moim życiu!- krzyczała pełna euforii. Uspokoiła się jednak widząc, że nie podzielam jej wybuchu energii.
-Kochanie, co się dzieje? Dlaczego się nie cieszysz?- zapytała, odgarniając pasmo włosów za ucho.
-Cami, ja... muszę wyjechać z kraju. Do Brazylii.- oznajmiłem smutny.
Jej mina zrzedła. W jej oczach zobaczyłem pojedyncze łzy spływające powoli po rozgrzanych polikach. Mocno ją przytuliłem.
-Ale... Jak to... Dlaczego...- pytała, przerywając co chwilę przez spazmę.
-Dostałem stypendium muzyczne. Muszę wrócić do rodziny, do swojego kraju. Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy. Nie chcę też ciebie stracić. Powiedz, a zrobię tak jak chcesz, wszystko dla ciebie.- odsunąłem ją delikatnie od siebie.
-Nie, jedź, zostaw mnie samą, dam sobie radę. Nie możesz zaprzepaścić takiej szansy.- powiedziała pogrążona w smutku. Nie mam serca jej ranić, ale taka okazja nie zdarza się codziennie.
-Choćby nie wiem co, nigdy o tobie nie zapomnę.- wyznałem.
-Ja o tobie też.- otarła łzy i mnie pocałowała.






Angie:
      Wreszcie czuję się spełniona. Jestem szczęśliwa, że mam Pablo przy sobie. To, jak się o mnie martwi, troszczy, opiekuje jest takie urocze. Jeszcze żaden mężczyzna się tak o mnie nie starał.
-Angie, kontaktujesz?- zapytał mnie machając dłonią przed moimi oczami.
-Tak.- zaśmiałam się.
-To o czym tak rozmyślałaś? O...- zakryłam mu usta dłonią.
-O tym, jaki to jesteś wspaniały. Dziękuję ci za wszystko.- uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego. On odwzajemnił uścisk i złapał mnie za rękę.

German to dla mnie zamknięty temat. Mieszkam teraz u Pabla, dopóki moje mieszkanie nie zostanie zwolnione. Jesteśmy parą. Kocham go bardzo mocno, i chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy, to od zawsze byłam w nim zakochana, ale wmawiałam sobie, że to tylko przyjacielska miłość. Teraz już wiem, jak było naprawdę.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O zgrozo! Co za beznadzieja... :/ Przepraszam, że tak długo go pisałam, ale dopiero dziś się za niego wzięłam. Wywożę Broadwaya, przykro mi xd 61 rozdział będzie nowym dniem w Studio. Nowe przygody... Przekonacie się, jakie ;) Jutro mam próbne testy szóstoklasisty i muszę się uczyć... 
Nie wiem, czy mam coś jeszcze do powiedzenia. Jestem totalnie wykończona.
NEXT ROZDZIAŁ=15 KOMENTARZY 
Pozdrawiam,
Caro :*
 

12 komentarzy:

  1. No więc na początek...
    Rozdział jest po prostu przepiękny... no i mnie nie szkoda, że go wywozisz ( hehe ♥ )
    Naprawdę mi się podoba...
    No i życzę powodzenia na egzaminie próbnym... W tamtym roku je miałam i po prostu cieszę się, że już mnie to nie obchodzi :-D Ale i tak życzę ci 40 punktów :-D
    No więc rozdział przepiękny i czekam na next ☻
    /~~Kriena

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział z niecierpliwościom czekam na następny

    OdpowiedzUsuń

  3. Skarbie, nie mów, że to beznadzieja. Toż to kłamstwo! Ten rozdział jest tak genialny, że.. ah, brak mi słów.
    A teraz takie pytanko: Co Cię natchnęło na Larę? ^ _ ^ Chyba wiesz o co mi tu chodzi, hyy? ;>
    No i Naxi moje, awwww <3 I Pangie/Pablangie czy jak to tam : D Szczerze mówiąc, chyba wolę ich od Germangie ; o

    Rozdział bez sensu i wgl... : /
    Mam nadzieję, że nie jesteś za to zła ; 3

    Sav ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Boże, komentarz bez sensu XD Przepraszam :o Myślę o jednym, piszę drugie XD

      Usuń
    2. W każdym razie, to miało być:
      Komentarz bez sensu i wgl... : /
      Mam nadzieję, że nie jesteś za to zła c ;

      Usuń
    3. Ha! Wiedziałam, że zapytasz o Larę :D Ty dobrze wiesz, że to wszystko twoja wina! Przez ciebie ją lubię XD
      I tak w ogóle, to nie jestem zła, niby za co o.O? XD

      Usuń
  4. Haha ja też jestem w szóstej klasie xd
    Roździał boski i mam nadzieję , że Lara albo kto inny nie roździeli Leonetty ;d
    Weny życzę i czekam na next !
    Martyśka ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże. ! :O
    Jaki świetny rozdział.. ! ^^ ♥
    Jest po prostu boski , genialny [...]
    Jesteś chyba najlepszą bloggerką razem z Sav.xD ♥
    Ja Wam to nawet do pięt nie dorastam z pisaniem.
    Czekam na next.:)
    I zapraszam do siebie na nowy rozdział ( nareszcie)
    Pozdrawiam.

    Twoja wierna czytelniczka.
    Jogobell. < 3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne !
    A opublikujesz to mojego bloga ? :)
    http://milosc-problemy-pasja-violetta.blogspot.com/ nie jest tak świetny jak twój ,ale proszę :D

    Pozdrawiam :)
    PS: Skąd bądź od kogo szablon ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczytam twojego bloga :)
      Szablon wykonany przez Nathalię Verdas z bloga http://barwne-szablony.blogspot.com/ ;)

      Usuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!