Kątem oka dostrzegłem Leóna odchodzącego od domu. Widziałem również, że Vilu jest roztrzęsiona i wszystko co mówi jest wypowiadane w nerwach. Nie mogła się opanować. Pohamowanie łez z jej strony w tym momencie było czymś naprawdę ciężkim.
-Violetto, ochłoń. Ty wcale tak nie myślisz, ja to wiem. Ty go kochasz.- wskazałem na jej serce. -I tu jest jego miejsce. Proszę, porozmawiajcie...
-Nie mamy już o czym rozmawiać. On mnie odrzucił, koniec.- podniosła się z fotela i pobiegła do pokoju. Westchnąłem głęboko. W tej chwili było z nią na tyle źle, że nie docierały do niej żadne słowa. Najwidoczniej chciała zostać sama. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i nie czekając ani chwili dłużej założyłem buty na nogi i pobiegłem do Leóna. Chwilę później stałem już pod drzwiami przyjaciela. Zapukałem dwa razy.
-Federico? Co ty tutaj robisz?- zapytał zdziwiony moim przybyciem. Rozgościłem się u niego w domu, a on usiadł obok mnie.
-León, wiem, że byłeś u Violetty.- zacząłem.
-Tak, byłem. I wiem, że popełniłem wielki błąd.
-Zrywając z nią?- zapytałem niepewnie.
-Nie. Wiążąc się. To była zła decyzja.- odpowiedział przybierając kamienną twarz.
-Co ty wygadujesz?!- krzyknąłem. -Czy wyście oboje upadli na głowę?! Ja już naprawdę nic nie rozumiem...- opanowałem się. -Odpowiedz mi szczerze. Kochasz ją?- chwilę się zastanowił. Dał mi odpowiedź, której nigdy bym się nie spodziewał.
-Nie. Nie kocham Violetty Castillo. Coś jeszcze? Nie mam teraz nastroju na odwiedziny.- odparł i wstał z sofy po czym skierował się do kuchni. Zrezygnowany opuściłem dom Verdasa, nieutysfakcjonowany jego odpowiedziami.
Angie:
Dlaczego German znów mi to robi? Dlaczego po raz kolejny popełnia ten sam błąd wywożąc swoją córkę gdzieś na drugi koniec świata, a w tym przypadku do Paryża? Nie rozumiem tego człowieka. Stanęłam w jego gabinecie przed nim samym i założyłam ręce na pierś.
-Powiedz mi, dlaczego wyjeżdżacie.
-Nie twoja sprawa, Angie. Czy musisz o wszystkim wiedzieć?- powrócił stary, podły i myślący tylko o sobie i swoich potrzebach German.
-Tak, muszę. Ta sprawa dotyczy także mojej rodziny.- rzekłam wścieka. -Nie w takim Germanie się zakochałam.- odwróciłam się i wybiegłam z gabinetu. Uświadomiłam sobie, że to pewnie przeze mnie teraz wyjeżdżają. Namieszałam im w życiu i nie powinnam tego robić. Czym prędzej spakowałam walizki i zeszłam na dół. Zatrzymała mnie Olga.
-Angeles, gdzie ty idziesz kochanieńka z tymi bagażami?- zapytała wycierając ręce o ścierkę, prawdopodobnie gotowała kolację.
-Wyprowadzam się. Nie pytaj dlaczego, nie chcę o tym mówić. Przekaż Violettcie, że bardzo ją kocham.- po moich polikach poleciały słone łzy. Pożegnałam się z ciotką i wyszłam z domu. Nie miałam się gdzie podziać. Swoje mieszkanie wynajmowałam studentom i nie mogłam ich ot tak wyrzucić z lokalu. Zostały jeszcze trzy tygodnie... Pierwszą myślą był Pablo. "On na pewno mi pomoże"- pomyślałam. Zadzwoniłam do jego drzwi. Kiedy tylko mi otworzył i ujrzał mą czerwoną twarz od łez automatycznie mnie przytulił.
Violetta:
Siedziałam na krześle przy biurku szykując kolejny wpis do mojego fioletowego pamiętnika. Miałam mieszane uczucia, ale przeważał smutek. Za dwa dni opuszczałam Buenos Aires. Poinformowałam o tym wszystkich, oprócz Leóna. Po co mu ta wiadomość, skoro nic już dla niego nie znaczę? Zamknęłam notatnik i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam rozmyślać nad tym co powiedział mi dziś Federico. A może ma jednak rację? I tym razem to ja się mylę? To wszystko staje się takie skomplikowane. Kiedy myślisz, że wszystko jest w porządku, nagle coś się psuje.
To wiadome, że będę za nim tęskniła, za jego uśmiechem, cudownym głosem i wszystkim co jest z nim związane. Nawet na końcu świata o nim nie zapomnę.
Te wszystkie problemy przytłoczyły mnie tak bardzo, że po chwili zmorzył mnie sen. Śniło mi się, że zostałam na tym świecie sama, bez nikogo. Nie było taty, Angie, przyjaciół... Zero cywilizacji, tylko ja i pustka.
To był dla mnie koszmar. A niedługo stanie się rzeczywistością...
Dzień wyjazdu
León:
Sobota, jak każda inna. Przetarłem oczy i przeciągnąłem się. Ubrałem w to co zwykle, czyli koszulę w kratę i ulubione jeansy. Włosy postawiłem na żel i już miałem schodzić na śniadanie, ale mój wzrok przyciągnęła mała, biała koperta leżąca na biurku zaadresowana właśnie do mnie. Podszedłem do niego i wziąłem ją do ręki. Ostrożnie otworzyłem, tak by nie jej nie rozerwać. Wyjąłem z niej kartkę. To było coś w formie listu. Zacząłem powoli czytać.
"Drogi Leónie!
Jak zwykle napisałabym Kochany, ale teraz jest to nie na miejscu.
Podejrzewam, że kiedy będziesz to czytał, ja będę siedziała w samolocie i wyglądała przez okno obserwując białe, puchate chmury.
Tak, nie pomyliłeś się, odlatuję do Paryża, prawdopodobnie na zawsze. Ojciec znowu mnie wywozi. Nie chciałam ci o tym mówić, bo pewnie i tak by cię to nie interesowało. Teraz masz swoje życie i ja nie będę się w niego mieszała. Postanowiłam jednak Cię o tym poinformować, gdyż nie jestem egoistką i pomyślałam o Tobie.
Cóż mogę jeszcze napisać? Może to, że cholernie mocno Cię kocham i nie mogę przestać o Tobie myśleć. Jesteś czymś w rodzaju mojego prywatnego tlenu, cząstki, która podtrzymuje mnie przy życiu. Bez ciebie jestem nikim. Wylałam już morze łez, bo nie było Ciebie przy mnie.
Ten jeden, głupi powód.
Przepraszam, jeśli kiedykolwiek Cię zraniłam, lub w jakiś sposób zawiniłam, a na pewno jest tego sporo. Jest to tylko i wyłącznie moja wina.
Właśnie to chciałam Ci przekazać w tym liście. Przepraszam, że nie miałam odwagi osobiście.
Wiecznie kochająca
Violetta Castillo"
Poczułem, jak mój świat runie na ziemię, rozwala się na milion drobnych kawałeczków, z których nie da się poskładać całości. Dlaczego nic mi o tym nie powiedziała? Teraz leci do Paryża, a ja stoję na środku pokoju i nic z tym nie robię. Tak nie może być.
Kłamałem. Kłamałem mówiąc, że jej nie kocham, że nic dla mnie nie znaczy. Ma większą wartość niż jej się wydaje. Złapałem kurtkę i nie wyjaśniając niczego rodzicom wybiegłem z domu pędząc na lotnisko.
Nie złapałem żadnej taksówki, spóźniłem się na autobus, metro odjeżdżało dopiero za pół godziny.
Biegłem ile sił w nogach z nadzieją, że ją dogonię. Tak się jednak nie stało. Z mojej twarzy zniknął uśmiech. I zdawało się, że już nic się nie uratuje...
Dostrzegłem w ostatniej chwili jej piękne włosy, które swobodnie układały się na jej ramionach. Rozpoznałbym je wszędzie. W trzy sekundy znajdowałem się tuż za nimi.
-Panie Castillo, proszę się zatrzymać! Nie może pan tego zrobić, chociażby dla dobra Violetty...- powiedziałem cały zasapany. Ona odwróciła się z niedowierzaniem, po czym odstawiła walizkę i rzuciła się mi na szyję.
Czułem, jakbym wygrał los na loterii. Znowu miałem ją w swoich ramionach i czuję, że szybko jej z nich nie wypuszczę. Wiem, że te wszystkie starania nie poszły na marne. Liczy się teraz tylko ta chwila kiedy jesteśmy razem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wspaniały humor zachęcił mnie do napisania rozdziału. Może taki sobie, ale jestem mega zadowolona z szablonu. I na dodatek Leonetta w V2 <3
Szkoda, że dzisiaj ostatni odcinek 2 sezonu. Na 3 poczekamy sobie długo... :C
Recenzja "Violetty" w kinach jutro bądź w niedzielę.
Coś jeszcze? Chyba tyle, że dziękuję Wam za wszystko <3
Całuję, Caro :*
Piękne :)
OdpowiedzUsuńFede był, w dzisiejszym rozdziale, jedynym rozsądnym człowiekiem. ^^
Myślałam że Leon nie zatrzyma Violi - spóźniony autobus, żadnej taksówki a metro po czasie.
Osobiście uważam że rozdział Ci się udał :D
Czekam na następny,
Clarie
Kolejny raz pytam: Skąd Ty masz taki talent?
OdpowiedzUsuńMarzę o tym, by pisać tak jak Ty, lecz to się nigdy nie stanie :c
Ogólnie, to rozdział wyszedł fantastycznie, straaaaaasznie mi się podoba <3
Awww, Vilu & León ^^ Mam nadzieję, że w następnym rozdziale, bezczelnie mi ich nie rozdzielisz : D
I oby Violetta nie pojechała do Paryża, a jak już, to z Verdasem C :
Twoja
Sav ♥
Kolejny raz ci powtarzam: Gdzie ty widzisz talent z mojej strony?
UsuńI nie musisz marzyć, po piszesz świetnie. Nie denerwuj mnie ^^
Nie mam serca rozdzielić Leonetty, jeszcze nie są razem, a już mam ich rozdzielać xD
Feduś mój jaki mądry i rozsądny <3 uwielbiam se go *.*
OdpowiedzUsuńAle tak serio to naprawdę jest to przepięknie napisane,
juz się bałam i strachałam że Leosiek nie zdąży,ale jednak się mu udało xd szczęściarz!
I końcówka jest tak cudownie i lekko napisana że normalnie palce lizać :D:*
Caroooooolinko podobało mi się MUCISIMO !:*
i czekam na nexta no i na 3 rozdział na DOROSŁEJ LEONETTCIE ;)
Całuję:
Maja ;)
Piękny!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego. Wiele pytań krąży mi w głowie. Mianowice:
Jak zareaguje German?
Czy Violetta na zawsze wyjedzie, a może tylko na parę dni?
Skąd Leon ma taką kondycję? xd
Życzę weny.
Buziaki;*
Z.
German- dowiesz się wszystkiego w kolejnym rozdziale,
UsuńVioletta- również, nie będę teraz pisała, to moja słodka tajemnica ^^
Leon- co się dziwisz, to w końcu Leon xD
ALE BOSKO <3
OdpowiedzUsuńi czo w takim momecie przerywasz hę? D:
i teraz będę się stresować, bo nie wiem czy Viola mimo wszystko wujedzie, czy zostanie z Leonkiem ;c
I będę płakać </3
Czekam na kolejny, nie wyobrażasz sobie jak bardzo xD
Pozdrawiam ;*