7.10.2013

ROZDZIAŁ 52

Violetta:
      Następnego dnia rano przebudziłam się w złym humorze. Nie dość, że zerwałam z Leónem to na dodatek za tydzień wyjeżdżamy do Paryża. No pięknie, choć przeczuwam, że tutaj nie chodzi o sprawy firmy mojego taty. Bardzo dobrze ją prowadzi i nie słyszałam nawet od Ramallo o żadnych kłopotach, no ale cóż. Nie chcę jednak, żeby przede mną coś ukrywał. Jeżeli ma jakiś problem, niech mi powie. Zabrałam ciuchy leżące na krześle i wzięłam szybki prysznic. Chłodna woda przyjemnie mrowiła moje ciało. Dwa kwadranse później stałam na środku łazienki ubrana i umalowana. Z niemrawą miną zeszłam na dół na śniadanie.
-Violetto, wyspałaś się?- przywitał się ojciec jak zwykle popijając kawę i czytając magazyn sportowy.
-Powiedzmy.- odparłam niechętnie i posmarowałam rogalika masłem czekoladowym. Wzięłam kęsa i ruszyłam do ogrodu, ale mnie zatrzymał.
-Córeczko, poczekaj. Wiem, że jesteś na mnie zła za to, że wyjeżdżamy, ale zrozum. Wyjdź z koleżankami na spacer, przewietrz się, cokolwiek. Tylko nie chodź po domu smutna.- ucałował mnie w czoło.
-Może masz rację.- stwierdziłam i zdjęłam torebkę z wieszaka po czym wyszłam z domu.
Snułam się po Buenos Aires już dobre trzy godziny, niestety samotnie. Przyjaciółki nie odbierały telefonów ode mnie, może się obraziły? Nie mam zielonego pojęcia. Z braku pomysłu weszłam do baru karaoke. Na scenie śpiewała jakaś dziewczyna. Usiadłam na kanapie i przypatrując się jej występowi zamówiłam koktajl z kiwi.
León:
      Strasznie nudziło mi się w domu. Niby mogłem się z kimś spotkać, ale Andres wyjechał na tygodniowe wakacje, Maxi spędza czas z Naty, Federico wybył na jakieś zakupy z Olgą, a Broadway na pewno ugania się za Camilą. Chcąc nie chcąc musiałem się ruszyć z domu. Wypiłem sok pomarańczowy do końca i pożegnałem się z rodzicami.
Chodziłem już dwadzieścia minut i miałem dosyć. Do moich uszu doszła głośna muzyka. Sprawdziłem źródło dźwięku; jak się okazało wydobywał się on z baru karaoke. Nogi same mnie tam zaniosły. Wszedłem i oparłem się o jedną z kolumn podtrzymywujących sufit. Przewracając oczami zobaczyłem ją. Siedziała na kanapie i wpatrywała się w jakiś odległy punkt.
-A teraz na scenę poprosimy... Violettę Verdas.- wyczytał z listy prowadzący. Nagle dziewczyna skierowała wzrok na niego, jakby wiedziała, że o nią właśnie chodzi. Ucieszyłem się w duchu za tę pomyłkę.
-Chodzi o mnie?- zapytała zdezorientowana. -Ja nie mam na nazwisko Verdas, jestem Castillo.- poprawiła go.
-Violetta Verdas, czy Castillo, co to za różnica. Wchodź na scenę!- posłusznie wstała i wzięła do ręki mikrofon. Z jej ust wypłynęły słowa melodii "Nuestro Camino".
Tanto tiempo caminando junto a ti
Aun recuerdo el día en que te conocí
El amor en mi nació tu sonrisa me enseno
Tras las nubes siempre va a estar el sol.
Szybko podbiegłem do sceny i chwyciłem mikrofon. Zacząłem śpiewać kolejne wersy.
 Te confieso que sin ti no se seguir.
Luz en el camino tu eres para mi.
Desde que mi alma te vio.
Tu dulzura me envolvió.
Si estoy contigo se detiene el reloj.

 Lo sentimos los dos el corazón nos hablo
Y al oído suave nos susurro
Teraz zaśpiewaliśmy razem. Na początku się wahała, lecz po chwili spojrzała mi w oczy i z lekkim uśmiechem uwolniła swój głos.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi. (...)

Usłyszeliśmy gromkie oklaski. Jeszcze chwilę Violetta stała wpatrzona we mnie po chwili jednak odłożyła mikrofon i zbiegła ze sceny prosto w kierunku wyjścia. Pobiegłem za nią. Goniłem ją z dziesięć minut zanim ją złapałem. Odwróciłem w swoją stronę i zacząłem mówić.
-Violetto, dlaczego uciekasz?- zapytałem zdyszany.
-Najpierw cię ranię, potem śpiewam z tobą piosenkę o miłości i ty się jeszcze pytasz dlaczego uciekam? Serio? Najpierw nie chcesz mnie widzieć, słuchać tego co mam ci do powiedzenia, teraz nagle ci się zachciało.- podsumowała wyrywając się. Nie dałem jednak za wygraną.
-To w takim razie wytłumacz mi dlaczego pocałowałaś Diega.- powiedziałem. Na samą myśl przywołał mi się ten obraz. Wzdrygnąłem się. 
-Jeśli myślisz, że chciałam się zemścić, bo nie śpiewałeś ze mną "Podemos" tylko z Larą to jesteś w błędzie. Nie jestem osobą, która myśli tylko o sobie. Za bardzo cię kocham, żeby zrobić ci takie świństwo. Potknęłam się o kawałek sceny i wylądowałam w jego ramionach. To on mnie pocałował, nie ja jego. Próbowałam się od niego odepchnąć. Nie chciałam tego pocałunku. Dlaczego tak się stało? Zagapiłam się na chłopaka, którego poznałam parę dni wcześniej. Obserwował mnie już od dłuższego czasu. Złapał mnie kiedy przewróciłam się podczas porannego joggingu chcąc mnie pocałować. Nie chciałam ci o tym mówić, bo wpadłbyś w szał i zapewne zdenerwował się na zapas. To tyle moich wyjaśnień. Coś jeszcze?- zaniemówiłem. Puściłem jej rękę, a ona wykorzystała to i uciekła. 
Pogoda diametralnie się zmieniła, i teraz zamiast grzejącego słońca czułem krople ulewnego deszczu. Chmury przysłoniły całe niebo. To wszystko oddawało mój nastrój. Najbardziej jednak martwiłem się o Violę, może się przecież przeziębić. Szybkim krokiem doszedłem do domu przemoczony.
Francesca:
      Minął jeden dzień, a ja strasznie tęsknię za Marco. Mam nadzieję, że ten miesiąc zleci jak z bicza strzelił. Pisałam z nim od wczoraj tyle smsów, że aż mi komórka padła. No nic, zaraz ją naładuję. Po chwili przypomniałam sobie, że byłam umówiona z Camilą. Czym prędzej podniosłam się z łóżka i zbiegłam na dół. 
-Wychodzę!- rzuciłam i pospiesznie ruszyłam do domu przyjaciółki. Siedem minut później stałam pod jej drzwiami. Grzecznie zapukałam i czekałam aż ktoś mi otworzy.
-Wreszcie przyszłaś! Martwiłam się, że zapomniałaś czy coś...- przywitała mnie smarkając w chusteczkę.
-Przeziębiona?- zapytałam wchodząc do środka.
-Dopadło mnie jakieś choróbsko. Siadaj.- wskazała miejsce w swoim pokoju. Grzecznie przycupnęłam.
-Jak tam Marco?- zapytała.
-Tęsknie za nim jak cholera, niby jeden dzień, ale dla mnie to cała wieczność.- skomentowałam. -A tak w ogóle, jak się miewają sprawy pomiędzy tobą, a Broadwayem?- kaszlnęła głośno.
-Że niby ja i on? Nie wiem co mam o tym myśleć. Kocham go, ale źle mnie potraktował. Udawał, że jest kimś innym. Nie wiem czy mu wybaczę. Teraz ciągle za mną chodzi i błaga o wybaczenie.- spuściła głowę w dół. Chciałam ją pocieszyć, ale usłyszałyśmy dziwne szumy z dołu. Nikogo nie było w domu, oprócz nas oczywiście. Teraz rozległ się głośny huk. Przestraszone złapałyśmy do rąk pierwsze lepsze rzeczy, w tym wypadku ja lampę, a Camila wazon. Na paluszkach zeszłyśmy na dół. To co zobaczyłyśmy nas przeraziło.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 
Jeej, napisałam go dzisiaj! Bijcie pokłony :3 Zamiast uczyć się na sprawdzian z angielskiego, Karolina pisze rozdziały. Jestem chyba za dobra, dodaję codziennie po 1 rozdział xd
A teraz tak na poważnie. Jestem z niego zadowolona. Wreszcie coś normalnego mi wyszło xd Jak zauważyliście zmieniłam położenie imion na samym początku (chodzi o Violetta, León, Francesca) jeżeli mi się uda edytuję tak wszystkie rozdziały. Chciałabym zmienić wygląd bloga. Chyba zamówię jakiś szablon, bo sama niestety nie potrafię :C Co do końcówki, to teraz mi przyszło na myśl, nie wiem co dalej.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Chyba tyle, że liczę na komentarze :) Pozdrawiam serdecznie Martę, Maję, Savannę, Marcelę, Ewkę, Adusię i wszystkich czytelników! Kocham was :*
Pozdrawiam, Caro <3  

9 komentarzy:

  1. Podobało mi się ;)
    optymistyczne ;) bardzo xd
    Violetta Verdas czu Castillo , co za różnica hah :D
    Leoś się martwi o Violcię, ahhh co za facet - ideał normalnie xD
    Nie wiem czy to chodzi o mnie z pozdrowieniami ale jak coś dziękuję :**
    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież wiesz, że chodziło o ciebie ;)
      Dziękuję za komentarz! :*
      Caro <3

      Usuń
  2. Violetta Verdas <3
    No proszę, jak ślicznie brzmi! :D
    ale dlaczego ona musi jechać do Paryża? D:
    Ale ja wiem zę ich jakoś booosko pogodzisz c"nie? *,*
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedzie do Paryża, bo jej tata ma "problemy w firmie".

      Usuń
  3. Kolejny rozdział, kolejne cudowne dzieło <3 No, tym razem chociaż nie gadasz głupot i przyznajesz się do tego, że udało Ci się : D
    Gdy przeczytałam fragment, jak Vilu i León śpiewają razem Nuestro Camino, to ja już myślałam, że ich pogodzisz. :c
    A jeśli chodzi o pozdrowienia: serio, mnie? :o Dziękuję ♥
    Teraz z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, oczywiście nie pospieszam, lecz nie pogardziłabym nowym rozdzialikiem chociażby jutro ^^

    - Twoja Sav. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację, po raz pierwszy (czy tam drugi) coś mojego mi się podoba :D
    Na początku chciałam ich pogodzić przy tej piosence, ale uznałam, że zrobię to kiedy indziej (co nie oznacza, że za miliony lat świetlnych, tylko dwa-trzy rozdziały ;))
    No i jak mogłabym cię nie pozdrowić? Chyba bym se coś zrobiła, gdybym cię nie wymieniła XD
    Hmm... no nie wiem, zastanowię się :P Jak mi humor dopisze, to będzie, a jak nie to w środę.
    Kocham, Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Roździał boski ! ♥ Jestem największą fanką twojego blogu . :D Mam nadzieję że Leonetta się pogodzi ;] Weny życzę ! ;)

    Martyśka ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski, cudny rozdzialik! <3 <3
    Czekam nadal u Ciebie na Leonettę <3 <3
    Mam nadzieję, że Vilu nie będzie musiała wyjeżdżać :)
    Czekam na next (no i przede wszystkim na twojego kolejnego CUDOWNEGO one shot'a. Mam nadzieję, że napiszesz podobny do ostatniego <3 )
    A co do tych pozdrowień, to chodziło o mnie? Bo jakoś nie ogarniam do końca xd
    Wiem, że jest tu też inna Ada, więc się pytam :P
    Czekam na next i oczekuje ONE SHOT'A! <3 <3 :*
    Buziaczki,
    xAdusiax

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!