León:
Oczekiwałem odpowiedzi od Violetty, ale ta szybko wtuliła się w mój tors. Czułem, jak jej usta drżą z przerażenia. Nie wiedziałem jak mam się zachować w takiej sytuacji, dlatego objąłem ją swoim ramieniem i czule zapytałem.
-Wszystko w porządku?- odsunęła się ode mnie i popatrzyła smutnymi oczami.-Tak, León.- odwróciła wzrok. Chociaż mówiła, że jest dobrze, czułem, że mnie oszukuje. Nie miałem serca się na nią złościć, ale byłem lekko zdenerwowany. Nie okazywałem jednak tego uczucia dziewczynie. Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i musiałem zbierać się do domu. Ucałowałem ją w policzek i zszedłem schodami do drzwi.
-Do widzenia, panie Castillo.- pożegnałem się z ojcem Violetty.
-Do widzenia León.- machnął ręką i poszedł do kuchni. Wyszedłem z ich domu i skierowałem się w stronę mojego. Zahaczyłem przy okazji o sklep z instrumentami, ponieważ chciałem sobie kupić nową gitarę. Stara niestety zakończyła już swój żywot. Wchodząc rozejrzałem się po pomieszczeniu. Muzyka cicho leciała ze sklepowych głośników, a każdy instrument leżał osobno na specjalnej podstawce. Dostrzegłem piękną, czarną, lakierowaną gitarę, dlatego podszedłem do niej i musnąłem ją opuszkami palców.
-Idealna.- pomyślałem. Sprawdziłem cenę. Chociaż bardzo chciałem ją kupić, nie mogłem. Była za droga. Zawiedziony wyszedłem ze sklepu. Dlaczego aż tak mi na niej zależało? Można ująć, że gitara to tak jakby druga dziewczyna. Kochałem co wieczór brać ją w swoje ręce i pobrzdąkać na niej pojedyncze akordy. To na niej powstawały moje największe hity. Uwielbiałem grać. Nie widziałem sensu życia bez tego. Wróciłem do domu i od razu powędrowałem do swojego pokoju. Za parę dni koniec roku w Studio. Czeka mnie dużo pracy, ponieważ muszę nauczyć się jeszcze jednej piosenki. Do tego dochodzą nieustanne, męczące próby których i tak nie jest mało. Teraz miałem chwilę dla siebie i mogłem odetchnąć. Dręczyła mnie tylko jedna myśl. Dlaczego Violetta nie powiedziała mi prawdy? Zrezygnowany rzuciłem się na łóżko i zamknąłem oczy.
Violetta:
Karciłam siebie w myślach za to, że nie przyznałam się Leónowi do prawdy. Nie jest chyba ona taka straszna. Wątpiłam jednak, czy chciałby słuchać o tym, jak obcy chłopak próbował mnie pocałować. Siedziałam zamyślona na łóżku, kiedy do pokoju weszła Angie.
-Chodź na kolację kochanie.- zawołała. Niechętnie założyłam kapcie na bose nogi i wstałam z miejsca. Ciocia objęła mnie swoim ramieniem.
-Czy jest coś o czym chciałabyś mi powiedzieć?- zapytała. Trafiła w sedno, bardzo chciałam jej się zwierzyć.
-Bardzo prawdopodobne. Zataiłam przed Leónem prawdę. A poza tym mamy występy na koniec roku i bardzo się stresuję.- wyjaśniłam. Angie zamknęła drzwi od pokoju i zaciągnęła mnie na łóżko.
-A co z kolacją?- zdziwiłam się.
-Może poczekać.- uśmiechnęła się szeroko i mnie przytuliła.
Cieszyłam się z tego, że miałam przy sobie zaufaną osobę, z którą mogłam porozmawiać na wszystkie tematy. Po chwili usłyszałyśmy krzyki Olgi z dołu.
-Idziecie czy nie? Klopsiki już stygną!- zawołała, a my wybuchłyśmy gromkim śmiechem i zeszłyśmy wesołe na dół.
Każdy zajął swoje miejsce prócz cioci.
-Zjem dzisiaj w kuchni.- oznajmiła i przeniosła swój talerz. Zdziwiłam się dlaczego nie chciała zjeść z nami, ale domyślałam się, że chodzi o tatę. Od rana zachowuje się tak, jakby nie kontaktował. Nie zwraca na nic uwagi tylko myśli. Nad czym tak duma? Nie mam zielonego pojęcia, ale po posiłku spróbuję wybadać tą sprawę.
Zjadłam szybko swoją porcję i odeszłam od stołu. Weszłam do kuchni i przysiadłam się obok Angie.
-Co się stało pomiędzy tobą a tatą?- spytałam bez żadnego owijania w bawełnę. Ona nerwowo zachichotała i założyła włosy za ucho.
-Ależ nic. Skąd ci to przyszło do głowy?- na siłę próbowała się uśmiechnąć.
-Nie chcesz powiedzieć to nie. Nie nalegam...- wstałam z krzesła i powędrowałam prosto do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i gotowa do spania położyłam się na łóżku. Może jest i wczesna pora, ale muszę regenerować siły. W końcu czekają mnie ciężkie próby. Zrobiłam króciutki wpis do pamiętnika i zmrużyłam oczy. Parę chwil później odpłynęłam.
Ludmiła:
Spałam smacznie wtulona w kołdrę, gdy obudził mnie dosyć głośny dźwięk budzika. Nieprzytomna podniosłam głowę do góry i wyłączyłam to ustrojstwo. Jeszcze chwilę wgapiałam się w punkt przed siebie i przetarłam oczy po czym przeciągnęłam się i założyłam na nogi różowe, puchate kapcie. Podreptałam do łazienki i wzięłam orzeźwiający prysznic. Swoje blond loki spięłam w wysokiego kucyka, a na siebie włożyłam asymetryczną różową bluzkę i jasno-zielone rurki. Twarz przykryłam delikatnym makijażem i prawie gotowa zeszłam na dół. Strasznie burczało mi w brzuchu, dlatego powędrowałam do kuchni i wyjęłam z lodówki mleko oraz płatki kukurydziane z szafki. Zalałam je i wyciągnęłam łyżkę. Zabrałam się do konsumowania śniadania. Chwilę później dostałam sms-a od mojego kochanego Tomasa.
"Za dziesięć minut czekam pod twoimi drzwiami. Szykuj się. Buziaki, Tomas :*"
Dokończyłam jeść i ubrałam ulubione koturny, a torebkę przerzuciłam przez ramię. O punktualnej porze zjawił się chłopak.
-Cześć kochanie.- ucałował mnie w policzek. Wsiedliśmy do jego auta i zapięliśmy pasy.
-Wytrzymaj jeszcze pięć minut.- odpowiedział i lekko przyspieszył.
-Ale Tommy, ja nie wytrzymam...- marudziłam, a on na przekór podgłośnił muzykę w radiu. Gotowałam się w środku, przecież wiedział, że nie lubię tej piosenki, dlatego też otworzyłam oba nasze okna na oścież.
-Ej! Zniszczyłaś mi fryzurę!- krzyknął i zamknął okna.
-Trzeba było nie podgłaśniać muzyki.- zaśmiałam się szyderczo. -Tylko teraz jej nie poprawiaj, prowadzisz!- skarciłam go, gdy zobaczyłam, że poprawia się w lusterku.
-Już, już. Jesteśmy na miejscu.- zaparkował auto i otworzył mi drzwi. Podziękowałam mu i złapałam go za rękę po czym powędrowaliśmy razem do Studia.
Federico:
Kolejne męczące próby prawie za nami. Zostały jeszcze choreografie w parach. Przydzielono mnie z Naty. Teraz mamy próbę wraz z Francescą i Diegiem oraz Marco, który przypatruje się na razie naszym poczynaniom.
-Dobra, zaczynamy od początku... Diego, stań za mną.- pokazała Fran i włączyła muzykę. Chwilę później ruszali się w takt piosenki "Voy Por Ti".
-Jak tańczysz! Lewa noga idzie przed prawą, a nie za!- krzyknęła zdenerwowana. Nikt nie wiedział za co się złości. Spróbowali od nowa.
-Znowu błąd! Diego, nauczyłeś się w ogóle choreografii?- zezłoszczona zatrzymała muzykę.
-Ale o co chodzi?!- zapytał zdezorientowany.
-Może zróbcie sobie przerwę, w tym czasie poćwiczę z Naty.- zaproponowałem.
-Przepraszam was. Po prostu bardzo stresuję się tym występem i mi się zaczęło udzielać. Nie zwracajcie na to uwagi.
-Oj, będzie ciężko.- wyszeptał Marco z czego zachichotałem. Włączyłem "Ser Mejor" i stanąłem obok dziewczyny. Poszło nam świetnie.
-Na dzisiaj starczy.- powiedziałem i wziąłem łyka wody. Za piętnaście minut miały się skończyć zajęcia i chciałem wrócić do domu z Violettą, ale nigdzie nie mogłem znaleźć swojej kuzynki.
-León, widziałeś Violę?- zapytałem go. On jednak także nie wiedział, gdzie jest dziewczyna.
Chodziłem bez celu po szkole i w końcu ją znalazłem.
-Gdzie byłaś? Szukałem cię.- podszedłem do niej.
-Poszłam do sali ciebie szukać.- zaśmiała się.
-Ciekawy zbieg okoliczności. Idziemy?- wziąłem ją pod rękę i poszliśmy do domu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uff! Wyrobiłam się dzisiaj, a myślałam, że dodam jutro. Wróciłam dopiero z dyskoteki ^^ Wszystkie gify robi mła XD Jak chcecie to sobie możecie brać, tylko napiszcie. Co do rozdziału... Wyszedł taki długościowo dobry. Najbardziej chyba spodobała mi się pierwsza perspektywa, no ale cóż... Do oceny pozostawiam wam.
50 rozdział, czyli zakończenie roku szkolnego i występ planuję za 3 dni. Może się zdarzyć, że dodam wcześniej, ale to już zależy od mojej weny. Mam już pomysł.
To chyba na tyle,
Całusy, Caro :*