German
Piłem spokojnie kawę w kuchni gdy usłyszałem głośne śmiechy dobiegające z pokoju mojej córki. Byłem bardzo ciekaw źródła hałasu dlatego udałem się do jej pokoju i delikatnie zapukałem. Nie słyszałem już żadnych rozmów więc bez chwili zastanowienia otworzyłem drzwi. To co tam zastałem w życiu by mi się nie śniło. Moja córka leżała na Leónie! Na dodatek się całowali. Wybuchłem i krzyknąłem.
-Co wy tutaj robicie?!- w jednej sekundzie oderwali się od siebie i wstali z podłogi.
-Tato, czemu nie pukasz?! Odrobinę prywatności!- krzyknęła do mnie i wystawiła rękę na znak, że mam wyjść.
-Pukałem, ale nie słyszeliście. Musimy sobie poważnie porozmawiać Violetto. A ty León wyjdź.- chłopak posłusznie wyszedł z pokoju i zszedł na dół. Ja zamknąłem drzwi i założyłem ręce na pierś.
-Co to ma znaczyć? Ile ty masz lat! Zabraniam spotykać ci się z tym chłopakiem.- miałem jej jeszcze więcej do powiedzenia, ale przerwała mi.
-Tato, nie masz już prawa mi rozkazywać! Dla twojej wiadomości mam osiemnaście lat, co oznacza moją pełnoletniość. A León to mój chłopak i nie mam zamiaru ciebie słuchać. Coś jeszcze?- mówiąc to była bardzo pewna siebie. Załamałem się, nie mogę wpłynąć teraz na jej decyzje.
-Bardzo się zmieniłaś. Jest mi z tego powodu bardzo smutno.- powiedziałem.
-A mi nie jest? Oddalamy się od siebie, nie zauważyłeś? Nie jestem już małym dzieckiem i nie potrzebuję twoich rad.- chciałem coś powiedzieć, ale ostatecznie przegrałem wojnę i bez słowa wyszedłem. Ponownie zajrzałem do kuchni i dopiłem zimną już kawę. Po chwili przy espresso stanęła Angie.
-Coś się stało? Masz markotną minę.- odgarnęła włosy do tyłu i posłała mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Na chwilę się rozchmurzyłem. Kobieta usiadła z filiżanką obok mnie i uważnie słuchała tego co mówię.
-Myślę...- zaczęła. -Powinieneś dać jej trochę swobody. Nie ma ośmiu lat, tylko osiemnaście. Wiem, że jest ci się ciężko z tym pogodzić, ale takie jest już życie. Nie wszystko jest takie kolorowe. Daj sobie tylko szansę ją zrozumieć.- położyła mi rękę na ramieniu i z anielskim spokojem mówiła.
-Dziękuję za radę. Violetta potrzebuje matki, ja jej niestety nie zastąpię. Nie rozumiem tego wszystkiego. Za bardzo mnie to przerasta.- tłumaczyłem się. Angie tylko zbliżyła się do mnie i popatrzyła w oczy.
-Może nie zastąpisz jej matki, ale i tak dajesz sobie radę. Wiele osób na twoim miejscu by się załamało.- nie wiedziałem czy chciała mnie pocieszyć czy raczej zdołować. -Najważniejsze jest to co masz tu.- wskazała palcem na moje serce.
-To w takim razie co jest najważniejsze?- zapytałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. W sumie nawet nie orientowałem się co się teraz dzieje. Z jej oczu wyczytałem, że chodziło jej o nią. Pod wpływem chwili pocałowałem ją. Tak naprawdę szczerze.
-German, my nie możemy...- oderwała się w końcu ode mnie i pokręciła przecząco głową.
-Ale dlaczego?- zapytałem głaszcząc jej polik.
-Po prostu to niemożliwe.- zdjęła moją rękę z twarzy i wyszła z kuchni. Ja stałem nadal w tej samej pozycji co wcześniej i patrzyłem się w miejsce, gdzie przed chwilą stała.
Camila
Dlaczego wszystko jest takie trudne? Czemu nie można na wszystko od razu znaleźć odpowiedzi? Spacerowałam po mieście co chwilę rozglądając się na boki. Niby słonecznie, a jednak wiatr dawał w kość.
Co chwilę poprawiałam rozwiane na wszystkie strony włosy idąc zamyślona przed siebie. Przez przypadek wpadłam na kogoś.
-Przepraszam.- odsunęłam się i poszłam dalej.
-Ej, Camila! Zaczekaj!- chłopak podbiegł do mnie. To był Broadway.
-Jezu, przepraszam cię bardzo. Zamyśliłam się po prostu.- tłumaczyłam się z mojej pomyłki.
-Nic się nie stało. Usiądziemy gdzieś?- zaproponował. Oczywiście przystałam na to. Doszliśmy do ławeczki i zajęliśmy nią.
-To teraz powiedz mi o czym tak rozmyślałaś.- miałam się mu tłumaczyć z tego, że zakochałam się w tajemniczym chłopaku poznanym na balu, który skradł mój pocałunek i zniknął na zawsze? No właśnie.
-Wiesz... Na balu poznałam bardzo miłego chłopaka. Nawet się z nim całowałam...- jego mina zrzedła. -Problem tkwi w tym, że nie wiem kim on jest, jak się nazywa, kompletnie nic. Jedno wielkie zero. Pamiętam tylko jego delikatny głos i oczy, ale nic poza tym.- tym razem się uśmiechnął.
-Zamknij oczy.- rozkazał.
-Ale po co?- zapytałam zdziwiona.
-Przypomnij sobie tamtą sytuację. No wiesz, pocałunek.- nie chciałam do tego wracać ale zrobiłam to co mi kazał. Pomyślałam o tym dniu, tajemniczym chłopaku, który skradł moje serce i o tym co się działo potem. I wtedy poczułam jego wargi na moich. Nie mogłam przestać, choć bardzo chciałam. Wyglądało to bardzo podobnie do mojego balowego pocałunku, te same usta i smak. To był on! Nie mogłam w to uwierzyć. Zakochałam się w osobie, którą już kocham?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ta dam oto beznadziejny rozdział, nie popisałam się :/ Na dodatek krótki. Ale cóż w kolejnym bardziej się postaram. Szykuję coś specjalnego, parę akcji na pewno gdzieś będzie. Jeszcze do końca nie wiem jakie, ale już coś wymyślę ;) Jeżeli dziś będzie 19.000 wyświetleń postaram się napisać 2 część Parta o Cares. To chyba byłoby na tyle. Rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom <3
Beso,
Caro xoxo
Cudownee ♥
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie i Twoje rozdziały, wiesz? ;3
Niestety nie kocham swojego obecnego nastroju -.-
Ale co tam o mnie!
Widzę, że szykujesz Brodmile. No tak, jak w One Parcie Cares, to w opowiadaniu co innego, heh ;p
No dobra, kończę.
- Sav♥
PS: Zapraszam do siebie na nowy rozdział c;
Dziękuję ♥ Ale czy ty przypadkiem nie przesadzasz? Przecież to jest masakryczne xd
UsuńOstatnio polubiłam Cares, także może pojawić się w opowiadaniu, ale jak rozwinęłam wątek Brodmili to chyba muszę go dokończyć :P
Besos, Caro xoxo
Jak zwykle jesteś dla siebie zbyt surowa.
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny i nie powinnaś w to wątpić.;D
Bosko!
Buziaki;*
Z.
Nie jestem dla siebie zbyt surowa, po prostu nie podoba mi się :( Obiecałam sobie, że się poprawię i zacznę lepiej pisać, ale niestety jak zwykle nie wywiązałam się...
UsuńBesos,
Caro :*