26.09.2013

One Part - Cares - "Złota bransoletka" część 2

***
      Mijały godziny, dni, tygodnie. Andres ciągle gubił przywieszki od bransoletki. Została już tylko jedna. Camila cierpiała za każdym razem kiedy odpadała któraś z nich. Chłopakowi natomiast przydarzały się same dobre rzeczy. 
Nic nie było w porządku. Babcia dziewczyny właśnie jechała karetką na sygnale do szpitala.
-Jak to się stało?- spytała Camila policjanta łkając przy tym.
-Pani Juliet miała zawał serca. Nie wiadomo jak to się stało, ale podejrzewam, że chodzi o śmierć córki. Bardzo się nacierpiałyście. Wiem jak to jest stracić matkę.- pogłaskał ją po głowie.
-Nic pan nie wie!- krzyknęła w złości. Po chwili opanowała swoje emocje i po cichutku przeprosiła. Policja odjechała radiowozem zostawiając ją samą. Weszła do domu i zabrała swojego misia z dzieciństwa. Wtuliła się do niego mocno. Z jej opuchniętej, czerwonej twarzy leciały słone łzy. Nie miała ochoty już żyć, nawet dla kogo nie miała. W szpitalu walczyli o życie jej babci, a ona siedzi bezczynnie. Nie mogła nic zrobić. I wtedy stało się coś nieoczekiwanego.
      Andres podszedł do kąta, w którym leżała jedna z zawieszek.
-Tu cię mam.- podniósł ją i doczepił do reszty. 
Camila poczuła siłę w sobie. Podniosła się z miejsca i spojrzała w lustro.
-Muszę wziąć się w garść.- pomyślała i czym prędzej przebrała przedarte legginsy na czarne spodnie. Zmyła cały makijaż, musnęła tylko delikatnie wargi różowym błyszczykiem i zbiegła na dół. Czym prędzej zmieniła buty i założyła szarą wiatrówkę, a po chwili już szwędała się po szpitalu w tę i we w tę. Spoglądała na każdego lekarza, który obok niej przechodził. Co chwilę zaczepiała kogoś, aby dowiedzieć się jaki jest stan zdrowia jej babci. Niestety nie otrzymała odpowiedzi, ponieważ nie zrobiono jeszcze najważniejszych badań. Zrezygnowana dziewczyna odpuściła po dwóch godzinach i wróciła do domu. Gdy tylko przekroczyła próg budynku poczuła na swojej skórze delikatne krople deszczu mrowiące jej ciało. Założyła kaptur na głowę, spuściła ją lekko w dół i pomaszerowała przed siebie.

      Zamyślona nie zauważyła nawet kiedy przestało padać. Nadal szła z opuszczoną głową kierując się wąską alejką parku. Przez przypadek mocno obiła się o jakiegoś chłopaka tym sposobem lądując na miękkiej kupce liści. Chłopak podał jej rękę i z uśmiechem pomógł jej wstać.
-Dziękuję za pomoc.- jej twarz momentalnie rozpromieniała.
-Nie ma sprawy. Jestem Andres. A ty wyjawisz mi swoje imię?- zapytał nieznajomy. Dziewczyna wahała się chwilę, ale jednak postanowiła mu powiedzieć.
-Camila. Miło mi ciebie poznać.- wyciągnęła prawą rękę i podała mu ją. 
-Skoro już na siebie wpadliśmy może dasz się namówić na koktajl przeprosinowy?- zaproponował.
-Z wielką chęcią, ale to chyba raczej ja powinnam przepraszać.- zaśmiała się perliście i stanęła tuż obok chłopaka. Zgodnie poszli do małej kawiarni gdzie ponoć serwowali najlepsze koktajle w mieście. Zasiedli przy jednym stoliku i zamówili dwa napoje o smaku pomarańczowym.
-Widzę, że lubimy to samo.- odparł Andres po odejściu kelnera. Po chwili dostarczono im koktajle z gratisowymi oponkami. -Mamy też co jeść. To dobrze, bo od rana nic nie jadłem i jestem głodny jak wilk. Camilo, może opowiesz mi coś o sobie?- nagle zmienił temat co nie za bardzo spodobało się dziewczynie. Nie chciała o tym rozmawiać i prawie o wszystkim zapomniała, lecz chłopak nie mógł zaznać spokoju i z niedosytem czekał na wypowiedź rudej. Cóż miała zrobić? Przymknęła delikatnie oczy i z wielkim spokojem opowiedziała swoją historię. Andres słuchał jej bardzo uważnie z wielkimi oczami. Nie mógł sobie wyobrazić tego co przeszła ta dziewczyna. Czuł jednak wszystkie emocje i uczucia wypowiadane wraz z każdym nowym słowem. Działo się to dlatego, że w swojej lewej kieszeni trzymał jej złotą bransoletkę.
-... I tak właśnie kończy się moja historia. Skoro ja mówiłam to ty też mi coś opowiesz. Zamieniam się w słuch.- powoli sączyła napój przez zieloną słomkę.
-Więc wszystko zaczęło się parę tygodni temu, kiedy to...- opowieść przerwał mu dźwięk telefonu dziewczyny. 
-Przepraszam, ale dostałam wiadomość o stanie zdrowia mojej babci.- wytłumaczyła. -Muszę już iść. Tu masz mój numer, zadzwoń kiedyś to jeszcze pogadamy i dokończysz mi swoją historię.- mrugnęła do niego i podała karteczkę. Pomachała mu na pożegnanie i zniknęła w tłumie ludzi.
      Do końca dnia nie mógł przestać myśleć o Camili. Zaintrygowała go jej osoba, tajemniczość i cały jej życiorys. Wyjął z kieszeni bransoletkę i przyjrzał się jej dokładnie. Na jednej z przywieszek zauważył wygrawerowaną literkę C. Podszedł do kąta i podniósł pięć innych zawieszek po czym doczepił je do bransoletki i ponownie schował ją do kieszeni. Napisał sms-a do dziewczyny, aby umówiła się z nim. Trzy minuty później dostał odpowiedź.
"To może jutro o 13:00? Będę wracała akurat ze szpitala. C."
 Położył się spać. Nie spał jednak część nocy, z wiadomego powodu. Nie mógł już się doczekać kolejnego dnia.

      Camila ponownie przekroczyła próg szpitala. Gdy tylko zauważyła na korytarzu swoją babcię od razu do niej podbiegła. 
-Babciu!- mocno ją przytuliła. -Wiedziałam, że z tego wyjdziesz. Kiedy cię wypisują?- zapytała.
-Już jutro. Miewam się tu dobrze, lekarze o mnie dbają więc się nie martw kochanieńka.- ucałowała wnuczkę w czoło. -Muszę już wracać do pokoju, za chwilę mam badania. Trzymaj się słonko.- pomachała jej na pożegnanie. Teraz mogła spokojnie spotkać się z Andresem. Ku jej zaskoczeniu chłopak właśnie stał pod szpitalem z kwiatkiem i czekał na nią.
-Pomyślałem, że będzie miło jak po ciebie przyjdę. Proszę.- wręczył jej tulipana. Ona go powąchała i pocałowała w policzek.
-Dziękuję.- na jego polikach ukazały się czerwone plamy z zawstydzenia. Szli blisko siebie praktycznie nie odstępując się na krok. Choć znali się dopiero jeden dzień czuli jakby minęły już lata. Nawzajem siebie rozumieli, znaleźli wspólny język, a to już wystarczyło by zbliżyć do siebie tą dwójkę.
-Dokończysz mi to co zacząłeś wczoraj?- poprosiła dziewczyna. Andres z wielką chęcią to zrobił. Kiedy wreszcie doszedł do momentu odnalezienia bransoletki, Camila przystanęła i popatrzyła mu głęboko w oczy.
-Masz ją przy sobie? Pokaż.- posłusznie wyjął ją z kieszeni i wręczył jej. Ona wymacała ją w dłoniach i z wielką radością rzuciła mu się na szyję.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- składała delikatne pocałunki na jego czole. Chłopak nie wiedział o co chodzi i był bardzo zaskoczony. -Odnalazłeś moją zgubę, której tyle szukałam. Bałam się, że nigdy jej nie odnajdę...- zasiadła na ławeczce i założyła bransoletkę na rękę.
-To znaczy, że jest twoja?- Andres przysiadł się obok niej i spojrzał na nią. Była cała w skowronkach.
-Tak! Zgubiłam ją parę tygodni temu, bez niej czułam się bardzo samotna. Teraz wszystko się odmieniło dzięki tobie. Jestem ci bardzo wdzięczna.- mocno wtuliła się w ramię chłopaka. Czuł radość, bo pomógł tak bezbronnej osóbce jaką była Camila. Chciał już zawsze jej pomagać.

***

      Następnego dnia Juliet wróciła do domu ze szpitala. Wnuczka bardzo jej pomogła i chciała się jej odwdzięczyć. Była także sprawa, którą musiała jej wyjawić.
-Słonko usiądź obok mnie.- poklepała miejsce na sofie. Dziewczyna przysiadła się tuż przy kobiecie.
-Co się stało babciu?- zapytała z niepokojem.
-Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Proszę cię tylko, abyś wysłuchała mnie do końca.- położyła rękę na jej kolanie. -Być może nie chcesz wracać do tamtych chwil, ale jest to bardzo istotne. Kiedy miałaś dziesięć lat i wyjechała twoja mama podarowała ci tą bransoletkę. Zauważyłaś, że było na niej siedem przywieszek. Miały one oznaczać siedem lat kiedy miało nie być mamy. Tak naprawdę nie pojechała na służbowy wyjazd, lecz znalazła sobie kochanka i postanowiła z nim wyjechać. Nie chciała jednak, żebyś pozostawiała Buenos Aires dlatego kazała ci zamieszkać ze mną, powierzyła mi opiekę nad tobą. W dniu jej powrotu potrącił ją samochód. Niestety, wiem dlaczego. Z pewnego źródła dowiedziałam się, że chłopak który znalazł twoją bransoletkę był przyczyną kłopotów. Na dodatek jest ona przeklęta. Odziedziczyłam ją po mojej zmarłej mamie, która otrzymała ją po prababci. Osoba, która jest w posiadaniu przedmiotu czerpie radość z życia, gorzej gdy ją zgubi. Tak było w twoim przypadku. Bardzo długo zbierałam się żeby ci to powiedzieć.- skończyła mówić. Camili zaszkliły się oczy. Siedem lat później dowiaduje się całej prawdy? Tak bardzo dla niej bolesnej. Bez słowa wybiegła z domu i popędziła w kierunku mostu. Stanęła na nim i oparła się dłońmi o barierkę. Po piętnastu minutach jej refleksje przerwał Andres, który stanął obok niej.
-Płaczesz?- zapytał i pogłaskał ją po plecach. Rzeczywiście płakała, ale nie chciała się przyznać. Schowała twarz. 
-Nie, w ogóle. Co tutaj robisz?- postanowiła się odwrócić w jego stronę. Ujrzała uśmiech na jego twarzy. Nie mogła się na niego gniewać. Skąd miał wiedzieć, że złota bransoletka przysporzy jej kłopotów? Zdjęła ją z ręki i spojrzała na nią po raz ostatni po czym bez chwili skruchy wyrzuciła ją do jeziora. W mgnieniu oka zatonęła.
-Dlaczego to zrobiłaś? Nie była dla ciebie ważna?- zaniepokoił się. Dziewczyna zaniosła się płaczem.
-Nie, była ale nie teraz! Nie chciałam jej widzieć na oczy!- krzyknęła. 
-To nie w porządku. Jeszcze wczoraj dziękowałaś mi za znalezienie jej, a dzisiaj tak po prostu ją wyrzucasz?! Była dla ciebie skarbem, całym twoim życiem!- tłumaczył.
-Nie mam już dla kogo żyć!- bezsilnie opuściła ręce w dół i głośno łkała.
-To żyj dla mnie.- Andres przybliżył się do niej i wtulił ją w swoje silne ramiona. Poczuła delikatny dreszczyk. Wiedziała, że chłopak dotrzyma słowa i jej nie zawiedzie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że zwlekałam z nim tyle czasu, ale nic nie mogłam wymyślić. A teraz proszę, jestem bardzo z niego zadowolona :D To cud! 
Dziękuję za 21.000 wejść :* Nie wierzyłam, że osiągnę taki sukces, to naprawdę wspaniałe <3 Co do komentarzy, to lenie jesteście! xD Mam 25 obserwatorów, a komentują około 4 osoby, już nie czaję xD Mam nadzieję, że tu pojawi się więcej komentarzy, bo spędziłam nad tym trochę czasu i myślę, że nie na marne.
Tak czy siak podoba mi się i to chyba najważniejsze. Teraz czekam tylko na waszą opinię. 
Rozdział pojawi się około weekendu, lub w poniedziałek, zależy jak z weną. Przygotowuję na 50 rozdział koniec szkoły. To chyba na tyle z mojej strony.
Buziaczki! :*
Caro xoxo 
P.S. Wiecie może kto wymyślił Cares?  

EDIT: Nadal jaram się Leonettą w 67 odcinku *u* Nuestro Camino <3
 

10 komentarzy:

  1. Hmm. Kto wymyślił Cares, oto jest pytanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam u was na blogu, więc chyba ty xD
      Naprawdę bardzo spodobało mi się to połączenie :)

      Usuń
    2. Czy ja wiem, czy ja? Nie wiem. Uwielbiam w Violce Cami i Andresa, a że po części mają pecha w miłości to ich połączyłam :)
      Pierwszy raz ich połączyłam, w pierwszym Parcie u Mai na blogu. A poźniej powstało dzieło naszej 4, gdzie ciągle jest Cares.
      Ale w Serialu teraz uwielbiam Cami z Sebą <3 Którzy razem wyglądają PRZEPIĘKNIE.
      :d

      Usuń
    3. Ja właśnie też nie wiem :/
      Co do one part'a: super!
      Z komentarzami teraz wszędzie marnie. Dużo osób rezygnuje z blogów, bo gimnazjum. Ja też jestem, ale daję radę ;) + tumblr itd. Ale ja to ja. Czekam na rozdziałek!

      Usuń
    4. Chociaż moja Maja twierdzi, że to ja wymyśliłam, ale ja tam nie wiem :D

      Usuń
    5. no! nareszcie ktoś prócz mnie kto uwielbia parę Cami+Seba! to jak to się nazywa? Semi? ;P

      Usuń
    6. Tak, ja na nich mówię Semi <3
      Albo Semila <3

      Usuń
    7. Też lubię Cami i Sebę :D Macie rację, wyglądają słodko ^^

      Usuń
  2. Part cudowny <3 Ja bym nie wpadła na taki pomysł z bransoletką.
    A jeśli jarasz się Nuestro Camino, to luknij końcówkę 69 odcinka *o*
    Boże, moja Leonetta, całujcie się! <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam ! Tak, tak, tak ! Po wyczekiwanym czasie w końcu beso Leonetty <3 ONO MUSI BYĆ BO JAK NIE TO SIĘ WKURZĘ XD
      I jeszcze Naxi do tego ! :D

      Usuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!