tag:blogger.com,1999:blog-60525866253604097802024-02-08T01:58:04.581+01:00Tú eres mi inspiración, tú eres mi canción...Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.comBlogger129125tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-12033278161305156942014-09-01T18:44:00.000+02:002014-09-01T18:44:38.253+02:00Potrafimy kochać i marzyć, dlatego wszyscy jesteśmy zwycięzcami.Witajcie kochani!<br />
Informacja nie jest już tak "świeża", jednak postanowiłam, że tutaj również o tym wspomnę.<br />
Tak, zakończyłam tego bloga, ale to nie oznacza jeszcze, że kończę z pisaniem.<br />
Jeżeli lubicie Camilę i Sebastiana, lub stęskniliście się za moimi opowiadaniami (wiem, że nikt, ale się pocieszam, heh) to zapraszam...<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://jesli-tylko-mozesz.blogspot.com/" target="_blank"><i><span style="font-size: large;">http://jesli-tylko-mozesz.blogspot.com/ </span></i></a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-73910058052732826012014-08-22T14:02:00.000+02:002014-08-22T14:02:01.323+02:00Epilog: Zawsze z Tobą <div style="text-align: right;">
<b><i>"Zrozumiałem, by żyć musisz chwytać dzień<br />
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć<br />
Weź się w garść, ten dzień jest twoim dniem<br />
A wierzę, że będzie dla każdego z nas</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i> piękno w naszych sercach"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>LemON - "Nice"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zatrzymajmy się na chwilę. Zastanówmy, po co jesteśmy. Dlaczego w ogóle istniejemy? Skąd wzięły się uczucia, gesty, słowa? Rodzimy się zupełnie nieświadomi, co chce nam przynieść świat, nie rozumiemy niczego; dopiero z czasem uczymy się <i>żyć. </i>Popełniamy błędy, ale tylko po to, by móc się podnieść, pozwolić, by wyrosły nam nowe skrzydła i iść dalej. Kochamy, choć też nie zawsze; niekiedy złudne uczucie próbuje nam wmówić, że jest inaczej.<br />
A dlaczego tęsknimy? Przecież mamy wszystko. Niczego nam nie brakuje.<br />
Na pewno część z was pamięta, jak w dzieciństwie radowało się z drewnianych klocków. Były kolorowe, jak dziecięcy uśmiech, który czarował wszystkich dorosłych chcących cofnąć się w czasie. Małe dłonie niepewnie chwytały zabawkę próbując stworzyć coś z niczego. I na samym końcu słychać było tylko donośny śmiech, po którym można było stwierdzić, że wieża została zbudowana.<br />
Jednak wystarczyła tylko sekunda, by dziecięce marzenia obrócić w proch.<br />
I co wtedy? Z nami jest tak samo. Długo planujemy, próbujemy spełniać marzenia, aż nagle wszystkie dotąd zgromadzone nadzieje i wizje zostają zniszczone. Tak, jak ta wieża. <br />
W ciągu życia wypowiadamy miliony słów, które w kilka sekund potrafią wiele naprawić, lub wręcz przeciwnie - niszczą wszystko.<br />
Ale czasem warto ryzykować.<br />
<br />
Minęły trzy miesiące. Dla każdego były one równie ciężkie, myśl o nadchodzącym wielkimi krokami zakończeniu roku nie polepszał sytuacji. Walcząc o nowo nadchodzący dzień, o sprawiedliwość wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Nie potrafili przekroczyć bariery strachu, przełamać się i <i>odfrunąć. </i>Byliby wolni, ale najwyraźniej to nie był ten moment. Chcieli udowodnić sobie, że potrafią samodzielnie wybrnąć z opresji i nie uciekać od odpowiedzialności. To pokazałoby tylko, że są zbyt dziecinni, by poradzić sobie w przyszłości.<br />
Pomagał jej za każdym razem, gdy tylko potrzebowała jego pomocy. Juan doszedł już do siebie, znowu biegał za piłką po boisku (a przynajmniej próbował), ale... to nie oznaczało jeszcze, że rodzice wybaczyli Larze.<br />
Codziennie budziła się z myślą, że wstanie i będzie jak zawsze. Przez ostatnie sześćdziesiąt dwa dni nie poczuła rano zapachu świeżo zmielonej kawy ani wypieczonych dopiero co croissantów. Matkę zastawała w obojętnej co do niej minie, a ojca już dawno nie było. Wyjechał w delegację trzy tygodnie temu; poszczęściło mu się, nie wysłuchiwał przynajmniej naprzemiennych krzyków to Victorii, to Lary.<br />
Późnym popołudniem spotykali się w kawiarni za rogiem, pijając jak to mieli w zwyczaju gorącą czekoladę, którą za każdym razem stawiał Diego. Tym razem chciała zrobić wyjątek od reguły, wyciągając pospiesznie portfel z kieszeni spodenek.<br />
- Ja zapłacę - wyprzedziła chłopaka wyjmując banknoty. Kelnerka odstawiła tacę na stolik i odeszła zadowolona zostawiając dwójkę przyjaciół samych. Spojrzał na nią spod byka i upił łyk wstrętnie gorącego jeszcze napoju.<br />
- Nie powinnaś - sapnął, odstawiając kubek z powrotem. - Mogłem cię powstrzymać.<br />
- Niczego nie mogłeś, daj już spokój, dobra? - Mruknęła pod nosem. Naburmuszenie spowodowane było półgodzinną wymianą niezbyt przyjemnych zdań ze swoją matką. Wzruszyła ramionami, zamykając powoli powieki. Czuła, jak coraz bardziej są ociężałe i napuchnięte. Aż wreszcie wydostała się spod nich pierwsza łza, taka znikąd, nie wyrażająca żadnych uczuć. Po raz pierwszy widział ją tak... Obojętną? Oschłą? Nie umiał znaleźć odpowiedniego określenia. Niechętnie pozwoliła mu trzymać swoją dłoń, którą do niej wyciągnął. Ścisnął ją mocno i głośno westchnął.<br />
- Dzieje się coś złego, widzę to po tobie. Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć...<br />
Wstała od stolika i podziękowała wychodząc nagle z kawiarni. Nie wahał się ani chwili dłużej, wybiegł za nią i dopadł, gdy ta przechodziła przez ulicę. Nie kontrolując swoich czynów wpadła mu w ramiona, nie wybuchła tym razem płaczem. Twardo i przekornie wmawiała sobie, że pozostanie silna.<br />
- On prawdopodobnie będzie potrzebował operacji. Przeze mnie, rozumiesz? I pomyśleć, że byłam tak niedojrzałą siostrą. Po co brałam go na ten cholerny tor? Mógł zostać w domu. Miałabym spokój. Victoria nie może słuchać tłumaczeń, to nie ma przecież znaczenia. Życie jej syna zostało narażone na niebezpieczeństwo, co tam, że próbowałam go ratować. Też sądzisz, że jestem zła? Nie zasługuję na...<br />
Zamilkła. Przywarł swoje usta do niej nie pozwalając się więcej odezwać. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła nagłą ulgę i spokój. Diego sprawił, że zegar stanął darując im tą jedną, ostatnią chwilę wytchnienia.<br />
- Lara, bez względu na to, co się stało, nadal jesteś wspaniałą osobą. Nie wątp w to, nigdy - musnął kciukiem rozgrzanego polika, wcale nie z powodu tego, że było chłodno. To on rozgrzał ją w ostateczności.<br />
Obiecała mu, że nie podda się tak łatwo i sprawi, że rodzice znowu jej zaufają.<br />
<br />
Jak każdego wieczora siadali u niej w ogródku na kocu i wtuleni w siebie wpatrywali się w bezchmurne pomarańczowe niebo, za którego horyzontem miało skryć się słońce. Często płatało im figle i wcale nie było go widać, ale nie przejmowali się jego nieobecnością, ciesząc się sobą nawzajem. Dla niego liczyła się tylko ona, najpiękniejsza Ludmiła. Kochał ją za wszystkie wady, piękno jej duszy i - za to, że ona też go kochała. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek zatracał się tak w czyichś oczach. Byli dla siebie i to im wystarczało.<br />
- A pamiętasz jak...<br />
- Pamiętam - westchnęła triumfalnie podnosząc głowę z jego ramienia. - Pamiętam wszystko związane z tobą. Nie dałeś mi wyboru.<br />
Zaśmiał się.<br />
- No wiem, ja to wszystko robiłem specjalnie, żebyś tylko na mnie spojrzała - mrugnął do niej, odwzajemniła uśmiechem. Z pewnych powodów nie chciała cofać się do przeszłości, ale dla Federico zrobiłaby wszystko. Nie sądziła, że wróg stanie się najbliższy jej sercu; bo w sumie tylko on rozumiał ją najlepiej. Wiedział, kiedy dzieje się źle, by móc wkroczyć i pomóc najlepiej jak umie.<br />
- Ty spryciarzu, a ja myślałam, że mnie nienawidzisz - burknęła pod nosem z udawaną złością. Ten tylko przysunął się do niej i ucałował czule w czoło. Oboje teraz zastanawiali się, dlaczego przez tyle czasu ranili się nawzajem. Nie lepiej było na samym początku założyć rozejm? Hm... chyba jednak lepiej, że stało się inaczej.<br />
Elsa zawołała ich na kolację. Ludmiła uciekła z koca zostawiając chłopaka samego. Pobiegł za nią, niestety nie udało mu się jej dogonić. Razem znaleźli się dopiero w kuchni przy stole.<br />
- Dzwoniła twoja mama - wyrwała nagle gospodyni. Blondynka przerwała posiłek odkładając kanapkę na talerz. Z niemrawą miną spojrzała na kobietę i przełykając głośno ślinę spytała nerwowo.<br />
- Coś mówiła...?<br />
- Tak.<br />
- A przyjedzie?<br />
Pokręciła przecząco głową. <i>Tak myślała. </i>Nie ma czasu na oglądanie beznadziejnego szkolnego show, w którym występowała jej jedyna córka. Niestety nie pogodziła się jeszcze z tą myślą. Czuła, jakby mamy nie było i nigdy nie pojawiła się w jej życiu. Federico nie wiedział, jak ma jej pomóc w tej sytuacji. Nie ściągnie kobiety do Buenos Aires. A on sam chciałby dowiedzieć się, czy jego ojciec jeszcze żyje i czy pamięta, że ma syna i żonę...<br />
<br />
Żar lał się z nieba. Udało się wyciągnąć go choć na chwilę z domu; Maxi nie mógł patrzeć, jak jego przyjaciel siedzi markotny dniami w domu. Na pół godziny przed spotkaniem jednak zmienił zdanie, rodzice zatrzymali go dłużej na zakupach. Zostawił Federico samego.<br />
A jednak wyszedł. Spacerował parkiem, gdzie według niego była idealna cisza i najlepsze miejsce na upalne popołudnia. Zauważył swoją dziewczynę wraz z jakimś mężczyzną. Pierwszą myślą było <i>to jej tata, </i>jednak po chwili dopiero przypomniał sobie, że wyjechał w delegację. Podszedł bliżej, lecz zbyt blisko. Ujrzeli go.<br />
- Federico... - blondynka niepewnie podeszła do chłopaka ciągnąc za sobą starszego mężczyznę. Zamilkła na chwilę, co wytrąciło go z równowagi. Bał się tego, co usłyszy, gdyż jej ton nie był zbyt rozweselony, a bardziej tajemniczy i cichy. - Poznaj Ronaldo Pasquarelli. Twojego ojca.<br />
<i> To ten Ron?</i><br />
<i> Tato?</i><br />
<i> To Ty?</i><br />
<i> Powiedz, że tak. Szukaliśmy cię szesnaście lat. Ale wreszcie się odnalazłeś i będziesz z nami. Ze mną i mamą, prawda?</i><br />
<i> </i>Jak małe dziecko, które dostało w swoje dłonie ulubioną zabawkę poczuł coś, czego jeszcze nigdy. Mężczyzna objął go tuląc do siebie. Najpierw powoli i delikatnie bojąc się reakcji chłopca. Jednak z kolejnymi chwilami coraz mocniej. Federico poczuł gorące łzy spływające po polikach. Nie wiedział, czy to dzieje się naprawdę, czy to on, ale w duszy miał ogromną nadzieję, że to wszystko stało się prawdą.<br />
<i>- </i>Ron Pasquarelli, narzeczony Emmy Gardias, prawdopodobnie twój ojciec. To ja. Wybacz mi, Federico, że czekałeś na mnie tyle lat. Sam się za to obwiniam. Mój największy błąd w życiu. Czy... czy wy oboje mi wybaczycie?<br />
Zadrżały dłonie, zadrżał cały on. Nie potrafiąc się wysłowić po chwili dopiero dał mu odpowiedź.<br />
- Chyba tak... - zaczął nieśmiale - tato.<br />
Przemógł się. W planach miał jeszcze podziękowanie Ludmile, bo gdyby nie ona prawdopodobnie nigdy nie poznaliby się, a rodzina wciąż byłaby niepełna.<br />
Wrócili oboje do domu. Zaprowadził Rona na piętro, do sypialni, gdzie siedziała jego mama. Ujrzawszy go bez słowa podniosła się z łóżka i niepewnym krokiem podeszła do mężczyzny. Dotknęła jego twarzy; muskała kciukiem każdą drobną część skóry, jakby sprawdzała, czy jest prawdziwy. To była rzeczywistość. Poczuli oboje, jak serce przyspiesza, a oddech staje się nierównomierny. Mijały sekundy, a oni z każdą chwilą zbliżali się do siebie coraz bardziej. Aż wreszcie położyła rękę na jego sercu i spojrzała w jego oczy przepełnione bólem.<br />
- To ty... - wypowiedziała jak zaklęta poprzednie słowa z myśli syna i przytuliła Rona z całych sił. Teraz, gdy rodzina była kompletna, wszystko stało się łatwiejsze.<br />
<br />
Siostry Perdido nigdy nie mogły dojść do porozumienia. Między nimi nigdy nie zagościło słowo <i>kompromis </i>czy chociażby <i>przepraszam</i> wypowiedziane z ust którejkolwiek z nich. Na pieńku miały ze sobą od wielu długich lat, a wszystko zaczęło się z jednego prostego powodu, który wszystkim pewnie jest znany. Natalia zawsze musiała być tą lepszą, a przynajmniej w oczach Leny.<br />
I pewnego dnia stało się coś, o co nigdy czarnowłosa nie podejrzewałaby siostry. W ostatni dzień szkoły usłyszała najszczersze przeprosiny. Z początku zdumiała się, lecz uwierzyła w te słowa. Nigdy jeszcze Lena nie była tak pokorna. Obie nauczyły się, że razem mogą zdziałać więcej, bo przecież istnieje jakaś siostrzana siła, czy coś tam.<br />
- Wydaje mi się, że powinnaś przeprosić kogoś jeszcze... - przewróciła oczami, a Lena obróciła się. Za nią stał Maxi, który czekał na kilka słów wyjaśnienia. Ze wstydem przyznała mu rację.<br />
- Ciebie też przepraszam. Nie chciałam zniszczyć Natalki, jest mi bardzo głupio, nie powinnam w ogóle ingerować się w wasze sprawy. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, na pewno nie popełniłabym tego błędu. Źle mi z tym, okej? - wzruszyła ramionami. - To byłoby na tyle. Życzę powodzenia na występie.<br />
- Czekaj - zatrzymał ją chłopak. - Dziękujemy oboje za szczerość.<br />
Uśmiechnęła się i wyszła. Zostali sami. Naty niepewnie uśmiechnęła się do Maxiego, on zrobił to samo. Chwycił ją za rękę i mocno ścisnął. Nie czuła się już samotna, było dobrze, nawet bardzo. Bo był on, kochający ją najmocniej na świecie, był rozejm między siostrami, był występ kończący rok, było... idealnie.<br />
- Kocham cię, wiesz?<br />
- Ja też ciebie kocham, najmocniej na świecie - mruknęła mu do ucha pozostawiając delikatny ślad ze szminki na poliku chłopaka.<br />
<br />
Ten dzień był jednym z trudniejszych w jej życiu. Musiała podjąć decyzję, czy wybaczyć komuś, kto zrujnował wszystko. Absurdem jest to, że mimo popełnionego błędu wciąż go kochała i nie umiała przestać. Ale przypomniała sobie jego list. Obiecał, że jej nie zostawi. Jak byli mali też tak mówił. Nie widzieli się siedem lat, a jednak dotrzymał słowa. Później też się nią opiekował, był i czuwał. Pamiętała, jak kiedyś palnęła coś o kwiatkach. Przyniósł jej bukiet, a ona powiedziała swojej mamie, że ma narzeczonego. W końcu bukiet zerwanych na łące mleczy zobowiązuje, nie? Zaśmiała się w duchu z całego zdarzenia, które teraz wydawało się bardzo abstrakcyjne. Dzieci jednak mają łatwiej.<br />
- Z czego chichoczesz?<br />
León. Przyszedł i stał obok niej. W tej chwili zatraciła się zupełnie nie wiedząc, co robić. Nie było już odwrotu, on nie odejdzie, <i>on tak łatwo nie odpuści. </i>Jedynym pocieszeniem było to, że widziała, jak mu na niej zależy.<br />
- Przemyślałam to sobie. Chcę, byśmy zachowywali się jak dorośli i podejmowali decyzje mądrze - powiedziała dyplomatycznie. Cmoknęła głośno pozostawiając go w nieświadomości, czego może się spodziewać.<br />
- Nie rozumiem - wzruszył ramionami zdezorientowany. Violetta nie chciała bawić się w chowanego skrywając swoje uczucia.<br />
- Kocham cię, rozumiesz czy nie?<br />
Niemalże krzyknęła. Wierzył w te słowa, nawet bardziej, niż powinien. Czekał na nie tyle czasu, aż wreszcie to powiedziała. Jednak pytanie, czy wybaczyła mu największy błąd, jaki popełnił wciąż pozostało bez odpowiedzi. Podszedł bliżej próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy, lecz uciekała. Bała się, że odkryje jej prawdziwe uczucia, a nie chciała wyjść na niepohamowaną rozpłakaną kretynkę. <br />
- Czy to znaczy, że mi wybaczasz wszystkie złe przewinienia? Błagam, powiedz, że tak.<br />
- To znaczy, że jestem w stanie dać ci drugą szansę, bo nie umiem żyć bez twojej obecności.<br />
Udało się. Zakończyli wojnę, wygrali oboje. Odzyskali coś, czego brakowało im tyle lat. Siebie i własne wspomnienia. Będąc coraz bliżej siebie, z każdą chwilą rozumieli, że osobno niczego nie osiągną. Razem byli w stanie dotknąć gwiazd i pokazać, że jeśli tylko się chce można spełnić marzenia.<br />
Nie zauważyła, gdy zetknęli się ustami w pierwszym jak dotąd pocałunku. Głuche wołanie o pomoc ustąpiło już wcześniej, jednak dopiero teraz się o tym przekonali. Muskał delikatnie jej wargi błagając w duszy, by nie uciekła. Została. Zarzuciła niepewnie dłonie na szyję Leóna. Przejechał powoli ręką po ramieniu dziewczyny; pozostawiając przyjemny dreszczyk. I kiedy w końcu wybiła godzina szesnasta oderwali się od siebie i spojrzeli w oczy. Tym razem nie błądziły ślepo po pomieszczeniu, tkwiły w <i>marzeniach tej drugiej osoby. </i>Pomyślała, że dobrze zrobiła dając mu szansę. <i>Czasami warto zaryzykować, odważyć się na krok do przodu bez zastanawiania się i bania o konsekwencje. Wszystko kiedyś ułoży się samo, w najodpowiedniejszym momencie życia.</i><br />
- Kocham cię, tak mocno, tęskniłam przez te wszystkie lata. Wiesz...?<br />
<br />
Przez kolejne dni unikał rodziców. Traktował ich jak widmo, co skutkowało tym samym z ich strony. Nie miał pojęcia, jak źle robi, jednak myślał, że to pomoże mu jakoś powiedzieć im prawdę. Złudne marzenie. Nie dopytywali się, gdzie Marco wymyka się rankiem, a wraca późnym popołudniem, <i>byli zbyt pochłonięci pracą. </i>Mimo to kochał ojca i matkę bardzo mocno, bez znaczenia, czy zajmowali się nim cały czas, czy prawie wcale.<br />
Ale tamtego dnia musiał zmierzyć się z prawdą. Stanąć oko w oko z przeznaczeniem i pokazać, że sam potrafi osiągnąć to, co dla jego rodziców było niemożliwe.<br />
Francesca cały czas wspierała chłopaka. Wiedziała, że sam nie poradzi sobie z problemem, a tylko jej pomoc mogła coś dać. Ufał jej, jak nikomu innemu i to chyba utwierdziło ją tylko w przekonaniu, że Marco jej się spodobał. Dobra, spodobał na początku, teraz naprawdę się zakochała. Wydawało się jej to zbyt absurdalne, ale... czuła coś do niego. Zresztą on do niej też.<br />
- Wszystko jest możliwe, jeśli tylko chcesz. Zobaczysz, wyjdziesz na scenę i pokażesz im, co dla ciebie najbardziej liczy się w życiu, dobrze? - dodała mu trochę otuchy. Chociaż nie wierzył, że cokolwiek to zdziała, oni nie są tacy wyrozumiali. Nigdy chyba nie byli.<br />
- Dziękuję, Fran, ale ojciec nie zrozumie. Ja gram w kosza, nie śpiewam. <br />
- Dzisiaj występujesz. Musisz to zrobić, dla siebie, nie dla nich. To ty jesteś dziś gwiazdą. Muszą zrozumieć... bo jeżeli nie sama z nimi porozmawiam.<br />
- Tylko pogorszysz sprawę. Nie ingeruj się w to, okej? Poradzę sobie sam.<br />
- Jak chcesz.<br />
Chyba trochę przegiął.<br />
- Przepraszam, Francesco. Jestem zdenerwowany, tylko tyle.<br />
Zerknął zza kurtyny. Właśnie wchodzili do sali zasiadając wygodnie w fotelach. <i>Drugi rząd, siódme i ósme miejsce.</i><br />
Show uważane za rozpoczęte.<br />
Będzie happy end?<br />
<br />
Nie odzywał się przez ostatni tydzień, jakby w ogóle go nie było. Zwątpiła, czy cokolwiek jeszcze dla niego znaczy i czy kiedykolwiek tak było. <i>Kolejny raz została sama. </i>Po śmierci mamy nie było tak samo. Czasami tęskniła bardziej, czasem mniej, ale nadal ją kochała. Wolała być z nią, ale dała sobie szansę; przecież w końcu <i>musi być lepiej. </i>Obiecał jej to, mówił, że nigdy nie opuści, że niedługo zamieszka u niego, a problemy znikną od ręki.<br />
W dniu, jednym z ważniejszych w jej życiu nie przyszedł i nie towarzyszył. Porzucił jak szmacianą lalkę bez uczuć, bo przecież zajmie się nią ktoś inny. Ewentualnie zgnije w samotności. <i>Camila, nie myśl tak, </i>skarciła samą siebie w myślach. I kiedy już chciała odejść poczuła pod dłonią niedużą kartkę papieru kującą delikatnie w palce. Chwyciła ją i otworzyła. Przed oczami miała całą stronę zapisaną pismem Sebastiana, rozpoznała od razu. Bez chwili zastanowienia zaczęła zagłębiać się w tekście.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Droga Camilo!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Wiem, zawaliłem. Nie odzywałem się. Wyjechaliśmy z ojcem na miesiąc do Chorwacji, tam musimy zająć się barem, który powierzyli nam na okres wakacyjny. Jestem świadomy tego, że możesz nie chcieć utrzymywać ze mną kontaktu. Ale pamiętaj, kocham Cię najmocniej na świecie. Nie rzucam słów na wiatr, dotrzymuję obietnic. Nie zapomniałaś jeszcze?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Kawiarnia jest na razie zamknięta, ale nie martw się o pieniądze, razem z ojcem zostawiliśmy Ci trochę. W kopercie masz całą pensję za miesiąc. I premię również. Może choć trochę Ci wynagrodzę moją nieobecność... A gdy wrócę ta kawiarnia będzie nasza. Zobaczysz, kochanie.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Wybacz, że nie jestem z Tobą na zakończeniu roku. Bardzo chciałem, ale wyszło zupełnie inaczej. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Źle mi z tym, że nie mogę Cię przytulić, poczuć Twojego zapachu, powiedzieć, że jesteś dla mnie najważniejsza.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ale <b>potrafimy kochać i marzyć, dlatego wszyscy jesteśmy zwycięzcami. </b>Wygrałaś. Dla mnie jesteś zwycięzcą. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nie zapomnę o Tobie.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ty nie zapomnij o mnie.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Wiecznie kochający Cię</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Sebastian"</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Drobne kryształowe łzy powoli spływały po rozgrzanych polikach. Chciała, by był przy niej. </div>
<div style="text-align: left;">
Poczuła, jak ktoś kładzie dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się; nikogo za nią nie było.</div>
<div style="text-align: left;">
Ale wiedziała, że to mama. Czuła to.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kocham cię mamo... i ciebie Sebastianie też. Kocham was najmocniej.</div>
<div style="text-align: left;">
Była pewna, że te słowa trafią do serc odpowiednich osób. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm2nieItFhtrOUYavIsFtJC9jtcMlpoEBC7RqNAg5552D7RJS-nrofSP7Jwy74gBk6CwDeszZ9B__Neip80YvLFTQyaNZ_2EcIQZfK9FLFXSGI2E1aYWHwLLshCuZA8bTGAgUXgHl9TWfP/s1600/tumblr_n0i6wzjolt1qhg1oco1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhm2nieItFhtrOUYavIsFtJC9jtcMlpoEBC7RqNAg5552D7RJS-nrofSP7Jwy74gBk6CwDeszZ9B__Neip80YvLFTQyaNZ_2EcIQZfK9FLFXSGI2E1aYWHwLLshCuZA8bTGAgUXgHl9TWfP/s1600/tumblr_n0i6wzjolt1qhg1oco1_500.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Nie wyszło.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Przepraszam.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Kompletna masakra.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Co mam powiedzieć? Dziękuję? Żegnajcie? To dla mnie trudniejsze, niż myślicie.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Przez rok i miesiąc byłam z Wami na tym blogu, napisałam dwie historie, obie dokończone, kilka Shotów i... pożegnania nadszedł czas.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Czuję, że to ten moment, kiedy powinnam odsunąć się w cień i dać szansę innym. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Osiągnęłam dużo. Naprawdę, nie spodziewałam się tego, że kiedykolwiek pisanie będzie moją pasją. Że stanie się rutyną i szybko nie zniknie z mojego życia. Że poznam tyle wspaniałych osób i odnajdę w nich prawdziwych przyjaciół.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Dziękuję wszystkim, bardzo. Kocham Was.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Czuję, że specjalne podziękowania należą się również Wam:</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Adzie</b>, bo jesteś ze mną już rok, bo nadal ze mną wytrzymujesz, bo mnie kochasz, a ja Ciebie, bo jesteś moim słońcem, moją przyjaciółką i mocno wierzę w to, że niedługo nasze upragnione spotkanie stanie się rzeczywistością. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Marcie</b>, bo jest moją Rypką, bo świruje, bo pisze tak pięknie, jest moim mężem, ciotą, idiotą, Bufonem, bo nalega, żebym z nią pojechała na wakacje z dziewczynami, bo po prostu jest i za to Ci dziękuję. Kocham Cię, miśku <3</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Wiktorii</b>, bo ona również jest ze mną długo. Między nami ostatnio nie było najlepiej, ale mimo to była przy mnie i wspierała. Tobie również należą się podziękowania, kochanie. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Martynce</b>, ciołek kolejny, Horhi bogiem, Draco nałogiem, świr mały mój kochany, co mnie cały czas wspierał, co gada jak najęta, ale wcale mnie nie denerwuje, KOCHAM CIĘ :*</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Asi</b>, jednej drugiej Germasi, napalonej fanki jego uszu, cioła największego, jakiego tylko znam, dziękuję za te kilka miesięcy, bo tylko prawie trzech, ale już zdążyłam Cię pokochać, kocham nasze rozmowy po dwie godziny i mam nadzieję, że będzie ich więcej.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Kasi</b>, NAJWIĘKSZEMU BUFONOWI, jakiego świat widział, co mnie wiecznie przezywa, ale i tak ją uwielbiam, za nasze rozmowy na skype, bo jesteś taka piękna i żona Diego XD </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Marceli</b>, my się też długo znamy, ponad 9 miesięcy, dziękuję Ci za wszystko, za rady, za pomoc, za to, że ze mną byłaś, dziękuję...</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Sarze</b>, bo robi takie wspaniałe szablony, bo kocha tak samo jak ja Kurta i jego piękne paczadełka *o*, Maxa, Sama, Alexa i emanuje dobrocią. Tobie również dziękuję.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Dziękuję również z całego serca dziewczynom z <b>JSM</b>, bo bez Was nie byłoby tu mnie. Dajecie mi siłę, pomagacie i inspirujecie. Kocham Was, taka patologiczna rodzinka z nas, hihi <3</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Dziękuję za prawie 137 tysięcy wyświetleń, 122 obserwatorów, 1193 komentarze, 128 postów, za to, że mnie wspieraliście i byliście ze mną. Jestem Wam wdzięczna.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Od teraz jestem tylko na <a href="http://juntos-somos-mas-oneshot.blogspot.com/" target="_blank">JSM</a>. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>To chyba tyle, co chciałam powiedzieć...</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Gdyby coś mi się przypomniało, edytuję.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Kocham Was.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Scarlett Walker,</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Karolina.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-61814051068157299322014-07-19T12:30:00.000+02:002014-07-19T12:30:01.448+02:00Rok bloga.Kochani.<br />
Dzisiaj, 19 lipca mija rok, kiedy założyłam tego bloga. Jestem bardzo szczęśliwa, że wytrwałam tyle, i mam nadzieję, że dam radę jeszcze dłużej. Dziękuję za ponad 1170 komentarzy, ponad 130,000 wyświetleń, 114 obserwatorów w chwili obecnej (liczby ciągle rosną, jestem naprawdę zaskoczona...) Chciałabym podziękować każdemu, kto przyczynił się do mojego dalszego rozwijania na tym blogu, bo bez Was nie byłoby tu dziś mnie. Kocham Was bardzo mocno. <3 <br />
Jesteście wspaniałymi osobami i cieszę się, że wielu z Was poznałam trochę bliżej. <br />
Kończąc mój krótki post (który zresztą piszę z telefonu na wyjeździe) jeszcze raz wszystkim dziękuję. <br />
Karolina,<br />
Scarlett WalkerAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-13807791680973696292014-07-06T16:53:00.000+02:002014-07-06T16:53:30.864+02:00Rozdział 13: Spójrz, zniknij, zapomnij<div style="text-align: right;">
<b><i>"Po prostu daj mi powód,<br />
Wystarczy nawet malutki,<br />
Sekunda, to jeszcze nie koniec drogi,</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i> tylko jej zakręt<br />
Możemy nauczyć się kochać jeszcze raz"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>Pink ft. Nate Ruess - " Just Give Me A Reason"</i></b></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Co zrobiłaś nie tak?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i> Nic.</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> A więc czego nie zrobiłaś?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i> ...</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Odwróciła głowę, tchnąc w swoje życie nowych barw. Miała nadzieję, że fala najgorszego zła przeminęła. Wcale się nie myliła. Teraz miało już być tylko lepiej. Wierzyła w to, że wreszcie nadszedł kres jej smutku, bo dziś nie była już sama. Potrzebowała opieki, swego anioła stróża, który obroni ją i odbije strach niczym kuloodporna tarcza. Wszystkie troski odeszły w niepamięć. <i>A może wcale tak nie było?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Nie słyszała zbyt wiele o jego ojcu. Przy każdej możliwej okazji unikał tej rozmowy. Starał się zatuszować ślady z przeszłości, szło mu, jak dotąd, nieźle. Zamknął swoje usta na kłódkę i wyrzucił klucz. Nie miał zapasowego. Nie chciał o tym wszystkim wspominać, po raz kolejny uderzyłoby to w niego ze zdwojoną siłą. Tego najbardziej chciał uniknąć, ale czuła, że powinien chociaż cokolwiek kiedyś napomknąć. Nie wszystko da się tak idealnie ukryć, a on na pewno nie był w tym mistrzem. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Tato, gdzie jesteś?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Zapomniałeś już o mnie?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Tato...</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i> <b>Odezwij się.</b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b> </b>- Halo, Federico -<i> </i>potrząsnęła jego ramieniem, wybudzając go z transu. - Żyjesz?</div>
<div style="text-align: left;">
- Chyba tak - mruknął pod nosem, obracając się plecami do blondynki. Usłyszała tylko pociągnięcie nosem i głośne westchnienie. Nie wiedziała, co się z nim dzieje. Wczorajszego dnia jeszcze tryskał radością, gdy znowu wróciła do Buenos Aires. Nie mógł nacieszyć się jej obecnością, próbował nadrobić stracone godziny, minuty, sekundy osobno... Pokazał jej wtedy, jakim uczuciem ją obdarza, co tak naprawdę liczy się w jego życiu. Była jego oczkiem w głowie, ogromną nagrodą i najpiękniejszą ze wszystkich dóbr świata. Przy nim nauczyła się kochać i poznała słodki smak życia. Przestała widzieć je w szarych barwach, teraz gościły tylko te najwspanialsze. Przeplatały się czasem z czarnym i białym, lecz nie były one zbyt mocno nasycone, by w jakiś sposób mogły zaszkodzić dziewczynie. Uwielbiała je za to, jakie było i nie chciała go zmieniać. </div>
<div style="text-align: left;">
- Kochasz mnie? - spytał po wielu minutach błogiej ciszy. Zaskoczona pytaniem położyła się obok niego i oparła głowę o rękę, będąc teraz w pozycji półleżącej. Dopiero wtedy ujrzała jego zaszklone oczy, wyrażające więcej, niż mogłoby się wydawać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dlaczego pytasz?</div>
<div style="text-align: left;">
- Odpowiedz, proszę.</div>
<div style="text-align: left;">
- Oczywiście, że cię kocham.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kłamiesz.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Kłamała?</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Żartowałem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę cię, nie rób tak nigdy więcej.</div>
<div style="text-align: left;">
Przysunął się bliżej twarzy Ludmiły, by móc dotknąć zaróżowionych polików. Były rozżarzone, tak samo, jak płomień uczucia do niego w jej kruchym sercu. Zmrużył delikatnie oczy, pozwalając łzie spłynąć po jego twarzy. Uchwyciła ten moment w idealny sposób, zapisując go w swej pamięci. Dawno nie widziała go płaczącego. Dla niej była to kiedyś oznaka słabości, ale dziś wie, że wcale tak nie musi być. Niemniej jednak bolał ją ten przykry widok. Chciała mu pomóc za wszelką cenę, byleby tylko wywołać na jego ustach uśmiech. Nagle znalazł się w pozycji pionowej i chwycił ją za rękę. Nie chciała nic mówić, Federico jej nawet nie pozwolił. Przyłożył palec do jej sinych ust i wyszeptał do ucha kilka słów.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jesteś najwspanialszą osobą na całej Ziemi, wiesz?</div>
<div style="text-align: left;">
A potem tylko było już jak w niebie.</div>
<div style="text-align: left;">
Powoli zetknął się z jej wargami, zrywając przy tym nić niepewności. Z każdą kolejną sekundą byli sobie jeszcze bardziej bliżsi. Wydawało jej się, że to piękny sen, z którego zaraz ktoś ją wybudzi. Ale nie, to się działo naprawdę. Teraz była pewna, że Federico to odpowiednia osoba, która zamieszkała w jej sercu, topiąc jego lód. Nie żałowała żadnej chwili z nim spędzonej, nawet tej najbardziej bolesnej, gdyż czuła, że wszystko ma swój cel. Doświadczyła tego na własnej skórze. Chociaż matka postanowiła polecieć bez niej, miała przy sobie jeszcze jego. Wystarczył, by wiedziała, że nie jest sama i znalazła się osoba, która obdarza ją prawdziwą, bezgraniczną miłością.<br />
- Dziękuję ci, za wszystko - powiedziała nieśmiale, odrywając się po chwili od słodkich ust chłopaka. Zachichotał, widząc jej rumieńce na polikach, po czym zamknął ją w swoich silnych ramionach, starając się jej nie wypuścić.<br />
- To chyba ja powinienem - odezwał się, opierając brodę o czubek głowy blondynki.<br />
- Chyba oszalałeś, kto postanowił podjąć się wyzwaniu i mnie poznać, co? To raczej nie byłam ja - tym razem zaśmiała się już odrobinę głośniej, odrywając się z uścisku Federico. - Zwłaszcza, że mam bardzo trudny charakter, a ty o tym doskonale wiesz.<br />
- A czy to ma jakieś większe znaczenie? Kocham cię za twoje błędy, które popełniasz, za wady, które masz, za to, że się na mnie często złościsz i masz swoje humory. Kocham cię za to, jaka jesteś, rozumiesz? - spytał wpatrując się w jej oczy, które momentalnie zaszły łzami.<br />
- Nie, nadal tego nie rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że jesteś dla mnie bardzo ważny - ponownie wtuliła się w niego, składając na poliku gorący pocałunek, który miał zostać przypieczętowany już na wieki.<br />
<br />
Unikali się cały czwartek. Chociaż pragnął rozmowy z Violettą, powstrzymywał się od podejścia do niej. Bał się jej reakcji, tego, co zrobi, bo po raz kolejny mógł się rozczarować. Nie żałował jednak tego, że podarował jej trzynaście róż i list. <i>Feralny poniedziałek miał odejść w zapomnienie.</i> Wydawało mu się, że było po wszystkim, uda mu się z czasem wymazać tamten dzień z pamięci, lecz nie potrafił. To było kolejne wspomnienie z dzieciństwa wiążące się z Violą. Nie umiał tak po prostu spojrzeć w dawne karty losu, zniknąć z tamtego miejsca i o tym zapomnieć. Gdyby tylko udało mu się jakoś przekonać ją, że wciąż jest dla niego najważniejsza...<br />
- Francesca, możemy chwilę porozmawiać? - dopadł Włoszkę po ostatniej lekcji. Przytaknęła mu. Pociągnął ją za rękę, prowadząc do pustej sali muzycznej. Zamknął drzwi tak, by nikt nie mógł ich podsłuchiwać.<br />
- Wiem, o czym chciałbyś pogadać - westchnęła, siadając na obrotowym krześle, na którym zazwyczaj Beto kładzie swoje podręczniki i segregatory. León oparł dłonie o blat niewielkiego biurka i zrobił głęboki wdech.<br />
- Ja naprawdę nie chciałem, by to wszystko się tak potoczyło - tłumaczył. - Violetta wspominała ci coś o mnie może? - spytał ni stąd ni zowąd.<br />
- Niestety tylko same złe rzeczy - powiedziała ze współczuciem. Po chwili jednak wstała z miejsca i położyła dłoń na ramieniu przyjaciela. - No dobra, trochę cię oszukałam. Kazała to tobie przekazać - wyjęła z torebki małą kopertę zaadresowaną do <i>Leóna Verdasa.</i> Wręczyła chłopakowi i podeszła do drzwi, delikatnie je uchylając.<br />
- Nie chcę ci przeszkadzać, przeczytaj to w spokoju. Pogadamy później, dobrze? - posłała mu uśmiech, po czym wyszła z sali.<br />
- Okej - mruknął pod nosem, otwierając kopertę. Nie wiedział, czego się po niej spodziewać, dlatego tym bardziej obawiał się jej zawartości. Przełamał jednak lody i wyjął z niej fioletową kartkę, najbardziej charakterystyczny kolor Violi. W środku znajdowało się również niewielkie zdjęcie wymiarów dziewczęcej dłoni. Przedstawiało ono dwoje rozbrykanych dzieci tulących się do siebie podczas zachodu słońca. Znał ten krajobraz, to było na szczycie jednej z górek w Meksyku. Poznał również te postacie. To oni...<br />
<br />
<i>Nie uda mi się o Tobie zapomnieć, tego jestem pewna. Ale wiem też, że tak łatwo Ci nie wybaczę. Wbiłeś mi sztylet w serce, nie zapomniałeś jednak go wyjąć. Rana pozostała i wątpię, czy szybko się zagoi. Jeżeli sobie zapracujesz, to może kiedyś, w przyszłości znów będzie Nas łączyło tyle wspólnych spraw. Wierzę, że uda się nam obojgu osiągnąć ten sam cel.</i><br />
<i>Violetta</i><br />
<br />
Odłożył list na biurko. Zamotany wyszedł z sali, zostawiając wszystkie swoje rzeczy, jednak w tamtym momencie zbytnio się tym nie przejmował. Chciał jak najszybciej z kimś się spotkać, by podjąć się wyzwaniu i uratować jeszcze garstkę wspomnień z przeszłości.<br />
<br />
- Violetto - przerwał milczenie, wchodząc do jej pokoju. Zauważył kątem oka róże od niego wstawione w przezroczysty flakon z wodą. Siedziała na dywanie po turecku, bawiąc się swoimi włosami. Miała spuszczony wzrok, by nie móc go oglądać. Nie miała ochoty ani zamiaru tego robić. Usiadł koło niej, starając objąć ją swym ramieniem, jednak bał się, że się przestraszy. Stchórzył. - Możemy porozmawiać? Proszę to dla mnie ważne.<br />
Chciała przerwać mu wpół zdania, lecz powstrzymała się. Skoro napisała mu, że ma prawo wszystko naprawić, nie mogła teraz tego zabronić.<br />
- Dobra, słucham.<br />
Zamienili się miejscami, byli teraz naprzeciwko siebie. Ich kolana ledwo się stykały, a ona już miała ochotę stamtąd uciec i więcej się mu nie pokazywać, jednak on chwycił jej rękę i nie miał zamiaru puścić.<br />
- Rozumiesz, że nie umiem bez ciebie żyć? Byłaś moją przyjaciółką przez wiele lat, kochaliśmy się jak rodzeństwo, a teraz? Chcesz to wszystko zaprzepaścić? Nie zwalaj wiecznie na mnie winy, nie tylko ja nie jestem święty - rzekł, urażając lekko tymi słowami Violettę. Oburzyła się, jednak nie dała po sobie tego poznać. - Wiesz, że zrobiłbym dla ciebie wszystko...<br />
Przysunął się bliżej jej twarzy. Wiedziała, co chciał zrobić. Mogła na to pozwolić? Czuła jego ciepły oddech na swoim poliku, słyszała nierównomierne i szybkie bicie serca. Jego dłonie bardzo drżały. Zamknęła oczy, poddając się. Nie chciała tego...<br />
- León, wyjdź - nakazała, odsuwając się od niego. - Wyjdź, proszę.<br />
Nie odezwał się już ani słowem. Z pokorą opuścił dom Castillo, wiedział, że póki co nie uda mu się zmienić nastawienia Violetty do niego. Będzie ciężko, ale nie miał zamiaru polec na początku bitwy. Wszystko dopiero się rozkręca...<br />
<br />
Tego dnia wróciła do domu później, niż zwykle. Wymęczona odsapnęła tylko przy wejściu, zdjęła buty i udała się do kuchni w celu zagotowania sobie wody na herbatę. Od samego początku coś w podświadomości podpowiadało jej, że nie będzie dobrze. Odrzucała jednak tę myśl. Co mogłoby się stać? Podłączyła czajnik do kontaktu, wrzuciła saszetkę zielonej herbaty do kubka i z cierpliwością czekała. Często spoglądała na zegar wiszący na ścianie tuż nad segmentem szafek, w których znajdowały się wszelkie naczynia. Wskazówki tykały cicho i powolnie, nie pomagając w przyspieszeniu czasu. <i>Wybiła godzina.</i> Zalała kubek wodą po brzegi. I właśnie w tym momencie skojarzyła sobie pewne fakty.<br />
- Gdzie jest mama? - spytała niespokojna, opuszczając kuchnię. W salonie było pusto. Błoga cisza wypełniała całe mieszkanie. Obeszła wszystkie pomieszczenia kilka razy, dopóki nie zdała sobie sprawy, że kobiety nie ma. Poczuła, że ma kolana jak z waty. Momentalnie zaczęło kręcić jej się w głowie, aż wreszcie upadła bezwiednie na podłogę, nie otwierając już oczu.<br />
Obudził ją głośny wrzask nad uchem. Ociężale podniosła swe powieki, dając sobie chwilę na rozszerzenie źrenic. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej, rozmasowując obolałą głowę.<br />
- Boże, Camila, masz szczęście - wyszeptał Sebastian, tuląc dziewczynę. Zrobił to trochę za mocno, bo ruda tylko odepchnęła jego, jednak z delikatnym uśmiechem na ustach.<br />
- Gdzie mama... - wymamrotała chwilę po przebudzeniu.<br />
- Spokojnie, twoja mama... - zawiesił głos. Chciał to przekazać w jak najdelikatniejszy sposób, jednak i ta wiadomość była najokrutniejszą, jaką mógł kiedykolwiek wypowiedzieć. Te słowa wybrzmiewały w jego głowie jak jakieś fatum, nie pozwalając dopuszczać do siebie tej myśli. - Nie żyje.<br />
Została sierotą.<br />
Zemdlała po raz drugi.<br />
Stanął zegar, a wraz z nim czas. Gdyby ktoś umiał przestawić wskazówki do tyłu, kto wie, jakby wszystko się potoczyło. Wydawało jej się, że to jakiś żart. Ona sama była jedną wielką pomyłką i wolałaby już się nie urodzić, niźli teraz cierpieć po stracie najbliższej jej osoby, która pokładała w niej nadzieję i liczyła na lepsze jutro. Tylko dzięki Camili mogła postawić się na nogi, to również działało w drugą stronę. A teraz co? Sama się nie podniesie. Upadła zbyt nisko, by teraz od nowa zacząć budować swoją przyszłość.<br />
A on martwił się o Camilę. Poświęcił jej swój czas do końca dnia, by mogła dojść do siebie, lecz nie potrafiła. Marny los. Mieli zaledwie tylko po osiemnaście lat, nawet jeszcze nie skończonych, jednak już w tym momencie wiedział, że jest odpowiedzialny za dziewczynę. Chciał podjąć się wyzwaniu i wkroczyć w dorosłość, tak jak ona, trochę wcześniej, niż zazwyczaj się to robi. Gdy tylko otrząsnęła się po tragicznej wiadomości, zalana łzami skuliła się w rogu kanapy, kryjąc swą opuchniętą twarz w ramionach.<br />
- Wiem, że to dla ciebie trudne, ale chcę ci pomóc - ujął jej kruchą dłoń, ściskając mocno. Spojrzał w czerwone, błyszczące oczy. Tak ciężko było mu na nie teraz patrzeć. Cierpiał tak bardzo, jak ona.<br />
- Zrobisz coś dla mnie? - odezwała się wreszcie po wielu godzinach milczenia. Sebastian przysunął się bliżej niej i oparł głowę na jej ramieniu.<br />
- Tak?<br />
- Przytul mnie. I nie znikaj tak samo, jak moja mama.<br />
- Obiecuję, że nigdy już nie zniknę. Zawsze będę przy tobie.<br />
Zamknął ją w swoich ramionach, by tkwić tak razem aż po kres ich dni.<br />
<br />
Usunął jej numer z telefonu. Dręczyła go połączeniami od kilku dobrych dni, a on nie miał zamiaru psuć sobie humoru, gdy wreszcie był szczęśliwy. Oboje zrozumieli, że potrzebują siebie nawzajem. Rany powoli się goiły, lecz on wcale nie zwracał na nie uwagi. Chciał teraz skupić się na tym, by razem z Hiszpanką czuć się swobodnie i pokazać, że obojgu zależy na tym związku.<br />
Spojrzał na jej zdjęcie leżące na komodzie. Raczyła go pięknym uśmiechem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Czule tuliła do siebie Maxiego, który również wydawał się szczęśliwy. Na pozór zwykła dwójka ludzi o odmiennych charakterach i osobowościach, jednak razem stanowi jedność. Byli jak ogień i woda. Deszcz i słońce. Dobro i zło. Niezniszczalni i niepokonani. Kolejna fotografia przedstawiała ich oboje w momencie, gdy stykali się czołami. Dobrze pamiętał ten moment. Jej oczy wydawały się błyszczeć mocniej i jaśniej, niż miliony gwiazd na niebie. Wciąż nie przestawała się uśmiechać. Trzymała go za dłonie, zaplatając je swoimi palcami. Argentyńczyk był wpatrzony w nią jak w obrazek. Nie widział niczego innego, poza jej nieskazitelnie piękną urodą i wspaniałym charakterem. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej byli dla siebie obojętnymi osobami. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Odrzucił jej wszystkie wady, tak samo, jak ona jego. Stali się dla siebie najważniejsi.<br />
- W co tak zaciekle patrzysz? - doszedł go kobiecy głos. Obrócił głowę w stronę drzwi, widząc sylwetkę Leny. Stała oparta o framugę drzwi, uśmiechając się szeroko. Wyjęła dłonie z kieszeni spodni i podeszła bliżej chłopaka.<br />
- Czego tutaj szukasz? Nie zapraszałem cię - warknął nieprzyjaźnie. Ona jednak nic sobie z tego nie zrobiła i usiadła blisko Maxiego. - Możesz wyjść?<br />
- Związek - urwała wpół zdania. - to tylko zbędny balast. Nie angażuj się w te gierki z Natalią.<br />
- Co ty możesz wiedzieć. Wydaje mi się, że Naty niezbyt lubi tobie o wszystkim opowiadać. Zresztą wcale się nie dziwię.<br />
- Żeby nie było, ostrzegałam cię - zrobiła głęboki wdech. - Tylko się nie rozczaruj. A bardzo, bardzo możesz.<br />
- Przestaniesz mnie denerwować? Lena, co ty chcesz tym wszystkim osiągnąć? - spytał poddenerwowany, wstając z miejsca, by nie siedzieć obok jego toksycznej koleżanki. - Kocham Naty. Nic tego nie zmieni.<br />
- Wiesz o tym, że wczoraj był u niej Diego? - postanowiła zmienić miejsce i stanęła naprzeciwko niego, kładąc mu rękę na ramię. Nie wiedział, do czego jeszcze zmierza. - Był u niej i wcale nie w przyjacielskich stosunkach. Chyba sam rozumiesz.<br />
- Czy ty próbujesz mi coś wmówić? Nie oszukuj mnie, i tak dowiem się prawdy - zdjął jej rękę i z impetem odrzucił w dół. Zerknął na nią z pogardą. Próbowała do końca wszystko zniszczyć, nie wiedział jeszcze, jaki był tego cel. - Opuść mój dom.<br />
- Nie słyszałaś? Lenko, wyjdź - oboje jak na zawołanie odwrócili głowy w bok. Tuż obok stała Hiszpanka z gniewną miną. Chwyciła siostrę za rękę i wyprowadziła z pokoju swego chłopaka, po czym zamknęła drzwi.<br />
- Jeszcze cię zniszczę - odburknęła Lena pod nosem na odchodne.<br />
Zostali sami we dwójkę. Podszedł bliżej do niej, jednak ta nie chciała żadnej bliskości, odsunęła się na bok, opadając na krzesło. Po jej policzku spłynęła drobna łza.<br />
- Dlaczego ona mi to robi? - spytała półgłosem, zamykając oczy. Maxi podszedł do niej, ukląkł i ujął jej dłoń, po czym złożył na niej delikatny pocałunek.<br />
- Przejdziemy przez to razem - rzekł, spoglądając w jej oczy. Cierpiał, kiedy cierpiała ona. Nadal nie mógł pojąć, dlaczego Lena chciała wszystko zniszczyć. - Wierz w to.<br />
- Będę. Dziękuję ci, Maxi. Tylko ty przy mnie jesteś, kiedy naprawdę potrzebuję pomocy - uniosła głowę do góry, zbliżając się powoli do Argentyńczyka. Ciało do ciała. Usta do ust. <i>Znów burza na morzu ustała. </i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_hH5FHU-pPjJjnGkOxA57RQ8eU2HRW-5ytZgW15Zd_tAtTEwh0WS49aVTQY5xqJ-dWMSRi5weyKBeMprbXlp6IxemfQXZhexcmll0955zbgERu35pvYrJS-KjYuIrEgPQMMJ60Qlb05K-/s1600/tumblr_msk8dufH4l1sphzs8o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_hH5FHU-pPjJjnGkOxA57RQ8eU2HRW-5ytZgW15Zd_tAtTEwh0WS49aVTQY5xqJ-dWMSRi5weyKBeMprbXlp6IxemfQXZhexcmll0955zbgERu35pvYrJS-KjYuIrEgPQMMJ60Qlb05K-/s1600/tumblr_msk8dufH4l1sphzs8o1_500.gif" height="167" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<i>Zdążyłam? Ktoś jeszcze czyta? Powaliłam po całości. Nawet nie chce mi się sprawdzać błędów. Wiem, że to masakra, zdaję sobie sprawę. Strasznie ciężko i trudno mi się teraz wyszło. Może jednak pisanie to nie dla mnie? Nie wiem. </i><br />
<i>Zachciało mi się dziś o 6 rano osierocić Cami. Sorki. xd</i><br />
<i>Zapraszam do brania udziału w konkursie na <a href="http://juntos-somos-mas-oneshot.blogspot.com/" target="_blank">JUNTOS SOMOS MAS ONESHOT</a>, zakładka po prawej stronie, cały regulamin i wszelkie informacje. Gdyby były jakieś niejasności, ask blogowy podany (w notce konkursowej). Dziękuję tym, którzy jeszcze są.</i><br />
<i>Karolina x </i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-5734247307455635202014-06-14T18:05:00.000+02:002014-06-14T18:05:01.312+02:00Rozdział 12: Trzynaście białych róż <div style="text-align: right;">
<b><i>"Nie mogę już dłużej z tobą walczyć<br />
To dla Ciebie teraz walczę<br />
Morze wyrzuca skały razem, ale to czas<br />
Pozostawia nam wypolerowane kamienie<br />
Nie możemy dalej się zatracać, jeśli<br />
Nie czujemy zwykłej miłości<br />
Nie możemy osiągnąć już nic więcej<br />
Jeśli nie potrafimy sobie poradzić ze zwykłą miłością"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>U2 - "Ordinary Love" </i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Kochani, jeżeli przeczytaliście, proszę skomentujcie! Nic tak nie motywuje autora, jak opinia o Jego twórczości. Wystarczy chociaż kropka, ja chcę po prostu zobaczyć, kto czyta moje wypociny.</i><br />
<i>P.S. WAŻNA INFORMACJA POD ROZDZIAŁEM! </i><br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Poniedziałkowy ranek już na wstępie zapowiadał falę burz i nieporozumień. Każdy, kto zerknął ukradkiem na drugiego człowieka, dostrzegł w nim niepewność. Dzisiaj nikt nie był sobą. Oszustwo zdominowało prawdę, a teraz mamy efekty dążeń niektórych osób. Czy dało się tego uniknąć? Nie mów <i>próbowałem</i>, jeśli nie jest to zgodne z prawdą. Pomyśl, czy starałeś się zmienić, wyplenić z siebie choć jedną złą cechę. Nie? Spróbuj. </div>
<div style="text-align: left;">
Zajął miejsce, cierpliwie czekając na nauczyciela. Spóźniał się tylko trzy minuty, ale dla niego była to cała wieczność. Ostatnia doba minęła mu na chaotycznym krążeniu po domu bez celu, by tylko wypełnić pustkę po stracie dziewczyny. Ona wyjechała, nie mógł się z tym pogodzić. Stwierdziła, że tak będzie lepiej. Dla kogo? Dla niej? Obrócił się na krześle do tyłu, spoglądając na drzwi wejściowe. W rogu sali siedziała zakapturzona postać z wystającymi spod kaptura blond włosami. Były proste jak drut. W cieniu dostrzegł tylko chudziutką twarzyczkę dziewczyny. Usta miała lekko sine, gdyż nerwowo je przegryzała. Palcami bawiła się bransoletką, wyglądała, jakby chciała się czymś zająć. Wciąż nie podnosiła wzroku, tylko wpatrywała się w podłogę. Zainteresowany dziewczyną chciał z nią porozmawiać, lecz Beto niepostrzeżenie wszedł do sali i na samym początku strącił z biurka stertę papierów.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niech to szlag - zaklął pod nosem. - Dobra dobra, dzień dobry, zaczniemy od gry na gitarze, chwyćcie swoje instrumenty, a ja tylko... - schylił się i zaczął zbierać kartki, niedbale je składając. Poprawił okulary, zakładając je dalej niż czubek własnego nosa i podniósł się do pionu. - Oto wasze nuty - rozdał każdemu uczniowi po jednej partyturze, a sam zasiadł za biurkiem i oparł się mocno, że ledwo co krzesło jeszcze wytrzymywało. </div>
<div style="text-align: left;">
Federico chwycił instrument i mozolnie starał się wydobyć z niego odpowiednie dźwięki, jednak przyszło mu to z niemałą trudnością. Albo gitara była źle nastrojona, albo z chłopakiem było coś nie tak. Sam obstawiał tą drugą wersję. Beto, zauważywszy drobne potknięcia szatyna, szybko przyszedł mu z pomocą. </div>
<div style="text-align: left;">
- Co się dzisiaj z tobą dzieje? Jesteś jakiś inny - szybko podchwycił nauczyciel. </div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam. Mogę spróbować jeszcze raz?</div>
<div style="text-align: left;">
- Musisz. Zacznij od nowa - westchnął głośno i powrócił na swoje miejsce, ponownie zajmując się flirtowaniem z kubkiem gorącej kawy i ciasteczkami z kawałkami czekolady domowej roboty jego mamy. Federico natomiast podjął kolejną próbę walki z gitarą. Utwór wydawał mu się dziwnie znany, chociaż nigdy go jeszcze nie słyszał...</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Recuérdale, Qué un día<br />
Nos encontraremos, Y te perderá...<br />
Dile también, Que inevitable<br />
Es el destino, No me detendrá.</i><br />
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
Z zamyślenia wyrwały go głośne oklaski Beto, dopiero później reszty uczniów. </div>
<div style="text-align: left;">
- Bardzo dobrze poradziłeś sobie z utworem. Udało ci się za pierwszym razem zagrać go bezbłędnie, no moje gratulacje.</div>
<div style="text-align: left;">
Ta piosenka zbyt bardzo przypominała mu o Ludmile. Wiedział, że ten etap w jego życiu można było uznać za zakończony. Próbował o niej zapomnieć, ale to nie było wcale takie proste, jak się zdawało. </div>
<div style="text-align: left;">
Zapomnij.</div>
<div style="text-align: left;">
Pstryknął palcem. Wciąż miał ją przed oczami, chociaż tam nie stała. Łudził się, że znowu stanie z nią oko w oko, poczuje delikatny zapach jej perfum, które tak uwielbiał. Jego oczy ujrzą najpiękniejsze rysy twarzy, delikatne dłonie, które za pomocą ołówka malują obrazy pełne uczuć i emocji w zwykłym szkicowniku. </div>
<div style="text-align: left;">
Lekcja skończona. Podniósł się z krzesła i odłożył instrument na miejsce. Powolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia, wyłapując wzrokiem sylwetki dziewczyny, niestety ona zniknęła tak szybko, jak jego nadzieja. Pełen złości kłębiącej się w jego duszy opuścił pomieszczenie i udał się do swojej szafki. Dlaczego nie próbował jej zatrzymać? Miał szansę, mógł wpłynąć na jej decyzję, ale wtedy kompletnie o tym zapomniał.<br />
- Przepraszam, chyba czegoś zapomniałeś - usłyszał cichy głos wydobywający się zza jego pleców. Zamyślony odwrócił się w stronę dziewczyny i wyciągnął rękę po swoją teczkę.<br />
- Dziękuję.<br />
Stop. Zatrzymał wzrok na jej twarzy. Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Była inna, ale dla niego zawsze taka sama. Z wrażenia mocno uszczypnął się w rękę. Ona nadal tam stała, tuż przed nim i czekała na jakikolwiek odzew z jego strony.<br />
- A więc jesteś...<br />
Nie czekając, rzuciła się w jego objęcia. Swoimi drobnymi rękami objęła mocno szyję chłopaka, a palce wtopiła we włosy. On tuląc ją do siebie z całych sił ucałował jej czoło. Z jego oczu spływały pojedyncze krople łez. Wtedy czuł się najszczęśliwszą osobą na ziemi, bo znów miał swoją Gwiazdę przy sobie.<br />
<br />
Popołudnie w Buenos Aires zapowiadało się całkiem przyzwoicie. Słońce ogrzewało przechodni swoimi promieniami. Park tego dnia roił się od młodych matek spacerujących ze swoimi bobasami w wózku. Wszystkie place zabaw zostały napadnięte przez dzieciaki.<br />
Od rana spacerowała samotnie parkowymi alejkami, wdychając świeże powietrze. Nie poszła do Studio, chciała uniknąć spotkania twarzą w twarz z Leónem, a wiedziała, że do takiego prędzej czy później by doszło. Jej ojciec o niczym nie wiedział. Zajęcia w szkole miały kończyć się za kwadrans, dlatego postanowiła spokojnie wrócić do domu. Bez pośpiechu zmieniła drogę i ruszyła do domu, wkładając dłonie do kieszeni spódnicy. Dotarła do niego wcześniej, niż się spodziewała, ale na szczęście tata nie znał całego planu lekcji. Wyjęła z torebki klucze i otworzyła nimi zamek w drzwiach.<br />
- Już jestem! - krzyknęła stojąc w progu. German wyłonił się ze swojego gabinetu trzymając w ręce filiżankę z kawą. <br />
- Tak szybko? - spytał podejrzliwie, jednak nie powiedział nic więcej, zmieniając temat. - W twoim pokoju położyłem jakieś kwiaty, kwiaciarz je niedawno przyniósł. Nie wiesz może od kogo są?<br />
- Nie wiem, ale się dowiem - westchnęła i ucałowała tatę w policzek. - Idę na górę.<br />
Na biurku leżały białe róże i list w kopercie. Chwyciła bukiet w dłonie i usiadła na łóżku. Wtopiła swój nos między kwiaty, by wyczuć ich piękny zapach. List również był perfumowany, dobrze znała te kosmetyki. Był od <i>Niego</i>. Niechętnie otworzyła kopertę i wyjęła kartkę. By nie tracić czasu, prześledziła list od początku do końca.<br />
<div style="text-align: right;">
<i>19.10.2013r.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Kochana Violetto!</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Wiem, że nie powinienem wcale tego robić, ale postanowiłem złamać zakaz i piszę ten list do Ciebie. Proszę, tylko nie przerywaj czytać. Z początku wahałem się, czy na pewno dobrze robię, ale teraz jestem tego pewien w stu procentach. Chcę, byś poznała całą prawdę. W końcu kiedyś trzeba sobie wszystko wyjaśnić.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Przeszłość jest nieodłączną częścią naszej historii. Wszystko zaczęło się jeszcze w dzieciństwie, kiedy byliśmy małymi rozrabiakami. Byłaś moją przyjaciółką. Taką najlepszą, no wiesz, na zawsze. Miało być forever, było troszkę inaczej. Zdaję sobie sprawę, że to moja wina i już na wstępie chcę Cię przeprosić po raz tysięczny. Nic nie odda mojego bólu, który w tym momencie czuję. Wiesz, jak bardzo cierpiałem, kiedy musiałem Ciebie zostawić? Moi rodzice nie rozumieli. Okłamali mnie, tak, jak ja Ciebie. Z dnia na dzień oddalaliśmy się od siebie. Ja nie chciałem, ale musiałem. Przygotowywałem się na ostatnie pożegnanie. Pamiętasz dzień, w którym zginęła Twoja mama? Moje pocieszenia Ciebie były wtedy tymi ostatnimi. Tydzień później opuściłem Meksyk. W Buenos Aires miałem ciotkę, która była bliska moim rodzicom. Bardzo ciężko chorowała i trzeba było się przeprowadzić, by móc jej pomóc. W rzeczywistości ojciec znalazł lepiej płatną pracę i większy dom, a rzekoma ciocia dawno nie żyła. To był cios prosto w serce. Świadomość, że przez zachcianki rodziców straciłem cały swój świat bolała najbardziej. To tak, jakby wbito we mnie tysiące igieł, bym jeszcze bardziej cierpiał. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Te trzynaście róż, które Tobie podarowałem, nie z przypadku są białe. Symbolizują szczęście. Kiedyś je mieliśmy. Postanowiłem każdą z nich nazwać jakimś uczuciem, pozwolisz, dobrze? Będę niezmiernie szczęśliwy, jeśli dotrwasz do końca.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Pierwsza - Miłość. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Nie będę więcej tego ukrywał. Kocham Cię. Nie jak dobrą przyjaciółkę lub siostrę, kocham Cię jak dziewczynę, z którą chciałbym być. Byłaś moim Słońcem i dla mnie świeciłaś najmocniej. Po raz pierwszy w życiu doświadczyłem tego uczucia. Ty nauczyłaś mnie bycia sobą i cieszenia się z najdrobniejszych rzeczy. Przy Tobie stałem się kimś, kto zupełnie inaczej patrzy teraz na świat. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Druga - Radość.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Jak myślisz, co widziałem w Twoich oczach? Byłaś szczęśliwą i radosną dziewczynką. Kochałaś każdego, nawet tego, kto wyrządził Ci krzywdę. Swoim szczerym uśmiechem wyrażałaś więcej niż tysiąc słów, był dla mnie największą nagrodą.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Trzecia - Tęsknota.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Ciężko było mi bez Ciebie wytrzymać kilka godzin, a co dopiero, gdy przyszło mi wytrzymać siedem lat. Wtedy nie miałem na nic siły. Siedziałem samotnie w zaciszu swojego pokoju i ślepo wpatrywałem się w nasze zdjęcie. Nie umiałem oderwać z niego wzroku. Szkoda, że dzisiaj nie mam już tych pamiątek. Próbowałem o Tobie zapomnieć, co teraz wydaje mi się zupełnie absurdalne. Wcale nie potrafiłem i nadal nie potrafię wyrzucić Cię z pamięci.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Czwarta - Nienawiść.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>To czułem do swoich rodziców. Odcięli nas od siebie, a kontakt się urwał. Przez pierwsze dwa miesiące nie odzywałem się do nich, nie potrafiłem im wybaczyć.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Piąta - Zauroczenie.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Dziesięciolatek nie potrafi kochać, on jeszcze nie wie, co to znaczy miłość. Wpatrując się w Twoją promienną twarzyczkę mieniącą się w słońcu niczym czysta perła, chciałem Cię tulić w nieskończoność. Czułem, jak ciarki przechodzą przez moje dziecięce ciało. Próbowałem być jak najbliżej.</i><br />
<i> Szósta - Strach.</i><br />
<i>Jak myślisz, co teraz robię? Żyję w nieświadomości. Nie wiem kompletnie, jak mnie spostrzegasz. Wydaje Ci się, że mam to wszystko gdzieś i siedzę spokojnie w domu? Nie umiem wytrzymać. Boję się, że mi nie wybaczysz. Masz do tego powody, ale naprawdę chcesz to wszystko przekreślić na Amen? Zastanów się... </i><br />
<i> Siódma - Nadzieja.</i><br />
<i>Nią również żyję od paru dni. Pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy od wielu długich lat Cię ujrzałem. Ja również nie wiedziałem, że Ty jesteś tą Violettą, którą znałem w przeszłości. </i><br />
<i> Ósma - Słabość.</i><br />
<i>Ulegam wszystkiemu. Jestem zbyt słaby, wiem to. Nieraz próbowałem się podnieść, lecz nie jest to takie proste. A Ty, upadłaś kiedyś tak bardzo, że ciężko było Ci się pozbierać? Przepraszam, to głupie pytanie. Najlepiej, gdybyś o nim zapomniała i na nie nie odpowiadała.</i><br />
<i> Dziewiąta - Bliskość</i><br />
<i>Bądź tuż obok mnie. Tylko tego pragnę.</i><br />
<i> Dziesiąta - Litość</i><br />
<i>Dobiegamy ku końcowi. </i><br />
<i>Pomóż. Odbudujmy to, co było kiedyś. Czy oboje nie tego pragniemy? </i><br />
<i> Jedenasta - Szczęście</i><br />
<i>Będąc w moich ramionach czułaś się bezpieczna. Przypomnij sobie. Też tęsknisz za tymi czasami, tak jak ja? </i><br />
<i> Dwunasta - Prawda.</i><br />
<i>Powiedziałem Ci wszystko. Zdradziłem największy sekret swojego życia. Dostałem Cię w prezencie, miałem się Tobą opiekować, a wszystko spieprzyłem. Nie tego chciałem. Myślisz, że jestem z siebie zadowolony? </i><br />
<i> Tą ostatnią różę zostawiłem specjalnie, byś nazwała ją swoim uczuciem, które Ci się ze mną kojarzy. Może być to jedno z tych, które wypisałem, ale równie dobrze możesz wymyślić sama. Wybór leży w Twoich rękach. </i><br />
<i>Umieram.</i><br />
<i>Cichą i spokojną śmiercią.</i><br />
<i>Pozwól mi wszystko naprawić.</i><br />
<i>Daj mi szansę.</i><br />
<i>Ten ostatni raz.</i><br />
<div style="text-align: right;">
<i>León. </i><br />
</div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Spuściła dłonie wzdłuż ciała. Z załzawionymi oczami podeszła do biurka i wyjęła długopis. Na małej karteczce doczepionej do róży dopisała jedno słowo. <i>Żal.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Zdyszana wbiegła na pierwsze piętro klatki schodowej z hukiem wpadając do domu. Trzasnęła drzwiami i niezrozumiałym dla innych językiem wyszeptała coś do siebie. Po jej twarzy było widać, że stało się coś niepokojącego, co dręczyło jej duszę. Nie myślała racjonalnie. Wymachiwała rękami, dopóki donośny głos taty jej nie uspokoił. </div>
<div style="text-align: left;">
- Lara, co ci się stało? Uspokój się, na litość boską - podniósł ton. Matka obróciła głowę do tyłu i spojrzała na swoją córkę. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Dopiero teraz zauważyli jej podarte ogrodniczki i poliki umorusane w oleju. Krztusiła się dymem spalinowym.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mamo, tato, Juan...</div>
<div style="text-align: left;">
Popadła ze skrajności w skrajność. Zalała się łzami, próbując wydobyć z siebie najcichsze choćby dźwięki. </div>
<div style="text-align: left;">
- Co jest, dziecko, do cholery! Mów, co z Juanem - nakazał ojciec. </div>
<div style="text-align: left;">
- On trafił do szpitala - powiedziała dusząc się. </div>
<div style="text-align: left;">
Czas stanął. Zegar nagle przestał wybijać godzinę siedemnastą, nastała błoga cisza. Wśród niej pobrzękiwały delikatnie dzwoneczki obijające się o swoje metalowe ciała. Nie wiedziała, co ma począć. To wszystko jej wina, a przynajmniej tak myślała. Zabranie brata na tor motocrossowy było najgłupszym, co mogła zrobić w życiu. Była skończona. Jeżeli stało się coś poważnego, to już nie żyje. Podeszła bliżej rodziców i złapała ich za ręce, lecz ci natychmiastowo się wyszarpali.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie dotykaj mnie - powiedziała matka, zabierając swoją dłoń. - Artem, musimy do niego iść!</div>
<div style="text-align: left;">
Wybiegli. Poczuła się odrzucona i podła. Wcale nie chciała, by wszystko tak się potoczyło. Prościej było zwalić winę na dziewczynę. Gemma była zielona, jeśli chodziło o tę sprawę i nie widziała, co działo się na miejscu, ale to w końcu był jej syn. Sześcioletni w dodatku.</div>
<div style="text-align: left;">
Stała pod gmachem szpitala. Był ogromny, mieścił w sobie ponad pięćset sal wypełnionych chorymi. Wśród nich leżał jej brat. Pielęgniarki nie chciały udzielić pomocy Larze, więc na własną rękę postanowiła poszukać pokoju do którego trafił Juan. Przez kwadrans błądziła po korytarzu, cicho łkając. Potrzebowała wsparcia, którego nie otrzymała od swoich rodziców. Czuła się zrozpaczona i rozbita w jednym. </div>
<div style="text-align: left;">
Wyjęła komórkę z kieszeni, próbując łapać zasięg. Niestety, nikt nie odbierał. Zostało tylko jedno wyjście. <i>Diego.</i> Wahała się, czy to aby dobry pomysł, ale nie miała czasu na zastanawianie się. Potrzebowała żywej duszy, która nagle przybędzie z odsieczą i wyciągnie z głębokiego dołka.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Do: Diego</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Przyjdziesz do szpitala? Proszę.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Od: Diego</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Za chwilę jestem.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- I jak, piękna, stęskniłaś się? Dziwne miejsce wybrałaś na spotkanie, wiesz - podsumował rozweselony wpadając w korytarz, którym akurat przechodziła. Szybko jednak starł uśmiech z twarzy, gdy zobaczył jej łzy w oczach. Wyglądała gorzej niż kiedykolwiek. Skradła się do niego.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<i>- </i>Przytulisz mnie...? - spytała prawie niesłyszalnie. Brunet zamknął dziewczynę w swoich ramionach. Czuła, że nie chce ich teraz opuszczać ani na krok. Gdyby nie on, nie wie, co by się teraz działo.<br />
A to wszystko przez jej głupotę.<br />
Nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że Juanowi stało się coś poważnego. Kochała swojego brata nad życie i gdyby nagle zniknął z jej życia, to byłby koniec. Niewinny wypad na motory, z pozoru nic wielkiego - teraz mamy tego skutki.<br />
Usiadła na jego kolanach, wciąż nie wypuszczając się z jego silnych objęć. Miarowe bicie serca i spokojny oddech Diego zaczynał ją uspokajać. Wreszcie mogła funkcjonować jak przedtem.<br />
- Dziękuję ci, bardzo - odsunęła się delikatnie od niego, by móc ujrzeć jego twarz. Otarł kciukiem pozostałe, zaschnięte łzy z jej polika i wyszeptał do ucha kilka słów. <br />
- Nie masz za co, zobaczysz, jeszcze będzie dobrze.<br />
<i>Miała nadzieję. </i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJmcQWxYCFbjVwk5BuEW6pKVjcGuDgsKYka7LNT2jOVRyJ_evAtc0A1LYzH3dBR9Hl2k5XB5qtX7B1Hty1zTWh_4NxGUDPTwel33zA04gXL4-iuAmm4UiUxgb6PBE0W0uxWDIWlUbV-rtS/s1600/tumblr_m1qoz7NgWc1qzleedo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJmcQWxYCFbjVwk5BuEW6pKVjcGuDgsKYka7LNT2jOVRyJ_evAtc0A1LYzH3dBR9Hl2k5XB5qtX7B1Hty1zTWh_4NxGUDPTwel33zA04gXL4-iuAmm4UiUxgb6PBE0W0uxWDIWlUbV-rtS/s1600/tumblr_m1qoz7NgWc1qzleedo1_500.gif" height="163" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<i>Och, kurczaki. Kiedy ja to powinnam dodać? Fiu, fiu, zleciało. Dokończyłam jako tako perspektywę Lary, nie pamiętam, co miało być dalej. W trzynastym postaram się rozwinąć więcej wątków.</i><br />
<i>Przepraszam za tak długą nieobecność. Bodajże ponad tydzień temu dodałam miniaturkę o Leomile, chętnych zapraszam do czytania. :) </i><br />
<b><i>WAŻNE!</i></b><i> Ostatnio na ask'u pewna osoba spytała się mnie, czy nie zrobię konkursu na One Part'a. Jeżeli znajdą się chętni - czemu nie ;) Zainteresowanych zapraszam do zakładki kontakt, gdzie można znaleźć wszystkie portale, na których można ze mną porozmawiać. Zgłaszajcie się również w komentarzach, a ja na pewno rozważę tę decyzję i dam znać w najbliższych dniach.</i><br />
<i>Mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie. </i><br />
<i>Myślę, że na rozdział 13 nie będziecie tak długo czekać. </i><br />
<i>Kocham Was, gwiazdeczki.</i><br />
<i>Scarlett. x </i></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-33349169567272201392014-06-05T14:30:00.000+02:002014-06-05T14:30:00.481+02:00Miniaturka: "Nie mogę Ci wiele dać..."<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=zTkj312mr3c" target="_blank"><b><i>This is our song.</i></b></a></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN8bvLp2JlaSFXBQ-NHquDW0dd5a9BVSeOU7xL3AiY04Szge29ftBPvRoxtSMUXDugS8bzc-w0JxJ_Hf4_pZB7xnI3HJY_zN5jldVbAQk18QiX3sMiBL95ITzPF3VGCxRefxeFMATc4oDi/s1600/tumblr_n1q3afmQEo1rhax0jo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN8bvLp2JlaSFXBQ-NHquDW0dd5a9BVSeOU7xL3AiY04Szge29ftBPvRoxtSMUXDugS8bzc-w0JxJ_Hf4_pZB7xnI3HJY_zN5jldVbAQk18QiX3sMiBL95ITzPF3VGCxRefxeFMATc4oDi/s1600/tumblr_n1q3afmQEo1rhax0jo1_500.gif" height="180" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Ciemność. Czarna dziura wypełniająca całe pomieszczenie nie przepuszczając ani odrobiny promieni słonecznych. Błoga cisza nieprzerwanie tkwiła w jej uszach.<br />
Ciche szepty, szmer, spokojne kroki.
Była teraz władcą swojego losu, a świat tkwił w jej rękach. Mogła tak wiele, lecz jakaś przeszkoda uniemożliwiała wypełnienia swojego celu. Cokolwiek dostawała, traciła jeszcze szybciej. To było chyba najgorsze. Brakowało tylko jednego elementu układanki jej życia. Mniej więcej jakichś trzech lat.<br />
Nie wrócił. Był dwudziesty drugi grudnia, ostatni dzwonek na powrót. Przyjechał tylko raz, półtora roku temu, powiedział, jak bardzo ją kocha i zniknął, a wraz z nim wszelkie wspomnienia upamiętniające każdą spędzoną chwilę razem. Płakała sto dni i sto nocy, nieprzerwanie. Niezależnie od siebie samej. Kontakt urwał się <i>tylko</i> na dwa miesiące, ale te dni były dla niej najcięższe. Ostatnio obiecał, że przyjedzie do domu na święta, na życie swoje i jej przysięgał, że się w tym roku zjawi. <i>Prawdopodobnie ostatni raz</i>. A był?<br />
Zerknęła w kalendarz. Widniała na nim data zamalowana na wszelkie kolory markerów, jakie tylko znalazła. Dwudziesty czwarty grudnia. <i>2014 rok</i>. Pospiesznie zarzuciła na siebie płaszczyk i wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami.<br />
Zimny wiatr szczypał jej oczy i mroził poliki. Od samego rana padał siarczysty śnieg, tego dnia był dla niej niczym fatamorgana. Zapukała w mosiężne drzwi na rogu ulicy. Zapłakanym głosem wydała z siebie kilka słów i rzuciła się na szyję przyjaciółki.<br />
- Nie przyjechał - mruknęła żałośnie. - Obiecał, cholera, jak ja go nienawidzę.<br />
- Uspokój się - poprosiła brunetka, sadzając blondynkę na krześle. - León jeszcze wróci, zobaczysz...<br />
- Co mi to da? Nie chcę się po raz kolejny rozczarować, a uwierz, przyzwyczaiłam się.<br />
- Lu...<br />
Pogłaskała jej głowę niczym matka pocieszająca swoją córkę. Starła łzy i przytuliła do swojego serca, które wybijało najpiękniejszą pieśń o miłości. Chciała znów ja poczuć i mieć przy sobie. Głęboko westchnęła, przeczesując palcami rozwichrzone blond loki. Potrzebowała go, <i>tu i teraz</i>. Pragnęła zasmakować po raz kolejny jego słodkich ust, by później zamknął ją w swoich silnych ramionach i nigdy nie wypuścił.<br />
- Dziękuję, Naty.<br />
<br />
Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.<br />
Często ucieka, tak niespodziewanie i zaskakuje cały wszechświat.<br />
Jedno uczucie, dwa serca, setki wspomnień, tysiące pięknych chwil.<br />
Czy to był koniec błogiego spokoju?<br />
Stół stał nakryty. Czekały przy nim dwa wolne miejsca naprzeciw siebie. Zastawa była bardzo ozdobna. Po środku stały trzy złote świeczki mieniące się w blasku lamp. Spojrzała na zegarek, <i>osiemnasta.</i> Poprawiła sukienkę, przejechała błyskawicznie truskawkowym błyszczykiem po ustach i zasiadła wygodnie na krześle.<br />
Mijał czas.<br />
Usłyszała ciche pukanie do drzwi. Z ogromną nadzieją, że to jej narzeczony otworzyła je. Zachwyt trwał jednak zbyt krótko, a zakończenie nie mogło być szczęśliwe.<br />
- Witam panią - uśmiechnął się listonosz. - Ludmiła Ferro? Dzisiaj przyszedł do nas list, prawdopodobnie bardzo ważny... Mogłaby panienka łaskawie podpisać tu... - pospiesznie wyjął z ogromnej torby długopis i wręczył kobiecie. Postawiła parafkę niczym nie przypominającą jej podpis i jak w amoku zabrała z dłoni mężczyzny szarą kopertę, którą otworzyła w samotności chwilę po północy. Przez sześć godzin wahała się nad tą decyzją. Gdy tylko ujrzała nazwisko nadawcy <i>Verdas</i>, nie miała pojęcia, co zrobić. Z wielką chęcią podarłaby list na strzępy i bez krzty żalu wyrzuciła do kosza tak, jak wszystkie wspomnienia. Jednak coś kazało jej nie podejmować tak pochopnej decyzji.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Kochana Ludmiło!</i></div>
<i> <strike>Obiecałem</strike>.</i><br />
<i> Jesteś moją jedyną. Nie pokochałem nikogo w życiu tak mocno, jak Ciebie. Byłaś kimś ważniejszym, niż życiową partnerką.</i><br />
<br />
<i><b>Byłam?</b></i><br />
<br />
<i>Kiedy Cię poznałem, poczułem, że mogę wszystko. Otworzyłaś mi oczy i pokazałaś świat na nowo. Zrozumiałem, jakie są najważniejsze wartości w życiu i co się tak naprawdę liczy. Za to jestem Ci wdzięczny.
Nadal czuję do Ciebie to samo. Dla mnie nic się nie zmieniło. Wszystko pozostało niezmienne, oprócz naszej bliskości. Dzieli nas siedemset kilometrów. </i><br />
<div style="text-align: left;">
<i> I właśnie w tej części listu chciałbym przeprosić Cię szczerze z bólem serca za to, że nie zjawiłem się w domu na tegoroczne święta. Bardzo chciałem, ale... Proszę, zrozum. To jest dla mnie równie ciężkie.
Myślę, że nadszedł czas rozstania. Nie chcę Ciebie ranić, a będąc setki kilometrów stąd nie polepszam naszej relacji. Obiecuję, że gdy kiedyś wrócę, znów będziemy tworzyć jedność. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Tym razem dotrzymam słowa. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> Twój León. </i></div>
<br />
Opadła bezwiednie na sofę. Wypuściła z rąk zapisaną kartkę i starła z polika kolejne gorzkie łzy tego dnia. Nic już nie rozumiała. Nawet nie chciała i nie miała zamiaru próbować. Dla niej ich związek nie miał przyszłości i był już skończony.<br />
- Cholerne obietnice - buzowała wściekłością, zmieszaną z głębokim smutkiem. Zdjęła pierścionek zaręczynowy i cisnęła nim w kąt pokoju. Z cichym odbiciem zniknął z widoku i ciężko było go dostrzec. O własnych siłach podniosła się z kanapy i podeszła do stołu, gasząc świece. W ten sam sposób spłonął płomień miłości iskrzący się pomiędzy nią, a jej narzeczonym.<br />
To koniec.<br />
<br />
Gorące lato 2015. Wszystko dookoła kwitło, począwszy od kwiatów, aż po przyjaźń i miłość. Wyobraziła sobie, że jest samotnym ptakiem przemierzającym świat, omijając jednak najpiękniejsze zakątki ziemi. Nie zasmakowała zakazanego owocu, nie zobaczyła piękna świata, gdyż zabrakło jej tak niewiele, by osiągnąć szczęście całkowite. Dużo straciła i niestety nie mogła odzyskać utraconych chwil. Wszystko ma swój początek i koniec, lecz nie zawsze chcemy, by nadszedł.<br />
Stanął w progu drzwi i spojrzał z utęsknieniem na jej porcelanową twarz. Już nie płakała, nie potrafiła po tym, jak wylała morze łez. Przypominała drobną laleczkę z pustym wnętrzem. Pomimo tego, że wciąż go kochała, nie umiała ponownie wpuścić jego miłości do swego serca.<br />
- Wróciłem - rzekł, czekając, aż rzuci się mu w ramiona. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Podeszła do Leóna i stanęła z nim oko w oko. - Nie cieszysz się?<br />
- Spóźniłeś się tylko pół roku. Nauczyłam się bez ciebie żyć. Chociaż jest to trudne... - zawiesiła głos. - Nie miałam innego wyjścia.<br />
- Zawsze jakieś jest - dotknął jej sinych dłoni. - Wiem, że nadal mnie kochasz, Ludmiło. Pozwól mi...<br />
To był ostatni raz, gdy dostatecznie się z nim zbliżyła. Ich usta zetknęły się w ponownej piosence o wspaniałym, nieosiągalnym uczuciu. Poczuła magię, o której słyszała wieki temu. Chociaż musiała, nie chciała przestać.<br />
Ujął jej twarz i spojrzał w załzawione oczy.<br />
- Wybaczysz mi? - spytał, po wielu minutach ciszy. - Powiedz coś...<br />
- Teraz nie umiem, León, to dla mnie zbyt trudne. Nadal cię kocham i to uczucie nigdy się nie wypaliło. Tylko z czasem przygasło, by móc po chwili zapłonąć jeszcze mocniej. Daj mi czas.<br />
- Pamiętaj, że będę na ciebie czekał - ucałował jej rozpalony polik. - Nawet wtedy, gdy nasza miłość nie będzie już tak silna, jak teraz.<br />
- Obiecuję, że odzyskamy nasze wspomnienia.<br />
<i> I słowa dotrzymała.</i><br />
<br />
<br />
<i>Przepraszam Was za to na górze, nie wiem co to jest. Chciałam dać tylko znak, że jeszcze żyję. Do zobaczenia w rozdziale 12.</i><br />
<i>Scarlett Walker </i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-24176501785550837732014-05-17T19:04:00.000+02:002014-05-17T19:04:16.083+02:00Czuby, sorpresa! <div style="text-align: center;">
SIALALALALALALALALAL, NIESPODZIANKA!</div>
<div style="text-align: center;">
Nie przedłużam, po prostu wejdźcie i czytajcie :)</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://juntos-somos-mas-oneshot.blogspot.com/">http://juntos-somos-mas-oneshot.blogspot.com/</a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-27653543006520961212014-04-12T15:44:00.001+02:002014-04-12T15:47:28.580+02:00Rozdział 11: Odłamki rozbitej nadziei<div style="text-align: right;">
<i><b>"Te rany zdają się nie goić<br />
Ten ból jest po prostu zbyt prawdziwy<br />
Tego jest tak wiele, że czas nie może wszystkiego wymazać<br />
Gdybyś płakał, otarłabym każdą z Twoich łez <br />
Gdybyś krzyczał, walczyłabym z każdym z Twoich lęków<br />
I przez te wszystkie lata trzymałam Cię za dłoń<br />
Jednak Ty wciąż masz całą mnie"</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>Evanescence - "My Immortal"</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<i>Rozdział dedykuję mojej ukochanej Martusi, wybacz, że taki beznadziejny rozdział i nie ma Naxi (omg, zabijesz mnie), jakoś tak wyszło, ech. </i><br />
<i>Te amo! :* </i></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Mimo to kochała go nadal, bo - po raz pierwszy w życiu - poznała,
co to wolność. Mogła go kochać, choćby miał się o tym nigdy
nie dowiedzieć, nie potrzebowała jego pozwolenia,
by niepokoić się tym, co ludzie knują przeciwko niemu. To właśnie
była wolność - czuć to, czego pragnęło jej serce, nie bacząc na to,
co pomyślą inni. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i> Zimne dreszcze powoli przeszyły jej ciało od stóp do głów, wprawiając ją w zakłopotanie. Po raz kolejny spojrzał w jej oczy z niepohamowanym uczuciem, by ponownie poczuła się jak w bajce, w której książę przybywa na ratunek swojej księżniczce. Tym razem jej baśń miała przyjąć inny obrót zaznając kompletnie odmiennego zakończenia. Dotknęła jego dłoni, była chłodna jak lód, pomimo temperatury dodatniej; poliki natomiast miał rozgrzane do czerwoności, wyglądał, jakby miał gorączkę. Był chory z miłości. Uczucie, jakim obdarowywał dziewczynę nie równało się z niczym innym. Nie potrafił nawet określić, kim się staje, gdy przy niej jest. A więc może kim przy niej nie był? Na pewno zadufanym w sobie chłopaczyną z pięknych Włoch, gdzie każdy, dosłownie każdy myśli tylko o sobie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Ludmiła - wreszcie, po upływie niekończących się chwil milczenia wydusił z siebie kilka słów - Dlaczego mi to robisz? </div>
<div style="text-align: left;">
Spojrzała w jego oczy lśniące od łez; zdawały się mienić w blasku słońca. Z trudem udało jej się uwolnić z gardła cichy głos, którym obdarowywała go każdego dnia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie robię tego po to, by cię zranić. Uwierz, gdyby to ode mnie zależało, zostałabym w Buenos Aires. Federico, mój czas tutaj jest policzony - spauzowała. - Proszę, zostaw mnie samą. Nie chcę widzieć ponownie łez w twych oczach, nawet nie wiesz, jak mnie to boli. Nie zasługuję na to. Nie zasługuję na takiego przyjaciela, jak ty.</div>
<div style="text-align: left;">
Nagle wszystko runęło, jak domek z kart. Był tylko jej <i>przyjacielem.</i> Nikim więcej. Na co on liczył? Mógł się tego spodziewać, nic przecież nie przychodzi ot tak. Na niektóre rzeczy i osoby trzeba sobie zasłużyć, a on na Ludmiłę niestety nie mógł. Nie potrafił jej nawet zdobyć, podbić jej serca. To był tylko miesiąc, najlepsze, a zarazem najgorsze trzydzieści jeden dni w jego życiu. Dni wypełnione po brzegi smutkiem, radością, nienawiścią i miłością. Brakowało tak niewiele do osiągnięcia upragnionego celu. Tak mało, a jednak tak daleko. </div>
<div style="text-align: left;">
Tymczasem nie znał jej uczuć. Nie była otwartą księgą, z której każdy mógł czytać. Ukrywała emocje zakładając na siebie maski. Każda dyskretnie maskowała jej cierpienie. Był dla niej oparciem i jako jedyny jej ufał. Nie twierdził, tak jak reszta, że jest egoistyczną, nadętą i suwerenną młodą dziewczyną. </div>
<div style="text-align: left;">
Podniosła się z krzesła i puściła jego siną dłoń. Próbowała pozostać silna, ale ten moment był najtrudniejszym w jej krótkim życiu. Nagle musiała zostawić to, co tak bardzo kocha, przyjaciół, Studio, tylko po to, by zadowolić swoją matkę.<br />
<i>- </i>Do widzenia, Federico. Pozdrów wszystkich ode mnie - posłała mu całusa i szybko odwróciła się do niego tyłem, by nie widział jej łez. Szybkim krokiem odeszła z tamtego miejsca i zniknęła w tłumie ludzi spieszących się na wylot. Został sam, bez miłości, już nic nie czuł. Jego dusza, jego ciało było oddane jednej osobie. Pobladł. Wypalił się całkowicie.<br />
<br />
<br />
Ostatnie popołudnie dało jej wiele do myślenia. Siedząc w zaciszu swojego pokoju próbowała poukładać sobie w głowie wizję ostatnich lat. Nie mogła znieść tego, jak bardzo zraniła ją osoba najbliższa jej sercu. Z wielkim bólem towarzyszącym od wczorajszego dnia podniosła się z łóżka, chwiejnym krokiem podeszła do biurka i wyciągnęła z torebki telefon. <i>León, musimy porozmawiać. </i>W ciągu pięciu minut nie dostała od niego odpowiedzi. Rzuciła nim gdzieś w nieokreślone miejsce na łóżku i zalała się łzami. Wyjęła z małej szufladki na kluczyk pożółkłą już ze starości kopertę i zeszła z nią na parter. Piętnaście schodków pokonywała z niebywałą trudnością, jakiej jeszcze nigdy nie miała. Odłożyła małą kopertę na stolik i skierowała się w stronę drzwi. Pech chciał, że w tym samym czasie chłopak złapał za klamkę i dziewczyna chwiejąc się, upadła na posadzkę.<br />
- Violetto, nic ci nie jest? - spytał poddenerwowany, podając swoją dłoń. Ta jednak nie chwyciła się jego ręki i samodzielnie podniosła się z ziemi. Nie spoglądała w jego szmaragdowe oczy, nie potrafiła dziś mu zaufać. Odeszła od niego na bezpieczną odległość i dopiero wtedy odwróciła się w jego stronę.<br />
- Wiesz jaki jest dzisiaj dzień? - León spojrzał na nią podejrzliwie.<br />
- Violu, mogłabyś mi wytłumaczyć, o co ci chodzi? Trochę się niepokoję - odpowiedział nie na temat, jaki narzuciła dziewczyna. Wykonał kilka kroków w jej stronę i dopiero wtedy ujrzał łzy w oczach. - Ty... płakałaś.<br />
- Brawo, Sherlocku - powiedziała ironicznie. - I nie mów tak do mnie. Wiesz co? Dla mnie już nie istniejesz - wysyczała, plując jadem. León zupełnie zdezorientowany oparł się o ścianę dzielącą salon, a kuchnię. Dziewczyna chwyciła w dłonie kopertę ze stolika i wyjęła z niej kilka zdjęć. Podeszła do chłopaka i wręczyła mu plik fotografii.<br />
- Nadal nie rozumiesz? Powiedz, ile jeszcze czasu zamierzałeś ukrywać przede mną prawdę? Tydzień, miesiąc, rok, dwa, trzy lata? - pytała spoglądając mu w oczy. Próbowała doszukać się w nich prawdy, lecz jedyne, co widziała to wielkie cierpienie, które w tym momencie zawładnęło jego ciałem.<br />
- To nie tak... Violetto, zrozum, ja chciałem cię chronić, nie chciałem cię ponownie stracić - tłumaczył, plącząc swój język. Szatynka wyrwała mu zdjęcia z dłoni i poszarpała na drobne kawałeczki, które w mig znalazły się w koszu na śmieci. Odwrócona tyłem, przejechała palcem po ramce jednej z fotografii stojącej na komodzie. Jedynej, która pozostała. Chwyciła ją w dłonie.<br />
- Wyjdź. Nie chcę słuchać twoich wyjaśnień. Wyjechałeś, zostawiłeś mnie samą. Po śmierci mamy nie miałam nikogo, prócz taty i ciebie. Nic cię już nie usprawiedliwi - jej wargi trzęsły się niemiłosiernie, a przez ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Próbowała pozostać spokojna, by nie wybuchnąć złością kłębiącą się w jej duszy. León dotknął jej ramienia i próbował przyciągnąć do siebie.<br />
- Byliśmy tylko dziećmi, skąd miałem wiedzieć, że to wszystko tak się potoczy? Daj mi jeszcze jedną, ostatnią szansę. Pozwól to wszystko wyjaśnić! - każde słowo wypowiadał z taką pewnością, jakiej dotychczas nie miał. Był coraz bliżej Violetty, starał się zachować dystans, lecz w tej chwili był on najtrudniejszą rzeczą, jaką mógł wykonać. Przypomniał sobie lata wstecz, kiedy jako małe dzieci bawili się w piaskownicy. Pamiętał jej promienny uśmiech, którym nieustannie go obdarowywała. Ten głos, najpiękniejszą melodię na świecie.<br />
Potrzebowała jego wsparcia, lecz dziś nie mogła mu stuprocentowo zaufać. Kto wie, co przed nią ukrywa. Bała się ponownej straty ukochanej osoby. Wciąż nie rozumiała, jak naprawdę bliska osoba mogła aż tak ją zranić.<br />
- León, proszę, daruj sobie - powstrzymała łzy. Chłopak napierał na nią coraz bardziej. Czuł, że za chwilę mu ulegnie, wpadnie w ramiona i wszystko będzie dobrze.<br />
- Violetto, nie umiem bez ciebie żyć, rozumiesz? Siedem lat bez swojej najlepszej przyjaciółki były bardzo ciężkie, nie miałem nikogo - próbował ją jakoś przekonywać. Dziewczyna nagle, niekontrolowanie rzuciła ramką w podłogę. Z hukiem szkło rozbiło się na miliony drobnych kawałeczków. Wśród ciszy, która nastała słychać było jedynie przyspieszony oddech szatynki.<br />
- Nie chcę cię już więcej słuchać, mówiłam. Wyjdź - nakazała. León niechętnie wycofał się i ruszył w drugą stronę. Tylko na chwilę przystanął, by móc coś powiedzieć, lecz ona mu przerwała. - Wiesz co? Obiecałam sobie, że nigdy nie zakocham się w swoim przyjacielu - spuściła wzrok, jakby miała coś na sumieniu. - Złamałam zakaz. Dlatego odejdź, nie chcę na ciebie patrzeć.<br />
Na zawsze opuścił jej serce.<br />
Przez tylne wejście do domu dostał się jej ojciec. Gdy tylko ujrzał swoją córkę w opłakanym stanie, załamał ręce. Widział tylko rozbite szkło i jej zabrudzone od tuszu poliki.<br />
- Violu, co tu się stało? - spytał z niedowierzaniem. Dziewczyna nic nie odpowiadając, uciekła na górę do swego pokoju, zanosząc się płaczem.<br />
<br />
<br />
Z wielkim uśmiechem na twarzy podszedł do drzwi wejściowych i obrócił tabliczkę z napisem "otwarte" na "zamknięte". Wreszcie, po długich ośmiu godzinach ciężkiej pracy mogli odpocząć w zaciszu kawiarni, gdzie dostęp miał tylko personel. Rudowłosa oparła miotłę o ścianę i ruszyła za chłopakiem. Zasiadła przy stoliku na jednym z dwóch krzeseł, chwyciła kubek z gorącą herbatą i upiła łyka.<br />
- To była pracowita niedziela, nieprawdaż? Ach, bez ciebie zapewne nie byłoby tu klientów - zaśmiał się Sebastian. - Kto wie, może za swoją ciężką pracę dostaniesz podwyżkę...<br />
- Przestań, nie robię nic szczególnego - zawstydziła się. Potrzebowała gotówki, okres, w jakim się znajdowała był bardzo ciężki. Jej matka, Celine, wciąż nie mogła dojść do zdrowia. Gdyby tylko miała choć odrobinę odwagi, spytałaby chłopaka o pożyczkę, lecz nie miała pojęcia, jak później spłaciłaby dług.<br />
- Wystarczy, że jesteś - podniósł się z miejsca i powolnym, ociężałym ruchem zbliżył się do Camili. Czuła jego ciepły oddech na swym prawym policzku. Wstydliwie obróciła głowę w jego stronę, spoglądając mu w oczy. Jej poliki przybrały różowy odcień. Wreszcie czuła, że ma z czego czerpać radość. Sebastian był jednym z nielicznych osób, które przy niej były i opiekowały się nią. Wiedziała, że nie jest jej obojętny. Nie szukała swojego księcia, on sam przyszedł w najmniej oczekiwanym momencie. Kto powiedział, że los nie jest łaskawy? Byli coraz bliżej siebie, dystans zmniejszał się w rekordowym tempie. Ich usta miały się właśnie spotkać, połączyć, być jednością przez parę sekund...<br />
- Camilo Torres, już po osiemnastej, może panna spokojnie wracać do domu - drzwi do zaplecza z hukiem otworzył Tomas Mendoza, właściciel kawiarni, jak i ojciec Sebastiana. Ruda speszona przytuliła tylko chłopaka, pożegnała się z jego tatą i na prędce uciekła z lokalu. Seba lekko poirytowany zachowaniem ojca, złapał w dłonie kubki po herbacie i wyniósł do kuchni na zmywak.<br />
- Mógłbyś czasem mieć trochę taktu - wytknął mu.<br />
- Co to za pyskówki do swojego taty, co, młodzieńcze? Nie pozwalasz sobie czasem na za dużo? - Tomas próbował go uspokoić. <br />
- To, że jesteś moim ojcem nie oznacza jeszcze, że masz prawo przerywać mi rozmowę z dziewczyną - prychnął.<br />
Okres dojrzewania wcale nie jest taki prosty, jak się niektórym zdaje. Burza hormonów, huśtawki nastrojów to tylko jedne z nielicznych powodów, przez które ciężko wychować nastolatka. Tomas miał najwyraźniej dość. Casilda ciągle wyjeżdżała, w ciągu roku widywała się tylko kilka razy z synem. Która matka by tak wytrzymała?<br />
- Przepraszam, trochę mnie poniosło - Sebastian przyznał się do błędu. - Zagalopowałem się. Chciałbym tylko, żebyś więcej mi nie przerywał...<br />
- Pocałunku, tak, wiem - zaśmiał się, dokańczając wypowiedź, po czym nie czekając na reakcję chłopaka opuścił zaplecze.<br />
<br />
<br />
Próbowała się uspokoić, łykając tabletki nasenne. Ich spora ilość spowodowała u niej zawroty głowy, które dołożyły jej dodatkowych zmartwień. W pośpiechu przeglądała papiery ze Studio, szukając w nich niebywale ważnej rzeczy.<br />
- Przecież dopiero co odbyła się rekrutacja - rzekła pod nosem - Gdzieś to musi być...<br />
Wreszcie w stercie pliku kartek odnalazła tego, czego potrzebowała. Lista osób przyjętych do szkoły muzycznej. Spokojna postanowiła położyć się do wygodnego łóżka, które już czekało na nią na piętrze, lecz w tym momencie błogą ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Powoli podniosła się z sofy i ruszyła w stronę wejścia. W progu stał jej przyjaciel, Pablo.<br />
- Dobry wieczór - powitał ją czułym pocałunkiem w policzek. - Angie, przyszedłem chyba nie w porę, co?<br />
Blondynka na chwilę odpłynęła, lecz szybko wróciła do rzeczywistości.<br />
- Nie, w porządku, wejdź - ziewnęła, przeciągając się. - Miałam właśnie iść spać, ale jest mi niezmiernie miło, że mnie odwiedziłeś. Napijesz się czegoś?<br />
Angeles słynęła z niebywałej gościnności. Pomimo tego, że miała wiele swoich problemów to zawsze, gdy ktoś jej potrzebował, była na zawołanie. Odznaczała się wysoką kulturą osobistą, jaką posiadał mało kto. To właśnie różniło ją od innych. Potrafiła się uśmiechać i śmiać nawet wtedy, gdy w jej życiu panował wielki chaos. Była ideałem kobiety. Być może dlatego Pablo się w niej zakochał. Czuł do niej coś więcej, niż zwykłą przyjaźń, lecz bał się wyznać prawdę swej przyjaciółce, tylko dlatego, by jej nie stracić. Kto wie, jak wszystko by się potoczyło.<br />
Zasiedli do stołu w jadalni. Kobieta zaparzyła dwie kawy, wyjęła z zamrażarki wczorajsze zapiekanki i odgrzała na patelni. Przygotowany posiłek zaniosła do pokoju.<br />
- Dobrze wiesz, jak mnie uszczęśliwić - uśmiechnął się mężczyzna. - Mam cichą nadzieję, że to twoje domowe, takie najbardziej lubię.<br />
- Nie bój się, nie otrujesz się, czy coś - wybuchła śmiechem. - Ja toleruję tylko domowe zapiekanki. Smacznego.<br />
Zabrali się za jedzenie. Wymiana spojrzeń, ciche szepty, niekontrolowane napady śmiechu to tylko kilka powodów, dla których powinni być razem. Oboje czuli coś do siebie, ale obie strony bały się wzajemnej reakcji i czynów, do których doszłoby w późniejszym czasie.<br />
- Dzięki tobie nie chce mi się już spać.<br />
- Ależ zawsze do usług, moja droga - na złość wystawiła mu język. <br />
- Kocham cię, wiesz? - powiedziała z uczuciem, patrząc mu w oczy. Mężczyzna mocno przytulił do siebie Angie. Chciał, by te słowa kiedyś stały się rzeczywistością. Realią. Chciał w końcu poczuć, że ma przy sobie kobietę swojego życia.<br />
<br />
<br />
Ciągle zastanawiał się, czy dobrze robi, okłamując rodziców. W końcu kiedyś prawda wyjdzie na jaw, a wtedy nie będzie ucieczki. Codziennie myślał, jak ich na to przygotować. Podrzucał piłkę do kosza na tyłach domu, próbując się skupić, lecz za każdym razem chybił. Z niekontrolowaną siłą rzucił piłką, która odbita z hukiem wpadła w krzaki.<br />
- Ej, spokojnie - odezwał się damski głos. Francesca postanowiła odwiedzić swojego przyjaciela.<br />
- Co tutaj robisz? - spytał zdezorientowany Marco.<br />
- Twoja mama mnie wpuściła - na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech, w słońcu wyglądała jak grecka bogini. - Nad czym się zastanawiasz?<br />
Spuścił wzrok i usiadł na krawężniku, gdyż w pobliżu nie było żadnego krzesła. Dziewczyna wykonała ten sam ruch i w mig znalazła się tuż obok niego.<br />
- Co ja mam im powiedzieć? Jeśli moi rodzice się dowiedzą, że chodzę do Studio, zabiją mnie. Włożyli wiele wysiłku i pieniędzy w to, co robię. Nie chcą, bym zajmował się głupotami. Tylko, że muzyka jest również częścią mnie...<br />
- Marco, powiedz im to, co powiedziałeś właśnie mi. To chyba wystarczający argument, by zrozumieli, kim chciałbyś być. Można mieć wiele pasji, życie nie kończy się tylko na matematyce i koszykówce. Zobaczysz, będzie dobrze - mówiła z takim przekonaniem, że aż sam w to nie wierzył. Wspierała go, chociaż on nic dla niej nie zrobił. Była wspaniałą dziewczyną. W głębi serca z każdym dniem zakochiwał się w niej coraz bardziej. Zaczęło się od niewinnego spotkania, ale wszystko ma kiedyś swój początek. Oby ta znajomość nie miała końca... Tylko ona go rozumiała. Nigdy nie nalegała i pospieszała, by coś zrobił. Tyle wystarczyło, by poczuł do niej coś więcej, niż przyjacielskie stosunki. Bał się jednak, że zostanie przez nią odrzucony, wtedy już nic nie byłoby takie samo.<br />
- Fran, naprawdę dziękuję za twoje wsparcie - odrzekł, podnosząc się z miejsca. - Chciałbym jeszcze trochę potrenować, nie miałabyś nic przeciwko, gdybyś...<br />
- Spokojnie, już sobie pójdę - uspokoiła go. - Zresztą brat już na mnie czeka. Do jutra - pomachała mu na pożegnanie, po czym szybko zniknęła za ogrodzeniem.<br />
- Do zobaczenia... - pożegnał ją tęsknym spojrzeniem. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8QrJNlOhsY5NcPxRColWs6R-Pa8QimlPuUggkIWSoQua1x-_I_J6NgdAQKP6Lo58CDspbLTVhCif8Da5tbax9ahKZZNlaUt8Oa8nAZDVDYF4yYXCySO7cbr6e8wKVM_uTpxmsm3wJfmeY/s1600/tumblr_mwyzigJXFy1t40993o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8QrJNlOhsY5NcPxRColWs6R-Pa8QimlPuUggkIWSoQua1x-_I_J6NgdAQKP6Lo58CDspbLTVhCif8Da5tbax9ahKZZNlaUt8Oa8nAZDVDYF4yYXCySO7cbr6e8wKVM_uTpxmsm3wJfmeY/s1600/tumblr_mwyzigJXFy1t40993o1_500.gif" height="167" width="320" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<br />
<br />
<i>Ten rozdział miał być 2x dłuższy. Przepraszam, tak wyszło, nie mam warunków do skończenia tego rozdziału, a nie chciałam przedłużać. Takie sobie coś wyszło. </i><br />
<i>Karolina grafik zrobiła swój pierwszy w życiu szablon, nawet nagłówek jej wyszedł, po raz pierwszy, wow. Dlaczego Karolina mówi o sobie w trzeciej osobie? Jest tymczasowy.</i><br />
<i>Gdyby ktoś nie wiedział, zapraszam na nowego bloga z One Partami: <a href="http://mi-por-siempre-enamorada.blogspot.com/">http://mi-por-siempre-enamorada.blogspot.com/</a>, pierwszy o Dienaty, ale nie wiem kiedy dodam, wybaczcie, na razie nie mam jak. Postaram się w przyszłym tygodniu, na przełomie 18-21 kwietnia. </i><br />
<i>Dziękuję również za ponad 114 wyświetleń bloga i 100 obserwatorów! <3 </i><br />
<i>To chyba tyle ogłoszeń parafialnych, czekam na Wasze opinie! </i><br />
<i>Karolina xx</i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-91341575926159005752014-04-01T16:58:00.001+02:002014-04-01T16:58:32.449+02:00Rozdział 10: Iluzja<div style="text-align: right;">
<b><i>"Umiesz mnie złapać<br />
Nie uciekaj, nie uciekaj<br />
Jeśli żyjesz następnym dniem<br />
W tym szczęśliwym małym domku<br />
Ogień tu pozostanie"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>Amanda Seyfried - "Little House" </i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i>León</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
Z niepokojem wpatrywałem się w jej szczupłą sylwetkę. Wzrokiem błądziła po pomieszczeniu, próbując zrozumieć, co się dzieje. Szeroki uśmiech wciąż nie schodził jej z twarzy. Zmrużyła delikatnie oczy i pewnym krokiem podeszła w moją stronę, stając tuż przy mnie. Czułem jej ciepły oddech. Odsunąłem się od niej na bezpieczną odległość i usiadłem na fotelu.<br />
- Nie jestem Ludmiła. Carmen Villegas. - podała mi swoją dłoń. Niechętnie ją uścisnąłem, z nadzieją, że zaraz odnajdę blondynkę. Jest w tej chwili bardzo potrzebna, a jak zwykle gubi się gdzieś we własnym świecie. Wstałem z miejsca i pożegnałem Carmen. Ta bez słowa zabrała teczkę z biurka i zgrabnie mnie wyminęła, zajmując prowadzącą pozycję. Nie miałem zamiaru bawić się w żadne wyścigi, interesowała mnie Ludmiła. Chcąc nie chcąc musiałem odwiedzić ją w domu. Zamknąłem drzwi wejściowe Studia i skręciłem za wiśniowym drzewem. Niedaleko cukierni, do której często chodziłem stał dom dziewczyny. Pokonałem dystans trzystu metrów i zapukałem do drzwi, cierpliwie czekając, aż ktoś mi otworzy. Przez kilka minut waliłem, nie słysząc niczego, prócz głuchej ciszy.<br />
- Halo? Jest tam kto? - krzyczałem z nadzieją, że ktoś mnie usłyszy. Wciąż jednak nikt nie otwierał. Wyjąłem telefon i wybrałem numer do blondynki. Pierwsze połączenie zostało odrzucone, natomiast później nikt już nie odbierał. Teraz byłem bardzo zaniepokojony. Co się z nią dzieje? Jedynym światełkiem w tunelu był Federico. On jako jedyny mógł wiedzieć, co się stało. Całkiem przypadkiem ujrzałem go siedzącego na ławce w parku. Podszedłem bliżej. Jego mina była poważna, ręce trzymał splecione pod brodą. Położyłem dłoń na jego ramieniu. Raptownie obrócił głowę w moją stronę.<br />
- León, przepraszam, nie widziałem cię. Siądziesz? - wskazał miejsce obok siebie. Zająłem je i głośno westchnąłem.<br />
- Wiesz, co z Ludmiłą?<br />
- Nie mam pojęcia, dzwoniłem dziś do niej, ale nie odbierała. - pokręcił przecząco głową. - Martwię się o nią.<br />
Ta sytuacja wydała się być niemniej dziwna. Zniknęła, nic nie mówiąc. Wraz z Federico podnieśliśmy się z miejsca i skierowaliśmy do domu Hiszpanki. Naty na pewno musiała wiedzieć, co się dzieje z Ludmiłą. Zanim jednak doszliśmy na miejsce, telefon Fede zaczął dzwonić. Pełni nadziei, że to połączenie od blondynki spojrzeliśmy w wyświetlacz. Jedyne, co się pokazało to piękne zdjęcie Natalii.<br />
- Federico, musimy porozmawiać. - powiedziała niespokojnym tonem. Od razu wyczułem, że nie jest dobrze.<br />
- Tak? - spytał bardzo zdenerwowany.<br />
- Ludmiła... ona... wyjechała...<br />
To był cios prosto w serce, dla mnie, jak i przyjaciela. W jego oczach zobaczyłem ból zmieszany ze smutkiem. Ledwo powstrzymywał łzy. Nie czekając odrzucił połączenie i pobiegł przed siebie. Nie próbowałem go dogonić, nie potrafiłem. Nadal nie wierzę, że Ludmiła posunęła się do takiego czynu. Co było powodem jej ucieczki z Buenos Aires? Chociaż nasze relacje ostatnimi czasy znacznie się pogorszyły, kochałem dziewczynę jak siostrę, której nie miałem. Ktoś obcy mógłby tego nie zauważyć i przeoczyć kilka ważnych istotnych faktów, ale nie najbliżsi. Wiedzieli, jak bardzo troszczę się o Ludmiłę, starałem się uchronić ją przed złem, ale wszystko wymknęło się spod kontroli i wyszło to, co wyszło. <br />
Francesca dała mi do zrozumienia, że nie można dłużej tego ciągnąć. Kłamstwa nie są niczym dobrym i powinienem wreszcie wyjawić całą prawdę. Jeżeli Federico się udało, czemu mi nie? Dlaczego ja zawsze mam być tym przegranym? Czasem chciałbym spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć <i>León, uda Ci się. Wystarczy uwierzyć w siebie, </i>ale czy to takie pozornie proste? Dałem sobie czas. Przez kilka dni poukładam wszystko, co chciałbym powiedzieć. Dla Violetty zrobię wszystko.<br />
<i><b>Naty</b></i><br />
W dłoni trzymałam pożółkłą wymiętą kartkę wyjętą z małej koperty. Trzy krótkie zdania zawładnęły mym umysłem. <i>Wyjeżdżam. Przepraszam. Muszę. </i>Zdaje się być to absurdalne, ale ja naprawdę nigdy nie chciałam, by Ludmiła zniknęła z mojego życia. Wraz z jej pojawieniem mój świat całkowicie się zmienił. Pomimo częstych kłótni i nieporozumień, była ważną osobą. Pokazała, że warto walczyć o swoje, nie zawsze były to dobre przykłady, ale jednak czegoś się od niej nauczyłam. Nie umiałam wymazać jej z pamięci, to nie był jeszcze ten moment. Wątpię, by kiedykolwiek nadszedł.<br />
Ujrzałam cień postaci stojącej tuż za mną. Wolnym ruchem opuściłam dłoń i obróciłam się tak, by ujrzeć twarz osoby. W drzwiach stał Maxi oparty o framugę.<br />
- Mogę wejść? - spytał, po czym po prostu stanął obok mnie i złapał za rękę. - Wszystko już wiem.<br />
To właśnie on. Nikt inny. Znał mnie bardzo dobrze, lepiej, niż bym się spodziewała. Jedna chwila może zmienić wszystko. Wydaję mi się, że fala kłótni już przeminęła, a nasze morze znów się uspokoi i choć na jakiś czas będzie dobrze kierowało naszym statkiem. Nie chcę ponownej zguby, ja już odnalazłam swojego księcia.<br />
Podejrzewałam, że to któryś z przyjaciół poinformował Maxiego o wyjeździe Ludmiły. Nie mam pojęcia, co nią kierowało, dlaczego postąpiła w taki sposób... Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, że ona po prostu nas wszystkich zostawiła bez choćby słowa pożegnania. Za bardzo bała się bezpośredniego kontaktu i naszej reakcji. Nawet, gdybym na nią nakrzyczała, nie zmieniłoby to naszych relacji. K o c h a ł a m s w o j ą p r z y j a c i ó ł k ę.<br />
- Ja wiem, co się stało. Chcę być teraz przy tobie. - usiadł na rogu łóżka i wziął mnie na swoje kolana. Delikatnie objął swym ramieniem tak, bym mogła wtulić się w jego klatkę piersiową. Wyraźnie słyszałam przyspieszone bicie serca. Moje również wojowało i nie miało zamiaru się uspokoić. Słyszałam tylko ciche szepty dochodzące z ust chłopaka: <i>będzie dobrze.</i><br />
I choć to były najgorsze słowa, jakie ktokolwiek mógł usłyszeć, ja z tą głupią nadzieją w nie wierzyłam.<br />
<b><i>Violetta</i></b><br />
<i> "Gdyby można było zapomnieć o pewnych rzeczach, dzisiejszy dzień z pewnością odszedłby w zapomnienie. Czekałam na moment, w którym wreszcie moje życie się zmieni. Tata znajdzie stałą pracę, a my zamieszkamy razem, tam, gdzie będziemy czuć się jak w niebie. Gdzie problemy znikną, a powróci radość. A razem z nią mama... Bez niej nic nie jest takie samo. Kochana, najdroższa mamo! Wiesz, że zawsze mi Cię brakuje. Pamiętam czas, w którym wyjeżdżałaś w swoją pierwszą trasę koncertową. Błagałam, wręcz na kolanach, byś została z nami w domu, ale Ty chciałaś spełniać swoje marzenia. Teraz wiem, że nawet jako Twoja córka nie mogłam zabraniać Ci robić tego, co kochasz. Każde popołudnie było smętne, nie działo się w nim nic ciekawego. Nikt nie potrafił go wypełnić, nikt <strike>oprócz Leóna...</strike>. Pamiętam te postrzępione kartki z różowego notesu w drobne kwiatuszki, gdzie dzieliłam się swoimi przemyśleniami. Tata miał Ci to wysłać pocztą, gdy byłaś w Madrycie, ale jakoś tak wyszło, że zapomniał. Wczoraj wieczorem znalazłam go w nierozpakowanych dotąd pudłach, nie mam pojęcia, dlaczego się jeszcze za nie nie zabrałam. Chyba czas najwyższy. W sumie, swoją "karierę" pamiętnikarską zaczęłam dosyć wcześnie, wtedy nie byłam świadoma, że stworzyłam własny, malutki świat na zwykłych kartkach papieru. Czuję, że upodabniam się do Ciebie. W sumie nic dziwnego, matka i córka zazwyczaj są podobne, to coś w rodzaju takich bliźniaczek, prawda? Może jesteś trochę starsza ode mnie i nie siedzisz teraz tuż obok, ale czuję Twoją obecność. I wiesz co? Kiedy jestem smutna, a jedyne czego chcę to zacząć płakać, sięgam po najpiękniejszą książkę Świata, znajdującą się na półce w moim pokoju, to Twój Pamiętnik. To część Ciebie, jak i również mnie. Czasami zastanawiam się, skąd miałaś w sobie tyle siły, by sprostać tak wielu trudnościom, ja jestem Twym zupełnym przeciwieństwem. Słabości górują nade mną i często nie potrafię zapanować nad emocjami, ale jak to się mówi "trening czyni mistrza", a ja uczę się od najlepszych. Ty taka byłaś, prawda? Chciałabym, żebyś kiedyś choć na chwilę zeszła z Nieba do Nas, na Ziemię</i> <i>i pokazała tacie, że ludzie nie są tacy źli, jak sądzi. Odkąd Ciebie nie ma, jest Nam ciężko, On sobie nie radzi. Od tamtej pory każde rozstanie było niczym najgorszy koszmar. Chciałabym znów móc Cię przytulić, <strike>odnaleźć mojego przyjaciela Leóna...</strike>. Przepraszam, ja już go odnalazłam. Nawet nie wiesz, jaki to cios w serce. To boli... Mamo, kiedy indziej Ci wszystko opowiem. Teraz muszę kończyć. Kocham Cię, do zobaczenia. </i><br />
<div style="text-align: right;">
<i> Violetta" </i></div>
<div style="text-align: left;">
Zamknęłam swój pamiętnik i odłożyłam na półkę. Bezwiednie opadłam na łóżko, a z mych oczu poleciały drobne, gorzkie łzy smutku. Z głowy nie mogłam wyrzucić tych bolących słów, zapamiętałam całą rozmowę, a z chęcią wymazałabym ją z pamięci. Nie wiem, dlaczego, jak i skąd Lena to wiedziała. Czyżby każdy, nawet osoby trzecie były wtajemniczone w sekret, o którym najprawdopodobniej miałam się nie dowiedzieć? Czemu świat jest taki okrutny? Czemu ludzie, na których nam zależy, tak bardzo nas ranią?... </div>
<div style="text-align: left;">
<i>- Violetto, możemy porozmawiać? - spytała dziewczyna, wchodząc do mojego pokoju. Stukot obcasów odbijał się echem po całym pomieszczeniu. Nie miałam pojęcia, co robiła w moim domu, ale ze względu na swą gościnność nie pogoniłam szatynki i pozwoliłam jej zostać.</i><br />
<i>- Lena, co się stało? - w moim głosie słychać było niepewność. Próbowałam zapobiec katastrofie, która miała dopiero nadejść. Czułam, że coś się stało, nie miałam jednak pojęcia, że to aż tak zaboli.</i><br />
<i>- Myślisz, że wszystko wiesz o Leónie? Przyjeżdżasz do Buenos Aires i zaczynasz życie od nowa? Tutaj się mylisz. Twoja bajka jeszcze się nie skończyła. Nie teraz. Dam ci radę na przyszłość - nie wierz w każde słowo wypowiedziane przez ludzi. Wszędzie może się czaić kłamstwo. Chyba nikt nie chce twojego cierpienia, prawda? </i><br />
<i> Z jej wypowiedzi nie zrozumiałam ani jednego słowa.</i><br />
<i>- Ale ja wciąż niczego nie rozumiem...</i><br />
<i>- Tutaj nie ma czego rozumieć, Violetto. Uświadom sobie, że León to twój przyjaciel z dzieciństwa. - stanęła przede mną i wbiła swój wzrok we mnie, jakby próbowała celować rzutką do tarczy. - Nie wiedziałaś? Ojej, zobacz, jak perfidnie cię oszukał. Nadal uważasz go za swojego dobrego kolegę? Zapomnij. - skończyła wypowiedź i pożegnała się, machając ręką na do widzenia, po czym zniknęła za drzwiami i więcej jej już nie ujrzałam.</i><br />
Ile razy można wspominać o tym bólu pojawiającym się za każdym razem, gdy o nim myślałam? Od dzisiaj był moim wrogiem.<br />
Wrogiem, którego kochałam najszczerszą i najprawdziwszą miłością.<br />
<b><i>Federico</i></b><br />
<i> </i>Zniknęła ona, pojawiła się rozpacz. To kobieta, którą cechuje ból, smutek i cierpienie. Tęsknota nie daje o sobie zapomnieć, nie dzisiaj, nie teraz i nie jutro. Ona będzie zawsze, bez względu na to, co się stanie. I choć nie wiem jak bardzo byśmy chcieli jej uniknąć, żadnej osobie jeszcze nie udało się przed nią uchronić i to jest chyba najstraszniejsza wizja. Będzie czekała za rogiem, by móc w końcu nas dopaść i zniszczyć.<br />
<b><i> </i></b>Biegłem aż do utraty tchu. Starałem się nie poddać, chociaż z góry byłem skazany na przegraną. Próbowałem być optymistycznej myśli, ale coś nie pozwalało mi na to. Szansa, że przekonam Ludmiłę, by została w Buenos Aires była niewielka. A przeszkodą był sam fakt, że nie wiedziałem, gdzie teraz tak naprawdę może się znajdować.<br />
Lotnisko <i>Skyscanner </i>było wielkim budynkiem z czterema piętrami. Tylko Bóg wiedział, gdzie mogła się znajdować. Wbiegłem przez obrotowe drzwi ledwo dysząc. Stanąłem na środku holu i łapczywie spoglądałem na każdy kąt budynku. Wzrok nie pozostawał w jednym miejscu. Pytałem każdą napotkaną osobę, czy nie zna Ludmiły Ferro. Nikt nie okazał się być uprzejmy, a moje pytanie nie zaznało odpowiedzi. W tamtym momencie czułem rozpacz. Tak, ta kobieta potrafi dobić człowieka. Pojawia się w momencie, kiedy wydaje się, że już nic być nie może gorszego.<br />
Słaby, tak bardzo zmęczony o własnych siłach doszedłem do najbliższego wolnego krzesła i niedbale na nim zasiadłem. Twarz skryłem w swych dłoniach, by nikt nie widział mojego bólu. Ledwie odczuwalny, tak bardzo mnie nienawidził. <i>To koniec.</i><br />
W hałasie odlatujących samolotów, setek tysięcy kroków, kółek szeleszczących pod szklaną posadzką można było dosłyszeć powolne zbliżanie się kogoś w moją stronę. Ta chwila była najgorszą, by rozpoczynać pogawędkę. Zamiast słów <i>cześć, co tam? gdzie lecisz? </i>usłyszałem coś zupełnie innego.<br />
- Odeszła, prawda? - spytał damski głos. Zasiadła na krześle obok. Wciąż nie unosiłem głowy do góry. Chyba nikt nie chciałby oglądać mężczyzny z napuchniętymi oczami, prawda?<br />
- Tak jakby. Wiesz coś o tym? Ktoś od Ciebie odszedł?<br />
- Ode mnie? Wiele osób. Teraz ja odeszłam od nich. Wcale tego nie chcę, wiesz? - była mi zupełnie obca, a tak doskonale mnie rozumiała. Była czymś w rodzaju dobrej wróżki, która dobrze wiedziała, co mi siedzi w głowie.<br />
- Straciłem właśnie kogoś, na kim naprawdę mi zależało. Nie znam cię, a jednak czujesz to samo. Mogę wiedzieć, kim jesteś? - powoli otarłem łzy z mych oczu i uniosłem głowę do góry. Widok jeszcze mi się rozmazywał.<br />
- Obróć się, a będziesz wiedział. - powiedziała. Niepewnie przekręciłem głowę w jej stronę. I byłem bardzo głupi, bo wcale jej nie rozpoznałem.<br />
Niechlujny kok na czubku głowy, rozmazany tusz do rzęs i delikatna, jasna warstwa błyszczyka sprawiły, że była jeszcze piękniejsza.<br />
Jedno słowo. Księżniczka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQLtoHsoVJSnUsNiiut3RAid-ojK2xGJTWk4H2McBuMfZIwOJzzRfMtGkGbQhrDnSwJ7NnUxevzEog98_cs0MyTJRPUSZU0SfbtuOuC3Vmw1TNhv4eu4PaOwDYkDR4uzsdTVok-xaaOd76/s1600/tumblr_my9q74pwTV1sjbtl2o1_400.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQLtoHsoVJSnUsNiiut3RAid-ojK2xGJTWk4H2McBuMfZIwOJzzRfMtGkGbQhrDnSwJ7NnUxevzEog98_cs0MyTJRPUSZU0SfbtuOuC3Vmw1TNhv4eu4PaOwDYkDR4uzsdTVok-xaaOd76/s1600/tumblr_my9q74pwTV1sjbtl2o1_400.gif" height="220" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<i>Powiedzcie mi, czy może być coś gorszego? Ach, no tak, rozdział 11, który ukaże się już niebawem. Wybaczcie za to krótkie coś, ale część pisałam na feriach, kawałek w niedzielę po południu, a resztę w nocy. Kiedyś trzeba dokończyć. Nie chcę się długo rozpisywać, zawaliłam perspektywę Federico, aj. Chcę oznajmić, że kolejne rozdziały, począwszy od 11 będą w narracji trzecioosobowej, taka mała zmiana. Myślę, że nie będzie bardzo przeszkadzała.</i><br />
<i>Liczę na Wasze szczere opinie! Nie bać się pisać prawdy, ja nie gryzę :) Z chęcią dowiem się, co o tym sądzicie.</i><br />
<i>Wasza Karolina xx </i></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-62793141391965912382014-04-01T10:00:00.000+02:002014-04-01T10:00:06.536+02:00Przepraszam, odchodzę. Nic mnie tu już nie zatrzyma.Zobaczcie, jaka ja jestem niezdecydowana. Ledwo co wróciłam na bloga, a już decyduję się na odejście. Ponownie Was zawiodłam. Wybaczcie...<br />
Dziękuję Wszystkim, którzy mnie wspierali. Dziękuję komentatorom. Dziękuję każdemu, kto nabił mi chociaż jedno wejście na bloga. Jesteście wspaniali.<br />
Ja znikam, już bezpowrotnie. Nie znajdziecie mnie na blogosferze. Nie mam na nic siły. Nie mam weny...<br />
<div style="text-align: center;">
P R Z E P R A S Z A M.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcVPVOzZ_S6SvswAuapS8dUjPTqy2PQxjT3mY8fqNwa8cq6IrgkcRfEx_lH3v1WTYyjJxGYWz4HisCI6pkGKlOguDJYbJSg0t7vXyb5mNiqsFcy3qKcrxlV29EU9RRZnMB4TgMrXvauF6J/s1600/77tumblr_li3r4wvrg01qdwkdyo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcVPVOzZ_S6SvswAuapS8dUjPTqy2PQxjT3mY8fqNwa8cq6IrgkcRfEx_lH3v1WTYyjJxGYWz4HisCI6pkGKlOguDJYbJSg0t7vXyb5mNiqsFcy3qKcrxlV29EU9RRZnMB4TgMrXvauF6J/s1600/77tumblr_li3r4wvrg01qdwkdyo1_500.gif" height="229" width="320" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Dobra, taki joke na PRIMA APRILIS XD Heheszky, ciekawe, kto się nabrał XD Kochani, rozdział 10 już dziś w okolicach godziny 15-16, a jedenastka, oby lepsza już się pisze. Zapraszam do czytania i komentowania!</div>
<div style="text-align: left;">
Wasza Wredna Karolina :)</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-7596266311098621962014-03-30T14:39:00.002+02:002014-03-30T14:39:40.147+02:00PUK, PUK! PAMIĘTA MNIE JESZCZE KTOŚ?<div style="text-align: center;">
<span style="color: red;"><b><i>WITAJCIE KOCHANI!</i></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Po 42 dniach postanowiłam wrócić. Nie ogłosiłam mojego odejścia bezpośrednio, ale brak rozdziałów mówił chyba sam za siebie. Zatęskniłam się jednak za pisaniem swej historii. Postanowiłam ją kontynuować. </div>
<div style="text-align: left;">
Wiem, że przez ten okres dużo się działo. Ale dziś powracam. Chciałabym tylko wiedzieć, czy ktoś jeszcze o mnie pamięta. Czy ktoś nadal wie, że istnieje jakiś badziewny blog niejakiej Scarlett Walker. Jeżeli są tu tacy ludzie, chciałabym byście skomentowali ten post w obojętnie jaki sposób. Może być nawet zwykła kropka, przecinek, nie wiem, jakikolwiek ślad po Was. Chcę zobaczyć, czy jest sens pisać i dla kogo.</div>
<div style="text-align: left;">
Dziękuję, jeżeli dotrwałaś/eś do końca mojego krótkiego postu.</div>
<div style="text-align: left;">
Rozdział 10 pojawi się prawdopodobnie w przyszłym tygodniu, tuż po testach szóstoklasisty, który piszę. Życzcie mi powodzenia.</div>
<div style="text-align: left;">
Wasza Karolina. x</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-59216361080099553192014-02-16T14:50:00.000+01:002014-02-16T15:05:26.001+01:00Rozdział 9: Powtórka z rozrywki<div style="text-align: right;">
<b><i>"Nie ma żadnych innych oczu<br />
Które mogłyby przejrzeć mnie na wylot<br />
Niczyje ramiona nie mogą wznieść<br />
Wznieść mnie tak wysoko<br />
Twoja miłość wznosi mnie poza czas<br />
A ty znasz moje serce na pamięć"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>Demi Lovato - "Heart By Heart"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i>Federico</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
Nadzieja umiera ostatnia. Czasem zbyt długo czekasz na chwilę, w której coś się ma zmienić. Niestety nie jest to zależne od nas. Gdybyśmy mogli tylko przewidzieć skutki swoich czynów, świat byłby zupełnie inny, lepszy. Pamiętam, że nigdy nie zwątpiłem. Wierzyłem, że wreszcie odnajdę swojego ojca, a nasza rodzina będzie kompletna. Wiele lat straconych na poszukiwaniu taty poszło na marne. Gdy byłem jeszcze małym chłopcem, a mój wiek nie przekraczał ośmiu lat, mama powtarzała, że ojciec wróci i nie mam się o co martwić. Ja jak głupi wierzyłem w te wszystkie wytłumaczenia. Dopiero kilka lat temu dowiedziałem się prawdy. Wiele bym wtedy oddał, by mój tata był przy mnie, ale nic nie przychodzi ot tak. Natrudziłem się, by zdobyć choć jedną informację, która przydałaby mi się w jego odnalezieniu. Chciałem go bardzo poznać i chociaż raz zobaczyć na własne oczy. Rodzice rozwiedli się tuż po moich narodzinach. Nic bym o tym nie wiedział, ale odczuwałem stratę bliskiej osoby. Dlatego byłem w miarę cichym i spokojnym dzieckiem. Nawet, gdy koledzy grali w piłkę na dworze i zapraszali mnie do wspólnej zabawy, odmawiałem. Rzadko chodziłem rozweselony od ucha do ucha, ponieważ nie miałem z czego się cieszyć. Przeprowadzka z Włoch do Argentyny była ciężką decyzją. Nie chcieliśmy zostawiać ukochanego kraju, wiązały się z nim przepiękne wspomnienia, nie mówiąc o tych mniej przyjemnych. Tam wszystko przypominało mamie tatę. Poza tym dostałem propozycję wymiany uczniowskiej. W Studio On Beat jest naprawdę wspaniale i nie żałuję podjętej decyzji. Mamie również podoba się w Buenos Aires i cieszy się moim szczęściem. Rzadko kiedy rozmawiamy o rodzinie. Wszyscy jakby z odejściem ojca odwrócili się od nas. Całą winą obarczyli matkę. Już wtedy wiedziałem, że nie ma na co liczyć z ich strony. Od tamtego czasu minęło wiele lat, a my wciąż pozostaliśmy tacy sami. Rana w sercu pozostanie już na zawsze i cokolwiek by się nie stało, nigdy nie zniknie.<br />
Po raz pierwszy ujrzałem mahoniowe drzwi na piętrze. Obok nich stały rozłożone pudła oraz stare prześcieradło. Ten widok bardzo mnie zaciekawił i byłem żądny dowiedzenia się, co kryje w sobie to pomieszczenie. Mój pokój mieści się tuż obok, więc czemu nigdy nie widziałem tych drzwi? Stosunkowo nie były duże, jak wszystkie w domu. Osiągały przynajmniej metr dwadzieścia. Nie czekając ani chwili dłużej, nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Rozejrzałem się dookoła. Obskurne ściany, duża przestrzeń i co najważniejsze - ciemność. Z wielką trudnością odnalazłem źródło światła. Zapaliłem lampę i stanąłem przed ogromną liczbą pudeł. Każde było opisane. 'Muzyka', 'Filmy', 'Ubrania' to tylko jedne z licznych. Pod kocem krył się kufer. Był on zamykany na kluczyk, ale na szczęście zamek był otwarty. Uchyliłem klapę, a moim oczom ukazały się zdjęcia, mnóstwo fotografii, listy i inne bibeloty. Każde było z tyłu podpisane datą oraz jakimś cytatem. Wyjąłem pierwsze z brzegu i dokładnie obejrzałem. Na jednym z nich widniał wyblakły już tekst: <i>"30.10.1996 Obyś zawsze już była moja"</i>. W kadrze znajdowała się moja mama za czasów młodości oraz jakiś mężczyzna. Nie znałem go. Kolejna fotografia przedstawiała te same osoby. To musiał być maj, ponieważ za postaciami rozpościerał się przepiękny, wiosenny widok na polanę. <i>"17.05.1997 Ty i Ja, świat staje się piękniejszy. Z każdym dniem coraz mocniej Cię kocham"</i>. <i>"09.06.1997 Jesteś moim biciem serca."</i>. Kolejne, co wyjąłem to wyżółkłą kopertę. Znajdował się w niej list od Ronaldo do Emmy, mamy. <br />
<div style="text-align: center;">
<i>"13.01.1996</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Kochana Emmo!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>W Anglii panuje straszna zimnica. Jest jak w lodówce, nie to, co we Włoszech. Bardzo za Tobą tęsknię Kochanie i nie mogę się doczekać powrotu do domu</i>.</div>
<div style="text-align: center;">
<i>W pracy jako tako, zawsze mogłoby być lepiej. Szef nie odpuszcza. Ach, te delegacje. Zawsze mogli wziąć kogoś innego, ale oczywiście wybrali mnie. </i><br />
<i>
</i>
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Vladimir Script, cursive;">Lorem
ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod
tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua. Ut enim ad minim
veniam, quis nostrud exercitation ullamco laboris nisi ut aliquip ex
ea commodo consequat. Duis aute irure dolor in reprehenderit in
voluptate velit esse cillum dolore eu fugiat nulla pariatur.
Excepteur sint occaecat cupidatat non proident, sunt in culpa qui
officia deserunt mollit anim id est laborum. </span><br />
<span style="font-family: Vladimir Script, cursive;"> </span>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: inherit;">Odliczam dni do </span></i><i>mojego powrotu. Nie mogę bez Ciebie wytrzymać... Mam nadzieję, że nadal kochasz mnie tak mocno, jak wcześniej.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Całuję i niecierpliwie czekam...</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Twój Ron"</i></div>
<div style="text-align: left;">
Jeden fragment listu był zamazany i nic nie można było z niego odczytać, ale widząc resztę, uznałem, że facet był romantykiem. Musiał bardzo kochać moją mamę. A co, jeżeli to był mój ojciec? Dlaczego wcześniej nic nie wiedziałem...? Chciałem ją o to zapytać, lecz bałem się jej reakcji. Potrzebowałem rozmowy, ale nie mogłem teraz mówić o tym mamie. Na myśl przyszła mi tylko jedna osoba. <i>Ludmiła.</i></div>
<div style="text-align: left;">
Na strychu był słaby zasięg, więc wyszedłem i skierowałem się w stronę salonu. Wystukałem na klawiaturze telefonu dziewięciocyfrowy numer dziewczyny i nacisnąłem zieloną słuchawkę. <i>Abonent jest czasowo niedostępny. Prosimy zadzwonić później. Bip bip. </i>Każda z pięciu kolejnych prób kończyła się fiaskiem. Czemu nie odbierała? Zrobiłem ostatnie podejście. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...</div>
<div style="text-align: left;">
- Federico? - spytał ktoś damskim głosem. Nie zastanawiając się, zrobiłem obrót w tył.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ludmiła? Jak ty tu... - dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nie ona. Przede mną stała Lena. Standardowo szczerzyła swoje zęby w wielkim uśmiechu. </div>
<div style="text-align: left;">
- Oj, kochany, to nie Ludmiła. Nie poznajesz mnie? To ja, twoja Lenka. A to ci niespodzianka. - jak ona dostała się do zamkniętego domu? Nie zdążyłem się nawet odezwać, gdyż ta przyłożyła mi swojego palca do ust. - Federico, jeszcze pożałujesz. A Ludmiła za to zapłaci. - zaśmiała się diabelsko i opuściła dom. Cały drżałem z przerażenia. Ta dziewczyna chce mnie doszczętnie zniszczyć, posługując się Ludmiłą. Nigdy w życiu na to nie pozwolę. Zerknąłem na zegar, wybijał właśnie wpół do dziesiątej. Chyba czas się już zbierać do Studia... Mam nadzieję, że spotkam dziewczynę. Muszę ją ostrzec i uchronić przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.<br />
<i><b>Violetta</b></i><br />
<b> </b><i><b> </b></i> W Studiu wrzało. Przenikliwe spojrzenia dochodzące z otoczenia bardzo mnie peszyły. Wśród uczniów tutejszej szkoły próbowałam wzrokiem wyłapać Leóna, lecz nigdzie go nie było. Bałam się wejść sama do tego świata, gdzie wszystko dookoła otoczone jest muzyką. Już za moment stanę się prawowitą uczennicą Studio On Beat... Nadal nie wierzę, że zdałam egzaminy na najwyższym poziomie. Nic by mi się nie udało bez pomocy chłopaka. Nawiązując do jego osoby, zdawało mi się, jakby ostatnio mnie unikał. Kiedy wreszcie zaczynaliśmy ze sobą rozmawiać, on nie patrzył mi w ogóle w oczy. Czuję, że mnie oszukuje i nie jest do końca szczery. Czy ja wszystkich od siebie odpycham? Co jest ze mną nie tak? Póki co mam tylko jego. Nie poznałam jeszcze nikogo, kto mógłby zostać moim znajomym. Miałam wiele okazji do nawiązania przyjaźni, ale wszystkie przepuściłam. Jestem nieśmiała w kontaktach z rówieśnikami. Tęsknię czasem za Meksykiem. To w nim spędziłam najpiękniejsze lata swojego życia, dzieciństwo, którego nigdy nie zapomnę. Chciałoby się tam wrócić, choć na sekundę.<br />
Uczniowie biegli do sali, by nie spóźnić się na zajęcia. Spojrzałam na wielki zegar powieszony na bocznej ścianie, wybijał właśnie godzinę dziesiątą. Niezdecydowanie postawiłam pierwsze kroki w auli szkoły i podparłam głośnik stojący na scenie. Obok mnie stało jeszcze kilka osób, reszta natomiast wpatrywała się w nas, jak na obcych. Rzeczywiście, nie znali nas, ale ta sytuacja mnie trochę peszyła. Z niecierpliwością czekałam na przybycie nauczyciela, jak i Leóna. Dlaczego go jeszcze nie ma? Po paru minutach do klasy zawitał Pablo, dyrektor Studia wraz z jakąś kobietą. Stanęli tuż obok mnie i z uśmiechem na twarzy zaczęli swoją przemowę.<br />
- Jak wiecie - rozpoczął mężczyzna - niedawno odbyły się przesłuchania do szkoły. W tym roku udział wzięło ponad sto dwadzieścia osób, lecz tylko trzydziestu z nich mogliśmy przyjąć. Do waszej klasy dołączyły osoby takie, jak Violetta Castillo - wskazał na mnie. Bardzo się denerwowałam. Chciałam, by był tu mój przyjaciel, pomógłby mi uporać się ze wstydem. - Diego Hernandez oraz Marco Tavelli. Mamy nadzieję, że przyjmiecie ich ciepło do swojego grona. To tyle słów ode mnie, a teraz zostawiam was z Angie, nauczycielką śpiewu. Jeszcze raz: witamy na pokładzie! - odsalutował i roześmiany opuścił salę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0KXQPaidPd0EHBktaHd0PHZ2XIGA2vTY0E0fAjK9ltAkjImAYfV2DmKVbgPS9bRG87ZsENP28Ith-EVrrpLPGZykB1KVT0hz50kgn4shSSv7Afdw4sdujy7OC6bhvLQKzYbYyj7zuKoeg/s1600/1450729_558966254188522_612110946_n.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0KXQPaidPd0EHBktaHd0PHZ2XIGA2vTY0E0fAjK9ltAkjImAYfV2DmKVbgPS9bRG87ZsENP28Ith-EVrrpLPGZykB1KVT0hz50kgn4shSSv7Afdw4sdujy7OC6bhvLQKzYbYyj7zuKoeg/s1600/1450729_558966254188522_612110946_n.png" height="200" width="200" /></a></div>
To wcale nie było takie proste, jak mogłoby się wydawać. Stałam koło mnóstwa osób, które nie zwracały na mnie uwagi. Żyły własnym życiem i udawały, jakby ostatnia scena nie miała miejsca. Nowi uczniowie również nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Chłopcy wydawali się być mili, a ja chciałam zawrzeć nowe znajomości. Jednak, gdy miałam zamiar ruszyć się z miejsca, podeszły do mnie nie mniej sympatyczne dziewczyny. Jedna z nich, czarnowłosa dziewczyna bez wahania podała mi rękę.<br />
- Jestem Francesca. - uścisnęła moją dłoń, spoglądając na swoją koleżankę.<br />
- A ja Camila. - odezwała się rudowłosa.<br />
- Violetta. Jestem tu nowa, może to głupio zabrzmi, ale... pokazałybyście mi, co i jak? Niedawno przeprowadziłam się z Meksyku do Buenos Aires i jestem dość kiepska, jeśli chodzi o rozpoznanie terenu. - odezwałam się z zakłopotaniem. Dziewczyny tylko ochoczo pokiwały głowami i wyszczerzyły usta w szerokich uśmiechach.<br />
- Dobrze, Violetto. Ale to może później, bo... muszę coś załatwić. Zgramy się później, dobrze? - spytała, odwracając wzrok na bok Francesca, po czym wybiegła z sali za nowym.<br />
Resztę wolnej godziny spędziłam na poznawaniu nowych znajomych. Wszyscy wydawali się być uprzejmi. Chyba dobrze zrobiłam, wybierając tą placówkę. Mam nadzieję, że nauka muzyki w Studio On Beat będzie wspaniałym przeżyciem i dobrym momentem na rozpoczęcie nowego etapu w moim życiu. Tutaj wszystko jest takie niezwykłe. Ta magia bijąca z każdego pomieszczenia, piękne dźwięki unoszące się dookoła... Coś czuję, że wszystko się zmieni.<br />
Od Angie dowiedziałam się bardzo wiele o szkole. Przez moment porozmawiałyśmy, później wręczyła mi tylko partytury na przyszłe lekcje i pożegnała. Tak właściwie nie miałam pojęcia, co mam ze sobą zrobić. Nie chciałam jeszcze wracać do domu, gdyż taty zapewne nie było. Martwiłam się również o Leóna... Dzwoniłam do niego parę razy, lecz nie odbierał. Postanowiłam odwiedzić go osobiście. Przeprosiłam dziewczyny i obiecałam, że oprowadzanie przełożymy na inny dzień, a tymczasem wybrałam się do domu przyjaciela. Zapukałam do drzwi i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Wreszcie usłyszałam zgrzyt zamka, a zza progu wychyliła się głowa kobiety.<br />
- A panienka do kogo? - spytała, stojąc w przejściu.<br />
- Leóna Verdasa. Jestem jego przyjaciółką. Mogłabym z nim porozmawiać...? - spytałam niepewnie. Kobieta chwilę pomyślała, po czym głośno westchnęła.<br />
- Violetta, ach tak... León właśnie wyszedł do Studia. Jeżeli chcesz go poszukać, to tam go znajdziesz. Ojej, przepraszam, ale obiad mi się przypala! - pisnęła bardzo głośno i trzasnęła drzwiami, biegnąc do kuchni. Stwierdziłam, że dziś już sobie odpuszczę. Jednak będę musiała z nim wreszcie porozmawiać, bo ukrywanie się przede mną nic mu nie da...<br />
<b><i>Francesca</i></b><br />
Sam fakt, iż Marco wystartował w przesłuchaniach do Studia bardzo mnie zaskoczył. Z tego co pamiętam, to na kolacji opowiadał, jakim jest świetnym koszykarzem. Pokazywał te wszystkie dyplomy i puchary za rozegrane mecze. Wspomniał również, że lubi pobrzdąkać na instrumentach, gdy nikt nie patrzy. Rodzice nie wiedzieli o jego drugiej pasji. Nie sądziłam jednak, że zdoła zrobić coś tak ryzykownego. To mogło mu tylko zaszkodzić. Gdyby ktoś z jego rodziny się dowiedział, na pewno nie byłoby zbyt przyjemnie. Gdy tylko dorwałam chłopaka w kapturze, na powitaniu podniosłam ton głosu.<br />
- Czy ty jesteś aż tak głupi?! Wiesz, że to jest bardzo niebezpieczne. - podparłam ręce pod boki. Marco rozpiął bluzę i zdjął okulary przeciwsłoneczne. Wyglądał na zdenerwowanego, ale próbował to zatuszować swoim uśmiechem.<br />
- Wiem, ale czasem warto zaryzykować. Nie rozumiesz, że w moim życiu nie ma miejsca tylko dla muzyki? Ciągle koszykówka, a ja już tak nie potrafię. Zobaczysz, że pewnego dnia jeszcze rodzice się o tym dowiedzą. Powiem im, kiedy tylko będę gotowy.<br />
- A co, jeśli oni nie będą gotowi przyjąć do wiadomości twojej decyzji?<br />
- Cóż, niestety, ale będą musieli to zaakceptować.<br />
Wydawał się być pewny swoim słowom. W jego oczach widziałam determinację i to mi się w nim najbardziej podobało. Jeżeli wie, co robi - będę go wspierała. Właściwie to się cieszę, że jest tu razem ze mną i razem będziemy uczęszczać na lekcje. Mam nadzieję, że dowiem się o nim wiele, wiele więcej. Człowiek czasami potrafi zaskoczyć...<br />
Ciszę, jaka nastała między nami przerwał Diego, który wręcz się na mnie rzucił. Widziałam zazdrość kipiącą w Marco, więc uspokoiłam przyjaciela, by nie było zbędnych nieporozumień.<br />
- Diego, też cię lubię, ale uspokój się. - zaśmiałam się głośno. Chłopak stanął przede mną i mocno wyściskał.<br />
- Nie uspokoję się, moje marzenia się spełniają, a ty mi każesz być grzecznym? Nie tędy droga, Fran. - wreszcie puścił mnie ze swoich objęć i zwrócił się do Marco.<br />
- Zostawiłbyś nas samych?<br />
- Jasne, nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia, Francesco. - powiedział już bardziej oschle i odszedł, nie patrząc w moją stronę. Czyżby był zazdrosny? Nie znamy się zbyt długo, a poza tym Diego to mój przyjaciel z dzieciństwa. Niezmiernie się cieszę, że jest tu razem ze mną. Naszą rozmowę po raz kolejny ktoś przerwał. Tym razem była to brunetka, wparowała między nas, jak gdyby nigdy nic. Nie znałam tej dziewczyny, jednocześnie byłam poirytowana jej nagannym zachowaniem.<br />
- Juan, gdzie ty jesteś?! Nie będę za ciebie tłumaczyła się przed nauczycielką, że znów się spóźniłeś! - krzyczała, wzrokiem obejmując cały hol. Obróciłam się w bok, ujrzałam małego chłopca biegającego dookoła z tornistrem na plecach. Podejrzewałam, że to właśnie Juan. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę dziewczyny.<br />
- On jest chyba twój. - puściłam jego dłoń. Chłopczyk szybko przytulił się do brunetki.<br />
- Przepraszam za zamieszanie, ale mój brat często jest nieznośny... - powiedziała z wymalowanym grymasem na twarzy, który stał się jeszcze większy, gdy ujrzała Diego. - I jeszcze jego tutaj brakowało. - westchnęła.<br />
- Ciekawe, za pierwszym razem to przypadek, drugim to przeznaczenie, ale trzecim - to musi być miłość. - odezwał się z wielkim uśmiechem na twarzy. - Laro, ty mnie kochasz.<br />
Dziewczyna jęknęła cicho, przybierając skwaszoną minę. Mocniej przytuliła do siebie Juana i przewróciła oczami. Zachichotałam, rozbawiona tą całą sytuacją. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhif-yEne7gdvwOM7x80P-G4F5e3O7T11vWPhwmQqpL_POyLw0D4nSHCKFpy3xhnyHGCA5_3ilKx-mH22oCgeSlLRr0ZROIcntT6WtX4TP5o5fE-HvtGBKtL7IA6P9kwuVPzLx_SJWGwL1a/s1600/1888596_597810876970726_1636599326_n.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhif-yEne7gdvwOM7x80P-G4F5e3O7T11vWPhwmQqpL_POyLw0D4nSHCKFpy3xhnyHGCA5_3ilKx-mH22oCgeSlLRr0ZROIcntT6WtX4TP5o5fE-HvtGBKtL7IA6P9kwuVPzLx_SJWGwL1a/s1600/1888596_597810876970726_1636599326_n.png" height="200" width="200" /></a></div>
- Czy ja o czymś nie wiem? - podparłam boki w oczekiwaniu na odpowiedź. Chłopak uniósł brwi do góry i uważnie wpatrywał się w Larę.<br />
- No właśnie, nie kryj się ze swoimi uczuciami. - parsknął śmiechem.<br />
- Ja cię nie lubię chociażby w jednym procencie. Daj sobie spokój, bo i tak nie wpadnę ci w ramiona. Żegnaj. - poprawiła kucyka i zamaszyście obróciła się na pięcie, wychodząc wraz z bratem ze Studia.<br />
- Nie martw się, też cię nie kocham! - odkrzyknął Diego i zaczął się głośno śmiać. Poszłam więc w jego ślady.<br />
- Jesteś zabawny, ale mamy jeszcze dużo do roboty, chodź. Oprowadzę cię, jeśli chcesz. - chwyciłam go za rękę. Równocześnie ruszyliśmy przed siebie. Cieszę się, że wreszcie znów jesteśmy razem.<br />
<b><i>León</i></b><br />
Nie wiem, co zrobiłem nie tak. Wiele razy próbowałem przyznać się Violettcie do prawdy, ale ciągłe obawy uniemożliwiały mi to. Wiem, że nigdy nie wybaczyłaby mi tego, co zrobiłem. Ale przecież byliśmy tylko dziećmi, beztroskimi i bez problemów. Niestety to odbiło się w późniejszych latach. Potrzebowałem czasu, by wszystko sobie poukładać. Chciałem jej powiedzieć, że to ja, ten sam León, który był jej przyjacielem z dzieciństwa, który ją zostawił bez słowa przez kaprys rodziców. To było chyba najgorsze. Nasze rozmowy ostatnio wyglądały tak samo. Krótka wymiana zdań, ale ja po prostu nie mogłem patrzeć w jej oczy. Wiele przeze mnie wycierpiała. Czuję to.<br />
Nie mogłem jednak przez cały dzień siedzieć w domu. Nie poszedłem do Studio, chociaż dobrze wiedziałem, że dziewczyna mnie potrzebuje. Z dnia na dzień również zaniedbywałem swoje relacje z Francescą i bardzo źle się z tym czuję. Odepchnąłem przyjaciół na drugi plan. A wszystko przez to, że nie potrafię poradzić sobie z najprostszymi sprawami. Pożegnałem się z mamą i wyszedłem z domu. Przypomniałem sobie, że muszę wraz z Ludmiłą napisać piosenkę, ale nie odbierała moich telefonów. Jedynym miejscem, w którym mogła być to szkoła. Chyba jeszcze trwają lekcje, o ile się nie mylę... W kwadrans doszedłem do placówki. Studio było opustoszałe, nie widziałem nikogo, a tym bardziej blondynki. Chciałem już zawrócić i iść do domu, ale charakterystyczny wygląd i włosy przyciągnęły mnie do jednej z sal muzycznych. Wszedłem do środka i stanąłem za dziewczyną.<br />
- Ludmiła, dlaczego nie odbierałaś moich telefonów? Wiesz, że się martwiłem. Jestem na ciebie zły, ale to nie jest w tej chwili ważne. Mamy napisać piosenkę, pamiętasz? Dobrze by było, gdybyśmy już zaczęli. - dziewczyna stała tyłem do mnie, jak głucha. - Ludmiła? LUDMIŁA?!<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikMYAObQeYgnJxYFR3QKZDjyH1nxaHL7XhfKuyz2C3C4IcUh0sK1O09o5taN5EpG7ujMf1NMR3ewBx42lR40_kIpoe1W-mAbP63zP-mtsMks-fI6rw6lNLdDRXdA0rMHI7_0VHLW3ItDFo/s1600/pkk-056.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikMYAObQeYgnJxYFR3QKZDjyH1nxaHL7XhfKuyz2C3C4IcUh0sK1O09o5taN5EpG7ujMf1NMR3ewBx42lR40_kIpoe1W-mAbP63zP-mtsMks-fI6rw6lNLdDRXdA0rMHI7_0VHLW3ItDFo/s1600/pkk-056.jpg" height="200" width="198" /></a> Powoli zrobiła obrót w moją stronę. Blond loki powędrowały na lewe ramię. Oczy błyszczały niczym gwiazdy, a ich kolor był jak niebo w bezchmurny dzień. I to właśnie mi w niej nie pasowało.<br />
Przeszyła mnie swoim wzrokiem. Kąciki ust powędrowały delikatnie w górę, jakby chciały coś przekazać. Nie odwracając się odłożyła papiery na stolik. To nie była ona.<br />
- Ty nie jesteś Ludmiłą... - wypowiedziałem zdenerwowany. - A więc kim? Kim jesteś?!<br />
Nie odezwała się ani słowem. Choć nic nie zrobiła, bałem się. Co się dzieje z Ludmiłą?<br />
Kim jest ta blondynka?<br />
<br />
<br />
<i>Kto jest mistrzem w spóźnianiu się z rozdziałem i jeszcze na dodatek tak okropnym? JA. Przepraszam, że tyle zwlekałam. Nie chcę się niepotrzebnie tłumaczyć. Znów zniknęłam z bloggera. </i><br />
<i>Wybaczcie, że nie czytam i nie komentuję Waszych rozdziałów. Mam ferie, postaram się to nadrobić. </i><br />
<i>Jeżeli coś w rozdziale nie ma sensu, to przepraszam. Totalny chaos.</i><br />
<i>Dziękuję za ponad 100,000 wejść na bloga! Coś niesamowitego </i><i><a class="link-profile-name" data-rlt-aid="profile_prof_name" href="http://ask.fm/carolineverdasl"><span dir="ltr">♡</span></a>
</i><br />
<i>Chyba tyle chciałam powiedzieć.</i><br />
<i>Do następnego.</i><br />
<i>S. xx </i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<b><i> </i></b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-82677570391172330862014-01-30T20:27:00.002+01:002014-01-30T20:29:52.665+01:00Rozdział 8: Blask nadziei<div style="text-align: right;">
<b><i>Potrzebuję kolejnej opowieści,<br />
Aby pozbyć się tego co mi leży na sercu.<br />
Moje życie staje się jakby nudne,<br />
Potrzebuję czegoś, co mógłbym wyznać,<br />
Aż całe moje rękawy będą zaplamione na czerwono<br />
Od całej prawdy, którą do tej pory powiedziałem.</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>OneRebublic - "Secrets" </i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Ten rozdział chcę zadedykować wszystkim, którzy we mnie nie zwątpili.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Dziękuję za każde ciepłe słowo.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Kocham Was, gdybyście odeszli, mnie również by dziś tutaj z Wami nie było. </i></div>
</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i>Ludmiła</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Wszystko przychodzi w najmniej odpowiednim momencie. Z tym stwierdzeniem w stu procentach mogę się zgodzić.<b><i> </i></b>Ktoś
pojawia się i znika, tak szybko, niczym jak za pstryknięciem palca.
Daje mylną nadzieję, że wszystko będzie lepiej. Gdy wydaje się, że
będzie dobrze, nasz mozolnie budowany domek z kart rozsypuje się na
części pierwsze. I trzeba zacząć od nowa, poskładać każdy kawałek w
spójną całość tak, by wszystko było na swoim miejscu. Jednak to nie
będzie wyglądało już tak samo. Całokształt się zmieni.</div>
Uniosłam głowę i ujrzałam drobną kobiecą sylwetkę. Miała tęgą minę, nie
miałam pojęcia, skąd wzięła się w Buenos Aires. Aktualnie miała być na
służbowym wyjeździe we Francji, a tymczasem stoi w progu domu z
walizkami. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i wsunęła je w kosmyki
włosów. Stukając w kafelki swoimi wysokimi obcasami, wykonała obrót
wokół własnej osi i spojrzała w moja stronę.<br />
- Kochana, gdzie jest
Elsa? - spytała matka, wzrokiem przeszukując cały przedpokój.
Pociągnęłam rękaw swetra i nałożyłam na pięść, bawiąc się materiałem.<br />
-
Nie mam pojęcia. A szukasz jej w celu...? - zmrużyłam delikatnie oczy.
Promienie automatycznego flesza z aparatu prawie mnie oślepiło. Julia
wykonała parę moich zdjęć i schowała sprzęt do futerału. Jak na
zawołanie z sypialni wyłoniła się głowa gosposi, a zaraz stała tuż obok
mnie.<br />
- Dzień dobry Julio, nie powinna pani przypadkiem teraz być w
delegacji? - zapytała, wycierając szmatką zakurzoną porcelanę. Kobieta
wyjęła telefon i spojrzała na wyświetlacz, po czym podeszła bliżej i
położyła rękę na moim ramieniu.<br />
- Pakuj się córeczko, wyjeżdżamy. -
oznajmiła ze stoickim spokojem, a ja stałam jak wryta. W jednej chwili
dowiaduję się, że wyjeżdżam, nie wiadomo dokąd. Interesujące. Zdjęłam
jej dłoń i podparłam ręce pod boki.<br />
- Nigdzie nie jadę. -
wysyczałam. Elsa chciała się odezwać, ale została powstrzymana przez
moją matkę. Jej palec powędrował na usta kobiety.<br />
- Spokojnie, to
tylko cztery, góra pięć miesięcy w Paryżu, spodoba ci się tam. Muszę o
ciebie dbać, słoneczko. - w tej chwili miałam ochotę komuś porządnie
przywalić. Przyjeżdża taka i mówi mi, co mam robić. Ukochana mamusia
troszcząca się o swoją córeczkę się znalazła.<br />
- Szkoda, że dopiero
teraz. Nigdzie nie jadę, rozumiesz?! - wykrzyczałam jej prosto w twarz.
Nie zważając na to, że prawie przewróciłam i zbiłam wazon, pobiegłam do
swojego pokoju. Mama odkrzyknęła coś tylko na odchodne.<br />
- Samolot mamy jutro o siódmej!<br />
Od godziny siedzę w zamknięciu. Wokół mnie nie ma nikogo, oprócz
muzyki. Ona koi i uspokaja. Jest moim lekiem na zło. Skąd tak naprawdę
się pojawiła i jakim sposobem? Moja rodzina nie jest zbytnio
"muzykalna". Rodzice powtarzają, że zostanę prawnikiem, dziadkowie od
dziecka próbowali mi wpajać, że będę ratowała ludzkie życie, bo jestem
do tego stworzona. Na pewno, prędzej już mnie zjedzą ufoludki z
idiotycznych historyjek Andresa, niż kogoś uzdrowię. W takie cuda to ja
nie wierzę. Jedynie świętej pamięci dziadek Alejandro czasem, gdy
zostawaliśmy sami mówił, że wyrosnę na bardzo inteligentną dziewczynę i
zacznę podejmować samodzielnie różne decyzje, które być może odmienią
moje życie. Ja, jako sześcioletnia dziewczynka mało co z tego
rozumiałam, ale wszystkie słowa dokładnie zapamiętałam. To, co kiedyś
wydawało się nierealne, dziś powoli wkracza w mój własny świat. I teraz,
kiedy odnalazłam wreszcie swoją drogę, muszę to wszystko zostawić, bo
moja ukochana mamusia ma humorki i każe mi ze sobą jechać. Przez tyle
lat widziała mnie tyle, co nic i praktycznie nie obchodziło ją to, co
robię. Dlaczego więc dzisiaj sobie wraca i mi rozkazuje?<br />
Spojrzałam na wyświetlacz mojego smartphone'a. Dostałam wiadomość od
Federico. Na samą myśl o nim zrobiło mi się ciepło na sercu. Po jego
wczorajszej wizycie zaczynam coraz bardziej intensywnie myśleć. Zmieniam
się, chyba na lepsze. Odrzucam wszystkie maski, które zakładałam. Chcę
pokazać prawdziwą siebie.<br />
<br />
<i>Wiadomość od: Federico</i><br />
<i> Jak się czujesz? Wszystko w porządku?</i><br />
<br />
<i> Wysłano do: Federico</i><br />
<i> Tak, wszystko jest dobrze.</i><br />
<br />
Skłamałam.
Chociaż mogłoby się wydawać inaczej, pozory mylą. Nie lubię, gdy ktoś
się nade mną rozczula, mówi, że będzie lepiej i mi pomoże. Co z tego
wychodzi? Jedno wielkie zero. Spojrzałam w stronę okna. Dwie godziny
temu było jeszcze tak jasno, a teraz nagle nastała ciemność, jakby ktoś
zarzucił na niebo wielką czarną pelerynę i nie pozwolił, by jakikolwiek
słoneczny promień przedostał się na zewnątrz. Nie miałam przyjaciół, a
jednak będę tęskniła. Za wszystkimi, bez wyjątku. Za Naty, bo była przy
mnie, chociaż nie traktowałam jej zbyt dobrze, za Andresem, bo
rozśmieszał mnie swoją głupotą i bądź, co bądź, ale lubiłam jego
towarzystwo, choć wcale tego nie okazywałam, za Leónem, bo... to był
prawdziwy, niezakłamany przyjaciel. Kiedy było trzeba, potrafił dać mi
porządnego kopa, bym się otrząsnęła.<br />
<i> </i>Usłyszałam z dołu
dwa różne przekrzykujące się głosy. Nie warto walczyć o nierealne
marzenia. A ja bardzo bym chciała, by wszyscy chociaż raz zamilkli i
wysłuchali mnie do samego końca. Ale póki co, niczego nie spełnię, gdyż
czeka mnie nieprzespana nocka i pakowanie się do walizki. Wspaniale,
właśnie tego pragnęłam.<br />
<b><i>Lara</i></b><br />
Niedzielne popołudnie miałam zamiar spędzić na torze crossowym, przy
naprawianiu motorów i zapachu spalin. Być może drażnił on niektórych,
ale mnie wręcz przeciwnie. Uwielbiam bijącą z tamtego miejsca
adrenalinę, czasami, gdy nikt nie patrzy wsiadałam na motor i bez chwili
zastanowienia ruszam w pościg na torze. Niby jestem dziewczyną, ale czy
to jest jakąś przeszkodą? Nie sądzę. Cóż poradzić, że to moja pasja?<br />
A tymczasem co robię? Zamiast siedzieć i reperować zepsute części od
motoru, wygonili mnie na dwór, bym odwiedziła wraz z braciszkiem
pobliski plac zabaw. Juan złapał piłkę do nogi i czekając już przy
drzwiach, szarpał klamkę, głośno się drąc. Jak mus, to mus. Chwyciłam
telefon w dłoń i zbiegłam po schodach na dół.<br />
- Już idę, można chociaż poczekać?!<br />
Skwar dawał nam w kość już od wczesnego południa. Przynajmniej mi było
gorąco, a tylko siedziałam na ławce i wpatrywałam się ślepo w ekran
komórki - brat natomiast tryskał energią i nie wykazywał żadnego
zmęczenia. Latał za swoją piłką jak szalony. <br />
- Lara, co tak
siedzisz, choć ze mną pograć! - krzyczał z boiska tuż obok placu.
Zerknęłam na sześcioletniego Juana. Uśmiech wręcz nie schodził z jego
twarzy. Odkrzyknęłam tylko <i>nie</i> i odwróciłam się w drugą stronę.
To, że tutaj z nim siedzę jest już wystarczającą karą. I chociaż lubię
nożną, z moim braciszkiem lepiej nie zaczynać. I gdy myślałam, że
wreszcie da mi spokój, dopiero zaczął dawać mi w kość. Lara to, Lara
tamto, chodź tutaj, zabierz to... Normalnie istne piekło.<br />
- Ups...
Larusiu... - rzekł ze słodką minką. Przewróciłam oczami i wstałam z
miejsca. Podeszłam do chłopca i podparłam boki. Kiedy zaczyna zdrabniać
moje imię, to wiem, że coś się dzieje.<br />
- Co tym razem? - spytałam
bez większego entuzjazmu. Juan wskazał swoją piłkę leżącą za płotem
jednego z domków. Nie, nie będę tam lazła po raz dziesiąty w tym
miesiącu. Chociaż raz mógłby się pilnować i nie strzelać tak tych
goli...<br />
- Zaraz wracam, masz tutaj zostać i nie robić żadnych
głupstw. - pogroziłam mu palcem i delikatnie się zaśmiałam. Ruszyłam w
stronę niewielkiego domku. Nacisnęłam dzwonek dwa razy i czekałam, aż
ktoś mi otworzy. Kogo ujrzałam? No nie, znowu ten debil.<br />
- O, witaj śliczna nieznajomo. - przywitał mnie słodkim tonem głosu.<br />
- O, witaj idioto. - parsknęłam, mrugając zalotnie oczami.<br />
-
Ten idiota ma imię. - odsłonił rządek śnieżnobiałych zębów. Wydawało mu
się, że jest taki super macho i od razu polecę na jego suchary rodem z
tych telenowel.<br />
- Wiem, ale to określenie bardziej mi do ciebie
pasuje. To co, oddasz mi piłkę brata? - spytałam, wskazując na przedmiot
leżący tuż obok drzwi. Diego zilustrował mnie od góry do dołu i udał,
że się zastanawia. Myślałam, że jeszcze chwila i wybuchnę.<br />
-
Pomyślmy... A co z tego będę miał? - zmrużył delikatnie oczy i zaczął mi
się uważnie przypatrywać. W ogóle go nie rozumiałam. Czego on ode mnie
oczekuje?<br />
- Satysfakcję, że mi pomogłeś. A teraz oddawaj, co moje.
- wyciągnęłam rękę z nadzieją, że dostanę swoje, natomiast chłopak
udając jeszcze większego głupka przybił piątkę, po czym zatrzasnął
drzwi. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Ja mu dam jeszcze popalić! Brat z
wielkim rozczarowaniem przyjął tę smutną wiadomość. Zapewnił, że nie
naskarży rodzicom, ale ja wiem swoje. Mam tylko nadzieję, że więcej nie
spotkam Diego. Jeszcze w życiu nie miałam styczności z takim chłopakiem. Oby nie stanął mi znów na drodze...<br />
<b><i>Maxi</i></b><br />
<i> </i><b><i></i></b>Byłem dziwnie niespokojny. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Przeczuwałem, że coś się zdarzy i niewątpliwie nie będzie to dobre. Szukałem rozwiązania na moje lęki, lecz nie dostałem żadnej odpowiedzi. Dlaczego? Co zrobiłem nie tak? Czułem obawę przed czymś, co właśnie dziś miało się stać. Kompletnie nie wiem, co mam robić. Załamuję ręce i koniec.<br />
I tak to właśnie wygląda. W oczach innych jestem <i>zwykłym tancerzem i raperzyną, noszącym czapki i nierozstającym się ze swoim notebookiem.</i> Tymczasem prawda jest zupełnie inna, a pozory mylą i to bardzo. Dzisiaj mogę się śmiać, a za miesiąc robić to samo, dusząc w sobie prawdziwe emocje. W rzeczywistości nie wiem do końca, kim tak właściwie jestem. Codziennie odkrywam siebie na nowo. Znajduję rozwiązania na dotychczas niezrozumiałe pytania, uczę się być innym. Każdy dzień kryje coraz to ciekawsze doświadczenia i mam zamiar poznać je wszystkie.<br />
Siedziałem już kwadrans w pobliskiej kawiarence. Niecierpliwie wyczekiwałem nadejścia dziewczyny. Co chwila zerkałem na frontowe drzwi z nadzieją, że właśnie w tym momencie przekroczy próg lokalu. Mijały minuty, a czas oczekiwania dłużył się niemiłosiernie. Bałem się, że kiedy nareszcie przyjdzie, ja stchórzę i ucieknę. Zbyt długo czekałem. Podniosłem się z miejsca i miałem zamiar opuścić kawiarnię, ale impuls kazał mi poczekać. Usłyszałem za sobą ciche sapanie i delikatne kroki. Obróciłem się, ujrzawszy brunetkę. Założyła kosmyk włosów za ucho i uniosła głowę do góry. Naciągnęła rękawy swetra i podeszła bliżej mnie. Słyszałem jej nierównomierne bicie serca. Niepewnie skierowała swoje tęczówki w moją stronę i z lekkim, prawie niesłyszalnym zająknięciem powiedziała:<br />
- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać.<br />
Gołym okiem było widać, że jest poddenerwowana. Zasiadła na krześle naprzeciwko i wyczekiwała, aż się odezwę. Tymczasem ja nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Głos jakby ugrzązł mi w gardle i jak na złość nie chciał wyjść. W mojej głowie nastała kompletna pustka. Co ja jej miałem powiedzieć? Że łamie mi serce, podczas, gdy sam to robię? Nadal nie zapomniałem o naszej ostatniej rozmowie. <i>Ja... zrozumiałam, że cię kocham.</i> Szkoda, że ja ciebie też.<br />
- Nic nie powiesz? - spytała z nutką zawiedzenia w głosie.<br />
- Naty... nie chciałem... żeby tak wyszło, ja... - plątałem się w słowach, nie mogłem ułożyć sensownego zdania. Bałem się, że teraz ją zranię, co nastąpiło szybko, za szybko. Ze łzami w oczach zwinnie podniosła się do góry i poprawiła ramię torebki.<br />
- Przepraszam, nie chciałam cię nigdy skrzywdzić. To wszystko jest tylko i wyłącznie z mojej winy. Powinnam już iść. - westchnęła i starła łzę z polika. Nie mogłem na to patrzeć. Cierpiała przeze mnie. Podjąłem radykalną decyzję. To mogło zniszczyć wszystko, ale w tamtej chwili o tym nie myślałem. Zatrzymałem ją łapiąc za nadgarstek i stanąłem twarzą w twarz. Jej oczy błyszczały od łez. <i>Teraz albo nigdy. </i>Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę w stanie zrobić coś takiego. Nasze usta w jednej chwili zetknęły się ze sobą. Nie wiem, czy tego właśnie chciała. Zatopiłem dłoń w jej czarnych lokach, a drugą kurczowo trzymałem jej ręki, jakbym się bał, że ucieknie.<br />
A wiecie, co było najlepsze? Nie odepchnęła mnie.<br />
<b><i>Camila</i></b><br />
<b><i> </i></b>Marzyłam o normalnym życiu. W dzieciństwie chciałam być jak moje rówieśniczki bawiące się lalkami w przedszkolu. Jako jedyna siedziałam w kącie i ślepo obserwowałam otoczenie. Sama miałam szmacianą lalkę. Chciałam mieć złote loki, tak, jak ona. Zielona sukienka ozdabiająca jej ciało bardzo mi się podobała. Mama postanowiła zrobić mi niespodziankę i na urodziny podarowała mi bardzo podobną kreację, którą sama uszyła. Miałam z tego niemałą uciechę. Wtedy nie liczyły się pieniądze, tak, jak teraz. Znajomi wykluczyli mnie kiedyś ze swojej paczki, bo nie wyglądałam jak modelka z okładki magazynów. Przepraszam za to, że jestem inna. <br />
Zawsze jednak znajdzie się ktoś, kto stanie po twojej stronie. Nie doceniałam tego tak bardzo, aż do teraz. Wady zniknęły, dobro pozostało. On ciągle przy mnie był. Bardzo się boję, ale to tylko dlatego, że wiem, czego się spodziewać po ludziach. Co prawda, mam Francescę i Maxiego, ale nawet im boję się zaufać w stu procentach. Chociaż jednak są jakieś pozytywy w moim życiu. Tak, nie boję się teraz przyznać, że kocham Sebastiana. Zbyt długo ukrywałam swoje uczucia, zakopałam je głęboko i tak dobrze, że ciężko było je teraz wyjąć na wierzch. Udawałam przed samą sobą, że nic kompletnie, prócz przyjaźni nas nie łączy. Tymczasem on oczekiwał czegoś więcej. Nie mówił o tym głośno, ale jednak to wiedziałam. Przyznając szczerze, nie spodziewałam się, że tak wspaniały chłopak może poczuć coś do takiej dziewczyny, jak ja. Niczym się nie wyróżniam, jestem zwykłą Camilą. A jednak ktoś znalazł we mnie coś więcej. Odkrył moje prawdziwe wnętrze. Obawiałam się, że on mnie zostawi, ale szybko wyrzuciłam z głowy tę niedorzeczną myśl. Znamy się zbyt długo, chyba by tego nie zrobił, prawda...?<br />
- Camilo, myjesz naczynia? - usłyszałam donośny głos matki z salonu. Odłożyłam gąbkę i zakręciłam kurek. Ciepła woda automatycznie przestała lecieć.<br />
- Zaraz kończę! - odkrzyknęłam i zabrałam się do ponownego czyszczenia zabrudzonego talerza.<br />
Zdjęłam fartuch i wyłoniłam się z kuchni. Mama akurat wkładała czyste ubrania do szafki. Zaszłam ją od tyłu i mocno przytuliłam. Jej bliskość bardzo mnie uspokajała. Była jedną z nielicznych osób, które kochałam ponad życie. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby i ona odeszła.<br />
- Wychodzę, wrócę za godzinę, góra dwie. Nie czekaj z obiadem. - posłałam jej uśmiech i zarzuciłam na siebie cienki płaszczyk, po czym wyszłam z mieszkania. Wiedziałam, gdzie chcę iść. Dziesięć minut później byłam już na miejscu. Niepewnie zapukałam do drzwi. Otworzył mi Sebastian, we własnej osobie. Widząc mnie bardzo się zdziwił, ale bez słowa wpuścił mnie do środka. Był teraz sam i nic nie mogło nam przeszkodzić. Stanęłam na środku salonu i wzrokiem przywołałam go do siebie. Serce biło mi jak oszalałe.<br />
- Camila, co jest? Co tutaj robisz? - zadawał mi pytania. Ja z uśmiechem na twarzy, który nie schodził mi od dobrych paru godzin mocno objęłam go ramieniem i wtuliłam w niego. Pogłaskał moją głowę i złożył na niej delikatny pocałunek. Czułam się bezpieczniej niż kiedykolwiek. Będąc tuż przy jego uchu, wyszeptałam mu dwa najpiękniejsze słowa na świecie.<br />
<i>Kocham Cię, Seba.</i><br />
Chłopak wyraźnie był szczęśliwy. Odsunął się ode mnie, lecz był na tyle blisko, by móc spojrzeć mi w oczy. Kciukiem pogłaskał moje zaróżowione poliki.<br />
<i>- </i>Kocham ciebie mocniej, niż kiedykolwiek.<br />
A więc będzie happy end?<br />
<b><i>León</i></b><br />
Pozwoliłem na za dużo. Chodziłem jak w transie, nic mi nie wychodziło. Jakbym zapomniał, co jest moim celem. Powoli traciłem kontrolę nad wszystkim, co działo się w moim życiu. Puściłem ster i nie da się nad nim zapanować. Uczucie, że coś się właśnie sypie jest jednym z najgorszych, jakie mogą istnieć. Potrzebowałem rady. Znałem tylko jedną osobę, z którą mogłem porozmawiać o każdym problemie. Była dla mnie wszystkim i wiem doskonale, że ostatnio zaniedbałem nasze relacje, dlatego czas to zmienić. Nie czekając ani chwili dłużej chwyciłem telefon i bez słowa wyjaśnienia wyszedłem z domu. Francescę przypadkowo spotkałem w parku, siedziała na ławce. Nie zauważyła nawet, kiedy dosiadłem się obok.<br />
- Bujasz w obłokach, czy próbujesz mnie spławić? - szturchnąłem delikatnie jej ramię. Odwróciła głowę w moją stronę, mimowolnie się uśmiechając.<br />
- Nie, no coś ty. Co się stało, że zaszczyciłeś mnie swoją obecnością? - spytała ironicznie. Ja tylko odpowiedziałem jej śmiechem.<br />
- Potrzebuję rady.<br />
- Więc mów, zamieniam się we wróżkę, która pomoże tobie zawsze i wszędzie. - czekała, aż zacznę mówić. Wziąłem głęboki oddech i postanowiłem już niczego nie kryć.<br />
- Violetta to moja przyjaciółka z dzieciństwa. Ona nie może się dowiedzieć, a ja nie mogę się pogodzić z faktem, że tak ją zraniłem... Uświadomiłem to sobie całkiem niedawno. Popełniłem błąd. Pomóż mi, sam nie daję rady...<br />
- Kto to Violetta? Ta dziewczyna, z którą ostatnio cię widziałam? Niczego nie rozumiem. - spytała zdezorientowana.<br />
- Tak. Już jutro ją poznasz. - pokiwałem twierdząco głową. - Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Oby...<br />
Nie wiedziałem, że ktoś może nas podsłuchiwać. Niby przypadkiem coś wleci do ucha, wyleci drugim, ale zawsze zostanie w głowie. I to dopiero przysporzyło kłopotów, o których dowiedziałem się trochę za późno...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFuoSt5JrSItZv7Lf_-RysAZcnD3gwXDGmsOFYo3TQAQnueaOCJQq3aerJaHJA-9vs_JIv6gqWCSr-CWnA57OA_wmQA-Ig-P6tYamh0cPNk5bYZ3jN35PZXZ-6Q7TBNKtm_1k6P_Ww-3uW/s1600/tumblr_my61r3DS7K1sj8633o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFuoSt5JrSItZv7Lf_-RysAZcnD3gwXDGmsOFYo3TQAQnueaOCJQq3aerJaHJA-9vs_JIv6gqWCSr-CWnA57OA_wmQA-Ig-P6tYamh0cPNk5bYZ3jN35PZXZ-6Q7TBNKtm_1k6P_Ww-3uW/s1600/tumblr_my61r3DS7K1sj8633o1_500.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<i>Rany, skończyłam! Już myślałam, że nie dam rady. Bufon i Camila się usunęli (Marcia, to nasza wina!...), a potem to już mi się nie chciało pisać i... Interesujące. Tak czy siak, wracam. Coś nie pozwoliło mi zostawić tego bloga. Obiecuję, że dokończę tę beznadziejną, straszną [...] historię. Nie wyszło, ale tylko dlatego, że wyszłam z wprawy. Myślę, że jeszcze uda mi się sklecić w miarę sensowny rozdział, a tymczasem zostawiam Was z tym czymś. </i><br />
<i>Naxi dla Marci, ahh (widzisz, jaka ja dobra? Kitowałam Cię, hyhyhy ^^) Czekam, aż mnie zabijesz :D </i><br />
<i>Nowy, brzydki wygląd bloga. :) </i><br />
<i>Chyba tyle.</i><br />
<i>Dziękuję za uwagę,</i><br />
<i>S. xx </i> Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-58402079875656849832014-01-19T00:00:00.000+01:002014-01-19T00:00:28.130+01:00Pół roku bloga! | To koniec?Kochani Czytelnicy!<br />
Jak widzicie po tytule posta, dokładnie dzisiaj, 19 stycznia mija pół roku bloga violettayleon3.blogspot.com. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że tyle tutaj przetrwałam, zdobyłam wielu czytelników, ponad <b>90 tysięcy </b>odsłon, tysiąc komentarzy, a co najważniejsze - poznałam niesamowite osoby. Pragnę podziękować wszystkim, bez wyjątku. Dzięki Wam nie poddałam się i aż po dzień dzisiejszy ten blog nadal istnieje. Bez was by mnie tutaj teraz nie było. W tym czasie poznałam genialne osoby i ich ogromne talenty, bardzo się cieszę, że wszyscy mogą je zobaczyć. Nadeszła również pora na krótkie podsumowanie tych sześciu miesięcy:<br />
<div style="text-align: center;">
Stan na dzień dzisiejszy </div>
<div style="text-align: center;">
91,322 wyświetleń</div>
<div style="text-align: center;">
1013 komentarzy</div>
<div style="text-align: center;">
80 obserwatorów</div>
<div style="text-align: center;">
115 postów</div>
<div style="text-align: center;">
442 "taki"</div>
<div style="text-align: center;">
Ponadto odnotowano dziesiątki tysięcy wyświetleń z innych krajów! </div>
<div style="text-align: center;">
Znalazły się m.in. takie kraje jak:</div>
<div style="text-align: center;">
Argentyna</div>
<div style="text-align: center;">
Hiszpania</div>
<div style="text-align: center;">
Włochy</div>
<div style="text-align: center;">
Stany Zjednoczone</div>
<div style="text-align: center;">
Ukraina</div>
<div style="text-align: center;">
Kenia</div>
<div style="text-align: center;">
Francja</div>
<div style="text-align: center;">
Rosja</div>
<div style="text-align: center;">
Wlk. Brytania</div>
<div style="text-align: center;">
Brazylia</div>
<div style="text-align: center;">
Finlandia</div>
<div style="text-align: center;">
I wiele, wiele innych...</div>
<div style="text-align: left;">
Dziękuję wszystkim, którzy choć raz zaszczycili mnie swoją obecnością. Zostawili po sobie ślad, lub nie. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
A teraz może przejdźmy do mniej przyjemnej, jak dla mnie rzeczy...</div>
<div style="text-align: left;">
<i>To koniec? O co tej Karolinie chodzi? </i>Zapewne zastanawiacie się, co kryje tytuł posta. Wszystko tłumaczę.</div>
<div style="text-align: left;">
W życiu każdego człowieka nadchodzi moment, w którym musi coś zmienić, lub coś się zmieniło. Nagle rzeczy, z których kiedyś czerpano radość, dzisiaj nie przynoszą jej już tak wiele. Wypaliłam się. Mała, żarząca się iskierka w mojej głowie nagle straciła swój płomień. Zgasła, chociażby na chwilę obecną. Długo nic nie pisałam, nie dodawałam, nie czytałam, czyli odcięłam się całkiem od bloggera. Dlaczego? Nie potrafię. Zauważyłam również, że wiele innych blogerek odchodzi. Zbyt dużo. Ja nie chcę, wcale. Ja się po prostu wyczerpałam i w tej chwili nie potrafię niczego zdziałać. Kompletna pustka, jedno wielkie zero. Wyszłam z wprawy. Nie potrafię sklecić zwykłego sensownego zdania. </div>
<div style="text-align: left;">
Ten blog jest dla mnie bardzo ważny. Moje pierwsze dzieło. Wszystko zaczęło się właśnie tutaj. Zawieszam wszystkie blogi... Ale mogę Wam obiecać jedno: z <i><b><u>tego</u></b></i> nigdy nie zrezygnuję. Nie chcę Wam dawać złudnej nadziei, dajcie mi czas. Kiedy tylko przyjdzie wena, na pewno napiszę rozdział. Mam co prawda kilka pomysłów, ale nie ma do tego podstawy, by złączyć to w miarę spójną całość. A tymczasem... </div>
<div style="text-align: left;">
Jedyne, co mogę Wam na chwilę obecną podarować, to One Part. Chociaż wiem, że nie wyjdzie, ponieważ wyszłam z wprawy, ale chciałam go napisać od dawna. Być może kiedyś się pojawi.</div>
<div style="text-align: left;">
Dzisiaj mówię: <i>do zobaczenia, Kochani.</i></div>
<div style="text-align: left;">
Karolina.<i> </i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-23867233159930865432014-01-05T19:22:00.001+01:002014-01-05T19:22:38.740+01:00Rozdział 7: Słodko-gorzka<div style="text-align: right;">
<b><i>"Jak z fotografii skrawka wskrzesić ją<br />
Tę moc, co do końca światła ma twarz twą<br />
Jak mam przeżyć tu bez Ciebie<br />
Ciemność tylu chwil.<br />
Jak mam, jak mam dojść do siebie?<br />
Pomóż mi..."</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>Ewa Farna - "Uwierzyć"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i>Federico</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><i> </i></b>Przez pochmurne niebo gdzieniegdzie przedzierały się promienie światła słonecznego. Siąpiący deszcz wciąż jednak nie ustawał, dlatego niezbędnym elementem ubioru wyjściowego była parasolka. Jako, iż nie posiadałem tego przedmiotu, musiałem zmusić się do wyjścia w samej przeciwdeszczowej kurtce. Była to jedyna rzecz, którą miałem zawsze przy sobie. Zarzuciłem na siebie cienki płaszcz i wyszedłem ze Studio, dokładnie zamykając drzwi. Na ulicy panowała pustka, gdyż wszyscy pouciekali, jakby się bali, że deszcz ich zabije. Uniosłem głowę do góry i natychmiastowo poczułem na swojej twarzy drobne krople wody spływającej również po szyi. Zdjąłem kaptur i zamknąłem na chwilę swoje oczy. Pamiętam, że od dziecka kochałem tę porę roku. Było późne lato, na dworze padało, a ja chowałem się w kącie swojego pokoju, przykrywałem grubym wełnianym kocem i wpatrywałem w okno. Po szkle spływało tysiące drobnych kropel. Gdy wychodziło słońce, mieniły się niczym gwiazdy na niebie. Brało mnie wtedy na głębokie przemyślenia, jeszcze za czasów dzieciństwa moja mama powtarzała, że wyrosnę na bardzo inteligentnego mężczyznę. A czy tak się stało? Na razie nie mam pewności. Jestem nastolatkiem i wciąż się uczę. Trzeba opanować wszystko, nawet miłość. Nie da się zakochać z dnia na dzień. To uczucie rodzi się stopniowo, z każdą godziną jest coraz głębsze. Wystarczy znaleźć tylko odpowiednią osobę. Czy ja kocham? Nie wiem, ale na pewno się zakochuję.<br />
Stanąłem przed wielkimi mosiężnymi drzwiami. Nacisnąłem dzwonek dwa razy i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Po chwili usłyszałem kroki, a w progu stanęła niewysoka kobieta o brązowych włosach. <br />
- Ja do Ludmiły, mogę? - spytałem uprzejmie. Wpuściła mnie przez próg i zamknęła drzwi. Wskazała schody i sama schowała się ponownie w kuchni. Wzrokiem uchwyciłem każdą część pomieszczenia i wbiegłem co drugi schodek na górę, wcale się przy tym nie męcząc. Odnalazłem jedyne uchylone drzwi na tym piętrze, więc zgadywałem, że to był właśnie pokój dziewczyny. Delikatnie zapukałem i wychyliłem się zza nich.<br />
- Federico? - spytała, zamykając swój notes i odłożyła go na bok.<br />
- We własnej osobie. Mogę wejść? - dziewczyna ochoczo pokiwała głową i zrobiła miejsce na łóżku obok siebie. Zamknąłem drzwi i usiadłem tuż przy niej, zaglądając przez ramię.<br />
- Co to jest? - spytałem, wskazując na notes. Ludmiła chwyciła go do ręki i otworzyła na pierwszej stronie.<br />
- Mój szkicownik. Rysuję w nim prawie wszystko, chcesz zobaczyć? - podała mi go. Przekartkowałem strony po kolei, aż wreszcie natrafiłem na jeden z ostatnich szkiców. To była kobieta o równie pięknych blond lokach, lekko zadartym nosie, niebieskich oczach, a jej atutem były usta podkreślone rubinowym kolorem.<br />
- Kto to jest?<br />
- Moja mama. - odparła, a jej mimika twarzy automatycznie się zmieniła. Zniknął ten delikatny, ale jednak uśmiech, w zamian za to pojawiła się rozgorycz.<br />
- Wcale jej nie przypomina. Twoja ma przecież ciemne włosy. Sam widziałem, kiedy wpuszczała mnie do domu.<br />
- To była gosposia, Elsa. - wyjaśniła. Chciałem już spytać o jej rodzinę, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Było coś, czego nie miała zamiaru mi powiedzieć i nie chciałem naciskać. Na wszystko jeszcze przyjdzie czas.<br />
- Mogłabyś mnie naszkicować? - zmieniłem temat. Dziewczyna po chwili zastanowienia zgodziła się. Wyjęła z szuflady szafki nocnej ołówek i przycisnęła do jednej z czystych kartek.<br />
- Usiądź prosto. Nie ruszaj się, przechyl głowę lekko w prawo... - dawała mi wskazówki. Zrobiłem wszystko po jej myśli, byleby tylko mnie naszkicowała. Co chwilę odrywała wzrok z kartki i uważnie mi się przyglądała. Kątem oka jako tako mogłem dostrzec jej poczynania. Niewiele widziałem ze względu na to, że nie miałem możliwości poruszenia się. <br />
Pół godziny później moje oczy ujrzały efekt końcowy. Perfekcyjne rysy twarzy, kreski, oczy wyglądające jak żywe, każdy włos na głowie idealnie narysowany, pojawiły się również dwa małe pieprzyki tuż obok lewego ucha. Mało kto zauważa takie detale, niektórzy uważają to za zbędne. Odzwierciedlenie prawdziwego mnie. Przejechałem opuszkiem palca po kartce, zostawiając na nim prawie niewidzialną smugę od ołówka.<br />
-To jest... doskonałe. Ludmiło, w życiu nie widziałem czegoś piękniejszego. Otrzymałaś taki dar, od kiedy rysujesz? - nie mogłem wyjść z podziwu. Nigdy nie spodziewałbym się, że blondynka interesuje się sztuką.<br />
- W sumie to od ośmiu lat. Takie efekty, szczerze powiedziawszy, nie przychodzą ot tak. Trzeba wiele czasu, by osiągnąć ten poziom. Nie, żebym się chwaliła... - błądziła oczami po mojej twarzy. Jej uśmiech sprawił, że siedziałem jak zahipnotyzowany. Właśnie odkrywałem jej prawdziwą stronę. Łatwo jest przybrać maskę i udawać kogoś innego, lecz ciężej już ją zdjąć i znów być sobą. Co noc przed snem zastanawiałem się, jaka ona jest. Co tak naprawdę ukrywa jej dusza, która okazała się być piękna, widać, że kontrasty się zacierają, nagle otwiera się dla mnie i pozwala dowiedzieć się o niej więcej, niż sama by mi powiedziała. Nie ma słów, a jednak wszystko rozumiem.<br />
- To najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem.<br />
Nieśmiało przysunęła się bliżej mnie i zamknęła szkicownik. Czułem jej ciepły oddech. Przypadkowo dotknęła swoją delikatną i kruchą dłonią mojej. Serce zabiło mocniej każdemu z nas. Wreszcie przełamała lody i położyła głowę na mym ramieniu. Zatopiłem na chwilę swoje wargi w jej blond włosach. Siedzieliśmy w ciszy, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Czułem się jak w raju, bo przy mnie był mój anioł.<br />
<b><i>Naty</i></b><br />
<b><i> </i></b>Mówią, że człowiek nie może się zmienić. Zawsze gdzieś pozostanie chociaż mała cząstka tego, kim kiedyś byliśmy. Zgubiłam się w swoim labiryncie uczuć, wszystko stało się takie trudne, problematyczne, choć nic się nie zdarzyło. No i co z tego, że kocham kogoś, kto uważa, że kłamię? Nie, to wcale nie jest problem. Chodzi tu o Lenę. To ona wszystko psuje. Od kiedy pamiętam, zawsze chciała być lepsza ode mnie i świetnie jej to wychodziło. Kochana córeczka mamusi i tatusia. A ja? Nie zasługuję, ani na miłość, ani na przyjaźń. Nie wierzę, że będzie lepiej, bo to jedno wielkie kłamstwo. Za każdym razem, kiedy ktoś pytał, jak się czuję, odpowiadałam "jest okej". A wcale nic nie było, nie jest i nie będzie.<br />
Siedziałam na miękkim dywanie i wkładałam ubrania do szafy. Ciszę i spokój przerwała wspaniała osoba, zwana również siostrą. Chrząknęła, zwracając przy tym moją uwagę. Stała oparta o framugę drzwi. Odwróciłam głowę i posłałam jej obojętne spojrzenie. Na twarzy wymalowała ten sam uśmiech, którego wręcz nienawidziłam. Czuła, że triumfuje nade mną.<br />
- Pożycz mi tą błękitną sukienkę. - wskazała na ciuch trzymany w mojej ręce.<br />
- Po pierwsze, może tak grzeczniej, a po drugie nie, nie pożyczę, nie dam, nie sprzedam, więc nie masz czego tutaj szukać. - warknęłam. Irytowała mnie samą sobą i najlepiej by było, gdyby poszła i się nie odzywała. Byłoby wręcz idealnie. Ruszyła się z miejsca i podeszła do mnie, po czym wyszarpnęła z mej dłoni sukienkę.<br />
- Nie to nie, sama sobie wezmę. - przybrała poważny wyraz twarzy. Miała tylko szesnaście lat i była moją młodszą siostrą, a jednak zawsze dostawała to, co chciała.<br />
- Oddaj to, idiotko! - wrzasnęłam. Czułam, że nerwy zaczynają mi puszczać i już nie będę potulna jak baranek. Podniosłam się z podłogi i czym prędzej rzuciłam się w pogoń za siostrą. Próbowałam odzyskać to, co moje.<br />
- MAMOOO! - wydarła się Lena, a echo niosło się po całym domu.<br />
- Bardzo dorosłe zachowanie. - podsumowałam i chwyciłam za rękaw sukienki. Pociągnęłam najmocniej, jak potrafiłam. Szwy w tym miejscu pękły i kiecka rozdarła się na pół. W efekcie końcowym wylądowałam na ziemi, a siostra na ścianie. Rodzicielka wybrała sobie idealny moment na zainterweniowanie. Widząc strzępy i kawałki niebieskiego materiału, moją wściekłą minę, zażenowała się i pomogła nam wstać.<br />
- To wszystko jej wina. - Lena wskazała na mnie, przybierając na twarzy smutek. Jak to zobaczyłam, miałam ochotę się na nią rzucić i wyżyć za te wszystkie lata, ale nie, Naty jest ta zła, a Lencia dobra.<br />
- Do pokoju, marsz! - wrzasnęła kobieta, cisnąc we mnie pozostałości po sukience. Zabrałam, co swoje i zamknęłam się u siebie. Trzasnęłam drzwiami tak mocno, że powstał przeciąg. Firanka samowolnie zaczęła się poruszać. Opadłam na łóżko i zamknęłam oczy.<br />
Jestem tak bardzo fajna, jak śnieg w wiosenny majowy dzień.<br />
Z melancholijnego stanu wybudził mnie dźwięk komórki. Przybrałam siedzącą pozycję i chwyciłam w dłoń telefon zerkając na wyświetlacz. To, co ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.<br />
<i>1 nieodebrane połączenie od: Maxi</i><br />
<i> Masz 1 wiadomość od: Maxi</i><br />
<i> Od: Maxi </i><br />
<i> Naty, musimy porozmawiać. </i><br />
<i><b>Francesca</b></i><br />
<i><b> </b> </i> Często zastanawiam się nad tym, co oznacza słowo <i>przyjaźń. </i>Wydawać by się mogło, że to po prostu osoby, które lubią siebie nawzajem bardziej niż pozostałych. Jednak sens tego jest jeszcze głębszy. Do przyjaciela trzeba mieć pełne zaufanie, pokochać jego wady, człowiek przecież nie jest idealny. Móc porozmawiać z nim na wszystkie tematy, ale również wysłuchać, gdy ma problem. Wzajemna pomoc zawsze popłaca, a kiedy my borykamy się z trudnościami, to wiemy, że nie zostaniemy sami na lodzie. A co, jeśli on, pomimo zapewnień, że będzie dla nas przez całe życie, nagle znika i udaje, że między nami nic się nie zdarzyło?<br />
Wrześniowe popołudnie należało do jednych z przyjemniejszych. Na dworze było chłodno, ale ten mały defekt w niczym nie przeszkadzał. Siedziałam na kanapie w salonie i odpoczywałam, zastanawiając się przy tym nad jedną sprawą. León ostatnio rzadko się do mnie odzywał. Nie wiem, czym to było spowodowane, ale nie powiem, bolało. Na dodatek często spotykał się z jakąś dziewczyną. Czy to może być jego nowa przyjaciółka? Zajął się nią, a mnie zostawił? Chociaż w tą wersję wątpię, León taki nie jest. Interesuje mnie również to, czy zostawił swoją szkolną ekipę i Ludmiłę. To jemu przecież nie wyjdzie na dobre...<br />
- Fran, leć po marchewki do sklepu, potrzebuję do obiadu! - z kuchni doszedł głos mojego brata. Wstałam z kanapy i zajrzałam do pomieszczenia. Luca skrzętnie pałętał się w różne strony, szukając po szafkach potrzebnych składników do przygotowania dania.<br />
- Nie mógłbyś sam? - spytałam. Chłopak spojrzał na mnie spod byka i wcisnął w rękę banknot.<br />
- Dwie marchewki, czy proszę o tak wiele?<br />
Przewróciłam oczami i wyszłam z domu. Do najbliższego warzywniaka miałam raptem pięć minut. Włożyłam dłonie do kieszeni bluzy i mknęłam przez miasto. W sklepie zakupiłam potrzebne warzywa i dziękując sprzedawcy zabrałam małą reklamówkę.<br />
- Będziesz chrupała? Widzę, że znowu na diecie. - odwróciłam się, a moje oczy ujrzały chłopaka. Tego, który kiedyś był moim najlepszym przyjacielem. Zszokowana mocno go przytuliłam, puszczając siatki.<br />
- Diego! Jak wspaniale cię ponownie widzieć. - z wielkim uśmiechem na twarzy odgarnęłam włosy do tyłu. - Jak... ty... tu... - chłopak mrugnął do mnie i podniósł worek.<br />
- Stęskniłem się za rodziną i wylądowałem w Buenos Aires. Tadam! - tryskałam radością. Z Diego przyjaźniłam się od małego, nasze rodziny często się spotykały i czasem odwiedzaliśmy się nawzajem, my ich w Hiszpanii, a oni nas, we Włoszech. Po przeprowadzce do Argentyny kontakt nam się urwał i wątpiłam, że znów go spotkam. A jednak, udało się po raz kolejny ujrzeć siebie na oczy. Chłopak odprowadził mnie aż pod sam dom.<br />
- Trafisz do siebie? - spytałam zmartwiona. On tylko pokiwał głową i pomachał na pożegnanie.<br />
- Pewnie. Do zobaczenia, mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy.<br />
Zamknęłam drzwi i weszłam do kuchni. Odłożyłam na blat reklamówkę z marchewkami. Luca obrócił się i uważnie zilustrował.<br />
- Co tak długo? Kolejka była kilometrowa, czy może nie potrafiłaś wybrać idealnej marchewki? - zażartował. Delikatnie go szturchnęłam i zaśmiałam perliście.<br />
- Nie, nie dzisiaj. Zawołaj mnie na obiad. - powiedziałam i skierowałam się do swojego pokoju.<br />
<i><b>Sebastian</b></i><br />
Co z tego, że kocham Camilę. Nasza przyjaźń od zawsze była silna, byliśmy dla siebie jak brat i siostra. W każdej sytuacji mogła na mnie polegać. Ja chciałem od niej tylko, by była ze mną szczęśliwa. Cóż, może zbyt wiele oczekiwałem? Od niedawna zacząłem spoglądać na nią, jak na kogoś więcej, niż kumpelkę, przyjaciółkę od serca. Potrafiła mnie rozbawić, choć nie zawsze miała humor. Los nie był dla niej do końca łaskawy, a ona jednak cieszyła się z każdego dnia, nie traciła ani chwili. Często jednak borykała się z problemami, na które moje dobre słowo nie podziałało. Starałem się pomóc jak tylko mogłem. To przecież dobra dziewczyna, więc dlaczego tyle zła spotkało ją w życiu? Wczoraj jednak postanowiłem dać jej wolną rękę. Niech zrobi to, co uważa za słuszne. Jeżeli chce zostać sama, nie naciskam. Ja też nie zawsze podejmuję dobre decyzje.<br />
Pustkę w moim mieszkaniu wypełniła dziwna aura. Rozejrzałem się uważnie dookoła, lecz niczego nie ujrzałem. Dostrzegłem jednak kawałek ciemnej kurtki od zewnętrznej strony okna. Podszedłem do drzwi i delikatnie je uchyliłem. Za nimi stała zakłopotana Camila, trzymająca w dłoni kopertę. Rolowała bransoletkę na lewej ręce. Gdy tylko uniosła głowę do góry, zrozumiała, że nie ma już odwrotu. Nie wiem, po co przyszła, ale z chęcią się dowiem. Ręką wskazałem, by weszła do środka. Wahała się przez chwilę, jednak postawiła pierwsze kroki w mieszkaniu. Wiedziałem, że się denerwuje. Za każdym razem stąpała z nogi na nogę, bawiła się włosami i spuszczała wzrok. Kochałem to, jak błądziła wzrokiem. Kochałem jej drobne dłonie, pełne poliki. W końcu postanowiła się odezwać.<br />
- Sebastian, ja... przepraszam, bardzo przepraszam. - rzuciła mi się na szyję i mocno objęła. Czułem jej przyśpieszone bicie serca.<br />
- Nie masz za co.<br />
- Ależ mam. - przegryzła wargę. Wiedziałem, że nie jest jeszcze gotowa. Poczekam na odpowiedni moment. Bo na najpiękniejsze chwile warto czekać.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhOuFaKWeX53cvP2jMMUROocBJ6-0z-sVLrF6Ne0txo7WYFTUGepoe2c8tib9LVa8CVcuXgWdy2Eu7l1tEd16jmrd_FoNS_LwYmnWEj9Y3hulBb11xiyYwS6kJFthDdM-awsw2rlbDrcP8/s1600/tumblr_lvjl87MVJg1qfji5ao1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhOuFaKWeX53cvP2jMMUROocBJ6-0z-sVLrF6Ne0txo7WYFTUGepoe2c8tib9LVa8CVcuXgWdy2Eu7l1tEd16jmrd_FoNS_LwYmnWEj9Y3hulBb11xiyYwS6kJFthDdM-awsw2rlbDrcP8/s320/tumblr_lvjl87MVJg1qfji5ao1_500.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<i>Według mnie cyfra siedem jest szczęśliwa. Czy to prawda? Oceńcie sami. Na moje oko wyszło jako tako, jest okej, ale zawsze mogło być lepiej. Chyba nic mądrzejszego nie chciałam napisać, dziękuję za wszystkie komentarze, "taki" (jest ich na chwilę obecną aż 418!), obserwatorów, za wszystko wszystkim, bez wyjątków.</i><br />
<i>C. xx </i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-4048175125141293022014-01-02T13:51:00.000+01:002014-01-02T13:51:15.850+01:00Rozdział 6: Gwiazdy<div style="text-align: right;">
<i><b>"Ostatnio, ostatnio niewiele sypiam<br />
Śnię o tym, kim moglibyśmy być<br />
Ale kochanie, modliłem, modliłem się mocno<br />
Postanowiłem, że koniec z liczeniem dolarów<br />
Będziemy liczyć gwiazdy"</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>OneRepublic - "Couting Stars"</i></b><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<b><i>Diego</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
Wróciłem do Buenos Aires z jednego powodu - rodzina. Przez ten cały czas mieszkałem w Hiszpanii u cioci Amandy, ale stęskniłem się trochę za rodzicami... Przez wiele lat ich nie widziałem, przyjeżdżali tylko na święta, a następnego dnia już ich nie było. Bardzo dobrze mieszkało mi się w swoim kraju, ale czasem trzeba zaryzykować i zmienić coś w swoim życiu. </div>
<div style="text-align: left;">
<b><i> </i></b>Z początku ojciec miał dość mieszane uczucia, co do mojego samotnego powrotu, ale jakimś cudem go przekonałem. Siedząc w samolocie myślałem dużo nad tym, co ze sobą zrobię. Przecież trzeba chodzić do jakiejś szkoły, kształcić się i inne takie... Kocham gadki mojej mamy. Równo kwadrans temu wyszedłem z lotniska i błądzę po mieście z walizką jak jakiś ostatni kretyn. Fajnie, nawet nie powiedzieli, w którą stronę mam iść. Nie znam nazwy ulicy, nawet mapa nie pomoże, bo skąd mam to wiedzieć?! Już chyba wspominałem, jak bardzo kocham swoich rodziców. </div>
<div style="text-align: left;">
Zaczęło się ściemniać, a ja wciąż chodziłem. Brakowało mi sił. Wyjąłem telefon z kieszeni i idąc przed siebie, szukałem numeru do ojca. Przypadkowo zderzyłem się z kimś z naprzeciwka, tym samym komórka upadła i roztrzaskała się na małe kawałeczki.</div>
<div style="text-align: left;">
- Patrz jak łazisz, idioto! - krzyknęła dziewczyna, podnosząc się z ziemi. Zerknąłem na nią z rozbawieniem i uniosłem brwi do góry.</div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę, nasze pierwsze spotkanie, a ty już nazywasz mnie idiotą. Szybka jesteś. Może powiesz jeszcze, że zaatakowała cię moja walizka? - dziewczyna posłała mi karcące spojrzenie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Twoja walizka jest tak samo głupia, jak ty. </div>
<div style="text-align: left;">
- A skąd wiesz? Mówiła ci? Skoro ja jestem idiotą i głupkiem, to znaczy, że już znasz moją tożsamość. Wyjawisz mi swoje imię, czy wolisz, żebym mówił na ciebie panna wrzeszczalska? - spytałem głośno się przy tym śmiejąc. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie bądź taki do przodu. - warknęła nieprzyjaźnie. Zrobiłem krok w tył i posłałem jej uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę bardzo, jestem już do tyłu. Pasuje, czy może jednak zmiażdżyłem twoje ego swoim humorem? - skrzyżowała dłonie i zmrużyła oczy.<br />
- Nie będę prowadziła normalnej konwersacji z takim pajacem, jak ty. Żegnam i do niezobaczenia! - niechlujnie odmachała i odbiegła.<br />
-Jestem Diego, jakby co! - krzyknąłem za nią. Ta dziewczyna była nieźle wyszczekana. Jednak na myśl, że nie mam żadnego kontaktu z rodzicami, od razu zrzedła mi mina. Postanowiłem się nie poddawać i do końca dnia szukałem swojego domu. <br />
<i><b>Ludmiła</b></i><br />
<b> </b>Ostatnimi czasy nic nie dawało mi spokoju. Wszystko nagle stało się zagadką, której nie potrafiłam rozwiązać. Każde spojrzenie kierowane w moją stronę było niebezpiecznie przenikliwe. Ludzie starali się odgadnąć, kim naprawdę jestem. Niestety, do tej pory jeszcze nikomu się to nie udało. Byłam jak zamknięta księga, której nikt nie mógł otworzyć. Kłódka blokowała dostęp do niej i żaden klucz nie pasował. Próbowano już setkami, lecz wszystkie próby szły na marne. Tylko i wyłącznie ja wiedziałam, co tak naprawdę leży mi na sercu, które już od dawna było twarde jak skała.<br />
To była ostatnia przerwa w Studio. Wraz z moją elitą przechadzaliśmy się po szkolnym korytarzu. Wszyscy byli radośni i uśmiechnięci, oprócz mnie. Zaprzątałam sobie głowę błahostkami, które tak naprawdę miały wielkie znaczenie. Nikt mnie nie rozumiał, nawet Naty. Z Leónem nie mam już tak dobrych kontaktów, jak kiedyś, a Andres... o nim szkoda gadać. Nigdy by mnie nie wysłuchał do końca, a tylko wszystko by obrócił w żart. Ja tak nie potrafię.<br />
- León! - krzyknęła jakaś dziewczyna, podbiegając do chłopaka. Rzuciła mu się na szyję. Cicho chrząknęłam, przywołując chłopaka do porządku.<br />
- Ludmiło, poznaj Violettę. - przedstawił szatynkę. Dziewczyna podała mi rękę. Przybrałam sztuczny uśmiech i uścisnęłam jej dłoń. Do głowy przyszedł mi naprawdę, w tamtej chwili, fatalny pomysł.<br />
- Chciałabyś się ze mną zaprzyjaźnić? Byłabyś w naszej grupie. - zaproponowałam, wskazując na trójkę pozostałych przyjaciół. Dziewczyna ochoczo pokiwała głową i miała już coś powiedzieć, ale León szybko jej przeszkodził.<br />
- Nie możesz. Później ci wytłumaczę. - zatkał jej usta swoim palcem. - A ty pójdziesz ze mną.<br />
Zaciągnął mnie do jednej z sal i zamknął drzwi. Stanęłam naprzeciwko niego i owinęłam jeden z kosmyków włosów wokół palca. Widać było po nim, że jest wyraźnie zdenerwowany. Ręka mu drżała, zacisnął pięści i skierował się do mnie.<br />
- Dlaczego to robisz?<br />
Spytał z taką pretensją w głosie, że sama skarciłam się w myślach za to, co zrobiłam. O czym ja myślałam? Przymknęłam powieki i wydałam z siebie cichy odgłos.<br />
- Przepraszam.<br />
- To nie ma znaczenia. Chciałaś, by była bezduszną osobą, jak ty. Nie pozwolę ci tak krzywdzić ludzi. Po moim trupie. Przemyśl swoje zachowanie, albo inaczej zostaniesz sama jak palec.<br />
Te słowa uderzyły we mnie bardzo mocno. Nigdy w życiu nie widziałam Leóna w takim stanie. Ale nawet on nie wiedział wszystkiego. Oceniał mnie po czynach, których sama nienawidziłam. Nienawidziłam siebie. Bezduszna, zła, bez serca, taka byłam w oczach innych ludzi. Kiedyś - prawda, uwielbiałam pogrążać innych, ale teraz nie sprawia mi to satysfakcji, wręcz przeciwnie - czuję się podle. Robię to z przyzwyczajenia, myśląc, że mi ulży i będzie lepiej, a wcale tak nie jest. Chłopak odszedł bez słowa. Zaczęłam płakać, wylewając hektolitry łez. Moje oczy stały się napuchnięte i czerwone. Wargi drżały niemiłosiernie, próbowałam wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, ale głos ugrzązł w gardle. Niżej upaść nie mogłam.<br />
- Dlaczego znów płaczesz?<br />
Ten kojący głos. Słyszę go po raz kolejny w moim życiu. Jest taki ciepły i przyjazny.<br />
- Wcale nie.<br />
- Często widzę łzy w twoich oczach.<br />
Ciągle płakałam, siedząc samotnie w zamknięciu. Nikt nie widział, jak się staczam, oprócz mnie. On wiedział o mnie wszystko, a przynajmniej tak mi się zdawało. Odważyłam się zadać mu nurtujące pytanie.<br />
- Kim jesteś?<br />
- Twoim przeznaczeniem.<br />
- Od kiedy?<br />
- Od zawsze.<br />
Powoli odwróciłam się do tyłu. Serce biło mi jak oszalałe, próbując wyskoczyć z piersi. Jeden obrót przekreślił wszystko. On tam stał. Jego delikatny uśmiech zachęcał, bym zrobiła to samo. Powolnym krokiem zbliżył się w moją stronę i ujął delikatnie moje sine dłonie. Czułam jego oddech na swojej szyi. Otarł łzy z polika i wyszeptał coś do ucha.<br />
- W Twoich oczach widzę gwiazdy, jaśniejsze niż te na niebie. Lśnisz. Dla mnie jesteś wszystkim. - te słowa sprawiły, że momentalnie się uspokoiłam. Próbowałam o nim zapomnieć, sprawić, by zniknął z mojego życia na zawsze, a tymczasem los podstawił mi go ponownie pod nos. Tym razem nie pozwolę, by odszedł.<br />
- Jesteś osobą, której potrzebuję.<br />
- Wiem, i dlatego tutaj jestem, przy Tobie.<br />
<b><i>León</i></b><br />
<b><i> </i></b>Nigdy nie pozwoliłbym, by Ludmiła stworzyła z Violetty potwora takiego, jak ona. Jest piękna, ale jej dusza to czyste zło. Wątpię, by kiedykolwiek się zmieniła. Jestem zbędny w jej życiu, ona nigdy mnie nie potrzebowała. Zmarnowałem zbyt dużo czasu dla niej. W zamian za to nie dostałem nic. Straciłem wiele ważnych dla mnie osób, zaniedbałem swoje obowiązki, by tylko być na każde zawołanie dziewczyny. Bardzo boli mnie fakt, że długo olewałem Francescę. Nie powinienem i dobrze to wiem, ale czasu już nie cofnę i nie naprawię popełnionych błędów. Po części jest to również moja wina. Gdybym przewidział, jak sprawy się potoczą, w życiu nie pisał bym się na coś takiego.<br />
Odnalazłem Violettę i podszedłem do niej, by wszystko wyjaśnić. Nie będę kłamał i oszukiwał. Już nie.<br />
- Przepraszam, że zdecydowałem za ciebie. Chcę tylko, byś wiedziała, że Ludmiła wcale nie jest dobra. Nie ulegaj jej namowom, bo inaczej skończysz tak, jak ja. - dziewczyna od razu zbladła. Położyła swoją dłoń na moim ramieniu.<br />
- Dlaczego nie ostrzegłeś mnie wcześniej?<br />
Właśnie. Wszystko robię na ostatnią chwilę. Chcę dobrze, a wychodzi fatalnie.<br />
- Wybacz. - spojrzałem w jej oczy. Wyrażały więcej, niż tysiąc słów. Próbowała znaleźć odpowiedź na swoje pytania. Szukała ich tak długo, jak ja. I w końcu znalazłem.<br />
Mówią, że z oczu można wyczytać wszystko. Ja wyczytałem przeszłość. Te same, czekoladowe z błyskiem, identyczne, jak miała <i>moja </i>Violetta. Te, które tak mocno kochałem i uwielbiałem na nie spoglądać. Wszystko nagle ułożyło się w idealną całość. Wspomnienia, ostatnie wspólne przeżycia, to stało się jasne. Odnalazłem najważniejszą część mojego życia. Po tylu latach nareszcie znów ją widzę. I pomyśleć, że tyle czasu była przy mnie, a ja tego nie dostrzegłem...<br />
<b><i>Camila</i></b><br />
<b><i> </i></b>Ostatnie dni były bardzo ciche. Prawie w ogóle się nie odzywałam, czym mama się martwiła. Nie chciałam jeść, w szkole siedziałam samotnie na samym końcu, by nikt mnie nie zauważył, nawet Francesca nie mogła się do mnie odezwać, jej też unikałam. Popołudnia spędzałam w pracy, sprzątając i stojąc przy kasie. Chociaż i wtedy nie miałam spokoju, głowę zaprzątałam sobie jedną osobą. Sebastianem. Dzisiejszego dnia nie było go w kawiarni, co było bardzo dziwne. Był synem właściciela, więc codziennie tu przychodził i pomagał. Nie zastałam go jednak ani wczoraj, ani dzisiaj. Jakby nagle wyparował i nie chciał się znów pojawić. Czuję, że źle go potraktowałam i nie powinnam całkowicie odrzucać, przecież chciał dobrze.<br />
- Panno Torres, to dla pani. - podszedł do mnie młody mężczyzna i wręczył kremową kopertę do ręki. Zdziwiłam się trochę, nie wiedziałam, od kogo ona może być. Rozejrzałam się po sali. Nie było zbyt wielu klientów, dlatego zamieniłam się z innym pracownikiem i poszłam na zaplecze. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na taborecie, po czym otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej list.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Droga Camilo!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Wiem, że nie powinienem tego robić, ale wciąż o Tobie myślę. Jesteś moją przyjaciółką i chcę Ci pomóc. Twoje problemy są też moimi, zapamiętaj. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i> </i> <i>Starasz się mnie odrzucić, odsunąć od siebie. Ja jednak jestem gotowy na każde wyzwanie, jakie mi rzucisz. Pamiętaj, nigdy nie odpuszczę.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Kocham Cię i chcę, byś znów była szczęśliwa.</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Sebastian"</i></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy0107uzlNJcFbx9lWHd4LQYZNdKluw_rrBfsL025Ycd4lRr7ehIVgL5Eaz72pMV-0hZMIMSaT3cpvKVpP8SRVIOASolHTDSE3_iyO7fdjFwMWfGh_MCEwkvb54B7VoPbYV529CcLgdS8p/s1600/Rozdzia%25C5%2582+6.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="216" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy0107uzlNJcFbx9lWHd4LQYZNdKluw_rrBfsL025Ycd4lRr7ehIVgL5Eaz72pMV-0hZMIMSaT3cpvKVpP8SRVIOASolHTDSE3_iyO7fdjFwMWfGh_MCEwkvb54B7VoPbYV529CcLgdS8p/s320/Rozdzia%25C5%2582+6.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Wyszło, jak wyszło. Tak sobie, ale co poradzić. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Fani Fedemiły zapewne się cieszą, ja też :D Ten fragment według mnie (chyba) wyszedł najlepiej z tej całej żenady. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Przepraszam, że krótki, ale nie wiedziałam, co dopisać jeszcze. Za dużo dialogów. ;/ W kolejnych rozdziałach wszystko się wyjaśni.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Zmieniłam nazwę na Scarlett Walker, ale to nadal ja, Caro. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Do następnego,</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>C. xx </i></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
<i> </i></div>
<i><b> </b></i></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-78622642179888388392013-12-28T10:57:00.000+01:002013-12-28T10:57:29.939+01:00Rozdział 5: Zgubny los<div style="text-align: right;">
<i><b>"Chodź do mnie po prostu taki jaki jesteś<br />
Nie potrzebuję przeprosin<br />
Wiedz, że jesteś godny<br />
Biorę twoje złe dni razem z tymi dobrymi<br />
Przemierzam ten sztorm, zrobiłabym to <br />
Zrobiłabym te wszystkie rzeczy, bo Cię kocham, kocham Cię"</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>Katy Perry - "Unconitionally" </b></i></div>
<br />
<br />
<br />
<b><i>Violetta</i></b><br />
<i> </i><b><i> </i></b>Poczułam falę ciepła przechodzącą przez moje ciało. Wokół roznosiła się woń męskich perfum zmieszanych z nutką owocową. Jego ręce spoczywały na moich ramionach i szykowały się do objęcia. Zamknęłam oczy i zatonęłam w słodkim zapachu. Na myśl przyszła mi łąka pełna kwiatów, motyli, a w tle leciała muzyka niczym z jakiegoś romansidła, który ostatnio oglądałam. Czułam się jak w niebie. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu nie myślałam, tylko marzyłam. Bez chwili zastanowienia rzuciłam się mu w objęcia i wtuliłam najmocniej, jak tylko potrafiłam. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigQ96zumGuoFvxG__Qs9Q5pL7AFPL1W7zdKCZ9PA3yHeQeY45F6b5wARB0mxmJJ8OmjTfdspKyVHtCecr8f90mad1R0HXr1PYPrZJValxJis2Ph4gDqJ8MET1jO1B8EZ3W438zw0MtWGrF/s1600/tumblr_inline_mvndkwkHZ41rm93nl.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigQ96zumGuoFvxG__Qs9Q5pL7AFPL1W7zdKCZ9PA3yHeQeY45F6b5wARB0mxmJJ8OmjTfdspKyVHtCecr8f90mad1R0HXr1PYPrZJValxJis2Ph4gDqJ8MET1jO1B8EZ3W438zw0MtWGrF/s200/tumblr_inline_mvndkwkHZ41rm93nl.png" width="200" /></a></div>
On również nie miał zamiaru się ode mnie odsuwać. Wiedział, jak dobrze to na mnie wpłynie. Słyszałam wyraźnie jego bicie serca oraz równomierny oddech. Jego klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała, co mogłam wyczuć przy bliskiej styczności z chłopakiem. Wydawało mi się, jakbym kiedyś już tuliła się do Leóna. Jakby wiedział o mnie wszystko. Nie mogłam pojąć, w jaki sposób to robi, ale to nie było najważniejsze. Wreszcie odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam w jego zielone oczy. Delikatne uśmiechy wymalowały się na naszych twarzach, czego nawet nie kontrolowaliśmy.<br />
- Jestem pewien, że się dostałaś. - powiedział, gładząc moje ramię. Nie byłam tego taka pewna, gdyż sądząc po minie jednego z nauczycieli miałam marne szanse. Szybko zaprzeczyłam i spuściłam głowę.<br />
- Nie sądzę. Nie wiem nawet, dlaczego przystąpiłam do egzaminów, skoro na starcie wiadomo, że i tak nie spełniłam wymogów. To ja już może pójdę... - mruknęłam i skierowałam się do wyjścia. León pociągnął mnie za rękę i posłał błagający wzrok.<br />
- A może byśmy tak sprawdzili listę, co? Uda się, czy nie, i tak dla mnie zawsze będziesz zwyciężczynią. Chodź. - ujął moją dłoń i zaprowadził pod tablicę, przy której zgromadzili się inni nastolatkowie szukający zachłannie swojego imienia i nazwiska. Wzrokiem przejechałam po liście, lecz nie ujrzałam nigdzie <i>Violetta Castillo</i>. Wiedziałam, że szanse były marne. Bez słowa odwróciłam się i powoli zbierałam się do ucieczki, gdy usłyszałam głośny krzyk Leóna.<br />
- Dostałaś się! Widzisz, jednak miałem rację. Jeden:zero dla mnie. - zaśmiałam się głośno i mocno przytuliłam. - Mogłabyś czasami uwierzyć w siebie.<br />
- Może od teraz mi się uda. - podarowałam mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Promieniowałam radością. Wiara jest przecież najważniejsza.<br />
- Powinniśmy to uczcić. Panno Violetto, zapraszam za godzinę na uroczysty piknik. Oczywiście przyjdę po ciebie. To jak, zgadzasz się? - mrugnął do mnie, na co zachichotałam.<br />
- Z przyjemnością.<br />
Ojciec bardzo się cieszył. Choć na początku nie popierał tego pomysłu, pozwolił mi pójść własną drogą. Nie wspomniałam jednak nic słowem o tym, że wychodzę, gdyż zapewne by mi nie pozwolił. Powiedziałby, że nie znam miasta, a poza tym nie będę się włóczyła z obcymi chłopakami. Co prawda, León nie jest mi aż tak do końca obcy, ale taty nie przekonam. O czternastej byłam gotowa do wyjścia. Zerknęłam w stronę gabinetu. Ojciec był pochłonięty pracą i wątpię, by nagle mnie potrzebował. Nie będzie mnie góra godzinę, być może nie zauważy mojego zniknięcia. Po cichutku wyszłam z domu i czekałam przed drzwiami na przyjaciela. Zjawił się punktualnie. Dostrzegłam go zza zakrętu, więc wyszłam trochę dalej, by mógł mnie zobaczyć.<br />
- Ślicznie wyglądasz. - skomplementował mnie na przywitanie i ucałował delikatnie w policzek. Zarumieniłam się tak bardzo, że aż wstydziłam się obrócić głowę w jego stronę. - Możemy iść?<br />
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się i podążyłam za chłopakiem. Szliśmy w ciszy około pięciu minut, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Trochę się stresowałam, nie miałam zielonego pojęcia, o czym z nim rozmawiać. W kontaktach z chłopakami jestem trochę kulawa. Wreszcie doszliśmy na miejsce. Była to polana, na trawie leżał rozłożony koc, a na nim duży, piknikowy koszyk. Widać było, że się postarał. Podeszłam do koca i usiadłam na jednym z brzegów. León zrobił to samo, tyle, że naprzeciwko. Otworzył kosz i wyjął z niego dwa talerzyki, łyżeczki oraz coś, czego się nie spodziewałam. Na środku położył niewielkich rozmiarów kremowy torcik z lukrowymi nutkami i napisem <i>Gratulacje, Violetta!. </i>Odebrało mi mowę. Nie miałam kompletnie pojęcia, co powiedzieć, zaskoczył mnie.<br />
- To wszystko dla mnie? - spytałam, nadal nie wierząc.<br />
- A widzisz tutaj kogoś innego? - położył swoją dłoń na mojej. Wyszarpałam ją delikatnie i speszona położyłam mały kawałek tortu na talerzyku. Chłopak zrobił to samo.<br />
- Za twoje dostanie się do Studia. - wzniósł toast i podniósł szklankę z sokiem.<br />
Nasze brzuchy były napełnione, a dzień jeszcze się nie kończył. Pogoda dopisywała, dlatego też zostaliśmy trochę dłużej. Leżałam plackiem na kocu obok Leóna i rozmawialiśmy o wszystkim. Nagle skrępowanie zniknęło, czułam, że znam go lepiej, niż nikt inny.<br />
- Może opowiemy nawzajem coś o sobie? Wydaje mi się, że trochę za mało wiemy. - powiedział, trzymając rękę na klatce piersiowej. Przytaknęłam głową, godząc się przy tym na ten pomysł. <br />
- Wraz z tatą często się przeprowadzaliśmy. Po śmierci mamy ojciec nie mógł znaleźć stałego źródła dochodów, dlatego co kilkanaście miesięcy wyjeżdżaliśmy. Tym razem ma się to zmienić. Chciałabym zostać w Buenos Aires już zawsze, choć bardzo tęsknię za Meksykiem. - westchnęłam głośno. Chłopak obrócił się w moją stronę.<br />
- A więc co cię tam trzymało?<br />
- Mój jedyny przyjaciel, jakiego miałam. Wyprowadził się, nie powiedział ani słowa. Starałam się wyrzucić go z pamięci, tak, jak on zrobił to ze mną. Jednak pomimo ciągłych prób tęsknię jeszcze bardziej. - po moim poliku spłynęła łza. - Przepraszam, nie mogę powiedzieć więcej.<br />
Chłopak był wyrozumiały i nie miał mi tego za złe. Przez chwilę się nie odzywał, tylko wpatrywał w odległy punkt. Długo zajęło mu dojście do siebie. Nie wypytywałam go, co się stało. Być może sam sobie o czymś przypomniał.<br />
- Chcesz truskawkę? - spytałam, otwierając małe, plastikowe pudełeczko pełne owoców. León pokręcił głową.<br />
- Nie, dziękuję, jestem na nie uczulony. - odmówił. Chwyciłam truskawkę do ręki i oderwałam zielone listki, po czym włożyłam do buzi i zjadłam ze smakiem.<br />
- Szkoda. - podsumowałam. Miałam już się odezwać, gdy nagle zadzwonił telefon Leóna. Wyciągnął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Jeden sms od <i>Fran <3. </i>Czyżby to była jego dziewczyna?<br />
- Kto to? - spytałam. Chłopak rozwiał wszystkie moje wątpliwości mówiąc, że to przyjaciółka. Zdziwiłam się tylko, dlaczego dał przy jej imieniu serduszko.<br />
- Przy najbliższej okazji poznam cię z innymi. Chyba powinniśmy się zbierać, zanosi się na deszcz... - mruknął, zbierając wszystko do kosza. Spojrzałam w niebo. Rzeczywiście, ściemniło się. Zabrałam swój sweterek i wróciłam z Leónem do domu.<br />
Dzisiejsze popołudnie było naprawdę wspaniałe. Usiadłam na łóżku w swoim pokoju i zerknęłam ukradkiem w kąt. Przypomniałam sobie o dwóch pamiętnikach. Czym prędzej wyjęłam je z pudła i otworzyłam fioletowy. Skoro mama chciała, bym sama go prowadziła, to być może to jest ta chwila. Bez zastanowienia chwyciłam w dłoń długopis i zapełniłam mnóstwem słów pierwszą kartkę.<br />
<b><i>Ludmiła</i></b><br />
Znowu przybrałam tą samą maskę obojętności. Myślałam, że dzięki temu moje problemy znikną, ale to było tylko złudzenie. Moja dusza wciąż cierpiała i to nawet bardziej, niż wcześniej. Przechodząc obok roześmianych ludzi czułam się jak odrzutek. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji, natomiast w sercu pozostała głęboka rana zadana przez innych. Nigdy nie chciałam taka być. Nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek będę cierpieć. To uczucie było mi obce, tak samo jak miłość, której nigdy nie zasmakowałam. Wiecznie zapracowani rodzice, przyjaciele, których zapewne nie powinnam tak nazywać mają gdzieś mnie i moje problemy, Elsa, która myśli tylko o tym, co ugotować na obiad i rzadko kiedy ze mną spędza czas, choć to i tak najbliższa mi osoba, zostałam sama. Samiuteńka jak palec i wątpię, by to kiedykolwiek się zmieniło. Już prawie zapomniałam o wczorajszym dniu i rozmowie z tajemniczą osobą. To i tak nie miało wpływu na moje życie, a przysporzyło różnych dziwnych przemyśleń. To nie jestem ja.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFelMKznQeHWpxAhPKvjBXvglzZjKoMfaSRtNjCySLWgQgPEzpJAETXtmPe6ddyNBS7TjZ2Wb-RvuZVLGotqjRyGfMTPjZkgnAqEFYfmQxPCurI-c-oWyfXIVjKPgSkbKeTnfVHj7SXpD-/s1600/1501830_1501803466710979_224422193_n.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFelMKznQeHWpxAhPKvjBXvglzZjKoMfaSRtNjCySLWgQgPEzpJAETXtmPe6ddyNBS7TjZ2Wb-RvuZVLGotqjRyGfMTPjZkgnAqEFYfmQxPCurI-c-oWyfXIVjKPgSkbKeTnfVHj7SXpD-/s200/1501830_1501803466710979_224422193_n.png" width="200" /></a>- Ludmiła? - spytała cicho Naty, skradając się za moimi plecami. Wciągnęłam powietrze nosem i odwróciłam się w stronę dziewczyny, unikając kontaktu wzrokowego. Widziała dokładnie, że coś jest nie tak, ponieważ przez dłuższą chwilę nie odezwałam się ani słowem. - Co się dzieje?<br />
Zaśmiałam się w duchu. Musi się coś dziać?<br />
- Nic. - bąknęłam i zwinnie ominęłam Natalię, po czym wyszłam z sali, kierując się ku kątowi, w którym prawdopodobnie nikogo nie będzie. Chciałam zostać sama. Oparłam się o ścianę i zrobiłam parę głębokich wdechów. Nie mogłam płakać, nie teraz. Moim celem było sobie coś udowodnić. Nie będę rozpaczała, bo moje życie jest do niczego. <i>Ludmiła Ferro tak nie robi.</i><br />
- Wiesz, że z oczu można odczytać wszystko? - odezwał się ktoś. Przestraszona odwróciłam głowę, lecz hol pustoszał. - Smutek, ból, cierpienie, radość. Szkoda tylko, że u ciebie ona nie gości. <br />
- Ktoś ty? - spytałam, czując, jak serce przyspiesza bicie. Jeszcze raz uważnie rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było, ani jednej żywej duszy, oprócz mnie i tajemniczego nieznajomego.<br />
- Lepiej sobie zadaj to pytanie.<br />
- A więc kim jestem?<br />
- Tego sama powinnaś się dowiedzieć. - odrzekł i zniknął tak szybko, jak się pojawił. Kompletnie nie zrozumiałam tego, co powiedział. Ja wiem kim jestem. <br />
Ręce mi drżały tak bardzo, że ledwo co utrzymywałam długopis w ręce. W końcu dałam upust emocjom i puściłam przedmiot, tym samym chowając twarz w dłoniach. Nie, ja nie chciałam płakać. Obiecałam sobie coś.<br />
Poczułam dłonie na swoich ramionach. Głaskały mnie wywołując przy tym delikatnie ciarki przechodzące po całym ciele.<br />
- Cii, Ludmiła, nie płacz. - uspokajał. Odwróciłam głowę i posłałam mu karcące spojrzenie.<br />
- León, ja nigdy nie płaczę. Łzy są dla słabych. - chłopak włożył ręce do kieszeni spodni i spuścił głowę.<br />
- Przepraszam, ale czuję się zobowiązany, by cię chronić.<br />
- A więc zwalniam cię z tego obowiązku. Ludmiła odchodzi! - machnęłam włosami do tyłu i odeszłam. Tak naprawdę zrobiło mi się miło, że León chciał się o mnie zatroszczyć, ale odrzucałam od siebie tę myśl. Świetnie dam radę sobie sama.<br />
Czuję, że wciąż czegoś mi brakuje. Tego jednego kawałka układanki, bez niego nie potrafię niczego poskładać w całość. Przecież on zniknął z mojego życia, bo tak chciałam, i wszystko teraz miało być w porządku, a tymczasem jest na odwrót. Sprawy jeszcze bardziej się pokomplikowały. On był przeszkodą nie do pokonania, zawsze zwyciężał, a teraz przegrał, poddał się. Ja nie mam zamiaru walczyć, nigdy.<br />
<i><b>Maxi</b></i><br />
<b> </b>Nic nie było w porządku. Nigdy nie było. Nieważne, że to bolało, Lena uświadomiła mi jedną, bardzo ważną rzecz. Nie mogę żyć przeszłością i tracić czas na kogoś, kto ma mnie gdzieś. Myślałem, że wreszcie znalazłem kogoś, w kim mogę pokładać nadzieję, zakochać się z wzajemnością, bo tak naprawdę każdy mój związek zazwyczaj trwał kilka dni. Zwykłe zauroczenie, nic poza tym. A w tym przypadku było inaczej. To już się zaczęło od dawien dawna. Nie wiem, co bardziej mnie do niej ciągnęło, hipnotyzujący wzrok, niesforne loczki, czy może to, że się mną nie interesowała? Teraz już pogubiłem się w tym wszystkim, ale nie mam zamiaru tego porządkować. <br />
- Maxi, możemy porozmawiać? - spytała cichutkim głosem, stukając czubkami butów o siebie. Ręce miała złączone, a palce pozostawały w ruchu. Można było zauważyć, że jest zestresowana.<br />
- Czego? - odparłem oschle i schowałem do szafki teczkę z nutami.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja7FtHSQdJXpkKTv1SLOFI-imgN-QMGjZsSgsuxfnvEjGMGekk1yKNjiLQtuOcTnviZ-XE_EEAlXxmHAhxo6LryVUOI7YSbCCOuKObkDlnzNKmPptoW5NSqT6ST9_stI_2xW0QaG84z87P/s1600/tumblr_inline_mv14i2iLV61s5otgb.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEja7FtHSQdJXpkKTv1SLOFI-imgN-QMGjZsSgsuxfnvEjGMGekk1yKNjiLQtuOcTnviZ-XE_EEAlXxmHAhxo6LryVUOI7YSbCCOuKObkDlnzNKmPptoW5NSqT6ST9_stI_2xW0QaG84z87P/s200/tumblr_inline_mv14i2iLV61s5otgb.png" width="200" /></a>Dziewczyna poruszała ustami, jak gdyby chciała coś powiedzieć, lecz nie wydawała żadnego dźwięku. Nieme słowa. Po chwili dopiero wydobyła najcichszym tonem głosu słowo.<br />
- Przepraszam. - spuściła głowę i zamknęła oczy.<br />
- Trochę za późno. - trzasnąłem drzwiczkami i spojrzałem w jej stronę. Bała się, było widać wyraźnie. <br />
- Ja... zrozumiałam, że cię kocham. -spojrzała mi prosto w oczy. Były przepełnione bólem i smutkiem. Chciałem zapomnieć i mocno ją przytulić, wykrzyczeć, że ja też ją kocham, ale nie mogłem.<br />
- Naty, nie da się z dnia na dzień kogoś pokochać. To się rozwija stopniowo. Nie byłabyś zdolna. - poczułem ukłucie w sercu. Starła łzy z polika, które rozmazały jej tusz do rzęs i głośno westchnęła.<br />
- Może i masz rację. Ja nie potrafię. - przybliżyła się do mnie i chciała coś zrobić, ale w ostatniej chwili zabrała rękę z ramienia i odsunęła się trochę dalej. - Wybacz, że kazałam ci cierpieć.<br />
Odeszła bez żadnego pożegnania. W mojej głowie natomiast brzmiały ostatnie zdania. Odbijały się echem i wcale nie chciały, bym je zapomniał. Bolało mnie to, że płakała. W jej oczach można było dostrzec iskierkę nadziei, która bardzo szybko się wypaliła. Czy to była moja wina, że zakochałem się w tak trudnej dziewczynie? To wszystko przez Ludmiłę. To ona nauczyła Naty być taką osobą. Z tej miłej, pomocnej i wspaniałej dziewczyny zrobił się klon blondwłosej. Próbowałem temu zaradzić, ale jak widać, bez efektów. Skoro mnie kocha, to czemu odrzuca? Nie wiem, czy dać jej ponownie szansę. Musiałbym dobrze to przemyśleć.<br />
- Nad czym się zastanawiasz? - usłyszałem za sobą głos Leny, siostry Naty. Odwróciłem się i przybrałem na twarzy wymuszony uśmiech. Nie chciałbym, by każdy wiedział o moim problemie.<br />
- Nad niczym.<br />
- Dlaczego kłamiesz? - spytała, podpierając boki. Wyczuła, że jestem nie w humorze, mogłem się tego spodziewać. Aktor ze mnie mizerny.<br />
- Mówiłaś, że nie można rozpamiętywać przeszłości, prawda? Że można ją zapomnieć. - skierowałem się do niej. Pokiwała twierdzącą głową.<br />
- Tak.<br />
- Byłaś w błędzie.<br />
<b><i>Marco</i></b><br />
<b><i> </i></b>Kim jestem? Sam często zadaję sobie to pytanie. Nigdy nie robiłem czegoś, co spodobało się rodzicom. To oni narzucają mi dziedziny, w których mam się kształcić, nawet matematyka i sport. Nie, żebym tego nie lubił, ale przez wiele lat robiłem wciąż to samo. Stało się to tak monotonne, a ja potrzebuję zmian, jak każdy człowiek.<br />
Francesca była pierwszą osobą, którą bez skrępowania wpuściłem do swojego pokoju. Prawie nikt nie ma tam dostępu, oprócz naszej sprzątaczki. Wie, że trzymam tam instrumenty po dziadku w sekrecie, dlatego nie pisnęła ani słowem o tym rodzicom. Gdyby się dowiedzieli, zapewne wyrzucili by mnie z domu.<br />
Zasady odgrywają u nas wielką rolę. To przez nie często dochodzi między nami do sprzeczek kończących się szlabanem. Mam przekichane. Momenty, kiedy nie ma ich w domu są dla mnie jak manna z nieba. <b><i> </i></b><br />
- Możesz się zamknąć?!<br />
W kuchni gotowała się kolejna awantura wszczęta przez moją kłótliwą matkę. Przejechałem ręką po twarzy i rzuciłem się na łóżko. Jej krzyki było słychać nawet na piętrze. Nie czekając ani chwili dłużej zszedłem na dół, by zainterweniować. Znalazłem się tam w porę, gdyż w ruch właśnie miały pójść talerze.<br />
- Co się z wami dzieje? - spytałem. Ojciec obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem i wskazał na drzwi.<br />
- Do pokoju, jazda! - krzyknął.<br />
- Ale... - nie powiedziałem nic więcej, gdyż wypchano mnie z pomieszczenia. Zawsze jest tak samo. Głośno westchnąłem i wróciłem się do siebie. Zasiadłem na krześle i zacząłem obgryzać paznokcie, patrząc na instrumenty.<br />
A może to właśnie ta chwila, by zmienić coś w swoim życiu, by uciec od monotonii?<br />
<br />
<br />
<i>Czo ja wam prezentuję, aż wstyd po prostu. Taki badziew dedykuję mojemu kapuśnjackowi</i> <i>(serio, zmieńmy te ksywki, ja nie wyrabiam xD), za to, że jest, że go nie ma, ale nadal jest, że mnie pociesza, rozbawia i kocha <3 KOCHAM CIĘ, ALE PAMIĘTAJ, KOŃ TO NIE TWÓJ MĄŻ. RUGG TEŻ. </i><br />
<i>Kolejny rozdział być może szybciej jak wena dopadnie. </i><br />
<i>Aha, zmieniłam wygląd bloga. Nawet zmieniłam koloryzację nagłówka. Jestem takim specem. </i><br />
<i>MOŻE w kolejnym coś fajnego, może. Chociaż jak ja to napiszę, to wyjdzie jakaś katastrofa.</i><br />
<i>C. xx </i><br />
<i> </i><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-52526185903880906972013-12-24T14:34:00.001+01:002013-12-24T14:34:48.426+01:00Karola życzy Wesołych Świąt! Dzisiaj 24 grudnia, co oznacza, że nadeszły święta. Z tego powodu chciałabym osobiście złożyć wszystkim, bez wyjątku życzenia.<br />
Życzę Wam kochani, byście zawsze byli radośni i uśmiechnięci, by spełniły się Wasze najskrytsze marzenia i dostali swoje upragnione prezenty pod choinką. Aby każdy wierzył w siebie i wszystkiego, co tam chcecie. I by Nowy, 2014 Rok był jeszcze lepszy, niż ten. Nie jestem dobra w pisaniu życzeń, tym bardziej, że piszę z komputera taty, na którym klawiatura to dla mnie katorga.<br />
Suma summarum chciałam życzyć po prostu: WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!! <br />
Życzy Caro xx<br />
<br />
P.S. Mój laptop sobie nie działa, także wybaczcie, że nie dodaję nigdzie rozdziałów. Jak będzie z nim okej, to wszystko nadrobię.<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-56794360757440305842013-12-22T10:35:00.000+01:002013-12-27T12:19:33.647+01:00Rozdział 4: Lepsza najgorsza prawda, niż najlepsze kłamstwo<div style="text-align: right;">
<b><i>"Barwne marzenia o tym by spróbować<br />
Marzę o skosztowaniu idealnej miłości<br />
Szukam drzwi, by otworzyć twój umysł<br />
Poszukując lekarstwa dla ludzkości"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>Within Temptation - "Utopia" </i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Francesca</b></i></div>
<div style="text-align: left;">
Każdy kolejny dzień przynosi nowe niespodzianki. Nie mamy pojęcia, co
może nas spotkać. Pozostaje to tajemnicą, dopóki jej nie odkryjemy.</div>
<div style="text-align: left;">
Słoneczne popołudnie obfitowało we wszelakie kłótnie ze wszystkimi
dookoła. Od kiedy sięgam pamięcią, nie przypomniałam sobie dnia, w
którym tyle by się wydarzyło. Najpierw Camila nie miała ochoty ze mną
rozmawiać, a kiedy próbowałam się do niej chociażby odezwać, uderzyła w
płacz. Maxi chodził z głową w chmurach, a León... León stąpał za Ludmiłą
jak cień. Nie rozumiem jego zachowania. Gdyby naprawdę mu nie zależało,
to już dawno by odpuścił. On natomiast zawsze robi na przekór swoim
przekonaniom i nie wiem, jak mam mu wbić do głowy, że robi źle. </div>
<div style="text-align: left;">
-
Stój! - zawołałam chłopaka, gdy pojawił się na moim horyzoncie. Ten
jednak nie obrócił się, czy chociażby zatrzymał. Podbiegłam do niego i
pociągnęłam za ramię. Posłałam karcące spojrzenie, ale nic sobie z tego
nie robił. - Jesteś głuchy, czy tylko udajesz? - León westchnął i
zaciągnął mnie poza teren szkoły. Usiedliśmy na ławce za wielkim
drzewem. Obróciłam głowę w jego stronę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0QwZtmkgF9tYl4Wq-Ahw-7DnEn3qlSEnERlE9bi9O8pCWYYKgtwZAwRFV5EX1bh3DxXYpIcnoIzxFuqusAJi3IhnIjfWAvjGK7tLbftwX5qIeNzfA9mX8LICCL4RsdUCB3Icr6et8iF95/s1600/tumblr_muvp62ixAw1sq1zl6o2_500.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0QwZtmkgF9tYl4Wq-Ahw-7DnEn3qlSEnERlE9bi9O8pCWYYKgtwZAwRFV5EX1bh3DxXYpIcnoIzxFuqusAJi3IhnIjfWAvjGK7tLbftwX5qIeNzfA9mX8LICCL4RsdUCB3Icr6et8iF95/s200/tumblr_muvp62ixAw1sq1zl6o2_500.jpg" width="200" /></a></div>
- Mówiłem ci już, żebyś była bardziej dyskretna. - w końcu się odezwał. Chłopak niedawno prosił mnie, żebym w jego towarzystwie nie zwracała na niego uwagi, ale w końcu to mój przyjaciel i chyba mam prawo z nim rozmawiać. Pokiwałam głową na boki.<br />
- Żebyś nie wiem co zrobił i tak będę do ciebie mówiła. Teraz, w szkole, w domu, wszędzie. Pamiętaj, jesteśmy przyjaciółmi. Poza tym, to mnie trochę krępuje, nie móc swobodnie z tobą porozmawiać. Zrób coś z tym, albo zeświruję. - dotknęłam jego ręki i posłałam mu delikatny uśmiech, po czym wstałam z miejsca i poprawiłam ramię torebki. Zerknęłam na zegarek, który wybijał właśnie godzinę szesnastą. - Do zobaczenia, León. - pożegnałam się z chłopakiem, zostawiając go w osłupieniu.<br />
Trzasnęłam drzwiami wejściowymi domu i zawiesiłam torebkę na wieszaku w przedpokoju. Zdjęłam kolorowe balerinki i zajrzałam do pokoju brata. Stał przed lustrem, przymierzając różne koszule. Wszystkie skrzydła szafy były otworzone, a ze środka ubrania wręcz się wylewały. Podbiegłam szybko i powstrzymałam bluzki brata przed wypadnięciem z szafy. Odłożyłam je na łóżko i podparłam boki.<br />
- Przepraszam, Luca, ale co ty do jasnej anielki wyprawiasz?! - podniosłam ton głosu, gdy ten nie reagował na moje zaczepki.<br />
- Siostrzyczko, za dwie godziny idziemy na kolację. - oświadczył ze stoickim spokojem tak, jakby wiedział o tym już od dłuższego czasu. Szkoda tylko, że mnie o niczym nie poinformował. Głośno westchnęłam i dałam mu kuksańca.<br />
- Mogłeś chociaż coś wspomnieć, to bym szybciej wróciła do domu i się jakoś przygotowała, ale nie, nasza rodzina wszystko musi robić na ostatnią chwilę. - prawiłam mu kazanie. Być może dziwnie to wyglądało, młodsza siostra starszemu bratu, no ale w wyjątkowych wypadkach chyba nie robi to zbytniej różnicy. Luca pokręcił głową i głośno przełknął ślinę.<br />
- To w takim razie informuję cię teraz, że za dwie godziny wychodzimy na kolację. Pasuje? - posłałam mu uśmieszek pełen irytacji.<br />
- Pasuje. Chociaż czasem mógłbyś się postarać... - szybko wybiegłam z pokoju i zatrzasnęłam drzwi, unikając tym samym oberwania poduszką w głowę.<br />
Pomimo wielu różnic, kobiety łączy jedna rzecz, a mianowicie problem pojawiający się w momencie, kiedy trzeba wybrać idealny zestaw na jakiekolwiek wyjście. Choćby w szafie wisiało nie wiadomo ile par sukienek, bluzek, spódnic i innych ubrań, i tak wszystkie powiemy to samo: nie mam się w co ubrać. Myślałam, że to mnie ominie? O nie, nigdy w życiu. Suma summarum wybrałam ulubioną, zwiewną sukienkę koloru błękitnego z szerokim paskiem. Ledwo co zmieściłam się w czasie, gdyż przy poprawianiu fryzury z dołu rozległ się głośny krzyk brata.<br />
- Zejdziesz dobrowolnie, czy potrzebujesz jednak specjalnego zaproszenia? - spytał sfrustrowany. Zbiegłam na dół po schodach i chwyciłam komórkę leżącą na komodzie.<br />
- Już, mój kochany braciszku. Mam nadzieję, że tym razem znów się nie spóźnimy. Nie mam zamiaru słuchać po raz setny, że auto ci się nie chce odpalić. Mówię, zabierz je do mechanika. - napomknęłam jeszcze coś o tym, jaki to on spóźnialski, a potem aż do końca naszej jazdy nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. W sumie, to chyba dobrze, gdyż mogła wyjść z tego jakaś większa afera, a ja tak bardzo nienawidzę kłócić się z Lucą. Pomimo różnic, które nas dzielą, to i tak go mocno kocham.<br />
Stanęliśmy tuż przed gmachem wielkiego domu. Byłam nieco zaskoczona, gdyż podróż trwała niecałe sześć minut, a mi wydawało się, że minęło z pół godziny. Luca zaparkował wóz i otworzył mi drzwi. Kiwnęłam na znak podziękowania i wysiadłam, poprawiając przy tym swoje fryzurę, gdyż bratu zepsuł się dach i przy jeździe wiatr splątał mi całe włosy, które w obecnym stanie przypominały ptasie gniazdo.<br />
Powitała nas kobieta, na oko miała ze czterdzieści pięć lat. Zaprosiła do środka i pozwoliła rozgościć. Zasiadłam na miękkim fotelu i kątem oka przyjrzałam się jadalni. Wielki stół został nakryty odświętnym, białym obrusem, na nim leżało już parę dań oraz deserów. Państwo Tavelli mieli naprawdę przeogromny oraz wielki dom, niczym pałac. Kiedyś sama chciałabym w takowym zamieszkać.<br />
- Poznałaś już naszego syna? - spytał niespodziewanie mężczyzna, zajmując miejsce przede mną. Założyłam nogę za lewe kolano i niemrawo się uśmiechnęłam.<br />
- Państwo mają dziecko? - spytałam, ale po wzroku rzuconym przez Lucę zrozumiałam, że to pytanie nie było na miejscu. Szybko zmieniłam temat, ponieważ zrobiło mi się trochę głupio. - Nie poznałam waszego syna.<br />
- Marco, zejdź na dół! - krzyknęła kobieta, wychylając się z kuchni. Spojrzałam w stronę schodów. Zbiegł z nich dosyć wysoki chłopak o burzy loków na głowie. Na sobie miał strój do koszykówki. Jak widać rodzice jego również zapomnieli powiadomić o kolacji, ale to nic nowego. My zawsze dowiadujemy się ostatni. - Na Boga, w coś ty się przyodział?! Synu, marsz mi do pokoju się przebrać, nie rób nam wstydu przy gościach. - chłopak zmieszał się na mój widok, ale pobiegł do łazienki. Zaśmiałam się w duchu z całej sytuacji.<br />
- Przepraszam za Marco, jest czasem taki roztrzepany. - tłumaczył pan Jerry. - Jestem dumny z mojego syna, odnosi wielkie sukcesy w koszykówce i jak widać chciał się pochwalić. - na jego twarzy wymalował się niemrawy uśmiech. Odwróciłam wzrok i ujrzałam już przebranego w garnitur Marco. Wyglądał trochę za sztywno. Jego matka zaprosiła nas do stołu. Zasiadłam koło brata, by było mi raźniej. Nie znałam tych ludzi i nie miałam pojęcia, czy w ogóle mogę się odezwać. Na szczęście ich syn szybko wyciągnął mnie ze starszego towarzystwa, podczas, gdy Luca prezentował przeróżne sztuczki, wprawiając w zachwyt państwo Tavelli. Ci ludzie naprawdę muszą inaczej spostrzegać niektóre sprawy, niż my. Według mnie to nie było ani zabawne, ani w jakimś stopniu magiczne.<br />
- Francesco, zapraszam cię do mojego królestwa. - zaśmiał się Marco i otworzył mi drzwi swojego pokoju. Uśmiechnęłam się i zajrzałam do środka.<br />
I rzeczywiście. Byłam w królestwie, królestwie muzyki. Tego się nie spodziewałam. <br />
<b><i>Federico</i></b><br />
W domu było zdecydowanie za cicho. Słyszałem dosłownie każdy, choćby najcichszy dźwięk z mojego pokoju, jak i zarówno z parteru. Wstałem z obrotowego fotela i podszedłem do okna, by móc je otworzyć i wpuścić trochę świeżego powietrza do pomieszczenia. Na dworze śmiało można było się wygrzewać, ponieważ pogoda dopisywała, jak nigdy.<br />
Z dołu rozległ się głośny pisk. Przeraziłem się na ten dźwięk. Postanowiłem sprawdzić, co to było, dlatego w tym celu zszedłem po schodach niczym ninja i rozejrzałem się po domu. Nikogo jednak nie zauważyłem. Spokojniejszy pokonałem trasę z salonu do kuchni, gdzie na stole leżała karteczka dla mnie. Otworzyłem ją i przeczytałem. Rodzice poinformowali w niej, że wrócą dosyć późno. Westchnąłem i odłożyłam świstek na miejsce. Po raz kolejny spędzę wieczór samotnie.<br />
Usłyszałem za sobą ciche kaszlnięcie, co wbiło mnie w podłogę. Skoro byłem sam, to kto to mógł być? Zachowując zimną krew odwróciłem się do tyłu. Przed sobą ujrzałem niską dziewczynę o jasnych, kasztanowych włosach i brązowych oczach. W pierwszej chwili nie skojarzyłem, kim ona jest i chciałem wyrzucić ją z domu, ale kiedy tylko wykrzywiła swoje usta w charakterystycznym, kpiącym uśmieszku, już wiedziałem, z kim mam do czynienia.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXliIxVz4NtAY5urnEPEv5Nm3PDCeRdXEsq9rTZNzbhOpM1jg4ajNGlOEb1fUr-IqF2FvzNoviU4hhP6gk74R1D4oVKITIUypLmwd_K9TM47AdnByqv7xWX2yC37SXaCG3G1ncUuE9-aBs/s1600/tumblr_msamy0dFQv1rm1t2co1_500.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXliIxVz4NtAY5urnEPEv5Nm3PDCeRdXEsq9rTZNzbhOpM1jg4ajNGlOEb1fUr-IqF2FvzNoviU4hhP6gk74R1D4oVKITIUypLmwd_K9TM47AdnByqv7xWX2yC37SXaCG3G1ncUuE9-aBs/s200/tumblr_msamy0dFQv1rm1t2co1_500.jpg" width="198" /></a>- Lena, co ty tutaj robisz? - spytałem trochę poddenerwowany. Dziewczyna podeszła bliżej i przejechała opuszkiem palca po moim ramieniu.<br />
- Tęskniłeś? - zaświergotała, mrugając zalotnie oczami, co wprawiło mnie w lekkie obrzydzenie. Zdjąłem jej dłoń z mojej ręki.<br />
- Natalia już wie?<br />
Lena udała zdziwienie i przyłożyła palca wskazującego do polika. Nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy raczej płakać. Sama jej obecność bardzo mnie peszyła i nie miałem zamiaru wracać do przeszłości.<br />
- A niby o czym ma wiedzieć? - spytała, jak gdyby nigdy nic.<br />
- O tym, że wróciłaś do Buenos Aires. Wie, czy nie? - nastała głucha cisza, której wcale nie miała zamiaru przerwać. - Tak trudno odpowiedzieć?<br />
- Jeszcze nie, ale zapewniam, że będzie zadowolona z mojej obecności. A teraz wybacz, Federico, ale muszę złożyć wizytę swojej rodzince. <span class="lang-es fldn-5 fldt-przyklady"><span style="color: white;">¡Adiós!</span> - pomachała mi na pożegnanie i wyszła frontowymi drzwiami.</span><br />
<span class="lang-es fldn-5 fldt-przyklady"> Wiedziałem, że z tego będą kłopoty, i to niemałe. Przeczuwałem, że Naty nie zniesie obecności swojej młodszej o rok siostrzyczki. To było do przewidzenia. Musiałem ochronić przyjaciółkę. </span>
<br />
I wtedy pomyślałem o Ludmile. To przy niej teraz chciałbym być, ale postawiła sprawę jasno. Nie chce mnie widzieć, a skoro tego sobie życzyła, ja nie będę wchodził jej w drogę.<br />
Zamknąłem oczy i rzuciłem się na kanapę. Moje ciało przeszył nieprzyjemny, zimny wiatr. Dlaczego wszystko nagle w jednej chwili musi się komplikować? Nie dość, że nabawiłem się kilku problemów, przede mną czekają jeszcze inne, trudniejsze wyzwania, którym będę musiał sprostać. Nie wiem tylko, czy dam radę.<br />
<b><i>Violetta</i></b><br />
Nie wiedziałam, na co się piszę. Jeszcze parę godzin temu bardzo chciałam zdawać do Studia, ale teraz mam wątpliwości. Czy podołam zadaniu i moje nazwisko znajdzie się na liście uczniów? Musiałam się tego przekonać, a bez podjętej próby się tego nie dowiem.<br />
<b><i> </i></b>Wypakowując ostatnie pudło dostrzegłam coś prawie, że niewidocznego. Mała iskierka światła odbiła się od przedmiotu i w jasności dostrzegłam niebieską wstążeczkę, a na niej zawieszony kluczyk. Obok spakowane było jeszcze jedno, mniejsze pudełko. Ostrożnie nożyczkami przecięłam taśmę i otworzyłam. Ujrzałam dwa grube notesy na kształt pamiętnika. Dotknęłam pierwszy z nich i wyciągnęłam go na łóżko. Na okładce wyryte były inicjały <i>M.S.</i>. Drugi, fioletowy pamiętnik był nieco cieńszy od pierwszego, również miał otwór na klucz. Zerknęłam na przedmiot w mojej dłoni i niepewnie włożyłam go do małej dziurki. Pamiętnik się otworzył. Ukazały się niezapisane, czyste strony. Przewertowałam go dokładnie, lecz nic w nim nie znalazłam. Miałam już go zamknąć, ale przez przypadek upuściłam go na ziemię. Założyłam kosmyk włosów latający mi przed twarzą za ucho i podniosłam notes. Wyleciała z niego mała karteczka. Ledwo co przeczytałam wyblakły napis.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>German, kiedy Violetta dorośnie przekaż jej ode mnie ten pamiętnik.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Niech zapisuje w nim swoje przemyślenia i uczucia. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Tak jak ja.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>M.</i></div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Na mojej twarzy wymalował się delikatny uśmiech.<i> </i>Zamknęłam oczy i pomyślałam o mamie. Wciąż za nią tęsknię niewyobrażalnie mocno i chciałabym, żeby chociaż cząstka jej była przy mnie. Na pewno teraz by mnie przytuliła i powiedziała, jak mocno mnie kocha. Otworzyłam oczy i schowałam notesy do pudła.</div>
<div style="text-align: left;">
Poczułam silne ramiona ojca. Odwróciłam się do tyłu i mocno go przytuliłam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kocham cię, tato. - ucałowałam jego klatkę piersiową, a on pogłaskał mnie po głowie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja ciebie też, Violetto. </div>
<div style="text-align: left;">
Czułam się jak za dawnych lat, kiedy siedziałam na łóżku i rozpaczałam po stracie mamy. Ojciec wtedy również był przy mnie i mocno tulił do siebie. </div>
<div style="text-align: left;">
Nie mogłam rozgryźć tylko jednego. Jakim kluczem otworzyć drugi pamiętnik? Mama na pewno jakiś miała. Spojrzałam na kluczyk wiszący na moim nadgarstku. Skoro z jednym się udało, to czemu nie spróbować ponownie? Włożyłam go do pamiętnika mamy, co poskutkowało natychmiastowym skrzypnięciem małej kłódeczki. Czułam się, jakbym otworzyła skarbnicę tajemnic, które krył niby zwyczajny dziennik. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgByIgHSCpzSG0PuO2E3x50OuNfhALgUdeAD8TgyGETdQtijsva7j-3z-qyWpIz1Oys-jQLGx2K8rmHDimRzLlHnFhKC0yp2inuFyLkVlg6QyF9Sn0FQ5jq7FScTQRdGxqClmsb1xim8egi/s1600/tumblr_mpfhb0xKcd1rjlm7ko1_500.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgByIgHSCpzSG0PuO2E3x50OuNfhALgUdeAD8TgyGETdQtijsva7j-3z-qyWpIz1Oys-jQLGx2K8rmHDimRzLlHnFhKC0yp2inuFyLkVlg6QyF9Sn0FQ5jq7FScTQRdGxqClmsb1xim8egi/s200/tumblr_mpfhb0xKcd1rjlm7ko1_500.png" width="200" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Z każdą następną czytaną stroną czułam obecność mamy. Wydawało mi się, że opowiada mi swoją historię siedząc przy mnie i trzymając mnie za rękę. Z zapartym tchem wczytywałam się w jej zapiski. Dowiedziałam się, co robiła, gdy miałam tylko trzy latka, gdy chorowałam, mama była w trasie koncertowej. Nigdy o mnie nie zapominała i zawsze opisywała swoją tęsknotę do mnie. Zrozumiałam, że mama chciała, bym ja również prowadziła pamiętnik. </div>
<div style="text-align: left;">
Za paręnaście ładnych lat, kiedy ktoś go otworzy, dowie się o mnie więcej, niż by sobie wyśnił. To, co przeżywałam, czułam, to wszystko będzie w jego rękach. </div>
<div style="text-align: left;">
Zrozumiałam również, że warto walczyć o swoje marzenia. Jeżeli czegoś się naprawdę chce i dąży do celu, to na końcu czeka go nagroda. Można zdobyć wiele. </div>
<div style="text-align: left;">
Zastanawiałam się jednak, dlaczego tata nie pokazał mi ani pamiętnika mamy, ani nie wręczył mi tego fioletowego. Może zapomniał? To jednak nie było mi dane się dowiedzieć, gdyż czas leciał nieubłaganie i zbliżała się pora przesłuchań. Chwyciłam torebkę w dłoń i wybiegłam z domu.</div>
<div style="text-align: left;">
Weszłam do wielkiej szkoły z nadzieją, że się nie spóźniłam. Spojrzałam w stronę sali muzycznej, gdzie właśnie trwały owe castingi. Stanęłam w wielkiej kolejce. Nie miałam szans z tymi ludźmi.</div>
<div style="text-align: left;">
I wtedy ujrzałam Leóna. Nie był w humorze, lecz gdy tylko mnie ujrzał zmienił kurs i już po chwili uśmiechnięty od ucha do ucha zjawił się tuż obok mnie. Byłam bardzo zaskoczona jego obecnością tutaj. Czyżby był uczniem Studia 21?</div>
<div style="text-align: left;">
- Violetto, miło cię widzieć. - powitał mnie uściskiem dłoni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Uczysz się tutaj? - spytałam tajemniczo. Chłopak przytaknął i położył dłoń na moim ramieniu.</div>
<div style="text-align: left;">
- No pewnie. A ty, jak mi się zdaje bierzesz udział w przesłuchaniach. Powodzenia życzę. - mrugnął do mnie i szybko się oddalił. </div>
<div style="text-align: left;">
Rozpaliła się we mnie iskierka nadziei. </div>
<div style="text-align: left;">
- Violetta Castillo, zapraszamy! - z sali wydobył się donośny głos nauczyciela. Weszłam do środka i stanęłam naprzeciwko jury.</div>
<div style="text-align: left;">
Wiedziałam, że dam radę. </div>
<div style="text-align: left;">
<b><i>Naty</i></b></div>
<div style="text-align: left;">
Nawet w snach nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek zrobi mi się kogoś szkoda. Czy osoba bez uczuć może współczuć? A nawet jeśli, to poczuje również gorzki smak bólu, smutku i cierpienia? Dotychczas uważałam to za niemożliwe. Niemożliwe dla mojej osoby.</div>
<div style="text-align: left;">
<b><i> </i></b> Kręciło mi się w głowie. Gregorio po raz kolejny dał nam wycisk na swoich zajęciach, że ledwo co doszłam do szafki, by wyjąć butelkę z wodą. Odkręciłam zakrętkę i zatopiłam suche usta w napoju.</div>
<div style="text-align: left;">
Z korytarza dobiegały donośne śmiechy. Zerknęłam ukradkiem w tamtą stronę, natomiast nikogo nie zauważyłam. Wyszłam z ukrycia i rozejrzałam się po pomieszczeniu. W kącie dostrzegłam dwie, ledwo widzialne postacie rzucające cień na posadzkę. Powoli podeszłam bliżej, by przyjrzeć się tej dwójce. </div>
<div style="text-align: left;">
Moja jedyna siostra, której szczerze nienawidzę rozmawiała sobie z Maxim. Skryłam się za słupem i podsłuchiwałam całą ich rozmowę. Wiem, że to niekulturalne, ale niektóre przypadki czasem nas do tego zmuszają.</div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnQEysWzJkLGUzKbK6-GDjLfovEcYeHW2X4yqWWzaIV5zCTCIPlB4qdLfSamjq7BSv-AJYqYy_PGuu2NBjIYf60azh05i-_q0ISaAXRgfRJ5kLjGjM4iymSOF9k3-gWsPh5jUZ__Hp1S23/s1600/tumblr_inline_mub06gTIRw1s5otgb.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnQEysWzJkLGUzKbK6-GDjLfovEcYeHW2X4yqWWzaIV5zCTCIPlB4qdLfSamjq7BSv-AJYqYy_PGuu2NBjIYf60azh05i-_q0ISaAXRgfRJ5kLjGjM4iymSOF9k3-gWsPh5jUZ__Hp1S23/s1600/tumblr_inline_mub06gTIRw1s5otgb.png" /></a>- Już mówiłam, Natalia to znieczulica, jakich mało. Nie daj się jej. Żyj przyszłością, a przeszłość zostaw za sobą. Nie warto rozpamiętywać złe chwile. - dotknęła jego polika. W oczach chłopaka pojawiły się rozpalone, tańczące ogniki. Zabolał mnie jego wzrok przepełniony uczuciem do Leny.</div>
<div style="text-align: left;">
Tuż po pójściu chłopaka podeszłam do siostry i dotknęłam jej dłoni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zaczekaj. - rozkazałam. Dziewczyna odwróciła się i zaśmiała kpiąco.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czego chcesz? </div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę o jedno, nie kłam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ja zawsze mówię prawdę. - zmrużyła oczy. - Nawet tą najgorszą. Nie można oszukiwać osoby, którą się kocha, prawda? - odeszła, zostawiając mnie samą na środku korytarza.</div>
<div style="text-align: left;">
I to uderzyło we mnie bardziej, niż kiedykolwiek.<br />
<br />
W tej chwili potrzebowałam szczerej rozmowy. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon i zajrzałam w listę kontaktów. Pierwsze co pomyślałam o Ludmile, lecz szybko wymazałam to z pamięci. Ona nie nadaje się na pocieszyciela, zgnębiła by mnie jeszcze bardziej. Osunęłam się na podłogę i dmuchnęłam na czoło, gdyż parę loczków postanowiło zrobić sobie wędrówkę po mojej twarzy. Dopiero po głębszych przemyśleniach doszło do mnie, że raniłam kogoś, kogo tak naprawdę kocham. Szkoda tylko, że tak późno. </div>
<div style="text-align: left;">
<b><i>Ludmiła</i></b><br />
Czasem chciałabym móc cofnąć czas, przenieść się w miejsce, za którym najbardziej tęsknię. Ponownie ujrzeć osoby, na których najbardziej mi zależy. Niestety, tego się już nie da zrobić. Nawet najlepszy zegarmistrz przestawiając zegar nie zmieni mojego życia, nie potrafi.<i><b> </b></i><br />
<i><b> </b></i>Teraz siedzę w pokoju przy oknie i wdycham samotność. Otaczam się taką beznadzieją, że już nic nie pomoże. Doprowadziło to do tego, że sama nie wiem, kim jestem. Naty, León i Andres nie są mi już tak bliscy, jak kiedyś. Nasze relacje popsuły się do tego stopnia, że wątpię, by coś się zmieniło. Na dodatek odrzuciłam jedynego chłopaka, który się mną interesował. Czuję się taka podła.<br />
Jednak wina leży po mojej stronie.<br />
Usłyszałam skrzypienie schodów i ciche dźwięki. Spojrzałam w stronę lustra, gdzie odbijały się drzwi. W progu zobaczyłam tylko cień pozostawiony przez tę osobę. Czułam, jak mocniej zaczyna mi bić serce.<br />
- Co się stało? - zapytał. Zamknęłam oczy i oparłam się o szybę. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze, zaparowując przy tym szkło.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAeHmf7mjuHibyOsTgzGAba__ET2tJVPJYSLFOpDBXsadbeGNNP42nXHqh9PthbxpIjl4C0HnALgHLNXuy0Q7xI74PsPGBgclws0_aBDxSxqHxBL33W68wnb4u_gK8xTRAFvZfAeDbgVXB/s1600/87878787.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAeHmf7mjuHibyOsTgzGAba__ET2tJVPJYSLFOpDBXsadbeGNNP42nXHqh9PthbxpIjl4C0HnALgHLNXuy0Q7xI74PsPGBgclws0_aBDxSxqHxBL33W68wnb4u_gK8xTRAFvZfAeDbgVXB/s200/87878787.jpg" width="200" /></a>- Jestem beznadziejna. Życie jeszcze niczego mnie nie nauczyło. - odparłam po chwili zastanowienia. Nie wiedziałam, czy właśnie o to mi chodziło, aczkolwiek starałam się nie zawracać tym głowy.<br />
- A czego chciałabyś się nauczyć? - kontynuował tajemniczy głos.<br />
- Chcę wiedzieć, jak to jest być dobrą osobą. Chcę kochać. - nie wierzyłam, że powiedziałam to na głos. Nagle świat zawirował mi przed oczami. Zwierzam się komuś, nie wiedząc nawet, kim jest.<br />
- Ja mogę cię nauczyć kochać. Musisz po prostu uwierzyć w siebie. - odwróciłam natychmiastowo głowę, ale nikogo już nie zobaczyłam. Zniknął tak szybko, jak się pojawił. Po poliku spłynęła łza, którą szybko starłam.<br />
Chciałam poznać osobę, z którą właśnie odbyłam jedną z ważniejszych rozmów dla mnie.<br />
Chciałam odnaleźć prawdziwą siebie. <br />
<br />
<br />
<i>O, wreszcie to skończyłam.</i><br />
<i>Dużo mi wyszło Francesci, sama się dziwię. W kolejnych rozdziałach przewiduję więcej Lu i Naty. </i><br />
<i>A co z Leną? Nudziło mi się, macie efekty xd </i><br />
<i>Także rozdział beznadziejny mi wyszedł, jak zwykle xd</i><br />
<i>C.</i><br />
<div style="text-align: center;">
<i>CZYTASZ = KOMENTUJESZ </i></div>
</div>
<b><i> </i></b>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-21040046914387081812013-12-19T20:00:00.000+01:002013-12-19T20:00:00.195+01:00Urodziny Horhusia | 5 - miesięcznica bloga<i>Trochę późno dodaje, ale wcześniej nie mogłam, dopiero wróciłam z klasowej Wigilii :D</i><br />
<br />
Dzisiaj, 19 grudnia obchodzimy (a może tylko ja obchodzę jedno z nich) święta. Po pierwsze mowa tutaj o naszym wspaniałym Jorge Blanco, który kończy dzisiaj 22 lata. Nasz ulubiony aktor jest takim staruchem (hahaha), a wygląda młodziej *.* (głupia jestem, lol).<i> </i><br />
Z tego względu postanowiłam napisać jedno opowiadanie z udziałem moim i Koniusia (Ada wie, o co chodzi ^ ^), aczkolwiek dzisiaj się nie wyrobię. Jestem za bardzo padnięta.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6IbitgVpu5v07-kaYedWU50ithBrQoDw3fnsO-GR0qeikGPMaA5jA1Bw-AcUMbk-nh-KVTa9jVr04mE58yGujH_-LpOiLCSOp_GrlcjA9wtPCe8CVuDapseCzNsJJWgLwga9Mhq1zjlIT/s1600/BF6vIdCCEAEGl87.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6IbitgVpu5v07-kaYedWU50ithBrQoDw3fnsO-GR0qeikGPMaA5jA1Bw-AcUMbk-nh-KVTa9jVr04mE58yGujH_-LpOiLCSOp_GrlcjA9wtPCe8CVuDapseCzNsJJWgLwga9Mhq1zjlIT/s320/BF6vIdCCEAEGl87.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czo to za przystojniak? ^ ^</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"> </td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Drugim świętem jest pięcio - miesięcznica tego oto bloga. Rozumiecie? Pięć miesięcy z Wami, to było coś wspaniałego. I nadal w sumie jest. Bo na razie się nie kończy. Dziękuję za tyle komentarzy, wyświetleń, ciepłych słów, obserwatorów, dziękuję za wszystko! Kocham Was mucho :*<br />
Chyba w sumie byłoby na tyle. Nie mam więcej na nic sił, ale gdybym mogła, to wszystkich bym uściskała.<br />
<br />Dzisiaj również 4 - miesięcznicę bloga obchodzi moja Adusia ♥ <a href="http://leon-y-violetta.blogspot.com/" target="_blank">BLOG</a> Życzę Ci moja kochana wielu czytelników, obserwatorów, komentarzy, uśmiechu na ustach i mnóstwo weny na pisanie tak fantastycznych rozdziałów, jak do tej pory. Kocham Cię, moja małpeczko :*<br />
<br />
To by było na tyle. Kocham Was bardzo mocno i mam nadzieję, że zawsze będziecie ze mną.<br />
C.Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-78412616825965989492013-12-15T13:59:00.000+01:002013-12-15T13:59:54.142+01:00Rozdział 3: Niewidzialna<div style="text-align: right;">
<i><b>Pojmujesz, że ją kochasz,</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b> kiedy pozwolisz jej odejść<br />
Zauważasz, że byłeś szczęśliwy</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b> tylko wtedy, gdy ogarnia cię smutek,<br />
Nienawidzisz drogi tylko wtedy,</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b> kiedy tęsknisz za domem<br />
Pojmujesz, że ją kochasz,</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b> kiedy pozwolisz jej odejść<br />
I pozwalasz jej odejść.</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>Passenger - "Let Her Go" </b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Sebastian</b></i></div>
<div style="text-align: left;">
<b> </b><i><b> </b></i>Czasem wystarczy jeden ruch, by życie wywróciło się do góry nogami. Nie wszystko zawsze kończy się tak, jak chcemy. Pozwalamy innym odejść, choć nie mamy zamiaru nigdzie ich puszczać. Nagle czujemy pustkę w sercu po straconej osobie. Tylko, czy my tego chcieliśmy?</div>
<div style="text-align: left;">
Zatracałem się w jej pięknych, czekoladowych oczach. Rude loki rozwiewał wiatr szalejący na podwórku, dlatego wolnym ruchem ręki zgarnąłem pasma włosów za ucho i przybliżyłem się do dziewczyny. Dystans, jaki nas dzielił powoli się zmniejszał. Moja dłoń powędrowała na jej ramię. Widziałem te rozpalone poliki i iskierki w oczach, ale wszystko poszło nie tak, jak chciałem. </div>
<div style="text-align: left;">
Uciekła. Odsunęła się ode mnie i czym prędzej pobiegła przed siebie. Nieświadomie dałem jej odejść. Z moich ust nie zabrzmiało nawet zwykłe "zaczekaj". Nastała głucha cisza, której nie potrafiłem przerwać.<br />
Kopnąłem kamyk leżący tuż obok nogi. Moje życie bez niej nie jest takie samo. To ona je ubarwia. Nie chciałem jej zranić, wręcz przeciwnie. Chciałem, by w moich ramionach poczuła się bezpieczna i kochana. Wiem, ile się nacierpiała i chcę położyć temu kres. Jednak kiedy próbuję coś zrobić w tym kierunku, ona mnie opuszcza. Boi się tego, że ją wykorzystam i zostawię samą jak palec.<br />
Wiatr zaczął wiać coraz mocniej. Pojedyncze krople deszczu rozbijały się o asfalt. Słońce skryło się za chmurami, a ja ciągle siedziałem tam na murku i wpatrywałem się w drzewo. Jego gałęzie uginały się pod wpływem wiatru, a liście szumiały bezustannie. Dlaczego pozwalam na to wszystko? Gdybym miał choć trochę rozumu nie zostawiłbym jej. <br />
Podniosłem się z miejsca i powolnym krokiem ruszyłem do domu. Jutro spotkamy się znowu, w pracy. Oby dała mi szansę na rozmowę...<br />
<b><i>Camila</i></b><br />
Znowu to samo.<b><i> </i></b>Po raz kolejny dałam ponieść się emocjom i uciekłam od rzeczywistości. Takiej, która sprawia, że chcę żyć.<br />
Pomimo chęci i starań nic mi nie wychodzi. Zamykam się w sobie i odchodzę z podniesioną głową. Chciałabym choć raz poczuć, jak to jest być kimś ważnym dla kogoś. I kiedy już nadarza się taka okazja, ja jak zwykle wszystko psuję.<br />
Chodziłam po Buenos Aires dobre dwie godziny. Świeże powietrze mnie uspokajało. Chociaż nie było zbyt przyjemnie, a niebo zesłało nam na ziemię dość sporą dawkę deszczu, wcale mi to nie przeszkadzało. Ulica z minuty na minutę pustoszała coraz bardziej. Z oddali tylko od czasu do czasu słychać było warkot silnika. Wreszcie przysiadłam na krześle przy stoliku pobliskiej kawiarenki. Deszcz powoli ustawał, a zza chmur przedzierały się promienie słoneczne. Typowa, letnia pogoda. Palcami wybijałam o blat. Zastanawiałam się, co by było, gdyby teraz był przy mnie Sebastian. Co działoby się dalej, gdybym nie uciekła.<br />
Mój melancholijny stan przerwało chrząknięcie kogoś za plecami. Osłupiona powoli odwróciłam głowę w bok, by ujrzeć twarz tej osoby. Zobaczyłam niskiego staruszka z laską, który zakręcał na palcu swojego wąsa.<br />
- Mógłbym się przysiąść? - spytał grzecznie. Skinęłam głową i odsunęłam mu krzesło obok. Mężczyzna zasiadł i oparł laskę o stolik, po czym zwrócił się do mnie.<br />
- Ładną mamy dziś pogodę, prawda? - zagadnął. Spojrzałam w niebo, przecież jeszcze przed chwilą ledwo co przestało padać. - Powiedz dziewczyno, co cię trapi. Widać, że jesteś jakaś smutna. - posłał mi delikatny uśmiech. Bałam się mu powiedzieć prawdę. Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś obcy mnie zaczepił i wypytywał o sprawy prywatne.<br />
- Nie zrozumie pan. Ja sama siebie nie rozumiem. - spuściłam głowę w dół i przejechałam dłonią po ramieniu. Staruszek dotknął mojego kolana.<br />
- Skoro nie chcesz mówić, nie będę zmuszał... Pamiętaj tylko, że nic nie dzieje się bez przyczyny. - zerknął na zegarek i podniósł się z miejsca. - Muszę już iść. Do widzenia. - zdjął kapelusz i zgiął się w pół. <br />
- Dziękuję za radę... - odprowadziłam wzrokiem mężczyznę. Nie wiedziałam dlaczego, ale na pewno nie przez przypadek go spotkałam. To zdanie zostało mi w głowie, i było stuprocentowo prawdziwe. <i>Nic nie dzieje się bez przyczyny.</i><br />
Późnym wieczorem wróciłam do domu. Mama już spała, więc nie chciałam jej budzić. Zmęczona padłam na łóżko świadoma, że za parę godzin muszę wstać do pracy, a potem iść do Studio.<br />
<i> </i>Rankiem powitało mnie słońce przedostające się przez żaluzje. Otworzyłam okno i wpuściłam trochę powietrza do środka. Wzięłam odświeżający prysznic i założyłam błękitną sukienkę. Z łazienki pokierowałam się od razu do kuchni, gdzie przygotowałam sobie śniadanie w postaci płatków na mleku. Dla rodzicielki zrobiłam kawę oraz chrupkie pieczywo. Zaniosłam jej to do pokoju i ucałowałam w czoło. Jeszcze spała, więc nie miałam zamiaru jej budzić. Była godzina siódma, a za kwadrans miałam rozpocząć pracę. Zgarnęłam z wieszaka torebkę, po czym wyszłam z domu i ruszyłam do kawiarni.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaRcSbGJdhDdwnd95jvsCXQsHncNNoP17CZRXqC2NVapRwKjUdF_oo1Sqa3K0UHChT-BzXDHZ6MHGTqgcrFSGOI-NlzpZIuDUAgEfZoAZhlwFG7yRboYA1MjCNUBOHhlbGv1OxwmZPoy5U/s1600/tumblr_static_r4cd6ve9g2k.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="199" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaRcSbGJdhDdwnd95jvsCXQsHncNNoP17CZRXqC2NVapRwKjUdF_oo1Sqa3K0UHChT-BzXDHZ6MHGTqgcrFSGOI-NlzpZIuDUAgEfZoAZhlwFG7yRboYA1MjCNUBOHhlbGv1OxwmZPoy5U/s200/tumblr_static_r4cd6ve9g2k.jpg" width="200" /></a> Powitał mnie z obojętną miną. Nie chciałam spoglądać w jego stronę, tym bardziej, że nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Cisza wręcz rozsadzała pomieszczenie. Od żadnego z nas nie zabrzmiało głupie "cześć". Każdy zajął się swoją robotą. Wzięłam do ręki fartuszek. Pięć minut później otworzyliśmy kawiarnię bez żadnego słowa. Klientów zazwyczaj o tej godzinie było mało, dlatego też bar pustoszał.<br />
- Camila, możemy porozmawiać? - odezwał się pierwszy. Po moim ciele przeszły ciarki. Tak bardzo nie chciałam rozpoczynać tej rozmowy.<br />
- Nie mamy o czym. - mój głos zadrżał. Chłopak odstawił talerzyki i podszedł do mnie. Niepewnie położył rękę na mojej dłoni.<br />
- Jesteś w błędzie. Wiesz doskonale. Dlaczego wczoraj uciekłaś? - spytał.<br />
- Ty to wszystko chciałbyś wiedzieć. - rzekłam oschle i wyjęłam rękę spod jego. Obróciłam się w drugą stronę i miałam zamiar odejść, ale poczułam dłonie na moich biodrach. Delikatnie mnie do siebie przyciągnął i musnął wargami policzek. Spłynęła po nim gorzka łza. <br />
Wspomnienia wróciły. Nie chciałam tego, to za bardzo bolało.<br />
<b><i>Violetta</i></b><br />
Nie jestem rannym ptaszkiem, aczkolwiek dzisiejszego dnia musiałam zbudzić się nieco wcześniej. Szatański sprzęt zadzwonił o godzinie siódmej, grając dobrze znaną mi melodię piosenki Ellie Goulding. Wyłączyłam to draństwo i leniwie przetarłam zmęczone jeszcze oczy, po czym zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół, zapominając kompletnie o włożeniu na nogi kapci. Bose stopy dotykały zimnej podłogi, ale wcale mi to nie przeszkadzało.<b><i> </i></b>Z kuchni dochodziły aromatyczne zapachy śniadania. Zajrzałam tam i zobaczyłam ojca smażącego naleśniki. Bardzo dobrze mu szło, nie widziałam jeszcze nigdy, żeby sam coś gotował.<br />
Rozejrzałam się po domu. Był zbyt duży, jak na naszą dwójkę. Ściany na razie pustoszały, ale z tego co wiem, to dzisiaj wieczorem mamy zrobić tu generalne porządki. Parę obrazów by nie zaszkodziło.<br />
Tata zawołał mnie do stołu na śniadanie. Usiadłam na krześle i złapałam w dłonie sztućce, po czym zaczęłam konsumować jedzenie. W tym samym czasie sprzątnął bałagan, który zrobił przy gotowaniu. Niedbale rzucił coś na blat. Wzięłam do ręki kartkę, a dokładniej broszurę szkoły.<br />
- Co to jest? - spytałam, spoglądając znad ulotki.<br />
- To, co widzisz. Nie wydaje ci się, że powinnaś zapisać się do jakiejś szkoły? Z resztą, nie jest ona jedyna. Tutaj masz więcej. - z torby wyjął tysiące broszur mówiących o zapisach do szkół. Złapałam się za głowę. Mam wybierać pomiędzy tymi placówkami... <br />
Zabrałam je wszystkie do salonu i rzuciłam na sofę. Przeczytałam każdą po kolei, ale do tej pory żadna mi się nie spodobała. Wszędzie te same, standardowe wymagania. Aż wreszcie została ostatnia. Bałam się, że ona również nie przypadnie mi do gustu. I tutaj się myliłam.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjtXsDM6PngqbkUKE9OQOmjBMTojr4RflLsSsLdF07I68rr50Wi6UdGUAvYvVGQ-QyXCNDFDoQi7JUCovLZabxZiUFDvp-grKbAG19qbTmzXtX4wumsxOShVGjy054TAe8wkWRoxo9uAPs/s1600/1471395_660628753978730_1242704003_n.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjtXsDM6PngqbkUKE9OQOmjBMTojr4RflLsSsLdF07I68rr50Wi6UdGUAvYvVGQ-QyXCNDFDoQi7JUCovLZabxZiUFDvp-grKbAG19qbTmzXtX4wumsxOShVGjy054TAe8wkWRoxo9uAPs/s1600/1471395_660628753978730_1242704003_n.png" /></a> Studio 21. Prestiżowa szkoła muzyczna. To coś, o czym skrycie marzyłam od dawna. Móc kształcić się tak, jak moja mama. Czułam, że nie przez przypadek dostałam możliwość uczęszczania do tej szkoły. Wzięłam broszurę i poszłam do ojca.<br />
- Tato, wybrałam. - wręczyłam mu ją do ręki. On tylko na nią spojrzał i wyrzucił za siebie.<br />
- Możesz tylko pomarzyć. - rzekł. Spuściłam głowę.<br />
- Podaj mi chociaż jeden powód, dla którego nie zapiszesz mnie do tej szkoły. <br />
- Masz się uczyć w normalnej szkole. Wybij sobie z głowy pomysł z chodzeniem do placówki muzycznej. - jego mina była poważna. Ja jednak nie dawałam za wygraną.<br />
- Tato, zawsze miałam dobre oceny. Nie mam problemu z żadnym przedmiotem. Teraz pozwól mi pójść w ślady mamy. - mówiłam z takim przekonaniem, że w końcu zmiękł.<br />
- Dobrze. Tylko nie chcę słyszeć, że masz z czymś problemy, bo nie powiem "a nie mówiłem". Z tego co przeczytałem, zapisy trwają do jutra. Lepiej zapisz się teraz. Uciekaj, zanim się rozmyślę. - ucałował mnie w czoło i wypchnął z gabinetu. W świetnym humorze przebrałam się i czym prędzej wyszłam z domu.<br />
W sumie, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Chyba zbyt szybko podjęłam decyzję. Przecież wiedziałam, że wstydzę się śpiewać przed publicznością, ale jak zwykle zrobiłam na przekór. W końcu kiedyś trzeba się przełamać, prawda? Rozmyślając tak nad tym nie zauważyłam nawet, w jaką uliczkę weszłam. W ostatniej chwili zauważyłam, że w moją stronę jadą deskorolkowcy. Przestraszyłam się i zamiast uciekać stałam na środku chodnika jak wryta. Moje oczy zrobiły się wielkie.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC_kF9c4Q7az_-8it-hHyewHzpy0ALsWSUzyU-6v__GUEdMXo8V3QMUMhKqKJ0XfuKyqFbCZ503a4oeCubjHbtbtCDXSrIfj03cyRjEaWFDO4T_dxNt7AHXeMBqZFZecJtsqiOKZ1m0QlJ/s1600/tumblr_mhhzf9u47a1s36wqjo1_400.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC_kF9c4Q7az_-8it-hHyewHzpy0ALsWSUzyU-6v__GUEdMXo8V3QMUMhKqKJ0XfuKyqFbCZ503a4oeCubjHbtbtCDXSrIfj03cyRjEaWFDO4T_dxNt7AHXeMBqZFZecJtsqiOKZ1m0QlJ/s1600/tumblr_mhhzf9u47a1s36wqjo1_400.gif" /></a> Poczułam tylko mocne popchnięcie w bok. Myślałam, że jeden z chłopaków mnie potrącił, ale obracając się ujrzałam... Leóna.<br />
- Wszystko w porządku? Mogło ci się coś stać! - krzyknął trochę poddenerwowany, ale po chwili się uspokoił. - Przepraszam... Trochę mnie poniosło.<br />
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się. - Odbiegając od tematu, wiesz może, gdzie znajduje się szkoła muzyczna Studio 21? - spytałam, na co on się zaśmiał. - Coś nie tak?<br />
- Mogę cię tam zaprowadzić. - mrugnął do mnie. Pokiwałam głową i ruszyliśmy w drogę. Oczywiście León prowadził.<br />
- A więc mówisz, że mieszkasz w Buenos Aires od dwóch dni? - zagadał. Przytaknęłam.<br />
- Tak, to prawda. Nie znam okolicy, ani nikogo stąd.<br />
- Mnie już znasz. - zaśmiał się. Po chwili przystanęliśmy. - To tutaj. - wskazał na budynek przede mną.<br />
Szkoła była wielka. Przed nią mnóstwo nastolatków tańczyło do muzyki płynącej z głośników. Niepewnie weszłam do środka. Ściany pomalowane były w różnokolorowe figury geometryczne, trójkąty, kwadraty; prawie każda sala miała szklane okna, dzięki czemu mogłam zobaczyć, co aktualnie robią uczniowie. Byłam zachwycona tym miejscem. Zapomniałam o wszystkim. Wiedziałam, że pierwsze co muszę zrobić, to się zgłosić na przesłuchanie.<br />
- Violetto, zaraz wracam. - powiedział nerwowo, spoglądając do tyłu. Zdziwiło mnie jego zachowanie, aczkolwiek nic nie powiedziałam. Odnalazłam pokój nauczycielski i delikatnie zapukałam. Starszy pan otworzył mi drzwi i wpuścił do środka.<br />
-Dzień dobry, ja przyszłam się zgłosić na przesłuchania. Można? - posłałam mu ciepły uśmiech.<br />
- Maria? - spytał z niedowierzaniem. <br />
- Przepraszam, co? Jestem Violetta. Violetta Castillo. - przedstawiłam się. Antonio, bo tak miał na imię mężczyzna, podał mi kartę zgłoszeniową i długopis.<br />
- Wybacz za pomyłkę, Violetto. Jeżeli już tutaj jesteś, możesz na miejscu wypełnić potrzebne papiery. - usiadłam na krześle i wypełniłam kartę.<br />
- Proszę. - wręczyłam mu ją po chwili. Antonio zaśmiał się i podał mi rękę.<br />
- Przesłuchania zaczynają się od jutra. Liczymy, że przyjdziesz i pokażesz, na co cię stać. W takim razie do zobaczenia, Violetto. - pożegnał się ze mną. Wyszłam z pokoju i zabrałam się za poszukiwania Leóna. Niestety go nie odnalazłam. Nie mam pojęcia, gdzie poszedł. W tym wypadku musiałam wrócić sama do domu. Chyba jakoś trafię... W razie czego zadzwonię do taty.<br />
W drodze cały czas myślałam o szkole. Nie mogłam się doczekać, aż zacznę tam chodzić, o ile w ogóle zdam egzaminy wstępne. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, ile ona zmieni w moim życiu...<br />
<br />
<b><i>Maxi</i></b><br />
Kiedy wydaje się, że mamy wszystko, osiągnęliśmy swój cel, to nagle znika i nic nam nie zostaje. Wiara i nadzieja idą w zapomnienie. Co zrobić, gdy ktoś ci bliski nie zwraca uwagi na twoją osobę i nie wykazuje żadnego chociażby zainteresowania? Po co nam uczucia, skoro nie możemy ich wykorzystać i nie potrafimy obdarować nimi właściwej osoby?<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirLFKQa_tJAtWMRYow_P3Mzypth7OV_HWkBPrKXhObQUBk_h1-vuQxIUTUboj2VLtuBSDzZH6x_lJ9Xpu2IwG1SqU-K0oF5bjMsO_pmJscXgyGlV5FQPxB0R3fdMOLBKri9XlcGPOC-51v/s1600/tumblr_muirbztWcg1r6h3rfo1_250.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirLFKQa_tJAtWMRYow_P3Mzypth7OV_HWkBPrKXhObQUBk_h1-vuQxIUTUboj2VLtuBSDzZH6x_lJ9Xpu2IwG1SqU-K0oF5bjMsO_pmJscXgyGlV5FQPxB0R3fdMOLBKri9XlcGPOC-51v/s200/tumblr_muirbztWcg1r6h3rfo1_250.png" width="200" /></a> Po raz kolejny minąłem ją w korytarzu Studio. Znowu posłałem jej ten sam, wzrok mówiący "chodź do mnie, tak bardzo cię potrzebuję", a ona jak zwykle to zignorowała. Straciłem resztki nadziei, że wreszcie nadejdzie ten dzień, w którym podejdzie do mnie i powie, że mnie potrzebuje. Mogłaby to być chociażby drobnostka, bylebym mógł poczuć, że jestem dla niej ważny, że coś znaczę. <br />
Zajrzałem do szatni, by móc zabrać swoje partytury na zajęcia z Angie. Otworzyłem swoją szafkę i wyjąłem z niej dwie teczki z nutami. Zamykając ją ujrzałem twarz Natalii. Z twarzy można było wyczytać, że jest przygnębiona. Postanowiłem po raz kolejny spróbować.<br />
- Co się stało? - dziewczyna obróciła głowę w moją stronę i założyła włosy za ucho.<br />
- Kompletnie nic. - odpowiedziała z obojętnością.<br />
- Na pewno? - spytałem po raz kolejny.<br />
- Maxi, nic mi nie jest. Chciałbyś dodać coś jeszcze? Trochę mi śpieszno. - wyjęła z szafki telefon, po czym trzasnęła drzwiczkami. To we mnie uderzyło mocniej, niż się zdawało.<br />
- Ja... - wymamrotałem, nie dokańczając.<br />
- Co ty? - powiedziała tak chłodno, że aż poczułem ukłucie w sercu.<br />
Powiedziałem jedno, jedyne słowo, którego później gorzko żałowałem.<br />
- Ranisz.<br />
<b><i>Ludmiła</i></b><br />
Kolejna, nieprzespana noc. Miałam dosyć dosłownie wszystkiego. Oczy mi się zamykały, ale dzielnie walczyłam z tym na lekcjach. Nawet Angie zauważyła, że dziś jestem zbyt spokojna, jak na siebie. Ja miałam po prostu gorszy dzień. Drażnił mnie nawet najcichszy dźwięk. Wydawało mi się, że zaraz wybuchnę. Na dodatek po raz kolejny Pan Wkurzający musiał wtrącić swoje trzy grosze. A co w tym wszystkim było najgorsze? To, że pomimo mojej chęci odpyskowania mu, nie mogłam. Nie potrafiłam.<br />
W przerwie na lunch, zaszyłam się w jednej z sal. Stanęłam przy keyboardzie i zagrałam jedną z moich ulubionych piosenek, czyli <i>"Destinada A Brillar".</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i> Quién le pone límite al deseo<br />
cuando se quiere triumfar?<br />
No importa nada<br />
Lo que quiero es cantar y bailar<br />
<br />
La diferencia esta aquí <br />
dentro en mi circuito mental<br />
Soy una estrella destinada a brillar</i></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Śpiewanie przerwała mi osoba stojąca przy drzwiach. Federico zaklaskał i wszedł do środka.</div>
<div style="text-align: left;">
<i>- </i>Mówił ci ktoś kiedyś, że masz nieziemski głos? - spytał. Nie wiedziałam, czy to było ironicznie, czy też naprawdę. </div>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBaznKXkXl8AgFMZp4bW-wJxqcdkA-ufGrBamXfYgGyuUKsJrKbtQarCtY3lLM_Tdr0QvzfnzayJzO0hXtVoF31KXC9oUoIQ7EOEtH27UffiPqAB1C2xJWp-DFQ_sYgrdpg09dq2zzDsGW/s1600/tumblr_inline_munrudj4Ag1s8a10u.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBaznKXkXl8AgFMZp4bW-wJxqcdkA-ufGrBamXfYgGyuUKsJrKbtQarCtY3lLM_Tdr0QvzfnzayJzO0hXtVoF31KXC9oUoIQ7EOEtH27UffiPqAB1C2xJWp-DFQ_sYgrdpg09dq2zzDsGW/s200/tumblr_inline_munrudj4Ag1s8a10u.png" width="200" /></a>- A tobie ktoś kiedyś mówił, że pojawiasz się wtedy, kiedy nie trzeba? - odpowiedziałam z sarkazmem. Spojrzał mi prosto w oczy. Chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się wycofał. Jego wzrok wyrażał więcej, niż mogłoby się wydawać. - Nic nie powiesz? - zdziwiłam się. - Aż tak cię zatkało? I dobrze, mógłbyś się w ogóle nie odzywać. - Federico podszedł do mnie bliżej i wyjął ręce z kieszeni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wybacz, że pojawiłem się w twoim życiu. Teraz pozwól, że zniknę z niego na zawsze. - złożył na moim bladym poliku pocałunek, po czym ostatni raz ukradkiem zerknął w moją stronę i odszedł bez słowa. </div>
<div style="text-align: left;">
Na myśl nasunęło mi się jedno pytanie. Czy właśnie tego chciałam? Odpowiedź była prosta.</div>
<div style="text-align: left;">
Nie. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Zabijcie mnie, tydzień nie było rozdziału. Po prostu nie miałam czasu, dzisiaj dokończyłam, a Parta na bloga to już w ogóle nie mogę napisać. Na szczęście za tydzień wolne, wszystko nadrobię. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Jeszcze przychodzę do Was z takim czymś, że się nawet pozwólcie, nie wypowiem. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>W kolejnych rozdziałach więcej Francesci i innych. Postaram się o dłuższe perspektywy Ludmiły i Federica. </i></div>
<div style="text-align: left;">
<i>Caro xx </i></div>
<b><i> </i></b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-2767056546388148722013-12-09T13:29:00.000+01:002013-12-09T21:45:10.376+01:00Rozdział 2: Coraz bliżej siebie<div style="text-align: right;">
<i><b>"Czuję, że unoszę się i widzę,</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>że chcę cię zobaczyć<br />
i lada moment może się zdarzyć<br />
czuje, że eksploduję i widzę,</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>że zaczyna boleć<br />
Zostaję patrząc no twoje letnie zdjęcie<br />
Letnie"</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>Violetta - "Tu foto de verano"</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<i><b>Ludmiła</b></i><br />
<b> </b>Codzienny pośpiech potrafi doprowadzić do tego, że wreszcie możemy się we wszystkim pogubić. Nawet najmniejsze potknięcie niesie za sobą falę problemów. Nagły ich natłok burzy wszystko, co dotychczas zbudowaliśmy.<br />
<i><b> </b></i>Chociaż uważam siebie za wielką gwiazdę, nie lubię opowiadać o sobie. Wydaje mi się, że każdy zna moją historię. Do pewnego czasu mogłam ją opowiadać bez końca, ale teraz czuję, że nie ma sensu. Gdzieś w jej trakcie popełniłam błąd, ale nadal nie wiem jaki.<br />
Rozmowa z Natalią trwała już od pół godziny. W sumie nie można tego nazwać rozmową, prędzej monologiem. Czuję, że mówię do ściany.<br />
- Natalia! - krzyknęłam, potrząsając jej ramieniem. Dziewczyna natychmiastowo podniosła głowę do góry i wykrzywiła usta w uśmiechu.<br />
- Tak, Ludmi? - spytała, przeczesując palcami kosmyki włosów.<br />
- W ogóle mnie nie słuchasz.<br />
- Nieprawda, ciągle cię słuchałam. - zaprzeczyła. Podparłam ręce pod boki i uniosłam brew do góry.<br />
- W takim razie o czym mówiłam? - Naty wyprostowała się i zaśmiała pod nosem.<br />
- Nawijałaś coś o Federico, jaki to on jest mega wkurzający i w ogóle... - zaczęła mnie naśladować. Przecież ja tak nie machałam rękami, ani nie robiłam głupich min.<br />
- Bez przesady. Od tego mówienia zaschło mi w gardle, przynieś mi wodę. - rozkazałam. Dziewczyna kiwnęła głową i wstała z miejsca, po czym pobiegła przed siebie. - Tylko zimną, pamiętaj! - krzyknęłam za nią.<br />
Zbliżała się pora obiadowa i miałam wracać do domu, ale przypomniałam sobie, że w szkolnej szafce zostawiłam komórkę. Wróciłam się więc do Studia. Nie miałam zbyt dużo czasu, dlatego też zaczęłam biec. Przez przypadek z kimś się zderzyłam, niefortunnie wpadając w małą kałużę. Przeklęłam osobę, która mi to zrobiła, zanim jeszcze ujrzałam jej twarz. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam... rozbawionego Federica.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjosyunZ-Ozx2XB0RiAOdftmIJ3c-_lkd9SEWofV9c9vgsXydxsfoEKVef0hWtvGksjZEYk74WU02CFvQcTWLYBrgGZHvzf3ua_V44MmI2YCXI8MugkP-L9sArsX41dDxmj8EZVXFocLGCm/s1600/tumblr_mv2vgzx9Bq1se2d4uo2_250.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjosyunZ-Ozx2XB0RiAOdftmIJ3c-_lkd9SEWofV9c9vgsXydxsfoEKVef0hWtvGksjZEYk74WU02CFvQcTWLYBrgGZHvzf3ua_V44MmI2YCXI8MugkP-L9sArsX41dDxmj8EZVXFocLGCm/s200/tumblr_mv2vgzx9Bq1se2d4uo2_250.png" width="200" /></a></div>
- Podaj mi rękę, idioto, a nie się gapisz! - wrzasnęłam tak głośno, że zapewne pół miasta mnie usłyszało. Chłopak wyciągnął dłoń i podniósł mnie. Zacisnęłam pięści i spojrzałam na niego złowrogo. -Dziękuję bardzo Szanownemu Panu za ubrudzenie moich ulubionych spodni. A teraz błagam cię, zejdź mi z oczu jak najszybciej. - warknęłam. Chłopak mrugnął tylko do mnie i wkładając ręce do kieszeni odszedł. Podniosłam torebkę z ziemi i zakrywając tył ciała wróciłam do domu. W furii cisnęłam nią w kąt pokoju i wyjęłam z szafy coś na przebranie. Z wielkim żalem białe spodenki wylądowały w koszu na śmieci. <br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhui0IbrHGyMvarBgDLzsfo8r60ySVeFPCUHTGcrQl1b8DU3TxNCeWK2vu1h9L8D0HMvQRhrn4KQ3I9e1Ll3E7jRxPaVsQu5vetJltvbAVwhF5Xja7tSEKeK-8GvjPHGje92nhcQuj3HhD5/s1600/Fede+w+Studio.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhui0IbrHGyMvarBgDLzsfo8r60ySVeFPCUHTGcrQl1b8DU3TxNCeWK2vu1h9L8D0HMvQRhrn4KQ3I9e1Ll3E7jRxPaVsQu5vetJltvbAVwhF5Xja7tSEKeK-8GvjPHGje92nhcQuj3HhD5/s1600/Fede+w+Studio.gif" /></a>- Kiedyś pożałujesz, Pasquarelli. - mruknęłam pod nosem. Odkąd zjawił się u nas w szkole, a dokładniej<br />
dwa tygodnie temu w celu wymiany uczniowskiej, są z nim same problemy, a przynajmniej ja mam. W sumie to nawet Pablo nie był taki zły... Wolałabym, żeby Federico został we Włoszech i nigdy nie pojawił się w moim życiu. Przez niego ciągle wpadam w jakieś tarapaty. Fede to, Fede tamto... Na samą myśl o tym imieniu włącza mi się odruch wymiotny.<br />
- Lu, chciałabyś może ciasteczka z lukrem na podwieczorek? Wiem, że je uwielbiasz. - z kuchni dochodził głos mojej niani, Elsy. Nie jestem jednak małą dziewczynką, by mieć nianię, bardziej preferuję nazwę gosposia. Zajrzałam do pomieszczenia, z którego wydobywał się aromatyczny zapach świeżo zmielonej kawy oraz zupy pomidorowej na obiad. Zamknęłam oczy i wciągnęłam nosem powietrze. Przypomniało mi się moje dzieciństwo. Moja mama często gotowała pomidorową... Niestety teraz nie ma na nic czasu. Wykształcona kobieta, ma bardzo dobrze płatną pracę, prawie ciągle siedzi w biurze i nie poświęca chociażby chwili dla rodziny. Od wielu lat nie pamiętam dnia, żebyśmy obie usiadły na sofie i porozmawiały jak matka z córką. Ojciec natomiast pracuje za granicą, widujemy się tylko na święta w celu złożenia sobie życzeń i dania prezentów, a potem znowu wylatuje do Anglii. Bardzo mi ich brakuje.<br />
- Z wielką chęcią. Mogłabym jeszcze poprosić kakao? - posłałam kobiecie promienny uśmiech udając, że nic się nie stało. Ta tylko kiwnęła twierdząco głową i zabrała się za przygotowywanie jedzenia.<br />
Czuję, że jestem zupełnie inną osobą. Z tej złej nagle staję się uczuciowa, wrażliwa i empatyczna. Szkoda tylko, że tak rzadko...<br />
<b><i>Naty</i></b><br />
Kara z Maxim to najgorsze, co mogło mnie spotkać w życiu. Nie dość, że spędzę dwie dodatkowe godziny z tym hipopotamem raperem, to jeszcze muszę go oglądać na oczy. Nie interesuje mnie to, że niedawno zachowywaliśmy się jak dwójka dobrych przyjaciół. Co było, minęło. Nie lubię go. A może tylko tak mi się wydaje? Bez względu na to, Ludmile na pewno by się to nie spodobało.<br />
Punktualnie o szesnastej zjawiłam się w sali tanecznej. Z głośników wydobywała się głośna muzyka. Kątem oka dostrzegłam chłopaka stojącego w kącie sali. Rozciągał się przed próbą. Odwracając wzrok weszłam do środka i odłożyłam swoją torbę na parapet, po czym przełączyłam piosenkę na coś szybszego i stanęłam naprzeciwko lustra.<br />
- Naty, a co z rozgrzewką? - spytał Maxi, powolnym krokiem zbliżając się do mnie.<br />
- Wcale nie jest mi potrzebna. - odparłam i zaczęłam wykonywać układ ułożony przez Gregoria. Pierwsza część wyszła świetnie, aż wreszcie przyszedł moment na jeden z trudniejszych kroków. Za każdym razem coś szło nie tak. Teraz również los nie był łaskawy. Źle postawiłam nogę. Przez to zachwiałam się i nie pomogło nawet machanie rękami na boki. Miałam świadomość, że po raz kolejny poczuję chłód zimnej posadzki i mocny ból głowy. Wiadomo jednak, że się bałam, co poskutkowało głośnym piśnięciem. Nie poczułam jednak ani grama bólu.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDJZEdZR_mV7oLKTEzLBSYyi7P4IyBaYg5sm9bcBnm1WJ0dn3dxnmhgz7HbKEQbe95gTxUFrkjIYPfv7CCD1_C43FaWvQDLa_7bwnmnM6IGPHxvlLbrw60H4nGxqRYVNPRJiuhQ2YlaQtC/s1600/tumblr_mv9t3v1Zik1se2d4uo2_250.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDJZEdZR_mV7oLKTEzLBSYyi7P4IyBaYg5sm9bcBnm1WJ0dn3dxnmhgz7HbKEQbe95gTxUFrkjIYPfv7CCD1_C43FaWvQDLa_7bwnmnM6IGPHxvlLbrw60H4nGxqRYVNPRJiuhQ2YlaQtC/s1600/tumblr_mv9t3v1Zik1se2d4uo2_250.jpg" /></a> Silne ręce delikatnie mnie podtrzymywały. Osoba podniosła mnie i złapała w pasie tak, bym nic sobie nie zrobiła. Ze strachu zamknęłam oczy, ale wiedząc już, że nie leżę plackiem na podłodze otworzyłam je, by ujrzeć twarz wybawiciela. A dokładniej Maxiego. Przecież tylko on był w sali. Stał niebezpiecznie blisko mnie. Nasze czoła prawie się stykały. W pierwszej chwili miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, ale patrząc w jego oczy od razu zapomniałam o wszystkim. Biła z nich taka czułość, że wręcz nie mogłam się oderwać. Oddechy stały się nierównomierne, a serca zabiły szybciej. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje. Nigdy się tak nie czułam.<br />
Tę chwilę przerwał nam Gregorio, który z hukiem wbiegając do sali rzucił swoją piłeczką tak zamaszyście, że oprócz wyłączenia muzyki przekrzywił sprzęt.<br />
- To ma być kara, a nie okazja do plotkowania! Na randki umawiajcie się poza terenem szkoły, zrozumiano?! - posłał morderczy wzrok. Odsunęłam się metr od chłopaka i odwróciłam głowę w bok, by nie ujrzał moich czerwonych polików.<br />
- Pan myśli, że my...? Nie, co za śmieszny żart! - zdołałam wybąkać. Było mi strasznie głupio, ale sama nie wiem czemu. Maxi również się zmieszał. Przez resztę czasu żadne z nas nie odważyło się chociażby spojrzeć na siebie, a co dopiero porozmawiać. Nauczyciel wreszcie puścił nas wolno mówiąc, żebyśmy bardziej uważali na lekcjach.<br />
Zabrałam torbę i wyszłam z sali kierując się do głównych drzwi Studio. Miałam zamiar wrócić do domu i rzucić się na łóżko, ponieważ Gregorio dał nam niezły wycisk, ale Maxi pokrzyżował mi plany.<br />
- Może cię odprowadzić? - zaproponował zjawiając się tuż przede mną. Stanęłam i poprawiłam ramię torebki. <br />
- Nie trzeba, trafię sama do domu. - odparłam i ruszyłam dalej. Chłopak nie dawał za wygraną.<br />
- A może jednak się zgodzisz?<br />
- A może jednak nie. Maxi, nie zawracaj mi głowy. Muszę iść, cześć. - rzuciłam oschle i uciekłam od niego. Chwilę później dopiero dotarło do mnie, że mogłam mu odmówić w mniej chamski sposób. Zapewne sprawiłam mu przykrość. Jak widać udzieliła mi się Ludmiła. Przystanęłam i wróciłam się pod szkołę. Gdy już się tam znalazłam, chłopaka nie było. Zrobiło mi się go szkoda. Ja jednak go trochę lubię, ale z drugiej strony... Co ze mnie za niezdecydowane, ludzkie stworzenie.<br />
<b><i>León</i></b><br />
<i> </i>Dzisiejszy dzień znowu nie należał do tych najlepszych. W szkole przez parę godzin intensywnie nad sobą myślałem. Nie mam żadnego pojęcia co zrobić, by uciec od tego, w co sam się wplątałem. Przez nieuwagę zaplamiłem swoją koszulę w kratę sokiem malinowym, kiedy razem z Andresem staliśmy tuż obok automatu z napojami. Puszkę wyrzuciłem do kosza, a sam poszedłem do łazienki zmyć z ubrania dosyć mocno widoczną plamę. Na nic zdało się jednak tarcie mokrą szmatką. Westchnąłem głośno i oparłem ręce o kant umywalki. <i>Oto moje cholerne szczęście.</i> Brakuje mi tylko jeszcze narzekania Ludmiły na innych i chwalenia się wszystkim dookoła. <br />
- León, jesteś tam? - usłyszałem pukanie i donośny głos dziewczyny. No i się zaczęło. Otworzyłem drzwi toalety i wyszedłem z niej. - No nareszcie, ileż można siedzieć w łazience? Co ty, kobieta jesteś? - spytała zaskoczona zdrapując resztki lakieru z paznokci.<br />
- Wybacz, ale ta plama sama nie zejdzie. - wskazałem na koszulę. Ludmiła odgarnęła swoje blond loki do tyłu i złapała pod ramię.<br />
- Nic nie szkodzi. Natalia i Andres wyszli ze szkoły, więc została tylko nasza dwójka. Chciałabym teraz poćwiczyć moją piosenkę. Idziemy. - zaciągnęła mnie do pustej sali i stanęła przy mikrofonie, a mi kazała obsługiwać keyboard. Położyłem palce na klawiszach i zagrałem pierwsze nuty piosenki.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjswTvUfmNh_MktaRw1eQ1-Zk6kXL_E71-GeNTrBMtaiyWHdNcbVZr9v-GH0kMa2PVPXSsPQFRsOkCAdaLzakAVQqiwjmhfPimxEGJrGaO3uS0ZD9S0qqNlE5UHLh7E1JcK4f7jutqVw0Eo/s1600/tumblr_inline_mugv2yQi4m1qev002.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjswTvUfmNh_MktaRw1eQ1-Zk6kXL_E71-GeNTrBMtaiyWHdNcbVZr9v-GH0kMa2PVPXSsPQFRsOkCAdaLzakAVQqiwjmhfPimxEGJrGaO3uS0ZD9S0qqNlE5UHLh7E1JcK4f7jutqVw0Eo/s1600/tumblr_inline_mugv2yQi4m1qev002.gif" /></a></div>
- León, to nie tak. - oburzyła się. Przestałem grać i oparłem się o instrument.<br />
- A więc poucz mnie, co zrobiłem źle? - spytałem.<br />
- Wszystko. Wiesz co, odechciało mi się z tobą rozmawiać. Ludmiła wychodzi! - pstryknęła palcami i skierowała się do wyjścia. Zauważyłem, że dzisiaj ma gorszy humor niż zazwyczaj. Nie mam pojęcia co się stało, i chyba raczej nie chcę wiedzieć.<br />
Zbliżało się późne popołudnie, dlatego też postanowiłem wrócić do domu. Zapewne mama znowu na mnie nakrzyczy, że wracam o takiej porze. Tym razem jednak nic takiego nie miało miejsca. Rodzicielka w doskonałym humorze pichciła coś w kuchni.<br />
- Leónie, jak dobrze, że wróciłeś. Zabrakło mi cukru do ciasta, a sklepy są już pozamykane. Mógłbyś pójść do sąsiadów i pożyczyć od nich trochę? - spytała rozweselona. Nie byłem przekonany, czy to dobry pomysł, aczkolwiek się zgodziłem.<br />
Nigdy nie odwiedzałem swoich sąsiadów. Rzadko kiedy spotykałem ich chociażby na ulicy. Nie mniej zestresowany zapukałem do mosiężnych, machoniowych drzwi. Myślałem, że otworzy mi jakaś starsza pani w wieku mojej babci, z siwymi włosami i okularami na nosie. Tymczasem przed sobą ujrzałem drobną postać dziewczyny o kasztanowych włosach. Nieśmiale unosiła kąciki ust do góry, jak gdyby próbowała się uśmiechnąć. Staliśmy we dwójkę patrząc na siebie przez dobre kilka minut, zanim się ocknęliśmy.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj21lAKXVO2ndXfXSnUdP01FM3mvhdnV93WawKxlhxmmKHEUHPNp6mVVJ7SwBMpSujvpB4TuGJQa20atWIfEJT4S94SagShw3E4j96pi-pY1tCMWSJAIJy-PHcLMJV2DzTr5STFU_TyoZ1W/s1600/59a1b1160005234d52131e68.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj21lAKXVO2ndXfXSnUdP01FM3mvhdnV93WawKxlhxmmKHEUHPNp6mVVJ7SwBMpSujvpB4TuGJQa20atWIfEJT4S94SagShw3E4j96pi-pY1tCMWSJAIJy-PHcLMJV2DzTr5STFU_TyoZ1W/s1600/59a1b1160005234d52131e68.gif" /></a>- Witaj, jestem León. Chciałbym pożyczyć cukier. A ty jesteś...? - powiedziałem bezpośrednio. Dziewczyna zawstydziła się i pokazała ręką, żebym weszła do środka. <br />
- Violetta. Dopiero co się tutaj przeprowadziłam, więc zapewne mnie nie kojarzysz. - zachichotała pod nosem. - Zaraz przyniosę ci ten cukier, poczekaj chwilę. - przeprosiła i zaszła do kuchni. W tym czasie rozejrzałem się po domu. Faktycznie, można było wyczuć jeszcze delikatny zapach naftaliny. Po chwili wróciła z pełną szklanką i podała mi do ręki.<br />
- Proszę. - uśmiechnęła się. - Nie musisz oddawać. - dodała na końcu.<br />
- Dziękuję. To do zobaczenia... Violetto. - pożegnałem się i stałem na podjeździe, dopóki nie zamknęła mi drzwi. <i>Violetta...</i> Nagle przypomniałem sobie o mojej dawnej przyjaciółce. Skręciłem uliczkę dalej i znalazłem się pod swoim domem. Mama podziękowała za pomoc i odebrała ode mnie szklankę, a ja poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na obrotowym krześle i włączyłem radio. Muzyka automatycznie poleciała z głośników, a ja zacząłem rozmyślać o nowej sąsiadce. Chciałbym ją bliżej poznać. Czuję, że jesteśmy bratnimi duszami. Nie wiedziałem nawet, jak bardzo...<br />
<b><i>Francesca</i></b><br />
<b><i> </i></b>Z oddali było słychać ciche szepty i chichoty. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam standardowy widok. Żal jest mi mojej przyjaciółki, Camili. Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie traktują ją inaczej, przecież biedniejsi też mają uczucia. Dziewczyna jednak twarda nie zwracała uwagi na te osoby, tylko stanowczym krokiem skierowała się w moją stronę. Bez chwili zastanowienia objęłam przyjaciółkę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkNChZoKu5XU4ZxmHqYDbUwLlThC5CHVFWYmUgIf_Mz_51uWgNbUyBK5eouLV7gQHDJTd-Kqmm3tm_eLwizBfHmJvtvB7qJMeU5OMeT6og3eLgQbweFGfj6fslVIcktCRbgoGa_pfqQb1f/s1600/tumblr_inline_muazljwhsN1s5otgb-crop.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkNChZoKu5XU4ZxmHqYDbUwLlThC5CHVFWYmUgIf_Mz_51uWgNbUyBK5eouLV7gQHDJTd-Kqmm3tm_eLwizBfHmJvtvB7qJMeU5OMeT6og3eLgQbweFGfj6fslVIcktCRbgoGa_pfqQb1f/s1600/tumblr_inline_muazljwhsN1s5otgb-crop.png" /></a></div>
- Czemu się dajesz? - zadałam jej pytanie. Ona tylko machnęła ręką i obróciła głowę w bok.<br />
- Nie przejmuję się opinią innych. Gdybym to robiła, już dawno bym zginęła. - odparła i położyła ręce na biodra. Widziałam, że tłumi w sobie smutek, ale za wszelką cenę próbowała to ukryć. Dłonie zaciskała na swojej bluzce, a głowę spuściła na dół. Jednak nadal byłam jej przyjaciółką, wiedziałam dobrze, że nie jest w porządku.<br />
- Będzie okej, bądź dobrej myśli. - pogłaskałam ją po ramieniu.<br />
- Nic nie będzie dobrze. Fran, ja jestem skazana na takie życie. Nie potrafię go zmienić, nie mogę... - uroniła jedną, gorzką łzę. Starła ją z polika i odwróciła się na pięcie, po czym uciekła ze Studio. Próbowałam ją zatrzymać, ale to nic nie dało. Od zawsze była twarda i stanowcza, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znalazła. Za każdym razem wmawiała sobie, że nieważna jest opinia innych. Widok jej płaczącej był dla mnie rzadkością. Nie chciałam, by chowała się po kątach i tam wypłakiwała w chusteczkę. Chcę być dla niej oparciem, ale ona ostatnio coraz częściej woli zostawać sama. Dlaczego nikt nie da jej szansy? Czemu wszyscy oceniają ludzi po ich stanie majątkowym i wyglądzie, a nie cenią osobowości? Na to pytanie chyba nigdy nie znajdę odpowiedzi.<br />
<b><i>Camila</i></b><br />
Biegłam przed siebie nie zważając na nic. Chciałam uciec od wszystkiego, ale było to niemożliwe. Nagle zwolniłam tempo. Czułam, że zaraz nogi odmówią posłuszeństwa i opadnę na ziemię jak zwiędnięty kwiatek. Od paru dni jadłam niczym ptaszek, dużo pracowałam i to pewn<b><i></i></b>ie dlatego byłam osłabiona. Nie mogłam kontrolować swojego ciała. Samoistnie opadłam na trawę wiedząc, co się zaraz stanie. Kolejny raz mama będzie musiała jechać ze mną do szpitala, potem na badania, aż wreszcie się wykończę.<br />
Otworzyłam oczy zaraz po tym, jak poczułam trząsanie moim ramieniem.<br />
- Camila, Camila, obudź się! - ktoś krzyczał. Widziałam wszystko przez mgłę, dlatego w pierwszej chwili nie poznałam tej osoby. Dochodząc jednak do siebie ujrzałam obok Sebastiana. Gdy tylko zobaczył, że się ocknęłam objął mnie ramieniem i przytulił. - Tak się bałem o ciebie.<br />
Ciągle znajdowałam się na skwerze. Obydwoje siedzieliśmy na murku, z czego ja na kolanach chłopaka. Gwałtownie z nich zeskoczyłam, co poskutkowało moim zachwianiem. Opadłam na trawnik. Przyjaciel podał mi rękę i posadził koło siebie.<br />
- Nie możesz się wysilać. Jesteś zbyt słaba. Jadłaś coś? - spytał łapiąc moją dłoń. Spojrzałam na niego i spuściłam wzrok.<br />
- Dzisiaj rano śniadanie. Bułkę z masłem i szynką. - odpowiedziałam. Seba pokręcił głową i wyciągnął ze swojej brązowej sakiewki kanapkę.<br />
- Musisz coś zjeść, bo inaczej znowu mi tu zemdlejesz. - podał mi pieczywo zawinięte w folię aluminiową. Podziękowałam i odwinęłam jedzenie.<br />
- Chcesz kawałek? - oderwałam część kanapki.<br />
- Nie, chcę, żebyś zjadła to sama. - odmówił. Kiwnęłam głową, a na mojej twarzy wymalował się delikatny uśmiech. Wtedy Sebastian położył swoją dłoń na moim policzku i spojrzał mi głęboko w oczy. Przejechał ręką delikatnie po twarzy i pogłaskał policzek. Czułam, że serce bije coraz mocniej i szybciej, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Przegryzłam wargę i zamrugałam oczami. Co się ze mną dzieje?<br />
<br />
<br />
<i>Znowu nie wyszło.</i><br />
<i>Rozdział 3 w trakcie pisania.</i><br />
<i>Stuknęło mi 70 tysiaków. </i><br />
<i>Aha, chciałam podziękować takiej jednej osóbce, bo jej komentarz sprawił, że przez cały dzień miałam banana na twarzy. Ona dobrze wie, że o nią chodzi. <3</i><br />
<i>Caro xx </i><b><i> </i></b><br />
<b><i>[EDIT]: </i></b><i>Muszę, po prostu muszę. Ag. założyła sobie bloga! Moje modlitwy zostały wysłuchane :D <a href="http://esperanza-ultima.blogspot.com/" target="_blank">http://esperanza-ultima.blogspot.com/</a></i><b><i><a href="http://esperanza-ultima.blogspot.com/" target="_blank"> </a></i></b></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-16650526550289115512013-12-07T13:07:00.000+01:002013-12-21T20:08:19.032+01:00Rozdział 1: Wspomnienia<div style="text-align: right;">
<b><i>"Na ścianach tych zapisane są kolory,</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>których nie potrafię zmienić<br />
Zostawiam moje serce otwarte,</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>ale ono pozostaje tu, w swojej klatce<br />
Wiem, że o poranku ujrzę nas</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>w świetle ponad wzgórzem<br />
Chociaż jestem rozbity,</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i>moje serce pozostaje nieposkromione" </i></b></div>
<div style="text-align: right;">
<b><i> One Direction - "Story of my life"</i></b></div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<br />
<br />
<b><i>Violetta</i></b><br />
Moje życie wygląda jak jedna, wielka walizka. Od miesięcy jeżdżę z tatą do różnych krajów, by mógł załatwić swoje interesy. Moje namowy i prośby o zostanie samej w domu nie przeszły. Ojciec mówi, że chce mieć przy sobie swoją "małą dziewczynkę". Teraz wszystko się zmieni. Tata dostał propozycję pracy w Buenos Aires. Właśnie siedzimy w samolocie i cierpliwie czekamy na koniec lotu.<br />
Niewiele wiem o jego zarobkach. Nigdy nie poruszaliśmy w rozmowach takiego tematu. Nawet, gdy kiedyś przewinęło się słowo "pieniądze", ojciec nic nie mówił. Wiem jednak, że stara się zapewnić mi wszystko, co najpotrzebniejsze.<br />
Bez mamy nic nie jest takie samo. Od wielu lat nie ma rodzinnych, radosnych spacerów. Chociaż minęło tyle czasu, to nadal się z tym nie pogodziliśmy. Brakuje mi jej uśmiechu i tego kojącego głosu. Pamiętam do dziś, jak co wieczór kładła mnie do łóżka i śpiewała najpiękniejsze kołysanki. Jej głos był bardzo potężny. Często koncertowała w różnych zakątkach świata. Pomimo braku czasu, zawsze starała się przy mnie być i otoczyć matczyną opieką. Tata zawsze był uśmiechnięty. Kochał swoją żonę najmocniej na świecie. Mówił, że jesteśmy jego skarbami.<br />
Dziś nie jest tak kolorowo. Jestem tylko ja, i on. Za każdym razem, gdy na mnie patrzy, mówi, że przypominam mu Marię. Często spoglądając na zdjęcia, wyobrażam sobie te wszystkie sytuacje. Zamykam oczy i poddaję się wyobraźni. Widzę szczęśliwe dzieciaki bawiące się w piaskownicy, matkę z dzieckiem i kochającą się rodzinę.<br />
Wracając do dzieci... Jakbym widziała siebie i swojego przyjaciela. Nie jestem jednak do końca pewna, czy nadal nim jest. Wyjechał bez słowa wyjaśnienia. Długo szukałam Leóna, ale on jakby zapadł się pod ziemię. Był jednym z najbliższych mi osób. Po stracie mamy i jego zamknęłam się w sobie. Nie byłam szczęśliwą dziewczynką cieszącą się z życia. Markotna chodziłam po domu i mało się odzywałam.<br />
Teraz dorosłam. Mam te swoje siedemnaście lat i zaczynam wszystko od nowa. Mam nadzieję, że zaprzyjaźnię się z rówieśnikami, a moje życie wreszcie nabierze kolorów.<br />
- Córeczko, śpisz? - spytał ojciec, potrząsając moim ramieniem. Przekręciłam głowę w jego stronę i przetarłam oczy.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjJg5QU-b3xpnJOfRkPp0OD-FfJFvFc8z4qld7akOHAHyziynGhuruwNzxLknH6l5zecczQXCSf4zRqxXQvxhCOyOnFTZrA-h3SEffCFLcOJBiQWHZWbaqmnslbETyTTQ-zOSCc2M-Nvdq/s1600/viola.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjJg5QU-b3xpnJOfRkPp0OD-FfJFvFc8z4qld7akOHAHyziynGhuruwNzxLknH6l5zecczQXCSf4zRqxXQvxhCOyOnFTZrA-h3SEffCFLcOJBiQWHZWbaqmnslbETyTTQ-zOSCc2M-Nvdq/s1600/viola.jpg" /></a>- Nie. Za ile lądujemy?<br />
- Za trzynaście minut. Zapnij pasy. Dzisiaj wszystko się zmieni. - uśmiechnął się i ucałował mnie w czoło. Wierzę, że nareszcie się ustatkujemy.<br />
Lądowanie jest najgorszym, co mnie teraz może spotkać. Nienawidzę, gdy przybija mnie do fotela. Mam wtedy mdłości, ale na całe szczęście zawsze mi przechodzi.<br />
Koniec lotu. Zadowolona z tego, że żyję wysiadłam z samolotu. Tata zamówił taksówkę. Ponoć kupił piękny dom. Dla mnie nie ważne, czy będzie ładny, czy brzydki, ważniejsze jest to, że będziemy w nim razem.<br />
Schowałam walizki do bagażnika auta i wsiadłam do środka.<br />
<i>Witaj Buenos Aires. Od teraz mieszkam tutaj. </i>Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę taty. Widok jego radosnego bardzo mnie cieszy. Teraz może być już tylko lepiej.<br />
<i><b>Camila</b></i><br />
Wiele dałabym za to, żeby moje życie toczyło się inaczej. Rano wybieram się do Studia, uczęszczam na zajęcia taneczne oraz wokalne, a potem... Rzucam to wszystko i idę do pracy. Posada kelnerki nie jest może szczytem marzeń, ale nie mogę narzekać. Pochodzę z mało zamożnej rodziny. Ojciec zmarł na raka płuc sześć lat temu. Mama stara się zapewnić mi wszystko, czego potrzebuję, ale prawda jest taka, że z pieniędzmi bardzo krucho. Żeby nie obciążać mamy wzięłam dorywczą pracę w kawiarence niedaleko szkoły. Niestety, zarabiam marne grosze. Ledwo co starcza nam na jedzenie i ubrania. Kiedy widzę uśmiech mamy zapominam o problemach. To cud, że chodzę do tak drogiej i prestiżowej szkoły muzycznej. Dostałam stypendium, by móc spełniać swoje marzenia i za to dziękuję. <br />
- Cami, naprawdę musisz już iść? - spytała moja najlepsza przyjaciółka, Francesca. Pokiwałam twierdząco głową.<br />
- Przecież wiesz, że muszę. Kawa sama się nie zrobi. - zaśmiałam się i zamknęłam szafkę na klucz. <br />
- Jest jeszcze Sebastian... - mruknęła niezadowolona. <br />
- Seba, to Seba. Swoją robotę muszę odwalić. Fran, nie mogę odpuścić dnia pracy. Liczy się każdy grosz... - spojrzała na mnie politowanym wzrokiem.<br />
- Nie mogę patrzeć, jak się męczysz. Czemu nie dasz sobie pomóc? - spytała.<br />
- Wybacz, ale mam swój honor. Zresztą potem i tak nie miałabym z czego oddać. Zrozum mnie. A teraz przepraszam, praca czeka. - uściskałam przyjaciółkę i wyszłam że Studia. Szybkim krokiem szłam w stronę kawiarni. Wreszcie dochodząc na miejsce mogłam odsapnąć. Pociągnęłam drzwi do siebie i weszłam do lokalu. Ściany w kolorze kremowym, stoliki z białymi obrusami i kwiatki w wazonie dodawały uroku temu miejscu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. O godzinie jedenastej zazwyczaj panuje tu ruch, a tymczasem dziś kawiarnia świeciła pustkami. <br />
- Dwie minuty spóźnienia, Torres. - odrzekł Sebastian, który wyłonił się zza filara wraz z miotłą.<br />
- Darowałbyś sobie dzisiaj, Mendoza. A tak na poważnie, czemu tutaj tak pusto? - wskazałam na salę. Chłopak zmrużył oczy i popatrzył się na mnie, po czym odstawił miotłę i położył ręce na biodrach.<br />
- Dzisiaj mamy remanent, zapomniałaś? Już trochę posprzątałem, także ty nie masz dużo roboty. <br />
- To bardzo się cieszę. - odparłam i podeszłam do ekspresu. - Chcesz kawę? <br />
- Nie, dzięki, przed chwilą piłem. - rzekł i poszedł na zaplecze. Po chwili jednak wrócił i dotknął mojego ramienia. <br />
- Cami, chcesz o tym pogadać? - spytał. Odwróciłam głowę w jego stronę.<br />
- Ale o czym?<br />
- Widzę, że coś cię trapi. Dom, szkoła? A może ja cię denerwuję? - zaśmiałam się serdecznie. Wzięłam do ręki filiżankę z kawą i usiadłam przy jednym ze stolików. Sebastian dołączył do mnie.<br />
- Jest coraz ciężej. Mama pada z sił, ostatnio zaczęła chorować i brakuje nam pieniędzy. Staram się jak mogę, ale... Zresztą nie będę ci opowiadała o moim nudnym życiu. - machnęłam ręką i upiłam łyka kawy. Przyjaciel popatrzył na mnie i wrócił się na zaplecze. Pięć minut później przyszedł do mnie i wcisnął mi do ręki kopertę. Otworzyłam ją i wyjęłam dosyć sporo banknotów. Spojrzałam na niego i westchnęłam.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQvADpb7ucWO_-oq3pTxo43TciL7k-FmbZcGJKwttuKLNdSVYCs7VP2cykqAGEwMErwURZmsTU1fG_GBWKKhZadhyphenhyphenu-gxXziH9VQKbOcNWhYwEVISpJ2G5Rv-M2-v9fl-XWb2CVTQNTu89/s1600/tumblr_muyre4hxuY1se2d4uo2_250.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQvADpb7ucWO_-oq3pTxo43TciL7k-FmbZcGJKwttuKLNdSVYCs7VP2cykqAGEwMErwURZmsTU1fG_GBWKKhZadhyphenhyphenu-gxXziH9VQKbOcNWhYwEVISpJ2G5Rv-M2-v9fl-XWb2CVTQNTu89/s1600/tumblr_muyre4hxuY1se2d4uo2_250.jpg" /></a>- Nie mogę tego przyjąć.<br />
- Ja się ciebie nie pytam, czy chcesz. Musisz to wziąć i nie toleruję odmowy. Powiedzmy, że to taka... przyjacielska pomoc. - posłał mi swój uśmiech. Schowałam pieniądze do koperty.<br />
- Z tobą nie wygram. - zachichotałam. - Dziękuję. - podeszłam do Seby i pocałowałam go w policzek.<br />
- Tylko nic nie mów mojemu tacie, bo zginę marnie. A teraz leć do domu, ja dam sobie radę. - wypchnął mnie za drzwi. - Zadzwonię później. - dodał.<br />
Rzuciłam torbę na łóżko, a sama poszłam do kuchni zrobić dwie herbaty. Pomimo zmęczenia nie kładłam się spać. Na wszystko przyjdzie pora. Zaniosłam kubki do salonu i usiadłam na fotelu podając mamie jeden z nich.<br />
- Jak się czujesz?<br />
- Znacznie lepiej. Mówiłam już, ze to tylko przeziębienie. - spojrzała na mnie. - Camilko, zawiodłam cię. Dobrze o tym wiem.<br />
- Wcale nie! Nie możesz tak mówić. Mam dla ciebie informację, która powinna cię ucieszyć. -wyjęłam z kieszeni spodenek białą kopertę i wręczyłam mamie. Ta zajrzała do niej i zrobiła wielkie oczy.<br />
- Skąd masz tyle pieniędzy? Zarobiłaś? - pytała zdziwiona.<br />
- Można tak powiedzieć. Są twoje, mamo. - uśmiechnęłam się do niej i klęknęłam obok łóżka, na którym leżała. - Teraz odpoczywaj. - pogłaskałam jej siną z zimna dłoń i okryłam kocem, po czym poszłam do swojego pokoju. W tym momencie wiedząc, że wszystko jest w porządku, mogłam nareszcie powiedzieć "stop" i odpocząć.<br />
Cisza jest tak piękna, a zarazem denerwująca dla niektórych ludzi. Uwielbiam leżeć, wpatrywać się w sufit i niczego nie słyszeć. Cały zgiełk i hałas idą w zapomnienie. To jedyna chwila, w której mogę na spokojnie pomyśleć o życiu. Wtedy dobrze wiem, kim jestem. Camilą Torres, kochającą muzykę i taniec. Twardą i niezależną dziewczyną.<br />
Niestety nie zawsze wiem, kim tak naprawdę się staję. Wpływ na to ma moje otoczenie. Nie rozumiem ludzi, którzy obrażają i oczerniają innych. Ten fakt jednak nigdy się nie zmieni.<br />
<i><b>León</b></i><br />
W życiu popełniłem wiele błędów. Jedne były mniejsze, a niektóre tak wielkie, że do dziś je sobie wypominam. Mam żal do rodziców za to, że wyprowadziliśmy się z Meksyku. Dlaczego się na to zgodziłem? Może dlatego, że nie wiedziałem, jakie konsekwencje przyniesie ta decyzja.<br />
<b> </b>Od tego czasu prawie się nie zmieniłem. Błąd za błędem i tak w kółko. Ciągle robię coś nie tak, a potem tego gorzko żałuję.<br />
<b> </b>W Studiu napięcie rosło. Ludmiła miała coraz to gorszy humor. Wraz z Natalią i Andresem próbowaliśmy złagodzić sytuację. Niestety na darmo zdały się nasze prośby o uspokojenie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmdzU8CQ5LrcAOFTCy8mgRPZKrqKej7v4GB-9c4LoPiTYbpRyCbebYTYp4yJ5RLQXPOwxEobvKY5G17VNNRsqPlu7JuogsT0X2AZSZx4YRW85zF1CdN2N2csxY5LASeZAB2A5T3BIDSmkh/s1600/085650b9002ad92651a1d1ad.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmdzU8CQ5LrcAOFTCy8mgRPZKrqKej7v4GB-9c4LoPiTYbpRyCbebYTYp4yJ5RLQXPOwxEobvKY5G17VNNRsqPlu7JuogsT0X2AZSZx4YRW85zF1CdN2N2csxY5LASeZAB2A5T3BIDSmkh/s1600/085650b9002ad92651a1d1ad.gif" /></a></div>
- Wcale mi nie pomagacie! - wrzasnęła przerywając śpiewanie. - Jeżeli macie mnie dobijać, to lepiej sobie idźcie. Albo nie, Ludmiła wychodzi! - pstryknęła charakterystycznie palcami i poszła w stronę korytarza. Naty obudziła się jako pierwsza i wybiegła za dziewczyną zmuszając nas do tego samego.<br />
Idąc za dziewczyną usłyszałem swoje imię.<br />
- León! - krzyknęła Francesca machając do mnie. Powiedziałem na migi "nie teraz" i uciekłem.<br />
Mało kto wie, jaki jestem naprawdę. Jedynie Fran zna moje prawdziwe oblicze. Zaprzyjaźniłem się z nią w dniu mojego przyjazdu do Buenos Aires. Pomogła mi rozpakować pudła. Od tamtego czasu byliśmy nierozłączni. Zna całą moją przeszłość i powód, dla którego wyjechaliśmy z Meksyku. Wiele bym oddał, by znowu ujrzeć swoją dawną przyjaciółkę. Nie wiem nawet, czy jeszcze mnie pamięta, czy nadal mieszka w tym kraju, czy się zmieniła... <i>Violetta </i>zapadła mi w pamięci. Nie znam drugiej dziewczyny o takim imieniu. Ona była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.<br />
Przeszłość zawsze pozostanie przeszłością, niestety.<br />
Droga prowadziła do nikąd. Spacerowałem bez celu wierząc, że jeszcze kiedyś ją odnajdę. Nagle poczułem wibracje w prawej kieszeni spodni. Wyjąłem telefon i nacisnąłem zieloną słuchawkę.<br />
- Tak, Fran? - spytałem.<br />
- Musimy porozmawiać. Teraz. - odparła i rozłączyła się. Zdziwiony jej zachowaniem ruszyłem w nasze częste miejsce spotkań, a mianowicie bar mleczny.<br />
<br />
Otworzyłem drzwi knajpy i niepewnym krokiem doszedłem do stolika, przy którym siedziała przyjaciółka. Jej wyraz twarzy nie wskazywał na to, że jest szczęśliwa. Wręcz przeciwnie - kąciki ust pozostały niewzruszone, palcami stukała w stół i opierała głowę o rękę. Gdy tylko mnie ujrzała wyprostowała się. Zająłem krzesło naprzeciwko.<br />
- Co jest takie ważne, że musisz ze mną porozmawiać? - dziewczyna głośno westchnęła i spojrzała na mnie.<br />
- Kiedy wreszcie będziesz sobą? - spytała pretensjonalnie.<br />
- Nie rozumiem.<br />
- Tutaj nie ma czego rozumieć. Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. - spuściłem wzrok.<br />
- Przepraszam, ale wpadłem w to bagno już dawno i raczej z niego nie wyjdę. Sprawy zaszły za daleko. - odparłem. Zawiodłem się na sobie. Dlaczego nie mogę przerwać tej całej szopki i pokazać, jaki jestem naprawdę? Bo się boję? Co ze mnie za tchórz.<br />
- Wielka szkoda, León. Mam jednak cichą nadzieję, że to przemyślisz. - wstała z miejsca i <br />
stanęła obok mnie. Posłała delikatny uśmiech i dotknęła mojego ramienia, po czym wyszła. <br />
Jeszcze kwadrans siedziałem tak bez ruchu, później jednak się opamiętałem i wyszedłem z lokalu. A co jeśli mogę się zmienić, a nie chcę?<br />
<b><i>Maxi</i></b><br />
<b><i> </i></b>Nie rozumiem jej. Kompletnie nie rozumiem zachowania Natalii. Jeszcze całkiem niedawno byliśmy ze sobą tak blisko... Codzienne rozmowy, spotkania, to już nie powróci. Znowu jest służącą Ludmiły, będącą na każde jej zawołanie. Żal mi dziewczyny. Niektórzy myślą, że to tak fajnie być prawą ręką Ferro. Prawda jest jednak inna. Co fajnego jest w przynoszeniu wody? Naty nie ma własnego życia. Ludmiła kieruje nią jak marionetką. <br />
Lekcje tańca z Gregorio zawsze są wyczerpujące. Zazwyczaj po zajęciach padam z nóg, ale nie tym razem. Dzielnie znosiłem wszystkie uwagi nauczyciela. Krok w lewo, czy prawo nie robi wielkiej różnicy, tym bardziej, że próba trwała już ponad bitą godzinę.<br />
- Maximiliano Ponte! Jeżeli następnym razem będziesz się popisywał tak samo, jak na tych zajęciach, to obiecuję, że twoja noga więcej w tej szkole nie postanie. - warknął Gregorio. Widać po nim, że ma gorszy humor niż zazwyczaj. Co temu zawdzięcza?<br />
Nie tylko mi się oberwało. Naty również dostała naganę za źle wykonywane ruchy.<br />
- Ponte, Perdido, jutro zostaniecie po lekcjach. - zaśmiał się kpiąco i rzucił swoją małą piłeczką w odtwarzacz. Dlaczego ten mężczyzna zawsze jest niesprawiedliwy? Chociaż dobre i to, spędzę trochę czasu z dawną znajomą...<span id="goog_50496434"></span><span id="goog_50496435"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCE33j0OLVDrPaKltXvVbHWAneRV9gdI3ytq9l9QrgUCQPKY5IsaB0iSAFvd5tdo69HxTkjxgcEMfAG92I6czQ2QqKqUiT1MPBn_lVLeHS9AZwUgT0YSvoSYntR57TE9esuEeBv6rlHouR/s1600/tumblr_mv4jyyIO3t1se2d4uo3_250.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCE33j0OLVDrPaKltXvVbHWAneRV9gdI3ytq9l9QrgUCQPKY5IsaB0iSAFvd5tdo69HxTkjxgcEMfAG92I6czQ2QqKqUiT1MPBn_lVLeHS9AZwUgT0YSvoSYntR57TE9esuEeBv6rlHouR/s1600/tumblr_mv4jyyIO3t1se2d4uo3_250.png" /></a></div>
Spojrzałem w jej stronę. Niesforne, czarne loczki fruwały po jej twarzy. Próbowała je zgarnąć za ucho, ale każda próba kończyła się fiaskiem. Widocznie miejsce włosów miało pozostać na czole. Zaśmiałem się pod nosem. Gdybym tylko mógł do niej podejść, przytulić i powiedzieć, jakim uczuciem ją darzę...<br />
<br />
Ponownie obróciła głowę w bok, by tylko uniknąć mojego spojrzenia. Czy ja nim zabijam? Przecież nic złego nie robię. Odkąd Ludmiła przyjechała z wakacji, Naty udaje, że kompletnie mnie nie zna. Ta świadomość trochę boli. To były najpiękniejsze dwa tygodnie mojego życia. Codzienne spacery, wycieczki do parku, pikniki... Wszystko zakończyło się już dawno. I chociaż nie wiem jakbym chciał, to i tak do tego nie powrócimy. Jest jednak mała szansa, że wreszcie z nią porozmawiam na osobności jutro, w trakcie odbywania kary. Mam nadzieję, że tym razem nikt, ani nic nam nie przeszkodzi.<br />
<br />
<br />
<i>Oto Rozdział 1. Co prawda miałam go dodać jutro, ale ilość komentarzy oraz wyświetlenia Prologu zaskoczyły mnie (oczywiście pozytywnie). Dziękuję za te wszystkie miłe słowa. Jak wiadomo, początki są trudne. Myślę, że jakoś dotrwaliście do końca. Rozdziały będą mniej więcej takiej długości. Postaram się, żeby były długie. Chciałam, by to opowiadanie różniło się od innych. Nie wiem niestety, czy mi to wyjdzie, ale bądźmy dobrej myśli. Rozdział 2 dodam na przełomie poniedziałek/wtorek. Liczę na szczerą opinię i komentarze!</i><br />
<i>Caro xx </i><br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-16360524607714525702013-12-06T14:18:00.000+01:002013-12-06T14:25:10.057+01:00Prolog: Nic już nie będzie takie samo<div style="text-align: right;">
<i><b>"Te chwile są z nami<br />
I nikt nie zabierze</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>ich dopóki my<br />
Będziemy wciąż tacy sami<br />
Z radością odkrywać</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>każdy nowy dzień"</b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<i><b>Kamil Bednarek - "Cisza" </b></i></div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
Słoneczny dzień w Meksyku. To tutaj rodzą się najtrwalsze przyjaźnie na wieki. Dwoje młodych dzieci, na oko mający dziesięć lat, bawiło się na polanie. Koc, na którym leżały dwa talerzyki, soczki w kartonie i kanapki z serem, zajmowali również przyjaciele. Siedzieli naprzeciwko siebie i zajadali się smakołykami, które samodzielnie przygotowali.<br />
- Nie dam ci ani jednej truskawki. - powiedziała dziewczynka, wyjmując małe pudełeczko z piknikowego kosza.<br />
- Violetto, wiesz przecież, że jestem na nie uczulony. - westchnął chłopak i przewrócił oczami.<br />
- Dlatego właśnie zjem je wszystkie. Niemądry jesteś, León. - zaśmiała się perliście i ze smakiem skonsumowała owoc. Patrzył na nią z uśmiechem na twarzy. Jego przyjaciółka była dla niego wielkim skarbem. Znali się praktycznie od małego i każdy dzień nie spędzony razem, był dla nich stracony. Godziny mijały nieubłaganie szybko, i chociaż widzieli się od rana do wieczora, to wciąż im było mało. Dziewczyna kochała swojego przyjaciela jak własnego brata. Wierzyła, że nic ich nigdy nie rozdzieli. Wspólnie spędzony czas utwierdzał ją w przekonaniu, że może być już tylko lepiej.<br />
- Chyba czas się zbierać... - powiedziała, zerkając na zegarek. Wskazywał on godzinę dziewiętnastą pięćdziesiąt. Chłopak zadeklarował się z pomocą. W szybkim tempie naczynia znalazły się w koszu, a resztki jedzenia zostały wyrzucone do śmietnika. Zadowoleni zabrali swoje rzeczy i ruszyli do domu. Mieszkali po sąsiedzku, dlatego też wrócili razem. Przed drzwiami zatrzymali się i zbliżyli do uścisku.<br />
- Widzimy się za godzinę. - oznajmił León i puścił Violettcie oczko. Ta ochoczo pokiwała głową i nacisnęła klamkę drzwi swojego domu. Odstawiła bagaż na podłodze i pobiegła przywitać się z tatą. Radosna rzuciła się mu na szyję i mocno wyściskała.<br />
- Violu, co takiego się stało? Wręcz kipisz z radości. - spytał podejrzliwie ojciec, ale po chwili domyślił się wszystkiego. - León?<br />
- Za godzinę idę do niego. Tatusiu, pozwolisz mi, prawda? - prosiła dziewczynka. German zaśmiał się i wydał pozwolenie na spotkanie się swojej córki z chłopakiem. Nie mógł przecież zabronić jej zobaczenia się ze swoim przyjacielem. Fakt, faktem, że spędzali ze sobą dużo czasu, ale to jeszcze dzieci.<br />
Otworzyła swoją szafę i wyciągnęła z niej piżamę. Upchała ją do poręcznej torby wraz ze szczoteczką do zębów i grzebieniem do włosów. Spakowała również karty i inne zabawki, którymi uwielbiali się bawić. Zbiegła po schodach na dół i pożegnała się z tatą.<br />
- Tylko wróć jutro na śniadanie! - krzyknął tata, kiedy Violetta opuszczała dom. Zapukała do drzwi państwa Verdas. Otworzyła jej mama chłopaka, Margaret.<br />
-León czeka na ciebie u siebie w pokoju. Miło mi cię znowu widzieć. - posłała dziewczynce uśmiech i zaprowadziła na górę. Chłopak, gdy tylko ujrzał Violę, od razu podniósł się z łóżka i wyściskał przyjaciółkę.<br />
- Już nie mogłem się doczekać. - powiedział. Oboje szybko przebrali się w piżamy i usiedli na dywanie. Violetta wyjęła karty z torby i rozdała je. Przez pół godziny grali w "Wojnę". Zabawy mieli przy tym co nie miara.<br />
- Vilu, a mogę cię uczesać? - spytał León, robiąc maślane oczka.<br />
- No dobrze. Tylko nie skołtuń mi włosów, bo pożałujesz.- posłała mu złowrogi wzrok.<br />
-
Dobra, dobra. - machnął ręką i chwycił grzebień. Wolnymi ruchami
rozczesywał jej czekoladowe pasma włosów. Dziewczyna siedziała
nieruchoma i wpatrywała się w odległy punkt. Po chwili chłopak
"wyczarował" na jej głowie całkiem ładną fryzurę.<br />
- Podoba mi się. - mruknęła, spoglądając w lustro. - Szkoda tylko, że w nocy mi się zniszczy...<br />
-Nie
martw się, jutro zrobię ci taką samą. - powiedział wesoły. Do głowy
przyszła mu świetna myśl. - A może by tak nie umyć dziś zębów, co?
Najemy się słodyczy i ich nie umyjemy. - dziesięciolatka zgodziła się na
ten pomysł. Mniej straconego czasu. Otworzyła batonika i zjadła go czterema gryzami. Później w ruch poszły cukierki. Nie obyło się bez papierków porozrzucanych na podłodze.- Mama posprząta. - oznajmił León, śmiejąc się z upaćkanej buzi swojej przyjaciółki. - Ale twojej twarzy już raczej nie umyje. Leć do łazienki! - wypchał ją z pokoju.<br />
W nocy ani im się śniło spać. Mieli jeszcze sobie tyle do powiedzenia.<br />
- Cii, bo nas jeszcze rodzice usłyszą. - chłopak przyłożył palec do ust dziewczyny.<br />
- Dobrze. - wyszeptała. - Ty też musisz być grzeczny, bo jak nie, to sobie pójdę.<br />
- Nie! - krzyknął cichutko. - To znaczy, będę grzeczny. - wymamrotał. W końcu padnięci zasnęli na podłodze. Violetta leżała wtulona w Leóna, a ten widok rozczuliłby każdego. Wyglądali tak słodko...<br />
Nad ranem obudzili się z bólem brzuchów. Cukierki dały o sobie znać. Nie spoczywały grzecznie w ich brzuszkach.<br />
- Chyba za dużo wczoraj zjedliśmy... - León westchnął i usiadł na krześle.<br />
- Mnie aż tak bardzo nie boli. Raczej mnie mocno nie boli. Dobra, boli. - jęczała. Tata chłopaka, Victor, otworzył drzwi pokoju swojego syna. Ujrzał dzieciaki zwijające się z bólu.<br />
- Margaret, przynieś krople żołądkowe, naszym maluszkom ból doskwiera. - zaśmiał się i zebrał papierki z dywanu, po czym wyrzucił je do kosza na śmieci. Chwilę później kobieta przyszła i poczęstowała Violettę i Leóna łyżką syropu. Bardzo szybko ból brzucha ustąpił.<br />
- Chyba czas na mnie... Do zobaczenia, do widzenia! - pożegnała się z przyjacielem i jego rodzicami.<br />
- Pa, Vilu. - pomachał jej na do widzenia i zamknął za nią drzwi.<br />
<br />
Dziewczyna otworzyła drzwi domu i po cichutku zakradła się do salonu. Na paluszkach doszła do kanapy, na której siedział jej ojciec i zakryła mu oczy swoimi drobnymi, kruchymi rączkami.<br />
- Zgadnij kto to. - zagadnęła wesoło. Mężczyzna nie powitał jej z entuzjazmem. <br />
- Gdzie mamusia? Nie wróciła jeszcze z pracy? - spytała. German wstał z sofy, podszedł do swojej córki i objął ją swoim ramieniem.<br />
- Nie, córeczko, nie wróciła. I nie wróci. Kocham cię, aniołku, wiesz? - ucałował ją w czoło i starł łzę, która spływała po jego policzku. Viola spojrzała smutno na tatę.<br />
- Tatuś, jak to nie wróci? Powiedz, proszę. - pociągnęła go za rękaw koszuli.<br />
- Mamusia dołączyła do grona aniołków. - nie wiedział jak jej to wytłumaczyć. Co powiedzieć dziecku, które ma się dowiedzieć, że jego rodzicielka opuściła ten świat?<br />
- Jest takim aniołkiem, jak ja?<br />
- Nie, córciu. Ona teraz jest tam, na górze. - wskazał na sufit. - I patrzy tam na ciebie. - coś w nim pękło i rozpłakał się, jak małe dziecko. Do Violetty zaczynało wszystko docierać. Już nie ujrzy swojej mamy, nie przytuli jej, powie, jak bardzo ją kocha, nie obdaruje jej uśmiechem. To wszystko przeminęło. Nic już nie będzie takie samo. Bezsilna usiadła na podłodze i schowała twarz w rękach. Płakała rzewnymi łzami. Jej oczy napuchły, a policzki były rozpalone niczym ogień. Myśl, że już nigdy nie ujrzy swojej mamy tak bardzo ją przytłaczała. Serce pękło na tysiące drobnych kawałeczków. Nie został jej nikt oprócz taty i Leóna.<br />
- Córeczko, będzie dobrze. - ojciec przytulił ją do swojego serca. Ona jednak wyrwała się i pobiegła do swojego pokoju.<br />
<br />
Od tamtej chwili minęło siedem lat. Przez ten czas bardzo wiele się zdarzyło. Sprawy przybrały nieciekawy obrót. León Verdas wraz z rodzicami bez słowa wyjechali z kraju. Kiedy pewnego dnia dziewczyna przyszła do swojego przyjaciela, nikogo nie zastała. Pukała dłuższą chwilę. Zauważyła, że okna są pozamykane, a w środku nie ma mebli. Tak po prostu zostawił ją, bez wyjaśnienia.<br />
- Dlaczego? - spojrzała w niebo. - Mamo, gdybyś tu była... Ja nie dam rady bez ciebie. - wróciła do domu i zamknęła się w pokoju. Płakała przez pół dnia. Wreszcie ojciec postanowił z nią porozmawiać.<br />
- Słonko, co się dzieje? - spytał stroskany, głaszcząc dziewczynkę po głowie.<br />
- Muszę go odnaleźć. Musimy! - rzuciła poduszką przed siebie.<br />
- Nie poznaję cię. Violu, kogo trzeba odnaleźć? - zdziwił się ojciec.<br />
- Leóna, a kogo! Wyjechał, zostawił mnie, mama też mnie zostawiła! Nie chcę bez nich żyć! Nie potrafię! Tylko ty mi zostałeś, nie odejdź, proszę... - rozpłakana wtuliła się mocno w ramię ojca. Siedzieli tak oboje bardzo długo. Mijały godziny, a oni wciąż byli w tej samej pozycji.<br />
Nadaremno były te wszystkie poszukiwania. W mieście żadnej informacji o rodzinie nazwiskiem Verdas. Violetta miała nadzieję, że jednak odnajdzie swojego przyjaciela. Ale jak wiadomo, nadzieja matką głupich. Nic już nie będzie takie samo...<br />
<br />
<br />
<i>¡Hola! Jak obiecałam, dzisiaj przychodzę do Was z zupełnie nową historią. Jak zauważyliście po Prologu, León i Violetta są (a raczej byli) dziećmi. Napisałam go ze trzy tygodnie temu, dlatego już nic tu nie zmieniałam. Nie martwcie się, w 1 rozdziale więcej wątków. Opowiadanie nie będzie tylko o Leonettcie, ale także o innych pairingach. Jakich? Wszystkiego się dowiecie w swoim czasie. Szałowy nagłówek wykonała nasza kochana <b>Maja Wilczek </b>:) Liczę na szczerą opinię. Rozdziały 1 i 2 już napisane i tylko czekają na publikację :) </i><br />
<i>Caro xx </i><br />
<i>P.S. Tak a'propo, jak tam Mikołajki? Dostaliście coś? ;) Ja "Mój pamiętnik" Violetta, książkę, słodycze, coś od koleżanek, a poza tym u mnie pada śnieg! :D Szykuje się prawdziwa zima... </i><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-6052586625360409780.post-43422413938630087262013-12-04T17:48:00.000+01:002013-12-04T17:48:44.940+01:00EPILOG<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=IIe-UOUtpQ8" target="_blank">MUZYKA</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
W życiu są takie chwile, kiedy trzeba wreszcie wziąć się za siebie. Stawić czoła problemom. Nie zawsze wychodzimy z tej walki zwycięsko, ale lepiej powiedzieć, że się walczyło, niżeli nic nie robiło. Zawsze jest jakieś wyjście. Nieważne, czy gorsze czy lepsze.<br />
Szatyn przemierzał uliczki Buenos Aires. Niespokojnie rozglądał się na boki tak, jak gdyby bał się kogokolwiek, lub czegokolwiek. W oddali ujrzał niewyraźną sylwetkę postaci, która stała oparta o drzewo. Chłopak skierował się w tamtą stronę. Nieustanny niepokój ostatnio opanował Diega, który bał się jakiegokolwiek bliższego spotkania ze swoim byłym znajomym Javierem. Stanął naprzeciwko niego, ze stresu wkładając ręce do kieszeni spodni.<br />
-Po co mnie tutaj zawołałeś?- spytał. Chłopak zaśmiał się pod nosem i spojrzał w jego stronę.<br />
-Nie rozśmieszaj mnie, Fernandez. Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Osiągnąłeś swój cel. Zdobyłeś Dianę. Składam ci szczere gratulacje.- parsknął i obrócił głowę.<br />
-O czym ty mówisz? Javier... Nie rozumiem cię.- on tylko westchnął i zamknął oczy. -Powiesz mi, dlaczego zawsze byłeś dla mnie wredny? Dostanę odpowiedź?<br />
-Skoro tak bardzo chcesz, proszę. Masz wszystko. Rodzinę, szczęśliwy dom, dziewczynę, przyjaciół, a ja? Życie nie obdarowało mnie tym co dostałeś ty. Od dziecka byłem zazdrosny o ciebie. Każda pochwała należała się tobie, a ja? Nie usłyszałem nic. Czuję... czuję pustkę. Wiem, że cię zraniłem. Zachowałem się niewdzięcznie, i chociaż mam świadomość, że mi tego nie zapomnisz, wybaczysz?- kończąc swoją wypowiedź, oparł się o murek i osunął na ziemię. Patrząc na niego miał wielką chęć podejścia i pogodzenia się z nim.<br />
-Wstań, nie rób z siebie pajaca.- zaśmiał się i podał mu rękę. Ten tylko zdziwiony podniósł się z ulicy i otworzył buzię nie mogąc nic wydusić. -No już, chodź tu do mnie, wybaczam.- Javier niemalże rzucił się mu w ramiona. Usłyszeli ciche szepty dochodzące zza ich pleców. <br />
-No i na takie zakończenie liczyłam.- szepnęła Diana do Violetty, po czym podbiegła do Diega i ucałowała go w policzek.<br />
-Cieszę się, że dajesz mi szansę. Tym razem cię nie zawiodę.- uśmiechnął się Javier.<br />
<br />
Po raz ostatni spotkali się na polanie, gdzie często urządzali pikniki. Słońce ogrzewało ich nagie ramiona, a wiatr delikatnie wygwizdywał melodię piosenki.<br />
Razem siedzieli na kocu śmiejąc się do bólu brzucha. Wiedzą, że to ich pożegnanie przed wejściem w dorosłość. Teraz każdy pójdzie swoją drogą, ale pewne jest to, że przyjaźń przetrwa. Więzi są tak silne, że nawet najgorsza kłótnia nie potrafiłaby ich rozdzielić.<br />
-León, o co ci chodzi?- spytała Violetta przyglądając się swojemu chłopakowi. -Nie masz przypadkiem gorączki?- dotknęła ręką jego czoła. Ten parsknął i pokiwał głową.<br />
-No pewnie, że nie.- udawał poważnego, ale jego stan na to nie pozwolił. Był tak rozbawiony, że nawet czyjś najmniejszy ruch wprowadzał go w głupawkę. Nie wiadomo było jednak, co jest jego przyczyną. Dziewczyny zauważyły te symptomy u wszystkich chłopaków ze swojego grona. Westchnęły głośno.<br />
-Co za dzieci.- odparła Ludmiła.<br />
-A co byście powiedzieli na zaśpiewanie piosenki po raz ostatni?- zaproponowała Francesca. Wszyscy przytaknęli ochoczo głowami i wstali z koca.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Otwieram oczy, a mój głos<br />
Łamie się od emocji<br />
Światła, oklaski i kurtyna<br />
Odsłania się, na każdym przedstawieniu<br />
Czuję jak muzyka wibruje<br />
Moje ciało zaczyna drżeć<br />
Oddycham przy każdej okazji<br />
Niech zaczynie się zabawa</i>
<i><br />
Ziemia, którą czuję przy stąpaniu<br />
Na każdym koncercie, na który idę<br />
Ludzie śpiewają moją piosenkę<br />
Rozpala się ten ogień<br />
To wewnętrzne powietrze we wzdychaniu<br />
Jest niczym wiatr w lataniu<br />
Rośnie tak wielkie jak morze<br />
Wszystko to kocham</i>
<i><br />
To się nie może skończyć<br />
A ja nie mogę przestać tańczyć<br />
To impreza, której nie można zatrzymać<br />
Chodźmy, niech nie powstrzymują się w skakaniu<br />
Dziś wiem, że możemy dużo więcej<br />
To moment żeby krzyczeć<br />
Marzenia się spełniają</i>
<i><br />
Czuje się siłę w sercu<br />
To nieskończona miłość<br />
Poczuj światło w sobie<br />
Naśladuj mój rytm</i>
<i><br />
To się nie może skończyć<br />
A ja nie mogę przestać śpiewać<br />
To impreza, której nie można zatrzymać<br />
Chodźmy, niech nie powstrzymują się w skakaniu<br />
Dziś wiem, że możemy dużo więcej<br />
To moment żeby krzyczeć<br />
Marzenia się spełniają</i>
<i><br />
Chodźmy, niech nie powstrzymują się w skakaniu<br />
Dziś wiem, że możemy dużo...</i>
<i><br />
Mam jasność co do uczuć<br />
Jest oczywiste co czuję<br />
Jesteśmy wietrzną policją<br />
Jesteśmy skrzydłami energii<br />
Podążaj za wewnętrznym instynktem <br />
I nie bój się miłości<br />
Pokaż, co masz w zanadrzu <br />
A nic ani nikt nie będzie mógł cię zatrzymać<br />
Bądź marzycielem, twórcą, zwycięzcą, myślicielem<br />
Żyj bez kłamstw i bez bólu<br />
Tylko miłością<br />
O to chodzi w życiu<br />
Chodzi o bycie lepszym</i>
<i><br />
Chodźmy, niech nie powstrzymują się w skakaniu<br />
Dziś wiem, że możemy dużo więcej<br />
To moment żeby krzyczeć<br />
Marzenia się spełniają </i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Po raz ostatni spotkali się w tak dużym gronie. Wiedzą, że te chwile chociaż przeminęły, zostaną w ich sercach już na zawsze.</div>
<div style="text-align: center;">
Bo przecież <i>To się nie może skończyć...</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdPYRYu_cBUkNB1wGRqQNch18aUeqJY68Bj51LJCs7dYZ8RyalfStgNBQKyEwYEz5ClKrg1-UcmL3hg-CfJaeVVlG1Vg2k1Ny3Zshc-Z_EcEO76qxLjK9igQYawX2P3nKDUMKEz4qlaXx8/s1600/3f8e039a000a324b51bdf658.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="228" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdPYRYu_cBUkNB1wGRqQNch18aUeqJY68Bj51LJCs7dYZ8RyalfStgNBQKyEwYEz5ClKrg1-UcmL3hg-CfJaeVVlG1Vg2k1Ny3Zshc-Z_EcEO76qxLjK9igQYawX2P3nKDUMKEz4qlaXx8/s320/3f8e039a000a324b51bdf658.jpg" width="320" /></a></i></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4edrYQBJnefV7NbJQrR2fJ-JRJuvxz2576lU10TYxgW-VBjn9KIxe4Gs8st085NTyK6K0uABM-IUCyE8QqHgoxR0y9XUnNXkSJR_5cYlprotHtLGfWTFxLYwaSl9ZwETZDFov2B0Gx0xu/s1600/codigosinfinitos.tumblr.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="237" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4edrYQBJnefV7NbJQrR2fJ-JRJuvxz2576lU10TYxgW-VBjn9KIxe4Gs8st085NTyK6K0uABM-IUCyE8QqHgoxR0y9XUnNXkSJR_5cYlprotHtLGfWTFxLYwaSl9ZwETZDFov2B0Gx0xu/s320/codigosinfinitos.tumblr.jpg" width="320" /></a></i></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSUaZqix7HPQCThjXq_cmBuBo-WyyWEokcLfa67nQfkh5zsdMUy4qdYBNELTeUciiw3Jtw1nLubc3RdGs_iE1e1fEWTD5bHO094_B3JYib6HULHyknnAjZCzFdvm93r4XRUGdP2pBHpXoz/s1600/tumblr_mrb8i8lkQA1s2vhw7o1_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSUaZqix7HPQCThjXq_cmBuBo-WyyWEokcLfa67nQfkh5zsdMUy4qdYBNELTeUciiw3Jtw1nLubc3RdGs_iE1e1fEWTD5bHO094_B3JYib6HULHyknnAjZCzFdvm93r4XRUGdP2pBHpXoz/s320/tumblr_mrb8i8lkQA1s2vhw7o1_500.jpg" width="320" /></a></i></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
------------------------------------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ręce mi drżą. Nie wiem co napisać. Cieszycie się? Smucicie? Dziękuję za te wspaniałe (prawie) 5 miesięcy. Dziękuję, że mogłam podzielić się z wami moją historią. Poznałam wspaniałych ludzi, których komentarze bardzo mnie cieszyły, nie znalazłam żadnego krytykującego (co mnie bardzo dziwi o.O). Dziękuję za wszystkie rozmowy na GG, za to, że jesteście, byliście i będziecie. Bez Was nic bym nie osiągnęła. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Dotychczas:</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>66,259 wyświetleń bloga (paręnaście tysięcy z innych kraji!)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>751 komentarzy</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>306 głosów oddanych w ankiecie "Czytasz to opowiadanie?"</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>54 obserwatorów</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Oraz mnóstwo czytelników <3</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Nie sądziłam, że tyle przetrwam i osiągnę. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Będę tęsknić za tą historią, zżyłam się z nią, ale pomimo tego nie potrafię dalej jej kontynuować. Nie odchodzę jednak z tego bloga. Już niedługo pojawi się nowe opowiadanie. Będzie zupełnie inne (mam nadzieję, że mi wyjdzie).</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Dziękuję:</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Savanna (Adusia moja kochana ;*) <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Maja Wilczek <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Marcela Ferro <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Ally <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Alexandra Comello <3 </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Gabi Verdas <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Pycia;* <3 </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Ag. <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Agaa <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>FrugO Verdas <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>karciaa;* <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Szczurek Leoś <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>YoEspanolAmor <3 </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Teddy Verdas <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Kasia Verdas <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Violetta Castillo <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Martynaa Z. <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>LuLu </b></i>♡ <i><b><3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Lufflen <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>RaggaLady Kaboom <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Xabianistka love <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Chocolate ;3 <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Karolina Universo <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Kriena Ponte <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Alice Heredia <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Vanessa Castio <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Tini :* <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Dynka Verdas <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Alexis Verdas <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Ewka P <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Mia <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Kamila Splinter <3</b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b> </b></i><b><i>Zuzanax <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Zuzia M. <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Naty Ponte <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Śliczna <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>xAdusiax <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Domi Pasquarelli <3 </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Zuzanna Niedźwiedzka <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>olka wnuk <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Ania Blanco <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Jogobella. <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>LodoyTini <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Leosia <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Agnieszka Stawarz <3 </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Vailet :* <3 </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Werkoss PL <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Samantha Fikcyjna <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Karolina H <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>klaudia jagła <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Magda Castillo <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Alexia R <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Tess <33 <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i> Wiktoria . <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Wanessa Musiał <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Ciasteczko ;pp <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Julia B. <3</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Emilia Las <3 </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Oraz każdemu anonimkowi! :*</i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Kolejność przypadkowa, jeżeli kogoś pominęłam, to bardzo przepraszam. Pisałam połowę z głowy xd Jeżeli czytałaś/eś a nie komentowałeś, to daj chociaż jeden komentarz. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Dziękuję za wszystko. Kocham Was! :*</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Caroline Verdas Łodyga</i></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i> </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b> </b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b> </b></i></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15693102938005135298noreply@blogger.com26