"Barwne marzenia o tym by spróbować
Marzę o skosztowaniu idealnej miłości
Szukam drzwi, by otworzyć twój umysł
Poszukując lekarstwa dla ludzkości"
Marzę o skosztowaniu idealnej miłości
Szukam drzwi, by otworzyć twój umysł
Poszukując lekarstwa dla ludzkości"
Within Temptation - "Utopia"
Francesca
Każdy kolejny dzień przynosi nowe niespodzianki. Nie mamy pojęcia, co
może nas spotkać. Pozostaje to tajemnicą, dopóki jej nie odkryjemy.
Słoneczne popołudnie obfitowało we wszelakie kłótnie ze wszystkimi
dookoła. Od kiedy sięgam pamięcią, nie przypomniałam sobie dnia, w
którym tyle by się wydarzyło. Najpierw Camila nie miała ochoty ze mną
rozmawiać, a kiedy próbowałam się do niej chociażby odezwać, uderzyła w
płacz. Maxi chodził z głową w chmurach, a León... León stąpał za Ludmiłą
jak cień. Nie rozumiem jego zachowania. Gdyby naprawdę mu nie zależało,
to już dawno by odpuścił. On natomiast zawsze robi na przekór swoim
przekonaniom i nie wiem, jak mam mu wbić do głowy, że robi źle.
-
Stój! - zawołałam chłopaka, gdy pojawił się na moim horyzoncie. Ten
jednak nie obrócił się, czy chociażby zatrzymał. Podbiegłam do niego i
pociągnęłam za ramię. Posłałam karcące spojrzenie, ale nic sobie z tego
nie robił. - Jesteś głuchy, czy tylko udajesz? - León westchnął i
zaciągnął mnie poza teren szkoły. Usiedliśmy na ławce za wielkim
drzewem. Obróciłam głowę w jego stronę.
- Mówiłem ci już, żebyś była bardziej dyskretna. - w końcu się odezwał. Chłopak niedawno prosił mnie, żebym w jego towarzystwie nie zwracała na niego uwagi, ale w końcu to mój przyjaciel i chyba mam prawo z nim rozmawiać. Pokiwałam głową na boki.- Żebyś nie wiem co zrobił i tak będę do ciebie mówiła. Teraz, w szkole, w domu, wszędzie. Pamiętaj, jesteśmy przyjaciółmi. Poza tym, to mnie trochę krępuje, nie móc swobodnie z tobą porozmawiać. Zrób coś z tym, albo zeświruję. - dotknęłam jego ręki i posłałam mu delikatny uśmiech, po czym wstałam z miejsca i poprawiłam ramię torebki. Zerknęłam na zegarek, który wybijał właśnie godzinę szesnastą. - Do zobaczenia, León. - pożegnałam się z chłopakiem, zostawiając go w osłupieniu.
Trzasnęłam drzwiami wejściowymi domu i zawiesiłam torebkę na wieszaku w przedpokoju. Zdjęłam kolorowe balerinki i zajrzałam do pokoju brata. Stał przed lustrem, przymierzając różne koszule. Wszystkie skrzydła szafy były otworzone, a ze środka ubrania wręcz się wylewały. Podbiegłam szybko i powstrzymałam bluzki brata przed wypadnięciem z szafy. Odłożyłam je na łóżko i podparłam boki.
- Przepraszam, Luca, ale co ty do jasnej anielki wyprawiasz?! - podniosłam ton głosu, gdy ten nie reagował na moje zaczepki.
- Siostrzyczko, za dwie godziny idziemy na kolację. - oświadczył ze stoickim spokojem tak, jakby wiedział o tym już od dłuższego czasu. Szkoda tylko, że mnie o niczym nie poinformował. Głośno westchnęłam i dałam mu kuksańca.
- Mogłeś chociaż coś wspomnieć, to bym szybciej wróciła do domu i się jakoś przygotowała, ale nie, nasza rodzina wszystko musi robić na ostatnią chwilę. - prawiłam mu kazanie. Być może dziwnie to wyglądało, młodsza siostra starszemu bratu, no ale w wyjątkowych wypadkach chyba nie robi to zbytniej różnicy. Luca pokręcił głową i głośno przełknął ślinę.
- To w takim razie informuję cię teraz, że za dwie godziny wychodzimy na kolację. Pasuje? - posłałam mu uśmieszek pełen irytacji.
- Pasuje. Chociaż czasem mógłbyś się postarać... - szybko wybiegłam z pokoju i zatrzasnęłam drzwi, unikając tym samym oberwania poduszką w głowę.
Pomimo wielu różnic, kobiety łączy jedna rzecz, a mianowicie problem pojawiający się w momencie, kiedy trzeba wybrać idealny zestaw na jakiekolwiek wyjście. Choćby w szafie wisiało nie wiadomo ile par sukienek, bluzek, spódnic i innych ubrań, i tak wszystkie powiemy to samo: nie mam się w co ubrać. Myślałam, że to mnie ominie? O nie, nigdy w życiu. Suma summarum wybrałam ulubioną, zwiewną sukienkę koloru błękitnego z szerokim paskiem. Ledwo co zmieściłam się w czasie, gdyż przy poprawianiu fryzury z dołu rozległ się głośny krzyk brata.
- Zejdziesz dobrowolnie, czy potrzebujesz jednak specjalnego zaproszenia? - spytał sfrustrowany. Zbiegłam na dół po schodach i chwyciłam komórkę leżącą na komodzie.
- Już, mój kochany braciszku. Mam nadzieję, że tym razem znów się nie spóźnimy. Nie mam zamiaru słuchać po raz setny, że auto ci się nie chce odpalić. Mówię, zabierz je do mechanika. - napomknęłam jeszcze coś o tym, jaki to on spóźnialski, a potem aż do końca naszej jazdy nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. W sumie, to chyba dobrze, gdyż mogła wyjść z tego jakaś większa afera, a ja tak bardzo nienawidzę kłócić się z Lucą. Pomimo różnic, które nas dzielą, to i tak go mocno kocham.
Stanęliśmy tuż przed gmachem wielkiego domu. Byłam nieco zaskoczona, gdyż podróż trwała niecałe sześć minut, a mi wydawało się, że minęło z pół godziny. Luca zaparkował wóz i otworzył mi drzwi. Kiwnęłam na znak podziękowania i wysiadłam, poprawiając przy tym swoje fryzurę, gdyż bratu zepsuł się dach i przy jeździe wiatr splątał mi całe włosy, które w obecnym stanie przypominały ptasie gniazdo.
Powitała nas kobieta, na oko miała ze czterdzieści pięć lat. Zaprosiła do środka i pozwoliła rozgościć. Zasiadłam na miękkim fotelu i kątem oka przyjrzałam się jadalni. Wielki stół został nakryty odświętnym, białym obrusem, na nim leżało już parę dań oraz deserów. Państwo Tavelli mieli naprawdę przeogromny oraz wielki dom, niczym pałac. Kiedyś sama chciałabym w takowym zamieszkać.
- Poznałaś już naszego syna? - spytał niespodziewanie mężczyzna, zajmując miejsce przede mną. Założyłam nogę za lewe kolano i niemrawo się uśmiechnęłam.
- Państwo mają dziecko? - spytałam, ale po wzroku rzuconym przez Lucę zrozumiałam, że to pytanie nie było na miejscu. Szybko zmieniłam temat, ponieważ zrobiło mi się trochę głupio. - Nie poznałam waszego syna.
- Marco, zejdź na dół! - krzyknęła kobieta, wychylając się z kuchni. Spojrzałam w stronę schodów. Zbiegł z nich dosyć wysoki chłopak o burzy loków na głowie. Na sobie miał strój do koszykówki. Jak widać rodzice jego również zapomnieli powiadomić o kolacji, ale to nic nowego. My zawsze dowiadujemy się ostatni. - Na Boga, w coś ty się przyodział?! Synu, marsz mi do pokoju się przebrać, nie rób nam wstydu przy gościach. - chłopak zmieszał się na mój widok, ale pobiegł do łazienki. Zaśmiałam się w duchu z całej sytuacji.
- Przepraszam za Marco, jest czasem taki roztrzepany. - tłumaczył pan Jerry. - Jestem dumny z mojego syna, odnosi wielkie sukcesy w koszykówce i jak widać chciał się pochwalić. - na jego twarzy wymalował się niemrawy uśmiech. Odwróciłam wzrok i ujrzałam już przebranego w garnitur Marco. Wyglądał trochę za sztywno. Jego matka zaprosiła nas do stołu. Zasiadłam koło brata, by było mi raźniej. Nie znałam tych ludzi i nie miałam pojęcia, czy w ogóle mogę się odezwać. Na szczęście ich syn szybko wyciągnął mnie ze starszego towarzystwa, podczas, gdy Luca prezentował przeróżne sztuczki, wprawiając w zachwyt państwo Tavelli. Ci ludzie naprawdę muszą inaczej spostrzegać niektóre sprawy, niż my. Według mnie to nie było ani zabawne, ani w jakimś stopniu magiczne.
- Francesco, zapraszam cię do mojego królestwa. - zaśmiał się Marco i otworzył mi drzwi swojego pokoju. Uśmiechnęłam się i zajrzałam do środka.
I rzeczywiście. Byłam w królestwie, królestwie muzyki. Tego się nie spodziewałam.
Federico
W domu było zdecydowanie za cicho. Słyszałem dosłownie każdy, choćby najcichszy dźwięk z mojego pokoju, jak i zarówno z parteru. Wstałem z obrotowego fotela i podszedłem do okna, by móc je otworzyć i wpuścić trochę świeżego powietrza do pomieszczenia. Na dworze śmiało można było się wygrzewać, ponieważ pogoda dopisywała, jak nigdy.
Z dołu rozległ się głośny pisk. Przeraziłem się na ten dźwięk. Postanowiłem sprawdzić, co to było, dlatego w tym celu zszedłem po schodach niczym ninja i rozejrzałem się po domu. Nikogo jednak nie zauważyłem. Spokojniejszy pokonałem trasę z salonu do kuchni, gdzie na stole leżała karteczka dla mnie. Otworzyłem ją i przeczytałem. Rodzice poinformowali w niej, że wrócą dosyć późno. Westchnąłem i odłożyłam świstek na miejsce. Po raz kolejny spędzę wieczór samotnie.
Usłyszałem za sobą ciche kaszlnięcie, co wbiło mnie w podłogę. Skoro byłem sam, to kto to mógł być? Zachowując zimną krew odwróciłem się do tyłu. Przed sobą ujrzałem niską dziewczynę o jasnych, kasztanowych włosach i brązowych oczach. W pierwszej chwili nie skojarzyłem, kim ona jest i chciałem wyrzucić ją z domu, ale kiedy tylko wykrzywiła swoje usta w charakterystycznym, kpiącym uśmieszku, już wiedziałem, z kim mam do czynienia.
- Lena, co ty tutaj robisz? - spytałem trochę poddenerwowany. Dziewczyna podeszła bliżej i przejechała opuszkiem palca po moim ramieniu.
- Tęskniłeś? - zaświergotała, mrugając zalotnie oczami, co wprawiło mnie w lekkie obrzydzenie. Zdjąłem jej dłoń z mojej ręki.
- Natalia już wie?
Lena udała zdziwienie i przyłożyła palca wskazującego do polika. Nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy raczej płakać. Sama jej obecność bardzo mnie peszyła i nie miałem zamiaru wracać do przeszłości.
- A niby o czym ma wiedzieć? - spytała, jak gdyby nigdy nic.
- O tym, że wróciłaś do Buenos Aires. Wie, czy nie? - nastała głucha cisza, której wcale nie miała zamiaru przerwać. - Tak trudno odpowiedzieć?
- Jeszcze nie, ale zapewniam, że będzie zadowolona z mojej obecności. A teraz wybacz, Federico, ale muszę złożyć wizytę swojej rodzince. ¡Adiós! - pomachała mi na pożegnanie i wyszła frontowymi drzwiami.
Wiedziałem, że z tego będą kłopoty, i to niemałe. Przeczuwałem, że Naty nie zniesie obecności swojej młodszej o rok siostrzyczki. To było do przewidzenia. Musiałem ochronić przyjaciółkę.
I wtedy pomyślałem o Ludmile. To przy niej teraz chciałbym być, ale postawiła sprawę jasno. Nie chce mnie widzieć, a skoro tego sobie życzyła, ja nie będę wchodził jej w drogę.
Zamknąłem oczy i rzuciłem się na kanapę. Moje ciało przeszył nieprzyjemny, zimny wiatr. Dlaczego wszystko nagle w jednej chwili musi się komplikować? Nie dość, że nabawiłem się kilku problemów, przede mną czekają jeszcze inne, trudniejsze wyzwania, którym będę musiał sprostać. Nie wiem tylko, czy dam radę.
Violetta
Nie wiedziałam, na co się piszę. Jeszcze parę godzin temu bardzo chciałam zdawać do Studia, ale teraz mam wątpliwości. Czy podołam zadaniu i moje nazwisko znajdzie się na liście uczniów? Musiałam się tego przekonać, a bez podjętej próby się tego nie dowiem.
Wypakowując ostatnie pudło dostrzegłam coś prawie, że niewidocznego. Mała iskierka światła odbiła się od przedmiotu i w jasności dostrzegłam niebieską wstążeczkę, a na niej zawieszony kluczyk. Obok spakowane było jeszcze jedno, mniejsze pudełko. Ostrożnie nożyczkami przecięłam taśmę i otworzyłam. Ujrzałam dwa grube notesy na kształt pamiętnika. Dotknęłam pierwszy z nich i wyciągnęłam go na łóżko. Na okładce wyryte były inicjały M.S.. Drugi, fioletowy pamiętnik był nieco cieńszy od pierwszego, również miał otwór na klucz. Zerknęłam na przedmiot w mojej dłoni i niepewnie włożyłam go do małej dziurki. Pamiętnik się otworzył. Ukazały się niezapisane, czyste strony. Przewertowałam go dokładnie, lecz nic w nim nie znalazłam. Miałam już go zamknąć, ale przez przypadek upuściłam go na ziemię. Założyłam kosmyk włosów latający mi przed twarzą za ucho i podniosłam notes. Wyleciała z niego mała karteczka. Ledwo co przeczytałam wyblakły napis.
German, kiedy Violetta dorośnie przekaż jej ode mnie ten pamiętnik.
Niech zapisuje w nim swoje przemyślenia i uczucia.
Tak jak ja.
M.
Na mojej twarzy wymalował się delikatny uśmiech. Zamknęłam oczy i pomyślałam o mamie. Wciąż za nią tęsknię niewyobrażalnie mocno i chciałabym, żeby chociaż cząstka jej była przy mnie. Na pewno teraz by mnie przytuliła i powiedziała, jak mocno mnie kocha. Otworzyłam oczy i schowałam notesy do pudła.
Poczułam silne ramiona ojca. Odwróciłam się do tyłu i mocno go przytuliłam.
- Kocham cię, tato. - ucałowałam jego klatkę piersiową, a on pogłaskał mnie po głowie.
- Ja ciebie też, Violetto.
Czułam się jak za dawnych lat, kiedy siedziałam na łóżku i rozpaczałam po stracie mamy. Ojciec wtedy również był przy mnie i mocno tulił do siebie.
Nie mogłam rozgryźć tylko jednego. Jakim kluczem otworzyć drugi pamiętnik? Mama na pewno jakiś miała. Spojrzałam na kluczyk wiszący na moim nadgarstku. Skoro z jednym się udało, to czemu nie spróbować ponownie? Włożyłam go do pamiętnika mamy, co poskutkowało natychmiastowym skrzypnięciem małej kłódeczki. Czułam się, jakbym otworzyła skarbnicę tajemnic, które krył niby zwyczajny dziennik.
Z każdą następną czytaną stroną czułam obecność mamy. Wydawało mi się, że opowiada mi swoją historię siedząc przy mnie i trzymając mnie za rękę. Z zapartym tchem wczytywałam się w jej zapiski. Dowiedziałam się, co robiła, gdy miałam tylko trzy latka, gdy chorowałam, mama była w trasie koncertowej. Nigdy o mnie nie zapominała i zawsze opisywała swoją tęsknotę do mnie. Zrozumiałam, że mama chciała, bym ja również prowadziła pamiętnik.
Za paręnaście ładnych lat, kiedy ktoś go otworzy, dowie się o mnie więcej, niż by sobie wyśnił. To, co przeżywałam, czułam, to wszystko będzie w jego rękach.
Zrozumiałam również, że warto walczyć o swoje marzenia. Jeżeli czegoś się naprawdę chce i dąży do celu, to na końcu czeka go nagroda. Można zdobyć wiele.
Zastanawiałam się jednak, dlaczego tata nie pokazał mi ani pamiętnika mamy, ani nie wręczył mi tego fioletowego. Może zapomniał? To jednak nie było mi dane się dowiedzieć, gdyż czas leciał nieubłaganie i zbliżała się pora przesłuchań. Chwyciłam torebkę w dłoń i wybiegłam z domu.
Weszłam do wielkiej szkoły z nadzieją, że się nie spóźniłam. Spojrzałam w stronę sali muzycznej, gdzie właśnie trwały owe castingi. Stanęłam w wielkiej kolejce. Nie miałam szans z tymi ludźmi.
I wtedy ujrzałam Leóna. Nie był w humorze, lecz gdy tylko mnie ujrzał zmienił kurs i już po chwili uśmiechnięty od ucha do ucha zjawił się tuż obok mnie. Byłam bardzo zaskoczona jego obecnością tutaj. Czyżby był uczniem Studia 21?
- Violetto, miło cię widzieć. - powitał mnie uściskiem dłoni.
- Uczysz się tutaj? - spytałam tajemniczo. Chłopak przytaknął i położył dłoń na moim ramieniu.
- No pewnie. A ty, jak mi się zdaje bierzesz udział w przesłuchaniach. Powodzenia życzę. - mrugnął do mnie i szybko się oddalił.
Rozpaliła się we mnie iskierka nadziei.
- Violetta Castillo, zapraszamy! - z sali wydobył się donośny głos nauczyciela. Weszłam do środka i stanęłam naprzeciwko jury.
Wiedziałam, że dam radę.
Naty
Nawet w snach nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek zrobi mi się kogoś szkoda. Czy osoba bez uczuć może współczuć? A nawet jeśli, to poczuje również gorzki smak bólu, smutku i cierpienia? Dotychczas uważałam to za niemożliwe. Niemożliwe dla mojej osoby.
Kręciło mi się w głowie. Gregorio po raz kolejny dał nam wycisk na swoich zajęciach, że ledwo co doszłam do szafki, by wyjąć butelkę z wodą. Odkręciłam zakrętkę i zatopiłam suche usta w napoju.
Z korytarza dobiegały donośne śmiechy. Zerknęłam ukradkiem w tamtą stronę, natomiast nikogo nie zauważyłam. Wyszłam z ukrycia i rozejrzałam się po pomieszczeniu. W kącie dostrzegłam dwie, ledwo widzialne postacie rzucające cień na posadzkę. Powoli podeszłam bliżej, by przyjrzeć się tej dwójce.
Moja jedyna siostra, której szczerze nienawidzę rozmawiała sobie z Maxim. Skryłam się za słupem i podsłuchiwałam całą ich rozmowę. Wiem, że to niekulturalne, ale niektóre przypadki czasem nas do tego zmuszają.
- Już mówiłam, Natalia to znieczulica, jakich mało. Nie daj się jej. Żyj przyszłością, a przeszłość zostaw za sobą. Nie warto rozpamiętywać złe chwile. - dotknęła jego polika. W oczach chłopaka pojawiły się rozpalone, tańczące ogniki. Zabolał mnie jego wzrok przepełniony uczuciem do Leny.
Tuż po pójściu chłopaka podeszłam do siostry i dotknęłam jej dłoni.
- Zaczekaj. - rozkazałam. Dziewczyna odwróciła się i zaśmiała kpiąco.
- Czego chcesz?
- Proszę o jedno, nie kłam.
- Ja zawsze mówię prawdę. - zmrużyła oczy. - Nawet tą najgorszą. Nie można oszukiwać osoby, którą się kocha, prawda? - odeszła, zostawiając mnie samą na środku korytarza.
I to uderzyło we mnie bardziej, niż kiedykolwiek.
W tej chwili potrzebowałam szczerej rozmowy. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon i zajrzałam w listę kontaktów. Pierwsze co pomyślałam o Ludmile, lecz szybko wymazałam to z pamięci. Ona nie nadaje się na pocieszyciela, zgnębiła by mnie jeszcze bardziej. Osunęłam się na podłogę i dmuchnęłam na czoło, gdyż parę loczków postanowiło zrobić sobie wędrówkę po mojej twarzy. Dopiero po głębszych przemyśleniach doszło do mnie, że raniłam kogoś, kogo tak naprawdę kocham. Szkoda tylko, że tak późno.
W tej chwili potrzebowałam szczerej rozmowy. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon i zajrzałam w listę kontaktów. Pierwsze co pomyślałam o Ludmile, lecz szybko wymazałam to z pamięci. Ona nie nadaje się na pocieszyciela, zgnębiła by mnie jeszcze bardziej. Osunęłam się na podłogę i dmuchnęłam na czoło, gdyż parę loczków postanowiło zrobić sobie wędrówkę po mojej twarzy. Dopiero po głębszych przemyśleniach doszło do mnie, że raniłam kogoś, kogo tak naprawdę kocham. Szkoda tylko, że tak późno.
Ludmiła
Czasem chciałabym móc cofnąć czas, przenieść się w miejsce, za którym najbardziej tęsknię. Ponownie ujrzeć osoby, na których najbardziej mi zależy. Niestety, tego się już nie da zrobić. Nawet najlepszy zegarmistrz przestawiając zegar nie zmieni mojego życia, nie potrafi.
Teraz siedzę w pokoju przy oknie i wdycham samotność. Otaczam się taką beznadzieją, że już nic nie pomoże. Doprowadziło to do tego, że sama nie wiem, kim jestem. Naty, León i Andres nie są mi już tak bliscy, jak kiedyś. Nasze relacje popsuły się do tego stopnia, że wątpię, by coś się zmieniło. Na dodatek odrzuciłam jedynego chłopaka, który się mną interesował. Czuję się taka podła.
Jednak wina leży po mojej stronie.
Usłyszałam skrzypienie schodów i ciche dźwięki. Spojrzałam w stronę lustra, gdzie odbijały się drzwi. W progu zobaczyłam tylko cień pozostawiony przez tę osobę. Czułam, jak mocniej zaczyna mi bić serce.
- Co się stało? - zapytał. Zamknęłam oczy i oparłam się o szybę. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze, zaparowując przy tym szkło.
- Jestem beznadziejna. Życie jeszcze niczego mnie nie nauczyło. - odparłam po chwili zastanowienia. Nie wiedziałam, czy właśnie o to mi chodziło, aczkolwiek starałam się nie zawracać tym głowy.
- A czego chciałabyś się nauczyć? - kontynuował tajemniczy głos.
- Chcę wiedzieć, jak to jest być dobrą osobą. Chcę kochać. - nie wierzyłam, że powiedziałam to na głos. Nagle świat zawirował mi przed oczami. Zwierzam się komuś, nie wiedząc nawet, kim jest.
- Ja mogę cię nauczyć kochać. Musisz po prostu uwierzyć w siebie. - odwróciłam natychmiastowo głowę, ale nikogo już nie zobaczyłam. Zniknął tak szybko, jak się pojawił. Po poliku spłynęła łza, którą szybko starłam.
Chciałam poznać osobę, z którą właśnie odbyłam jedną z ważniejszych rozmów dla mnie.
Chciałam odnaleźć prawdziwą siebie.
O, wreszcie to skończyłam.
Dużo mi wyszło Francesci, sama się dziwię. W kolejnych rozdziałach przewiduję więcej Lu i Naty.
A co z Leną? Nudziło mi się, macie efekty xd
Także rozdział beznadziejny mi wyszedł, jak zwykle xd
C.
Czasem chciałabym móc cofnąć czas, przenieść się w miejsce, za którym najbardziej tęsknię. Ponownie ujrzeć osoby, na których najbardziej mi zależy. Niestety, tego się już nie da zrobić. Nawet najlepszy zegarmistrz przestawiając zegar nie zmieni mojego życia, nie potrafi.
Teraz siedzę w pokoju przy oknie i wdycham samotność. Otaczam się taką beznadzieją, że już nic nie pomoże. Doprowadziło to do tego, że sama nie wiem, kim jestem. Naty, León i Andres nie są mi już tak bliscy, jak kiedyś. Nasze relacje popsuły się do tego stopnia, że wątpię, by coś się zmieniło. Na dodatek odrzuciłam jedynego chłopaka, który się mną interesował. Czuję się taka podła.
Jednak wina leży po mojej stronie.
Usłyszałam skrzypienie schodów i ciche dźwięki. Spojrzałam w stronę lustra, gdzie odbijały się drzwi. W progu zobaczyłam tylko cień pozostawiony przez tę osobę. Czułam, jak mocniej zaczyna mi bić serce.
- Co się stało? - zapytał. Zamknęłam oczy i oparłam się o szybę. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze, zaparowując przy tym szkło.
- Jestem beznadziejna. Życie jeszcze niczego mnie nie nauczyło. - odparłam po chwili zastanowienia. Nie wiedziałam, czy właśnie o to mi chodziło, aczkolwiek starałam się nie zawracać tym głowy.
- A czego chciałabyś się nauczyć? - kontynuował tajemniczy głos.
- Chcę wiedzieć, jak to jest być dobrą osobą. Chcę kochać. - nie wierzyłam, że powiedziałam to na głos. Nagle świat zawirował mi przed oczami. Zwierzam się komuś, nie wiedząc nawet, kim jest.
- Ja mogę cię nauczyć kochać. Musisz po prostu uwierzyć w siebie. - odwróciłam natychmiastowo głowę, ale nikogo już nie zobaczyłam. Zniknął tak szybko, jak się pojawił. Po poliku spłynęła łza, którą szybko starłam.
Chciałam poznać osobę, z którą właśnie odbyłam jedną z ważniejszych rozmów dla mnie.
Chciałam odnaleźć prawdziwą siebie.
O, wreszcie to skończyłam.
Dużo mi wyszło Francesci, sama się dziwię. W kolejnych rozdziałach przewiduję więcej Lu i Naty.
A co z Leną? Nudziło mi się, macie efekty xd
Także rozdział beznadziejny mi wyszedł, jak zwykle xd
C.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Cześć! Prawdopodobnie jestem pierwszą osobą, która komentuje ten rozdział. Tak. Uwielbiam to uwzględniać w wypowiedziach!
OdpowiedzUsuńDziewczyno!
Ty doskonale wiesz, że uwielbiam twój styl pisania.
Ale ja kocham się powtarzać, więc będę pisała ci to z każdą notką.
Pozdrawiam! :)
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, Twojego super pisania.
Czekam z niecierpliwością na next.
Życzę weny
Czyżbym była pierwsza? o_O
OdpowiedzUsuńNa to wygląda.
Piszesz cudownie! Masz talent.
Ten Twój sposób przedstawiania uczuć ludzkich, ich przemyśleń, problemów i sukcesów odbiera mowę. Przy okazji sensownie budujesz zdania i nie robisz żadnych dyrnych błędów, tak jak w wielu innych przypadkach. Aż miło poczytać Twoją prace!
A teraz ciut o rozdziale... :D
Fran i Marco, coś czuję, że będzie Marcesca?
Szkoda, że Leoś ma problemy w głowie :)
A Viola? Dostanie sie do Studia c:
Fedemiła <3 Tych kocham i nie ma po co pisać!
I oczywiście Naxi. Lena narobiła kłopotów sercowych? No i może dobrze xD Możliwe, że w końcu się zejdą. :D
Na koniec jeszcze raz napiszę Ci, że jedynie pozazdrościć takiedo talentu!
Am. <3
Czekam na next! <3
A nie :(
UsuńJednak... trzecia. Za dużo napisałam :( Trudno.
Dziękuję za długi komentarz! :)
UsuńNic się nie stało, że jesteś trzecia.
Pozdrawiam,
C.
Świetny rozdział. Szkoda Naty.
OdpowiedzUsuńLena namieszała tego bym sie nie spodziewała.
Zazdroszcze ci takiego talentu. też bym chciała taki mieć.
Przy okazji zpraszam do siebie violetta-opowiadanie-natalii.blogspot.com
Pozdrawiam.
Tyna : **
Beznadziejny?
OdpowiedzUsuńTrzy razy nie! Wspaniały,niesamowity,cudowny,świetny,nieziemski...
Przymiotniki już mi się skończyły. xD
Masz ogromny talent! Genialnie potrafisz opisać wszystkie uczucie,sytuacje,problemy.
Czyżby Lena okazała się tą zła?
Federico nie wydawał się zbytnio zadowolony z jej powrotu.
Może Lena będzie próbowała odbić Maxiego Natalii? Takie tam durne domysły. xD
Nie mogę się doczekać aż rozwiniesz ich wątek. :3
Mam przeczucie,że 'tajemniczym głosem' jest Fede. Mam nadzieje,że kobieca intuicja mnie nie myli. xd
Fran jest absolutnie genialna! Może w końcu uda się jej wyprostować Leosia.
German robiący naleśniki?! Oj,chciałabym to zobaczyć. :D
Co tu jeszcze...A tak Violka! Jest jakby odważniejsza,bardziej pewniejsza siebie.Aż miło o niej czytać.
Kończę ten mój 'wywód' i życzę Wesołych Świąt!
Kocham Soph ♥
Feliz Navidad! :D
UsuńNarobiłam sobie u Ciebie sporych zaległości, ty mój miszczu dodawania genialnych rozdziałów :* Ostatnio na religii czytałam je na fonie xd hahahahahahahaaaa
Potem sobie nadrobię, idę się modlić do kościółka, poproszę Boga o talencior.
haha nieźle :D
UsuńNiestety moja nauczycielka jest bardziej spostrzegawcza i swojego telefonu nie zobaczyłabym pewnie przez miesiąc. xD
Nie musi prosić o talent bo masz go aż w zapasie. :D
Cuuuudo <3333
OdpowiedzUsuńAle ty wiesz :P Kurde, długo musiałam czekać :P No, może nie tak długo, ale dla mnie długo xD
Pięknieeee <33333333333
Ja tam bardzo lubię Fran, więc cieszę się, że jej dużo było :))
Oo, Lena złaaaaa xD Szkoda Naty :(
Violka do studia zdaje, oo, ciekawe xD
Koooocham <3333333333
Czekam na kolejny zapraszam do mnie na OP :D
Całuję :************
Rozdzial ? Cudowny <3
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kim był ten tajemniczy głos i co zrobi Naty.
I wcale nie jest beznadziejny czy jakiś.. Tylko cudowny, niesamowity aż brak słów.
Czekam na nextaa <3
Beznadziejny? No chyba nie. :D
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! <3
Czekam na następny. <3
Pozdrawiam, Karo. :3
Piękny rozdział zresztą jak każdy czekam na więcej o Naty
OdpowiedzUsuńŚwietny <33 Jak zawsze <3 Czekam na next <3333
OdpowiedzUsuńOj, wściekła jestem, oj, foch. Wyobraź sobie, że czytam dzieło mojej najukochańszej pisarki (czyt. Twoje) a tu nagle mama mnie woła. W trakcie perspektywy Fedusia! Toż to szczyt wszystkiego! xd
OdpowiedzUsuńRozdział jest rewelacyjny, a Ty doskonale o tym wiesz. I nie waż mi się mówić inaczej.
Marco gra w koszykówkę? Hue hue :3 W pokoju ma królestwo muzyki <3
Lena się pojawiła. Mam się czegoś obawiać? xd Ej, czegoś tu nie rozumiem. Najpierw tak do Fedzia jakoś, potem do naszego rapera... co ona knuje? XD
Naty, no wreszcie! Coś długo czasu zajęło ci wpadnięcie na to, że ranisz osobę, którą kochasz, czyli MAXIEGO! Tsak? Bo to o niego chodziło? Lols : D
Słonko, plosiem, powiedz mi, że osoba z którą Lu przeprowadziła tą rozmowę to Fede. Plosiem :)
Komentarz bez sensu - przepraszam :< Ale u mnie to norma xd
Sav :*
wcale nie wyszedł ci beznadziejny
OdpowiedzUsuńwyszedł genialny <3
jestem strasznie ciekawa do kogo należał ten tajemniczy głos..
może do Federico?
czekam na next xd
podzrawiam i życzę wesołych świąt ;D
//Nati
Również pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt! :)
UsuńCudowne!!! Naprawdę masz wielki talent!! Zapraszam do mnie http://violetta--pol.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJest świetny a nie beznadziejny
OdpowiedzUsuńUwierz w swój talent bo taki napewno masz
Zazdroszczę he he
Mam nadzieje że wpadniesz do mnie i zostawisz po sobie ślad http://violettandleon.blogspot.com
Przepiękny i romantyczy rozdział!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, chciałabym też tak umiec ;)
100% talentu.
CZekam na następny.
http://violettadisneypoland.blogspot.com/
Części z Ludmiłą, Naty, Violettą i Fede były genialne ale najlepsza była ta z Francescą :*
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz talent
Czekam na next'a
Cóż za świetny rozdział ! *.*
OdpowiedzUsuńBoże , ja już po prostu nie mam pomysłów na komentarze.
Więc jak zwykle się powtarzam :D
Piszesz GENIALNIE !
Rozdział boski jak zawsze. ; *
Aha, jeżeli masz czas i ochotę zapraszam do mnie na nowy rozdział . ^.^
Pozdrawiam,
Jogobella. < 3