7.12.2013

Rozdział 1: Wspomnienia

"Na ścianach tych zapisane są kolory,
których nie potrafię zmienić
Zostawiam moje serce otwarte,
ale ono pozostaje tu, w swojej klatce
Wiem, że o poranku ujrzę nas
w świetle ponad wzgórzem
Chociaż jestem rozbity,
moje serce pozostaje nieposkromione" 
 One Direction - "Story of my life"


Violetta
          Moje życie wygląda jak jedna, wielka walizka. Od miesięcy jeżdżę z tatą do różnych krajów, by mógł załatwić swoje interesy. Moje namowy i prośby o zostanie samej w domu nie przeszły. Ojciec mówi, że chce mieć przy sobie swoją "małą dziewczynkę". Teraz wszystko się zmieni. Tata dostał propozycję pracy w Buenos Aires. Właśnie siedzimy w samolocie i cierpliwie czekamy na koniec lotu.
   Niewiele wiem o jego zarobkach. Nigdy nie poruszaliśmy w rozmowach takiego tematu. Nawet, gdy kiedyś przewinęło się słowo "pieniądze", ojciec nic nie mówił. Wiem jednak, że stara się zapewnić mi wszystko, co najpotrzebniejsze.
   Bez mamy nic nie jest takie samo. Od wielu lat nie ma rodzinnych, radosnych spacerów. Chociaż minęło tyle czasu, to nadal się z tym nie pogodziliśmy. Brakuje mi jej uśmiechu i tego kojącego głosu. Pamiętam do dziś, jak co wieczór kładła mnie do łóżka i śpiewała najpiękniejsze kołysanki. Jej głos był bardzo potężny. Często koncertowała w różnych zakątkach świata. Pomimo braku czasu, zawsze starała się przy mnie być i otoczyć matczyną opieką. Tata zawsze był uśmiechnięty. Kochał swoją żonę najmocniej na świecie. Mówił, że jesteśmy jego skarbami.
   Dziś nie jest tak kolorowo. Jestem tylko ja, i on. Za każdym razem, gdy na mnie patrzy, mówi, że przypominam mu Marię. Często spoglądając na zdjęcia, wyobrażam sobie te wszystkie sytuacje. Zamykam oczy i poddaję się wyobraźni. Widzę szczęśliwe dzieciaki bawiące się w piaskownicy, matkę z dzieckiem i kochającą się rodzinę.
Wracając do dzieci... Jakbym widziała siebie i swojego przyjaciela. Nie jestem jednak do końca pewna, czy nadal nim jest. Wyjechał bez słowa wyjaśnienia. Długo szukałam Leóna, ale on jakby zapadł się pod ziemię. Był jednym z najbliższych mi osób. Po stracie mamy i jego zamknęłam się w sobie. Nie byłam szczęśliwą dziewczynką cieszącą się z życia. Markotna chodziłam po domu i mało się odzywałam.
   Teraz dorosłam. Mam te swoje siedemnaście lat i zaczynam wszystko od nowa. Mam nadzieję, że zaprzyjaźnię się z rówieśnikami, a moje życie wreszcie nabierze kolorów.
- Córeczko, śpisz? - spytał ojciec, potrząsając moim ramieniem. Przekręciłam głowę w jego stronę i przetarłam oczy.
- Nie. Za ile lądujemy?
- Za trzynaście minut. Zapnij pasy. Dzisiaj wszystko się zmieni. - uśmiechnął się i ucałował mnie w czoło. Wierzę, że nareszcie się ustatkujemy.
Lądowanie jest najgorszym, co mnie teraz może spotkać. Nienawidzę, gdy przybija mnie do fotela. Mam wtedy mdłości, ale na całe szczęście zawsze mi przechodzi.
   Koniec lotu. Zadowolona z tego, że żyję wysiadłam z samolotu. Tata zamówił taksówkę. Ponoć kupił piękny dom. Dla mnie nie ważne, czy będzie ładny, czy brzydki, ważniejsze jest to, że będziemy w nim razem.
Schowałam walizki do bagażnika auta i wsiadłam do środka.
Witaj Buenos Aires. Od teraz mieszkam tutaj. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę taty. Widok jego radosnego bardzo mnie cieszy. Teraz może być już tylko lepiej.
Camila
          Wiele dałabym za to, żeby moje życie toczyło się inaczej. Rano wybieram się do Studia, uczęszczam na zajęcia taneczne oraz wokalne, a potem... Rzucam to wszystko i idę do pracy. Posada kelnerki nie jest może szczytem marzeń, ale nie mogę narzekać. Pochodzę z mało zamożnej rodziny. Ojciec zmarł na raka płuc sześć lat temu. Mama stara się zapewnić mi wszystko, czego potrzebuję, ale prawda jest taka, że z pieniędzmi bardzo krucho. Żeby nie obciążać mamy wzięłam dorywczą pracę w kawiarence niedaleko szkoły. Niestety, zarabiam marne grosze. Ledwo co starcza nam na jedzenie i ubrania. Kiedy widzę uśmiech mamy zapominam o problemach. To cud, że chodzę do tak drogiej i prestiżowej szkoły muzycznej. Dostałam stypendium, by móc spełniać swoje marzenia i za to dziękuję.
- Cami, naprawdę musisz już iść? - spytała moja najlepsza przyjaciółka, Francesca. Pokiwałam twierdząco głową.
- Przecież wiesz, że muszę. Kawa sama się nie zrobi. - zaśmiałam się i zamknęłam szafkę na klucz.
- Jest jeszcze Sebastian... - mruknęła niezadowolona.
- Seba, to Seba. Swoją robotę muszę odwalić. Fran, nie mogę odpuścić dnia pracy. Liczy się każdy grosz... - spojrzała na mnie politowanym wzrokiem.
- Nie mogę patrzeć, jak się męczysz. Czemu nie dasz sobie pomóc? - spytała.
- Wybacz, ale mam swój honor. Zresztą potem i tak nie miałabym z czego oddać. Zrozum mnie. A teraz przepraszam, praca czeka. - uściskałam przyjaciółkę i wyszłam że Studia. Szybkim krokiem szłam w stronę kawiarni. Wreszcie dochodząc na miejsce mogłam odsapnąć. Pociągnęłam drzwi do siebie i weszłam do lokalu. Ściany w kolorze kremowym, stoliki z białymi obrusami i kwiatki w wazonie dodawały uroku temu miejscu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. O godzinie jedenastej zazwyczaj panuje tu ruch, a tymczasem dziś kawiarnia świeciła pustkami.
- Dwie minuty spóźnienia, Torres. - odrzekł Sebastian, który wyłonił się zza filara wraz z miotłą.
- Darowałbyś sobie dzisiaj, Mendoza. A tak na poważnie, czemu tutaj tak pusto? - wskazałam na salę. Chłopak zmrużył oczy i popatrzył się na mnie, po czym odstawił miotłę i położył ręce na biodrach.
- Dzisiaj mamy remanent, zapomniałaś? Już trochę posprzątałem, także ty nie masz dużo roboty.
- To bardzo się cieszę. - odparłam i podeszłam do ekspresu. - Chcesz kawę?
- Nie, dzięki, przed chwilą piłem. - rzekł i poszedł na zaplecze. Po chwili jednak wrócił i dotknął mojego ramienia.
- Cami, chcesz o tym pogadać? - spytał. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Ale o czym?
- Widzę, że coś cię trapi. Dom, szkoła? A może ja cię denerwuję? - zaśmiałam się serdecznie. Wzięłam do ręki filiżankę z kawą i usiadłam przy jednym ze stolików. Sebastian dołączył do mnie.
- Jest coraz ciężej. Mama pada z sił, ostatnio zaczęła chorować i brakuje nam pieniędzy. Staram się jak mogę, ale... Zresztą nie będę ci opowiadała o moim nudnym życiu. - machnęłam ręką i upiłam łyka kawy. Przyjaciel popatrzył na mnie i wrócił się na zaplecze. Pięć minut później przyszedł do mnie i wcisnął mi do ręki kopertę. Otworzyłam ją i wyjęłam dosyć sporo banknotów. Spojrzałam na niego i westchnęłam.
- Nie mogę tego przyjąć.
- Ja się ciebie nie pytam, czy chcesz. Musisz to wziąć i nie toleruję odmowy. Powiedzmy, że to taka... przyjacielska pomoc. - posłał mi swój uśmiech. Schowałam pieniądze do koperty.
- Z tobą nie wygram. - zachichotałam. - Dziękuję. - podeszłam do Seby i pocałowałam go w policzek.
- Tylko nic nie mów mojemu tacie, bo zginę marnie. A teraz leć do domu, ja dam sobie radę. - wypchnął mnie za drzwi. - Zadzwonię później. - dodał.
   Rzuciłam torbę na łóżko, a sama poszłam do kuchni zrobić dwie herbaty. Pomimo zmęczenia nie kładłam się spać. Na wszystko przyjdzie pora. Zaniosłam kubki do salonu i usiadłam na fotelu podając mamie jeden z nich.
- Jak się czujesz?
- Znacznie lepiej. Mówiłam już, ze to tylko przeziębienie. - spojrzała na mnie. - Camilko, zawiodłam cię. Dobrze o tym wiem.
- Wcale nie! Nie możesz tak mówić. Mam dla ciebie informację, która powinna cię ucieszyć. -wyjęłam z kieszeni spodenek białą kopertę i wręczyłam mamie. Ta zajrzała do niej i zrobiła wielkie oczy.
- Skąd masz tyle pieniędzy? Zarobiłaś? - pytała zdziwiona.
- Można tak powiedzieć. Są twoje, mamo. - uśmiechnęłam się do niej i klęknęłam obok łóżka, na którym leżała. - Teraz odpoczywaj. - pogłaskałam jej siną z zimna dłoń i okryłam kocem, po czym poszłam do swojego pokoju. W tym momencie wiedząc, że wszystko jest w porządku, mogłam nareszcie powiedzieć "stop" i odpocząć.
   Cisza jest tak piękna, a zarazem denerwująca dla niektórych ludzi. Uwielbiam leżeć, wpatrywać się w sufit i niczego nie słyszeć. Cały zgiełk i hałas idą w zapomnienie. To jedyna chwila, w której mogę na spokojnie pomyśleć o życiu. Wtedy dobrze wiem, kim jestem. Camilą Torres, kochającą muzykę i taniec. Twardą i niezależną dziewczyną.
Niestety nie zawsze wiem, kim tak naprawdę się staję. Wpływ na to ma moje otoczenie. Nie rozumiem ludzi, którzy obrażają i oczerniają innych. Ten fakt jednak nigdy się nie zmieni.
León
          W życiu popełniłem wiele błędów. Jedne były mniejsze, a niektóre tak wielkie, że do dziś je sobie wypominam. Mam żal do rodziców za to, że wyprowadziliśmy się z Meksyku. Dlaczego się na to zgodziłem? Może dlatego, że nie wiedziałem, jakie konsekwencje przyniesie ta decyzja.
   Od tego czasu prawie się nie zmieniłem. Błąd za błędem i tak w kółko. Ciągle robię coś nie tak, a potem tego gorzko żałuję.
   W Studiu napięcie rosło. Ludmiła miała coraz to gorszy humor. Wraz z Natalią i Andresem próbowaliśmy złagodzić sytuację. Niestety na darmo zdały się nasze prośby o uspokojenie.
- Wcale mi nie pomagacie! - wrzasnęła przerywając śpiewanie. - Jeżeli macie mnie dobijać, to lepiej sobie idźcie. Albo nie, Ludmiła wychodzi! - pstryknęła charakterystycznie palcami i poszła w stronę korytarza. Naty obudziła się jako pierwsza i wybiegła za dziewczyną zmuszając nas do tego samego.
Idąc za dziewczyną usłyszałem swoje imię.
- León! - krzyknęła Francesca machając do mnie. Powiedziałem na migi "nie teraz" i uciekłem.
Mało kto wie, jaki jestem naprawdę. Jedynie Fran zna moje prawdziwe oblicze. Zaprzyjaźniłem się z nią w dniu mojego przyjazdu do Buenos Aires. Pomogła mi rozpakować pudła. Od tamtego czasu byliśmy nierozłączni. Zna całą moją przeszłość i powód, dla którego wyjechaliśmy z Meksyku. Wiele bym oddał, by znowu ujrzeć swoją dawną przyjaciółkę. Nie wiem nawet, czy jeszcze mnie pamięta, czy nadal mieszka w tym kraju, czy się zmieniła... Violetta zapadła mi w pamięci. Nie znam drugiej dziewczyny o takim imieniu. Ona była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.
Przeszłość zawsze pozostanie przeszłością, niestety.
   Droga prowadziła do nikąd. Spacerowałem bez celu wierząc, że jeszcze kiedyś ją odnajdę. Nagle poczułem wibracje w prawej kieszeni spodni. Wyjąłem telefon i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Tak, Fran? - spytałem.
- Musimy porozmawiać. Teraz. - odparła i rozłączyła się. Zdziwiony jej zachowaniem ruszyłem w nasze częste miejsce spotkań, a mianowicie bar mleczny.

   Otworzyłem drzwi knajpy i niepewnym krokiem doszedłem do stolika, przy którym siedziała przyjaciółka. Jej wyraz twarzy nie wskazywał na to, że jest szczęśliwa. Wręcz przeciwnie - kąciki ust pozostały niewzruszone, palcami stukała w stół i opierała głowę o rękę. Gdy tylko mnie ujrzała wyprostowała się. Zająłem krzesło naprzeciwko.
- Co jest takie ważne, że musisz ze mną porozmawiać? - dziewczyna głośno westchnęła i spojrzała na mnie.
- Kiedy wreszcie będziesz sobą? - spytała pretensjonalnie.
- Nie rozumiem.
- Tutaj nie ma czego rozumieć. Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. - spuściłem wzrok.
- Przepraszam, ale wpadłem w to bagno już dawno i raczej z niego nie wyjdę. Sprawy zaszły za daleko. - odparłem. Zawiodłem się na sobie. Dlaczego nie mogę przerwać tej całej szopki i pokazać, jaki jestem naprawdę? Bo się boję? Co ze mnie za tchórz.
- Wielka szkoda, León. Mam jednak cichą nadzieję, że to przemyślisz. - wstała z miejsca i
stanęła obok mnie. Posłała delikatny uśmiech i dotknęła mojego ramienia, po czym wyszła.
Jeszcze kwadrans siedziałem tak bez ruchu, później jednak się opamiętałem i wyszedłem z lokalu. A co jeśli mogę się zmienić, a nie chcę?
Maxi
           Nie rozumiem jej. Kompletnie nie rozumiem zachowania Natalii. Jeszcze całkiem niedawno byliśmy ze sobą tak blisko... Codzienne rozmowy, spotkania, to już nie powróci. Znowu jest służącą Ludmiły, będącą na każde jej zawołanie. Żal mi dziewczyny. Niektórzy myślą, że to tak fajnie być prawą ręką Ferro. Prawda jest jednak inna. Co fajnego jest w przynoszeniu wody? Naty nie ma własnego życia. Ludmiła kieruje nią jak marionetką.
   Lekcje tańca z Gregorio zawsze są wyczerpujące. Zazwyczaj po zajęciach padam z nóg, ale nie tym razem. Dzielnie znosiłem wszystkie uwagi nauczyciela. Krok w lewo, czy prawo nie robi wielkiej różnicy, tym bardziej, że próba trwała już ponad bitą godzinę.
- Maximiliano Ponte! Jeżeli następnym razem będziesz się popisywał tak samo, jak na tych zajęciach, to obiecuję, że twoja noga więcej w tej szkole nie postanie. - warknął Gregorio. Widać po nim, że ma gorszy humor niż zazwyczaj. Co temu zawdzięcza?
   Nie tylko mi się oberwało. Naty również dostała naganę za źle wykonywane ruchy.
- Ponte, Perdido, jutro zostaniecie po lekcjach. - zaśmiał się kpiąco i rzucił swoją małą piłeczką w odtwarzacz. Dlaczego ten mężczyzna zawsze jest niesprawiedliwy? Chociaż dobre i to, spędzę trochę czasu z dawną znajomą...
Spojrzałem w jej stronę. Niesforne, czarne loczki fruwały po jej twarzy. Próbowała je zgarnąć za ucho, ale każda próba kończyła się fiaskiem. Widocznie miejsce włosów miało pozostać na czole. Zaśmiałem się pod nosem. Gdybym tylko mógł do niej podejść, przytulić i powiedzieć, jakim uczuciem ją darzę...

Ponownie obróciła głowę w bok, by tylko uniknąć mojego spojrzenia. Czy ja nim zabijam? Przecież nic złego nie robię. Odkąd Ludmiła przyjechała z wakacji, Naty udaje, że kompletnie mnie nie zna. Ta świadomość trochę boli. To były najpiękniejsze dwa tygodnie mojego życia. Codzienne spacery, wycieczki do parku, pikniki... Wszystko zakończyło się już dawno. I chociaż nie wiem jakbym chciał, to i tak do tego nie powrócimy. Jest jednak mała szansa, że wreszcie z nią porozmawiam na osobności jutro, w trakcie odbywania kary. Mam nadzieję, że tym razem nikt, ani nic nam nie przeszkodzi.


Oto Rozdział 1. Co prawda miałam go dodać jutro, ale ilość komentarzy oraz wyświetlenia Prologu zaskoczyły mnie (oczywiście pozytywnie). Dziękuję za te wszystkie miłe słowa. Jak wiadomo, początki są trudne. Myślę, że jakoś dotrwaliście do końca. Rozdziały będą mniej więcej takiej długości. Postaram się, żeby były długie. Chciałam, by to opowiadanie różniło się od innych. Nie wiem niestety, czy mi to wyjdzie, ale bądźmy dobrej myśli. Rozdział 2 dodam na przełomie poniedziałek/wtorek. Liczę na szczerą opinię i komentarze!
Caro xx

22 komentarze:

  1. Cześć! Przepraszam, ale moja wypowiedź nie będzie długa. Bardzo boli mnie dziś głowa, mam nadzieję, ze zrozumiesz.
    Dziewczyno, to było piękne! <3
    Opisujesz uczucia w sposób... idealny.
    Naxi! <3
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział.
    Liczę na szczerą opinię w komentarzu:
    violetta-and-her-world.blogspot.com
    Pozdrawiam! )

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! Przepraszam, ale moja wypowiedź nie będzie długa. Bardzo boli mnie dziś głowa, mam nadzieję, ze zrozumiesz.
    Dziewczyno, to było piękne! <3
    Opisujesz uczucia w sposób... idealny.
    Naxi! <3
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział.
    Liczę na szczerą opinię w komentarzu:
    violetta-and-her-world.blogspot.com
    Pozdrawiam! )

    OdpowiedzUsuń
  3. Okey :D
    Ja już ci pisałam na GG, co o nim sądzę, więc tutaj nie będę pisać xD
    Leń ze mnie :P
    Kochaaam <333333333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział :)
    Już nie mogę się doczekać aż Viola i Leon się spotkają :D
    Twoje historia jest inna od reszty a uwierz mi sporo już ich czytałam :)
    Na pewno każdemu spodoba się tak bardzo jak mnie.
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. MUSZĘ TO PRZECZYTAĆ.
    CZASIE, DAJ MI TO PRZECZYTAĆ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Xenia, Boże!
      Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to przeczytałaś <33 Jaram się jak głupia *O*

      Usuń
  6. Super rozdział niemogę już się doczekać spotkania Leona i Violetty <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Początek rozdziału trochę smutny.Cieszę się że rozdziały są długie i bardzo,bardzo ciekawe.Żal mi Leosia , Violetty i Camili . Mam nadzieję że w następnym rozdziale będzie coś O Leonettcie . Czekam na następny rozdziałek z wielką niecierpliwością XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku powiem tylko... O wow! Ale długi :D
    Coś Ci powiem. Twoje opowiadanie na pewno będzie się różniło od innych. A wiesz dlaczego? Dlatego, że każde jest inne, unikatowe, jedyne w swoim rodzaju. A żeby się nie różniło musiałabyś zerżnąć wszystko od kogoś innego. A tego nie planujesz, prawda??
    Hahaha. Moja wyobraźnia przewyższa wszystko istniejące na Ziemi.
    Szkoda tylko, że mądrość jej nie dorównuje :(
    No, ale koniec o mnie. Co do rozdzialiku...
    Świetny! Właśnie tak cudownego opowiadania spodziewałam się czytając prolog. Zaskoczyłaś mnie perspektywą Camilii... Boże, ileż ta dziewczyna się wycierpiała. Nie zazdroszczę jej, naprawdę :(
    Jestem ciekawa, co spowodowało wyprowadzkę Leona :D
    Pewnie dowiem się tego w swoim czasie, oby jak najprędzej :P

    Chcę Ci jeszcze powiedzieć, że NIE POWINNAŚ DZIĘKOWAĆ!
    Sama sobie zasłużyłaś na te "wszystkie miłe słowa" :P
    To raczej my, czytelnicy tego jakże wspaniałego bloga powinniśmy dziękować Ci za to, że piszesz tak genialne opowiadania :)
    Słoneczko, czekam na następny rozdział :D
    Te quiero mucho :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny boski rozdział, boskiej serii twojego wykonania.
    Cieszę się, że zaczynasz nowe opowiadanie i wiem że ono będzie równie dobre, a może nawet lepsze co poprzednie.
    Życzę weny!
    Buziaki;*
    Z.

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział jest super... ciekawe co się stanie jak leon i vilu sie spotkają...
    czekam na nexta
    //Nati Verdas

    OdpowiedzUsuń
  11. Boski, cudowny, wspaniały !
    Leon przyjaźni się z Fran uuu ! :*
    Ludmiła, Ludmiła, Ludmiła ... I tak ją kocham
    Ciekawe kiedy Leon i Viola się spotkają po tylu latach :>
    Czekam na next
    Ally <333

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne! <3333333
    Czekam na następny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Super! Czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  14. zaje :** drugie wzruszenie tego wieczora :** masz po prostu telent i to nie byle jaki :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny <3 mam nadzieje ze szybko dodas nextaa <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham ten blog. Kocham go bardzo, bardzo.
    Jednocześnie masz u mnie dług, bo czytałam go z zapartym tchem nocą, gdy Ksawery powoli ustawał. Teraz jedyne o czym marzę, to zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkim. Ale koniec o mnie.
    Od pierwszy słów pokochałam prolog, który wydawał się na pozór zwyczajny. Ktoś przychodzi, potem odchodzi. Bo właściwie tak jest. Nie umiemy dobrze zgodzić się ze sobą i pokochać nawet wtedy, gdy nic już nas nie łączy. Pomyślisz sobie, że Xenia plecie coś bez sensu. I myśl tak, bo pewnie tak jest. Przynajmniej z mojej perspektywy.
    leon i Violetta to zupełnie inne osoby niż w serialu. Choć wszystko jest ze sobą powiązane, Bardzo ciekawi mnie relacja Francesca-Leon. Jako przyjaciele to naprawdę bardzo dobry pomysł. Przypomina mi się Cuando me voy z któregoś odcinka 2 sezonu, kiedy Fran zaczęła go słuchać. Idealnie nadają się na przyjaciół.
    Maxi i ból. Nienawidzę, gdy cierpi. Znów motyw tego, że kiedyś było wszystko, a nie ma już nic. Dlatego musimy walczyć. Na swój sposób jesteśmy silni.
    Błagam również wiesz o co. Bo ja kocham tą blondynę i kocham takiego jednego Włocha. Wgl nie zgadniecie kogo. No nieważne. Po prostu uwielbiam ich i to się tak mniej więcej przejawia.

    Kocham ten rozdział i czekam oczywiście na następny, który na pewno okaże się czymś niezwykłym!

    Pamiętaj, bądź silna, nigdy się nie poddawaj.
    Na pewno nie przez przypadek.
    X.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Xenia.
      Kurde mole, mam banana na twarzy już od... 6 godzin xd
      Oczywiście, że Włoch i blondyna się pojawią w 2 i 3 i 4... itp. xd Bo oni są nieodłączną częścią historii. Także wiesz ;D
      Kocham <3

      Usuń
  17. Wzruszyłam się! Historia Camili na prawdę mną wstrząsnęła. Mam nadzieje,że rozszerzysz jej wątek. Leon i Fran? Kocham tą dwójkę! Tworzą niezwykłą parę przyjaciół. Leon jakby się zmienił a po mimo tego ona wciąż jest przy nim.Aww. *.*
    Miałam zamiar napisać długi i kreatywny komentarz. Ale oczywiście nie wyszło. Mam nadzieję,że mi wybaczysz. Życzę weny.♥
    Pozdrawiam Sophie. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam :P
      Wątek Camili oczywiście nie pozostanie niewyjaśniony, co rozdział mam coś nowego na nią. Szykujcie się :D
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Dziękuje za wybaczenie. =D
      Nie mogę się doczekać. ♥

      Usuń
  18. Rozdział pierwszy zaskoczył mnie, oczywiście pozytywnie. Szczerze mówiąc najbardziej spodobał mi się wątek z Camilą i Sebą, cieszę się, że wybrałaś akurat ten parring, ponieważ trochę znudził mi się Cares czy Bromi. A jeśli chodzi o Leona i Fran to tworzą wspaniałą parę przyjaciół. Nie ważne jak bardzo zmieni się Leon ona zawsze będzie przy nim. To się nazywa prawdziwa przyjaźń :) Naxi? Może jak zostaną po lekcjach coś zobaczą w sobie? Niech Naty się oderwie od tej Ludmiły bo mnie szlak bierze! :D No i mam cichą nadzieję co do Fedemiły <3 Jak zwykle mój komentarz nie ma sensu, także kończę XD
    Czekam na next,
    Wiktoria <3

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!