Przede mną stał Tomas z otwartymi ramionami, jakby czekał, aż rzucę mu się w objęcia.
-Wróciłem! Nie cieszysz się?- spytał, podchodząc w moją stronę. Spanikowałam i klepnęłam go w policzek.
-Auć.- syknął, rozmasowując bolące miejsce. -Za co to?
-Za co? Ty się jeszcze pytasz za co?! Już ci mówię! Nie dzwoniłeś, nie pisałeś, nie odbierałeś...- wyliczałam na palcach. -I jeszcze masz czelność się pytać?! Myślałeś, że przyleziesz tu i powiesz marne "przepraszam", którego i tak nie dostałam i ci wybaczę?!- rzuciłam pretensjonalnie.
-Ale...- zaczął się jąkać.
-To źle myślałeś. Tomas, zejdź mi z oczu, nie chcę cię więcej widzieć.- wysyczałam powstrzymując łzy. Chłopak zrezygnowany odszedł bez słowa w stronę domu. Usiadłam ponownie na murku i schowałam twarz w dłoniach. Poczułam, jak Federico kładzie mi rękę na plecach.
-Wszystko będzie dobrze...- popatrzył błagalnym wzrokiem. Westchnęłam głośno i odwróciłam się w jego stronę.
-Wybacz, że widziałeś ten cyrk. Jestem głupia, mogłam to załatwić w domu, a nie w miejscu publicznym.- chłopak objął mnie swoim ramieniem.
-Nie przejmuj się. To wszystko wina Tomasa, nie twoja.- pocieszał.
-Sama już nie wiem. Dziękuję, że przy mnie jesteś.- pocałowałam go w policzek i podniosłam się z miejsca wchodząc do szkoły.
Camila:
Siedzę sobie na kanapie w melancholijnym stanie. To mnie już dopadło i nie chce odpuścić. Trzęsę się z zimna i patrzę w odległy punkt, jakby nic innego mnie nie interesowało. Nie uszło to uwadze mamie, która natychmiastowo przyjechała do domu po telefonie od Francesci.
-Kochanie, przykryj się. Widzę, że marzniesz.- rzuciła koc w moją stronę. Nie zwróciłam na to żadnej uwagi. Mama wywróciła oczami i opatuliła mnie grubą, pomarańczową narzutą.
-Oby to nie była depresja...- powiedziała pod nosem i wstała z sofy, po czym skierowała się na górę. W tym samym czasie Fran wyszła z kuchni i podała mi szklankę z wodą.
-Nie idź jeszcze!- krzyknęłam mało słyszalnie, gdy przyjaciółka podeszła do drzwi. Otworzyła je i zwróciła się w moją stronę.
-Zostałabym, ale masz gościa.- zachichotała pod nosem. -Cześć Cami. Cześć Andres.- rzuciła i wyszła z domu. Chłopak zdjął czarną wiatrówkę i przysiadł się obok.
-Powiedz, jak się czujesz?- spytał próbując mnie objąć. Odsunęłam się delikatnie w drugą stronę.
-A niby jak mam? Jestem załamana. Pomyśleć, że dałam się takiemu...- nie dokończyłam, tylko starłam łzę z polika. Andres uważnie mi się przyglądnął, po czym wyjął z kieszeni kurtki tabliczkę czekolady.
-Weź sobie kawałek, mi zawsze pomaga.- otworzył sreberko i podał mi tabliczkę. Ułamałam kosteczkę i jednym ruchem znalazła się w moich ustach.
-Dziękuję.- wymamrotałam przegryzając czekoladę. Po chwili zaśmiałam się głośno i poklepałam chłopaka.
-Na serio pomaga.- usta wykrzywiłam w szczerym uśmiechu. Przyjaciel mocno mnie przytulił. Tym razem odwzajemniłam uścisk.
-To jak, już ci lepiej?- spytał. Kiwnęłam głową.
-Jak najbardziej.
Bardzo się cieszę, że Andres mnie odwiedził. Poprawił mi humor i choć na chwilę zapomniałam o nieprzyjemnej sytuacji. Ale to i tak było chwilowe... Życie byłoby zbyt piękne, gdyby wszystko toczyło się tak, jakbyśmy chcieli.
León:
Postanowiłem zrobić Violettcie niespodziankę. Odstawiłem się, jak zwykle z resztą i kupiłem w kwiaciarni bukiet kwiatów. Myślę, że się jej spodobają. Zapomniałem jednak telefonu z domu, więc zawróciłem do niego i zabrałem to, co potrzeba. Miałem już wychodzić, ale zatrzymał mnie dzwonek do drzwi. Pomyślałem, że szybko spławię tę osobę i udam się na to spotkanie. Otworzyłem drzwi i zastałem tam mojego przyjaciela Andresa, który wtargnął do środka. Ponoć przyjacielowi się nie odmawia...
-León, słuchaj, byłem przed chwilą u Camili. Wiesz, w jakim jest stanie?- mówił.
-To jest aż takie ważne?- spytałem lekko poddenerwowany.
-Nawet nie wiesz jak.- pokiwał głową.
-Mam właśnie wyjść gdzieś z Violettą, umówimy się kiedy indziej i pogadamy, dobra?
-Jak chcesz...- spuścił głowę i wyszedł.
Myślałem, że jestem wolny. No więc wychodzę z domu i tu nagle telefon. Sprawdzam połączenie- Lara.
-Halo?- odebrałem.
-León, musisz szybko przyjść na tor...- oznajmiła przyjaciółka.
-Na serio? Teraz? Ehh... Zaraz tam będę.- rozłączyłem się. Niech to szlag trafi. Nawet z własną dziewczyną nie można się spotkać. Włożyłem bukiet do wazonu i udałem się na tor.
Diana:
Dzisiejsze popołudnie spędziłam na działce u Diega. Chłopak sam zaprosił mnie do siebie, a ja nie potrafiłam mu odmówić. Tak długo mnie namawiał, że w końcu powiedziałam "tak", a on piszczał z radości jak mała dziewczynka. Zaśmiałam się pod nosem. Właśnie siedzimy sobie na huśtawce i bujamy się tak bez końca.
-A co powiesz na grilla?- wyskoczył z propozycją.
-Wiesz, w sumie byłoby miło, ale nie mamy kiełbasek, ani nic...
-Wątpisz w mistrza?- Diego poruszał zabawnie brwiami i wyjął z torby woreczek z prowiantem. Jak on to robi... W dziesięć minut zmontowaliśmy sprzęt, lub to, co z niego zostało. Mój przyjaciel nieudolnie próbował przykręcić śrubkę, która odpadła z pokrywy grilla.
-A niech to szlag! Nie mogę tego przykręcić...- marudził.
-Daj to załatwić kobiecie.- odgarnęłam włosy i wyrwałam mu śrubokręt z ręki. Jak za dotknięciem różdżki wszystko zostało naprawione. Przeze mnie. Ani trochę pomocy Diega. Stał z otwartą buzią i nie mógł wyjść z podziwu.
-Ale... Jak to... Nie! Niszczysz moją reputację.- westchnął i wziął się za rozwalanie tego, co przed chwilą naprawiłam.
-Tylko nie to! Nie niszcz, proszę. Przecież ci wierzę.- pstryknęłam go w nos. We dwójkę rozpaliliśmy ogień i położyliśmy na nim kiełbaski. Żar i dym kłuły nas w oczy, ale nam to zupełnie nie przeszkadzało.
Po skonsumowaniu resztek jedzenia, wytarłam ręce w serwetkę i podziękowałam.
-Pyszne.- wytarłam kącik ust, w którym znajdował się ketchup. Ukochany przyjaciel niespodziewanie pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na tył działki.
-W nagrodę umyjesz mi auto.- oznajmił. Stałam jak wryta.
-Ale że ja? Jestem kobietą. To zadanie dla mężczyzn.- prychnęłam.
-Tak dobrze ci poszło zmontowanie sprzętu, to i z autem dasz radę.- zaśmiał się. -No dobra, pomogę ci.
Chwyciliśmy do ręki gąbki. Pucowałam i szorowałam samochód. Jeszcze trochę i będzie lśnił.
-Teraz czas na płukanko. No chodź tu, kochanie...- zażartował. Wziął do ręki węża ogrodowego i odkręcił kurek. Minęła minuta i nic. Woda nie poleciała.
-Ekhem...- odchrząknęłam. -Stoisz na kablu.- chłopak usunął nogę z kawałka kabla i woda w tym momencie rozbryzgała się niczym fontanna na wszelkie strony. Wybuchnęłam głośnym śmiechem i podeszłam do Diega. Pech chciał, że poślizgnęłam się w kałuży... Los sprawił, że nic mi się nie stało.
Ja. On. Nasze usta złączone w pocałunku. I nic więcej się nie liczy.
Angie:
Zostało mi jeszcze trochę wolnego czasu, więc zostałam w Studio i przeglądałam papiery. Wszelkie formalności zostały załatwione. Zabrałam torebkę i miałam już wychodzić ze szkoły, ale moją uwagę przyciągnęła sterta nut leżących w sali muzycznej. Weszłam do niej i podniosłam wszystkie z ziemi. Uważnie przejrzałam wszystkie kartki. Melodie nie mogły za nic w świecie ułożyć mi się w głowie. Podeszłam do keyboardu i zagrałam jeden utwór.
-To się nie klei...- stwierdziłam. Nagle palce same zaczęły prowadzić się po klawiszach, to białych, to czarnych. Powstała piękna muzyka dla moich uszu. Zanuciłam ją sobie w myślach i szybko wyjęłam notesik. Zapisałam w nim to, co właśnie zagrałam.
-Angie, ty jeszcze tutaj?- spytał Pablo niespodziewanie wchodząc do klasy. Z przerażenia aż spadł mi notes, który szybko podniosłam.
-Przestraszyłeś mnie.- złapałam się za serce.
-Wrócę później do domu, ponieważ mam spotkanie z Jackie.- oznajmił mój chłopak. Tego mogłam się spodziewać.
-No właśnie, pomówmy o Jackie. Co w niej jest takiego, że się nią wszyscy tak fascynujecie? Ona chce mi ciebie odebrać Pablo.- mężczyzna wzruszył ramionami i podszedł do mnie.
-Dlaczego się jej tak uczepiłaś? To dobra dziewczyna. Moja przyjaciółka z dawnych lat. Jeżeli masz do niej jakieś wąty, to proszę, nie krępuj się. Wyraź swoje zdanie, ale ja nie mam zamiaru go słuchać.- wyszedł obrażony. Poczułam się urażona. Jak mógł powiedzieć coś takiego? Czy on mi nie ufa?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tyle czekaliście. Miałam taki zajebisty gif na Dianę i Diega, ale gdzieś się zapodział. Przekopałam cały dysk i nic :(. Jakoś za dużo dialogów jak dla mnie, ale ogólnie chyba może być. Wyszedł długi, mam taką nadzieję. Dziękuję z całego serca za wszystkie nominacje! Otrzymałam ich AŻ 7! To niesamowite ♥
15 KOMENTARZY=NIESPODZIANKA
Pozdrawiam,Caro <3
P.S. Juto na tym blogu: [KLIK] ukaże się mój Part o Marcesce. Zapraszam!
super życzę weny
OdpowiedzUsuńMój kochany rozdział od mojej kochanej Caroliny ♥
OdpowiedzUsuńTomas wrócił, och jaki zaszczyt :/
Biedna Ludmi, dobrze że jest z nią Federico ♥
Diana i Diego pocałunek ^^
Jeszcze Angie, biedna ;( Jackie...
kochanie wspaniały, czekam na next ♥
MARCELA *.*
Kochana Karolinko xd,
OdpowiedzUsuńPIĘKNY ROZDZIAŁ. !
Czekam na następny.
Czekam także na parta ♥
Rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuńCzekałam i się doczekałam :) Uwielbiam twojego bloga, uwielbiam twój styl pisania i.... i uwielbiam wszystko, co piszesz :)
Szkoda mi Cami... Taka bezbronna... Widać, że Andres coś do niej czuje :) Łatwo się można domyślić co... :)
Femiła... Uwielbiam ją :) Są świetną parą... Ale Tomas mnie zdenerwował! Wejdę do komputera i uduszę go!!!!
Pablangie świetne :) Może jakoś ich nie ubóstwiam, ale nic do nich nie mam i lubię o nich czytać :)
Leon na tor, do Lary??? Ciekawe co znowu, czy może to tylko Lara coś knuje...
No dobrze, teraz pozstaje mi tylko czekać na kolejny rozdział :) No i na tego One Parta, co masz go napisać :) Czekam z niecierpliwością :)
Awwwwwwwww ♥
OdpowiedzUsuńJa Ci napisałam reakcję, gdy przeczytałam o Leónie, no i... ten pocałunek Diega i Diany. Znasz moją opinię, ale.... AAAAAAAAAAAAA! ONI SIĘ POCAŁOWALI! KURDE, ONI SIĘ POCAŁOWALI! OGARNIASZ TO? NO TAK, OGARNIASZ.... ALE ONI SIĘ POCAŁOWALI!! ♥♥♥♥ AAAAAA!
XD
Ujć... durny Pablo, wychodzi sobie z Jackie i mówi "Wrócę później do domu". Kurde, ja sobie coś pomyślałam (...) xD : p
Ogólnie rozdział zajebiaszczy i czekam na tą niespodziankę *o*
Adaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ♥ : D
Lolz, tak sobie czytam tą naszą rozmowę od początku i moja reakcja to śmiech. Co za głupoty piszemy? XD
UsuńI te wszystkie "Nieeee! JAK TO TAK JAKBY?!?!?! " itp. Ryję xD
Ech.. nie na temat w ogóle, ale tak dla przypomnienia chciałam, mój ty orangutanku XD
Tak, nie zapomniałam naszych ksywek z wczoraj xD
Karola ♥
Haha, nie wyrabiam XD
UsuńWidzisz, tak to : D Tak to jakby, tak to! XD I jeszcze nasza podjarka jutrzejszą sceną z Leonettą *o*
Spoko, spoko.... małpiszonku : D
Lols, może przeniesiemy to na GG? Bo zaraz zaczniemy Ci tu spamować xD Chociaż... przenosimy GG o TU! Będą komy, i będzie niespodzianka ^-^ Widzisz, Twój orangutan myśli : D
KCKCKCKCKCKCKC <3
Twój ukochany Orangutanek do Jego najwspanialszej Małpeczki ♥
Super! Nic dodać nic ująć! Jak to się mówi ? " Niebo w gębie!" xDD.
OdpowiedzUsuńPablo... Grr.. Jackie wrr...
Lara. Tor. To. Się. Nie. Klei. !!!
Hahah!
Aaaa! Niespodzianka! Juhhu! xDD
Będzie krótko i na temat, bo piszę z tableta i mi niewygodnie. :-) Wspaniały, cudo :-)
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next!!
OdpowiedzUsuńSupcio;-)
OdpowiedzUsuńCzekam na next<3
super czekam na next :)
OdpowiedzUsuńsuper super :) czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział niedawno Znalazłam no właściwie przed chwila go znalazłamać i będę czytać bo jest superr
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuń