6.11.2013

One Part - Leonetta - "Nie poddawaj się"

      MUZYKA
      Głaskałem jej blady policzek, trzymałem jej kruchą dłoń i mówiłem tylko "nie poddawaj się". Z brązowych oczu biło cierpienie i ból. Nie mogłem tak bezczynnie siedzieć i patrzeć, jak walczy. Z każdym dniem słabła coraz bardziej. A co było w tym wszystkim najgorsze? Że nie potrafiłem nic z tym zrobić. Ale wiem jedno. Nie opuszczę jej.
-Ja tak nie potrafię. León, to boli.- syknęła z bólu. Mocniej ścisnąłem jej dłoń.
-Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Musi być.- cały drżałem. Do oczu cisnęły się łzy, ale dzielnie je powstrzymywałem. Nie chciałem, by Violetta się martwiła jeszcze bardziej.
-Proszę, przestań. Jestem na przegranej pozycji. To koniec.- starła kciukiem łzę z mojego polika. Dotknąłem jej ręki.
-Nie mów tak. Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Obiecuję.- ujrzałem lekarza stojącego przed salą, więc wstałem z miejsca i ucałowałem ukochaną w czoło po czym wyszedłem. Wskazał, bym do niego podszedł, więc to zrobiłem.
-Pani Verdas musi dużo odpoczywać. Ta choroba zżera ją od środka.- powiedział.
-Jest jakaś nadzieja?- zapytałem.
-Leczenie, leczenie i jeszcze raz leczenie. Bez specjalnych leków nic nie zdziałamy. Badania wykazują, że ciśnienie raz jest wysokie, a raz niskie. Na razie mało co możemy zdziałać. Jeżeli będziemy wiedzieć więcej, skontaktujemy się z panem.- ukłonił się i odszedł.
-Do widzenia...- spojrzałem po raz ostatni przez szybę sali, w której leżała moja żona. Była tak piękna, a zarazem tak słaba. Ale ja wiem, że się nie podda.

      Codziennie to samo. Wstaję rano i przygotowuję śniadanie. Potem pędzę do szpitala, żeby być przy Violettcie. Moje serce krwawi, kiedy widzi ją cierpiącą. Jeżeli bym mógł, to zabrałbym cały ból i przeniósł do siebie. Wszystko dla niej. Wciąż spoglądam na zdjęcie zrobione tamtego lata. Wszyscy szczęśliwi i radośni, a teraz... Po moim poliku spływa łza. Jedna, druga, trzecia... Tonę w morzu płaczu.
"Nie poddawaj się".
Bez względu na niespodzianki, jakie przygotowało nam życie, nie poddajemy się. Żyjemy silni, by móc być przy tej drugiej osobie. Nie wykazujemy smutku, aby i jej nie zrobiło się źle. Nie płaczemy, by ona również nie uroniła łez. A jednak tak się nie da. Emocji nie da się powstrzymać. Jesteśmy zbyt słabi, by tłumić w sobie to wszystko.
Wyszedłem na spacer się przewietrzyć. Słońce świeci, ale ja spędzam czas albo w domu, albo w szpitalu. Spoglądałem na boki co jakiś czas. Na zakręcie spotkałem Maxiego, który jak widać również wybrał się na świeże powietrze.
-Siema brachu.- przybił żółwika, gdy do mnie podszedł. -Jak tam Violetta? Dobrze się czuje?- spytał.
-Nie za bardzo, ale jest silna. Jestem z niej dumny.- lekko się uśmiechnąłem. Pomimo tego, że los nie był zbyt łaskawy, żyje dalej.
-Natalia wybrała się do niej przed chwilą. Kazała mi zostać w domu, wiesz, nagadała mi jakichś bzdur, bylebym tylko nie szedł...- wyjął z kieszeni telefon. Przeczytał wiadomość, którą dostał.
-Nie jest dobrze...- syknął. Popatrzyłem na niego zdziwionym wzrokiem.
-To od Naty. Pisze, że lekarze nie wpuścili jej do Violi, ponieważ jej stan się bardzo pogorszył...- przestraszyłem się nie na żarty. Przeprosiłem przyjaciela i czym prędzej pobiegłem do szpitala. W siedem minut byłem na miejscu. Wpadłem jak torpeda na recepcję i zdyszany zapytałem o Violettę.
-Niestety, ale pani Violetta Verdas nie może być aktualnie odwiedzana. Przykro mi.- odrzekła odkładając słuchawkę telefonu.
-Ale ja muszę! Rozumie pani?- krzyknąłem. Nie słuchałem gróźb kobiety, tylko poszedłem do sali, w której leżała moja żona. Gdy mnie ujrzała, uspokoiła się momentalnie.
-Czy mogłabym porozmawiać chwilę z Leónem?- spytała dziewczyna. Lekarz po chwili zastanowienia zgodził się i dał nam pięć minut. Wszedłem do sali i usiadłem na stołku. Ująłem kruchą rękę dziewczyny i posłałem ciepły uśmiech.
-Jak dobrze, że jesteś.- o własnych siłach podniosła się do pozycji siedzącej i delikatnie mnie objęła. Tęsknię za tą bliskością.
-Też się cieszę.- pogłaskałem jej włosy. Pomyśleć, że choruje, ale kiedy jestem z nią zachowuje się zupełnie inaczej. Jak zdrowa osoba.
-Bez ciebie jest mi źle.- powiedziała. -Proszę, zostań ze mną.
Opuściłem na chwilę salę i skierowałem się do gabinetu lekarskiego. Zapukałem i wszedłem do środka.
-Panie doktorze, mogę na słówko?- mężczyzna podniósł się z krzesła i zdjął okulary z nosa, po czym podszedł do mnie.
-Czy jest taka możliwość, żeby Violetta Verdas wróciła do domu?- lekarz wziął jakąś teczkę, z której wyjął dwie kartki.
-Ta chora na białaczkę? Niestety, przykro mi.- oznajmił.
-Proszę. To dla mnie ważne.- błagałem.
-No dobrze. Zrobimy tylko kilka badań, które wykażą, czy można panią Verdas puścić do domu.- schował papiery. -Musi być ona jednak pod stałą opieką.
-Dziękuję.- uśmiechnąłem się i wyszedłem. Dwie godziny później było po wszystkim. Violetta była ze mną i czuła się bezpieczna.

      Przez cały czas nie spuszczałem z niej wzroku. Leżała na łóżku i wpatrywała się w to, co robię. Kiedy przygotowywałem kolację, sama szła do kuchni i mi pomagała, ale ja zaganiałem ją na kanapę. Jest osłabiona i nie może się przemęczać.
-León, chodź!- zawołała mnie z dołu. Zarzuciłem na siebie koszulę i zszedłem na parter. Ujrzałem ukochaną przy nakrytym stole, aż dech w piersi mi zaparł.
-Kochanie, nie trzeba było...- mocno ją przytuliłem. Ostatnio czuła się lepiej i nalegała, by mi pomóc. Włączyła romantyczną muzykę i zasiedliśmy przy stole. Przy kolacji nie szczędziliśmy sobie czułości. Wybiła godzina dwudziesta. Podniosłem się do góry i złapałem ją za rękę.
-Zatańczymy?- uroczo zachichotała i podała mi dłoń. Powoli wirowaliśmy na środku salonu w rytm muzyki. Po chwili spojrzeliśmy sobie w oczy. Były przepełnione siłą i miłością.
-Kocham Cię.- wyszeptałem jej do ucha i założyłem za nie kosmyk jej włosów. Już chciałem ją pocałować, ale nagle zasłabła.
-León, czy ty też to widzisz?...- powiedziała, a potem zemdlała. Spanikowałem i położyłem ją na łóżko.
-Co robić, co robić, co robić...- chodziłem w kółko. -Verdas! Zabieraj ją głupku do szpitala.- w pośpiechu zarzuciłem na nią moją kurtkę i zabrałem do auta. W pięć minut dojechaliśmy. Wziąłem ją na ręce i wbiegłem do środka.
-Pomocy!- krzyczałem. Lekarze domyślili się chyba o co chodzi, bo szybko przejęli Violę i zabrali do sali.
Pół godziny później siedziałem na krześle i czekałem na jakiekolwiek informacje.
-Pan Verdas?- spytał mężczyzna. Kiwnąłem głową na znak, że tak.
-Pańska żona jest w kiepskim stanie. Potrzebujemy zrobić przeszczep. Nie mamy niestety dawcy...- zmartwiłem się. Co teraz? Już wiem co robić.
-Ja nim będę. Chcę, żeby Violetta żyła. Proszę się zgodzić...- uroniłem łzę. Lekarz sprawdził, czy mamy tę samą grupę krwi i inne ważne rzeczy, po czym zaprosił mnie do siebie.
-Jest pan gotowy?
-O każdej porze. Byleby tylko Vilu była zdrowa.- postanowiłem zostać dawcą swojej żony. Przebrałem się w szpitalne ubranie i podano znieczulenie.

      Godzinę później małżeństwo zostało wprowadzone do sali operacyjnej. Byli razem. León ratował życie swojej ukochanej. Nie wiedział, na co się godzi. Sam mógł umrzeć, ale to nie było dla niego ważne. Ważniejsze było zdrowie Violetty. Operacja trwała bardzo długo. Przez parenaście godzin toczyła się walka. 
Jest już po wszystkim. Chłopak, trochę osłabiony spogląda w dal. Nie widzi nigdzie swojej żony. Co się z nią dzieje?

      Trzęsę się z nerwów. Wyszedłem cało i zdrowo. Gorzej z Violą... Nie wiem kompletnie nic, jak się czuje, gdzie leży, zero. W końcu podszedł do mnie doktor. Miał tęgą minę.
-Proszę za mną.- nie wiedziałem o co chodzi, ale podążałem za mężczyzną. Doszliśmy na czwarte piętro, sala numer 342d. Lekarz wskazał ręką na ten pokój. Wszedłem do niego i ujrzałem żonę. Spała. Ale czy na pewno? Spojrzałem na prawo i ujrzałem puls dziewczyny. Kreska prosta. To niemożliwe. Zaniosłem się głośnym płaczem.
-Dlaczego?! Przecież było tak dobrze... Żyłaś, byłaś, a teraz? Totalna pustka...- dotknąłem jej zimnego polika. Przymknąłem oczy. Z chęcią zrobiłbym to samo. Ona... ona nie żyje. Na nic te starania, ale przynajmniej podjąłem jakieś działania. Walczyła. Przegrała, ale dla mnie zawsze będzie zwycięzcą. Wygrała moją miłość, która będzie trwać na wieki.

~*~
      Ktoś potrząsnął moim ramieniem. Obudziłem się i rozejrzałem. Siedziałem na szpitalnym krześle. Odwróciłem się do tyłu i ujrzałem...
-Violetta! Przecież ty nie żyjesz! Nie dotykaj mnie. To na pewno jakieś urojenia, León...- złapałem się za głowę i odskoczyłem do tyłu.
-Kochanie, przecież nie jestem duchem, spokojnie. Nie pamiętasz? Miałam badania. I wiesz co? Jestem w ciąży.- uśmiechnęła się i dotknęła brzucha. Przez kolejne dwadzieścia minut nic do mnie nie docierało. W końcu zrozumiałem, że to był tylko zły sen. Złapałem ukochaną i obkręciłem wokół własnej osi.
-Tak się cieszę!- krzyknąłem z radości i ucałowałem Violę. -Nasz mały szkrab.- spojrzałem na jej brzuch. Był lekko zaokrąglony. 
-A tak na marginesie, o co ci chodziło?- spytała zaciekawiona.
-Nie uwierzysz. A zresztą, nie będę opowiadał ci takich głupot, które mi się śniły. Mamy powód do świętowania.- dotknąłem jej policzka. Był zaróżowiony. Wyglądała tak słodko... 
Wiem, że życie jest największym darem od Boga, jaki dostaliśmy. Musimy czerpać z niego wszystko, co dobre. Nawet w złych chwilach. Cieszmy się tym, co mamy.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ajć! Zwaliłam po całej linii. W ogóle miał być smutny i zakończyć się źle, ale... Postanowiłam dać szansę i dobre zakończenie. 
ZMIANY! Znowu mam inny nagłówek xd Jak znam życie, jutro go poprawię, bo już mi coś nie pasi. 
Myślę, że się podobało. Czemu znowu Leonetta? Jest to moja ulubiona para i mam na nią tysiące pomysłów. Następny part będzie o Naxi. Albo nie, sami zadecydujcie. Piszcie w komach!
To tyle, to miała być ta niespodzianka, ale stwierdziłam, że i tak zasługujecie. Miał być dłuższy... No trudno xd
DEDYKUJĘ PARTA MOJEMU KOCHANEMU ORANGUTANKOWI ♥ XD Ona już wie, że to o nią chodzi ;)
Pozdrawiam,
Caro <3

20 komentarzy:

  1. cudo. przepięknie.
    aż brak słów..

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest piękne!
    Kochana !
    Piękne !
    Już myslałam że to koniec!
    Wez mnie nie strarz!
    Kocham i czekam ! ! ;****
    // Gabi Verdas

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ty mówisz??? To było piękne! Wzruszające, ciekawe, cudowne... Łzy same cisnęły mi się do oczu, naprawdę. To jak opisałaś miłość Leona i Violi, jak Leon wspierał swoją żonę... Wspaniałe.
    Przepraszam za tak krótki komentarz, ale nie jestem dobra w pisaniu ich długich :P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisałam Ci swoje emocje podczas czytania, na gadu gadu : D

    One Part jest przeprzeprzeprzeprzegenialny ♥ Dziękuję! Jednak zrobiłaś szczęśliwe zakończenie. Happy End! :*
    Mnie tam nie przeszkadza, że znowu Leonetta :) Cieszę się ^__^ A następny OP... hy. Fedemiła? : P C:

    Przepraszam, za taki krótki & bezsensowny & głupi komentarz ;c

    Orangutan czuje się zaszczycony, iż jego Małpa zadedykowała mu to cudo ♥,
    Ada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, Fedemiła... CZYTASZ MI W MYŚLACH?! :O
      Ej, cicho, to tajemnica xD
      Jam nie jest małpa! Tylko małpeczka :*
      TY ORANGUTANIE JEDEN NIEOKIEŁZNANY.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Ale super!!! Takie wzruszajace a zarazem piekne ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasaaaaaaaaa!!!
    To jest genialne! Nie mam sił na długiego koma... ach, kocham Cię :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tu prawie zawolu dostałam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu jak Leoś powiedział że będzie dawcą to aż się poryczałam ... <3 BOSKIE myślałam że to koniec !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny , piękny , piękny. ! ♥
    Po prostu brak mi słów. ^^
    Następny niech będzie ... Fedemile. :)

    Pozdrawiam,
    Jogobell. < 3

    OdpowiedzUsuń
  10. Popłakałabym się! Cudowne! A nabrałaś nas tym snem xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do LBA na:
    leon-i-violetta-niebezpieczna-milosc.blogspot.com
    Gratuluję:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej
    Komentowałam już, a teraz zapraszam cię na drugą część mojego OP :)
    http://kochajmarziwierzjeslimozesz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana do LBA ;)
    Więcej informacji tutaj :
    http://leon-y-vilu-na-zawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana do LBA :)
    Więcej na moim blogu :)
    http://kochajmarziwierzjeslimozesz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zostałaś nominowana do LBA..
    Więcej szczegółów tutaj:
    http://leonetta-te-esperare.blogspot.com/2013/11/liebster-blog-awards-5.html

    Jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam :-D
    Kriena

    OdpowiedzUsuń
  16. zostałaś nominowana do LBA na moim blogu http://violetta-naxi-mojawersja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. O Matko ! *o*
    Jak ty go świetnie napisałaś .. ze szczegółami i wgl. ;3
    Piszesz świetnie , pewnie opowiadanie też jest świetne , jeszcze go nie czytałam ; D
    Pisz dalejj < 3
    Nie nazywaj się beztalenciem , jeśli nim nie jesteś xd ♥
    Weny do rozdziałów i wgl . ; D
    Zajrzysz ? Skomentujesz ? Zaobserwujesz ? *,* Będe baardzo wdzięczna ♥
    hate-transfomation-love.blogspot.com
    Z góry baaardzo dziękuję ♥
    ~ Martyna .

    OdpowiedzUsuń
  18. Potrafisz niezle zagrać człowiekowi na nerwah jak napisałaś o tym pokoju i zgonie Violetty oraz reakcj Leona to poprostu łzy mi woczch staneły ...świetnie piszesz czytałam jurz wiele blogów ale twój jest najlepszy ze wszystkich ''wymiatasz!!!

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!