30.01.2014

Rozdział 8: Blask nadziei

Potrzebuję kolejnej opowieści,
Aby pozbyć się tego co mi leży na sercu.
Moje życie staje się jakby nudne,
Potrzebuję czegoś, co mógłbym wyznać,
Aż całe moje rękawy będą zaplamione na czerwono
Od całej prawdy, którą do tej pory powiedziałem.
OneRebublic - "Secrets"

Ten rozdział chcę zadedykować wszystkim, którzy we mnie nie zwątpili.
Dziękuję za każde ciepłe słowo.
Kocham Was, gdybyście odeszli, mnie również by dziś tutaj z Wami nie było.

Ludmiła
          Wszystko przychodzi w najmniej odpowiednim momencie. Z tym stwierdzeniem w stu procentach mogę się zgodzić. Ktoś pojawia się i znika, tak szybko, niczym jak za pstryknięciem palca. Daje mylną nadzieję, że wszystko będzie lepiej. Gdy wydaje się, że będzie dobrze, nasz mozolnie budowany domek z kart rozsypuje się na części pierwsze. I trzeba zacząć od nowa, poskładać każdy kawałek w spójną całość tak, by wszystko było na swoim miejscu. Jednak to nie będzie wyglądało już tak samo. Całokształt się zmieni.
   Uniosłam głowę i ujrzałam drobną kobiecą sylwetkę. Miała tęgą minę, nie miałam pojęcia, skąd wzięła się w Buenos Aires. Aktualnie miała być na służbowym wyjeździe we Francji, a tymczasem stoi w progu domu z walizkami. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i wsunęła je w kosmyki włosów. Stukając w kafelki swoimi wysokimi obcasami, wykonała obrót wokół własnej osi i spojrzała w moja stronę.
- Kochana, gdzie jest Elsa? - spytała matka, wzrokiem przeszukując cały przedpokój. Pociągnęłam rękaw swetra i nałożyłam na pięść, bawiąc się materiałem.
- Nie mam pojęcia. A szukasz jej w celu...? - zmrużyłam delikatnie oczy. Promienie automatycznego flesza z aparatu prawie mnie oślepiło. Julia wykonała parę moich zdjęć i schowała sprzęt do futerału. Jak na zawołanie z sypialni wyłoniła się głowa gosposi, a zaraz stała tuż obok mnie.
- Dzień dobry Julio, nie powinna pani przypadkiem teraz być w delegacji? - zapytała, wycierając szmatką zakurzoną porcelanę. Kobieta wyjęła telefon i spojrzała na wyświetlacz, po czym podeszła bliżej i położyła rękę na moim ramieniu.
- Pakuj się córeczko, wyjeżdżamy. - oznajmiła ze stoickim spokojem, a ja stałam jak wryta. W jednej chwili dowiaduję się, że wyjeżdżam, nie wiadomo dokąd. Interesujące. Zdjęłam jej dłoń i podparłam ręce pod boki.
- Nigdzie nie jadę. - wysyczałam. Elsa chciała się odezwać, ale została powstrzymana przez moją matkę. Jej palec powędrował na usta kobiety.
- Spokojnie, to tylko cztery, góra pięć miesięcy w Paryżu, spodoba ci się tam. Muszę o ciebie dbać, słoneczko. - w tej chwili miałam ochotę komuś porządnie przywalić. Przyjeżdża taka i mówi mi, co mam robić. Ukochana mamusia troszcząca się o swoją córeczkę się znalazła.
- Szkoda, że dopiero teraz. Nigdzie nie jadę, rozumiesz?! - wykrzyczałam jej prosto w twarz. Nie zważając na to, że prawie przewróciłam i zbiłam wazon, pobiegłam do swojego pokoju. Mama odkrzyknęła coś tylko na odchodne.
- Samolot mamy jutro o siódmej!
   Od godziny siedzę w zamknięciu. Wokół mnie nie ma nikogo, oprócz muzyki. Ona koi i uspokaja. Jest moim lekiem na zło. Skąd tak naprawdę się pojawiła i jakim sposobem? Moja rodzina nie jest zbytnio "muzykalna". Rodzice powtarzają, że zostanę prawnikiem, dziadkowie od dziecka próbowali mi wpajać, że będę ratowała ludzkie życie, bo jestem do tego stworzona. Na pewno, prędzej już mnie zjedzą ufoludki z idiotycznych historyjek Andresa, niż kogoś uzdrowię. W takie cuda to ja nie wierzę. Jedynie świętej pamięci dziadek Alejandro czasem, gdy zostawaliśmy sami mówił, że wyrosnę na bardzo inteligentną dziewczynę i zacznę podejmować samodzielnie różne decyzje, które być może odmienią moje życie. Ja, jako sześcioletnia dziewczynka mało co z tego rozumiałam, ale wszystkie słowa dokładnie zapamiętałam. To, co kiedyś wydawało się nierealne, dziś powoli wkracza w mój własny świat. I teraz, kiedy odnalazłam wreszcie swoją drogę, muszę to wszystko zostawić, bo moja ukochana mamusia ma humorki i każe mi ze sobą jechać. Przez tyle lat widziała mnie tyle, co nic i praktycznie nie obchodziło ją to, co robię. Dlaczego więc dzisiaj sobie wraca i mi rozkazuje?
   Spojrzałam na wyświetlacz mojego smartphone'a. Dostałam wiadomość od Federico. Na samą myśl o nim zrobiło mi się ciepło na sercu. Po jego wczorajszej wizycie zaczynam coraz bardziej intensywnie myśleć. Zmieniam się, chyba na lepsze. Odrzucam wszystkie maski, które zakładałam. Chcę pokazać prawdziwą siebie.

   Wiadomość od: Federico
    Jak się czujesz? Wszystko w porządku?

   Wysłano do: Federico
   Tak, wszystko jest dobrze.

Skłamałam. Chociaż mogłoby się wydawać inaczej, pozory mylą. Nie lubię, gdy ktoś się nade mną rozczula, mówi, że będzie lepiej i mi pomoże. Co z tego wychodzi? Jedno wielkie zero. Spojrzałam w stronę okna. Dwie godziny temu było jeszcze tak jasno, a teraz nagle nastała ciemność, jakby ktoś zarzucił na niebo wielką czarną pelerynę i nie pozwolił, by jakikolwiek słoneczny promień przedostał się na zewnątrz. Nie miałam przyjaciół, a jednak będę tęskniła. Za wszystkimi, bez wyjątku. Za Naty, bo była przy mnie, chociaż nie traktowałam jej zbyt dobrze, za Andresem, bo rozśmieszał mnie swoją głupotą i bądź, co bądź, ale lubiłam jego towarzystwo, choć wcale tego nie okazywałam, za Leónem, bo... to był prawdziwy, niezakłamany przyjaciel. Kiedy było trzeba, potrafił dać mi porządnego kopa, bym się otrząsnęła.
   Usłyszałam z dołu dwa różne przekrzykujące się głosy. Nie warto walczyć o nierealne marzenia. A ja bardzo bym chciała, by wszyscy chociaż raz zamilkli i wysłuchali mnie do samego końca. Ale póki co, niczego nie spełnię, gdyż czeka mnie nieprzespana nocka i pakowanie się do walizki. Wspaniale, właśnie tego pragnęłam.
Lara
          Niedzielne popołudnie miałam zamiar spędzić na torze crossowym, przy naprawianiu motorów i zapachu spalin. Być może drażnił on niektórych, ale mnie wręcz przeciwnie. Uwielbiam bijącą z tamtego miejsca adrenalinę, czasami, gdy nikt nie patrzy wsiadałam na motor i bez chwili zastanowienia ruszam w pościg na torze. Niby jestem dziewczyną, ale czy to jest jakąś przeszkodą? Nie sądzę. Cóż poradzić, że to moja pasja?
   A tymczasem co robię? Zamiast siedzieć i reperować zepsute części od motoru, wygonili mnie na dwór, bym odwiedziła wraz z braciszkiem pobliski plac zabaw. Juan złapał piłkę do nogi i czekając już przy drzwiach, szarpał klamkę, głośno się drąc. Jak mus, to mus. Chwyciłam telefon w dłoń i zbiegłam po schodach na dół.
- Już idę, można chociaż poczekać?!
   Skwar dawał nam w kość już od wczesnego południa. Przynajmniej mi było gorąco, a tylko siedziałam na ławce i wpatrywałam się ślepo w ekran komórki - brat natomiast tryskał energią i nie wykazywał żadnego zmęczenia. Latał za swoją piłką jak szalony.
- Lara, co tak siedzisz, choć ze mną pograć! - krzyczał z boiska tuż obok placu. Zerknęłam na sześcioletniego Juana. Uśmiech wręcz nie schodził z jego twarzy. Odkrzyknęłam tylko nie i odwróciłam się w drugą stronę. To, że tutaj z nim siedzę jest już wystarczającą karą. I chociaż lubię nożną, z moim braciszkiem lepiej nie zaczynać. I gdy myślałam, że wreszcie da mi spokój, dopiero zaczął dawać mi w kość. Lara to, Lara tamto, chodź tutaj, zabierz to... Normalnie istne piekło.
- Ups... Larusiu... - rzekł ze słodką minką. Przewróciłam oczami i wstałam z miejsca. Podeszłam do chłopca i podparłam boki. Kiedy zaczyna zdrabniać moje imię, to wiem, że coś się dzieje.
- Co tym razem? - spytałam bez większego entuzjazmu. Juan wskazał swoją piłkę leżącą za płotem jednego z domków. Nie, nie będę tam lazła po raz dziesiąty w tym miesiącu. Chociaż raz mógłby się pilnować i nie strzelać tak tych goli...
- Zaraz wracam, masz tutaj zostać i nie robić żadnych głupstw. - pogroziłam mu palcem i delikatnie się zaśmiałam. Ruszyłam w stronę niewielkiego domku. Nacisnęłam dzwonek dwa razy i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Kogo ujrzałam? No nie, znowu ten debil.
- O, witaj śliczna nieznajomo. - przywitał mnie słodkim tonem głosu.
- O, witaj idioto. - parsknęłam, mrugając zalotnie oczami.
- Ten idiota ma imię. - odsłonił rządek śnieżnobiałych zębów. Wydawało mu się, że jest taki super macho i od razu polecę na jego suchary rodem z tych telenowel.
- Wiem, ale to określenie bardziej mi do ciebie pasuje. To co, oddasz mi piłkę brata? - spytałam, wskazując na przedmiot leżący tuż obok drzwi. Diego zilustrował mnie od góry do dołu i udał, że się zastanawia. Myślałam, że jeszcze chwila i wybuchnę.
- Pomyślmy... A co z tego będę miał? - zmrużył delikatnie oczy i zaczął mi się uważnie przypatrywać. W ogóle go nie rozumiałam. Czego on ode mnie oczekuje?
- Satysfakcję, że mi pomogłeś. A teraz oddawaj, co moje. - wyciągnęłam rękę z nadzieją, że dostanę swoje, natomiast chłopak udając jeszcze większego głupka przybił piątkę, po czym zatrzasnął drzwi. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Ja mu dam jeszcze popalić! Brat z wielkim rozczarowaniem przyjął tę smutną wiadomość. Zapewnił,  że nie naskarży rodzicom, ale ja wiem swoje. Mam tylko nadzieję, że więcej nie spotkam Diego. Jeszcze w życiu nie miałam styczności z takim chłopakiem. Oby nie stanął mi znów na drodze...
Maxi
           Byłem dziwnie niespokojny. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Przeczuwałem, że coś się zdarzy i niewątpliwie nie będzie to dobre. Szukałem rozwiązania na moje lęki, lecz nie dostałem żadnej odpowiedzi. Dlaczego? Co zrobiłem nie tak? Czułem obawę przed czymś, co właśnie dziś miało się stać. Kompletnie nie wiem, co mam robić. Załamuję ręce i koniec.
   I tak to właśnie wygląda. W oczach innych jestem zwykłym tancerzem i raperzyną, noszącym czapki i nierozstającym się ze swoim notebookiem. Tymczasem prawda jest zupełnie inna, a pozory mylą i to bardzo. Dzisiaj mogę się śmiać, a za miesiąc robić to samo, dusząc w sobie prawdziwe emocje. W rzeczywistości nie wiem do końca, kim tak właściwie jestem. Codziennie odkrywam siebie na nowo. Znajduję rozwiązania na dotychczas niezrozumiałe pytania, uczę się być innym. Każdy dzień kryje coraz to ciekawsze doświadczenia i mam zamiar poznać je wszystkie.
   Siedziałem już kwadrans w pobliskiej kawiarence. Niecierpliwie wyczekiwałem nadejścia dziewczyny. Co chwila zerkałem na frontowe drzwi z nadzieją, że właśnie w tym momencie przekroczy próg lokalu. Mijały minuty, a czas oczekiwania dłużył się niemiłosiernie. Bałem się, że kiedy nareszcie przyjdzie, ja stchórzę i ucieknę. Zbyt długo czekałem. Podniosłem się z miejsca i miałem zamiar opuścić kawiarnię, ale impuls kazał mi poczekać. Usłyszałem za sobą ciche sapanie i delikatne kroki. Obróciłem się, ujrzawszy brunetkę. Założyła kosmyk włosów za ucho i uniosła głowę do góry. Naciągnęła rękawy swetra i podeszła bliżej mnie. Słyszałem jej nierównomierne bicie serca. Niepewnie skierowała swoje tęczówki w moją stronę i z lekkim, prawie niesłyszalnym zająknięciem powiedziała:
- Przepraszam, że musiałeś tyle czekać.
   Gołym okiem było widać, że jest poddenerwowana. Zasiadła na krześle naprzeciwko i wyczekiwała, aż się odezwę. Tymczasem ja nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Głos jakby ugrzązł mi w gardle i jak na złość nie chciał wyjść. W mojej głowie nastała kompletna pustka. Co ja jej miałem powiedzieć? Że łamie mi serce, podczas, gdy sam to robię? Nadal nie zapomniałem o naszej ostatniej rozmowie. Ja... zrozumiałam, że cię kocham. Szkoda, że ja ciebie też.
- Nic nie powiesz? - spytała z nutką zawiedzenia w głosie.
- Naty... nie chciałem... żeby tak wyszło, ja... - plątałem się w słowach, nie mogłem ułożyć sensownego zdania. Bałem się, że teraz ją zranię, co nastąpiło szybko, za szybko. Ze łzami w oczach zwinnie podniosła się do góry i poprawiła ramię torebki.
- Przepraszam, nie chciałam cię nigdy skrzywdzić. To wszystko jest tylko i wyłącznie z mojej winy. Powinnam już iść. - westchnęła i starła łzę z polika. Nie mogłem na to patrzeć. Cierpiała przeze mnie. Podjąłem radykalną decyzję. To mogło zniszczyć wszystko, ale w tamtej chwili o tym nie myślałem. Zatrzymałem ją łapiąc za nadgarstek i stanąłem twarzą w twarz. Jej oczy błyszczały od łez. Teraz albo nigdy. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę w stanie zrobić coś takiego. Nasze usta w jednej chwili zetknęły się ze sobą. Nie wiem, czy tego właśnie chciała. Zatopiłem dłoń w jej czarnych lokach, a drugą kurczowo trzymałem jej ręki, jakbym się bał, że ucieknie.
    A wiecie, co było najlepsze? Nie odepchnęła mnie.
Camila
           Marzyłam o normalnym życiu. W dzieciństwie chciałam być jak moje rówieśniczki bawiące się lalkami w przedszkolu. Jako jedyna siedziałam w kącie i ślepo obserwowałam otoczenie. Sama miałam szmacianą lalkę. Chciałam mieć złote loki, tak, jak ona. Zielona sukienka ozdabiająca jej ciało bardzo mi się podobała. Mama postanowiła zrobić mi niespodziankę i na urodziny podarowała mi bardzo podobną kreację, którą sama uszyła. Miałam z tego niemałą uciechę. Wtedy nie liczyły się pieniądze, tak, jak teraz. Znajomi wykluczyli mnie kiedyś ze swojej paczki, bo nie wyglądałam jak modelka z okładki magazynów. Przepraszam za to, że jestem inna.
   Zawsze jednak znajdzie się ktoś, kto stanie po twojej stronie. Nie doceniałam tego tak bardzo, aż do teraz. Wady zniknęły, dobro pozostało. On ciągle przy mnie był. Bardzo się boję, ale to tylko dlatego, że wiem, czego się spodziewać po ludziach. Co prawda, mam Francescę i Maxiego, ale nawet im boję się zaufać w stu procentach. Chociaż jednak są jakieś pozytywy w moim życiu. Tak, nie boję się teraz przyznać, że kocham Sebastiana. Zbyt długo ukrywałam swoje uczucia, zakopałam je głęboko i tak dobrze, że ciężko było je teraz wyjąć na wierzch. Udawałam przed samą sobą, że nic kompletnie, prócz przyjaźni nas nie łączy. Tymczasem on oczekiwał czegoś więcej. Nie mówił o tym głośno, ale jednak to wiedziałam. Przyznając szczerze, nie spodziewałam się, że tak wspaniały chłopak może poczuć coś do takiej dziewczyny, jak ja. Niczym się nie wyróżniam, jestem zwykłą Camilą. A jednak ktoś znalazł we mnie coś więcej. Odkrył moje prawdziwe wnętrze. Obawiałam się, że on mnie zostawi, ale szybko wyrzuciłam z głowy tę niedorzeczną myśl. Znamy się zbyt długo, chyba by tego nie zrobił, prawda...?
- Camilo, myjesz naczynia? - usłyszałam donośny głos matki z salonu. Odłożyłam gąbkę i zakręciłam kurek. Ciepła woda automatycznie przestała lecieć.
- Zaraz kończę! - odkrzyknęłam i zabrałam się do ponownego czyszczenia zabrudzonego talerza.
   Zdjęłam fartuch i wyłoniłam się z kuchni. Mama akurat wkładała czyste ubrania do szafki. Zaszłam ją od tyłu i mocno przytuliłam. Jej bliskość bardzo mnie uspokajała. Była jedną z nielicznych osób, które kochałam ponad życie. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby i ona odeszła.
- Wychodzę, wrócę za godzinę, góra dwie. Nie czekaj z obiadem. - posłałam jej uśmiech i zarzuciłam na siebie cienki płaszczyk, po czym wyszłam z mieszkania. Wiedziałam, gdzie chcę iść. Dziesięć minut później byłam już na miejscu. Niepewnie zapukałam do drzwi. Otworzył mi Sebastian, we własnej osobie. Widząc mnie bardzo się zdziwił, ale bez słowa wpuścił mnie do środka. Był teraz sam i nic nie mogło nam przeszkodzić. Stanęłam na środku salonu i wzrokiem przywołałam go do siebie. Serce biło mi jak oszalałe.
- Camila, co jest? Co tutaj robisz? - zadawał mi pytania. Ja z uśmiechem na twarzy, który nie schodził mi od dobrych paru godzin mocno objęłam go ramieniem i wtuliłam w niego. Pogłaskał moją głowę i złożył na niej delikatny pocałunek. Czułam się bezpieczniej niż kiedykolwiek. Będąc tuż przy jego uchu, wyszeptałam mu dwa najpiękniejsze słowa na świecie.
   Kocham Cię, Seba.
Chłopak wyraźnie był szczęśliwy. Odsunął się ode mnie, lecz był na tyle blisko, by móc spojrzeć mi w oczy. Kciukiem pogłaskał moje zaróżowione poliki.
- Kocham ciebie mocniej, niż kiedykolwiek.
   A więc będzie happy end?
León
          Pozwoliłem na za dużo. Chodziłem jak w transie, nic mi nie wychodziło. Jakbym zapomniał, co jest moim celem. Powoli traciłem kontrolę nad wszystkim, co działo się w moim życiu. Puściłem ster i nie da się nad nim zapanować. Uczucie, że coś się właśnie sypie jest jednym z najgorszych, jakie mogą istnieć. Potrzebowałem rady. Znałem tylko jedną osobę, z którą mogłem porozmawiać o każdym problemie. Była dla mnie wszystkim i wiem doskonale, że ostatnio zaniedbałem nasze relacje, dlatego czas to zmienić. Nie czekając ani chwili dłużej chwyciłem telefon i bez słowa wyjaśnienia wyszedłem z domu. Francescę przypadkowo spotkałem w parku, siedziała na ławce. Nie zauważyła nawet, kiedy dosiadłem się obok.
- Bujasz w obłokach, czy próbujesz mnie spławić? - szturchnąłem delikatnie jej ramię. Odwróciła głowę w moją stronę, mimowolnie się uśmiechając.
- Nie, no coś ty. Co się stało, że zaszczyciłeś mnie swoją obecnością? - spytała ironicznie. Ja tylko odpowiedziałem jej śmiechem.
- Potrzebuję rady.
- Więc mów, zamieniam się we wróżkę, która pomoże tobie zawsze i wszędzie. - czekała, aż zacznę mówić. Wziąłem głęboki oddech i postanowiłem już niczego nie kryć.
- Violetta to moja przyjaciółka z dzieciństwa. Ona nie może się dowiedzieć, a ja nie mogę się pogodzić z faktem, że tak ją zraniłem... Uświadomiłem to sobie całkiem niedawno. Popełniłem błąd. Pomóż mi, sam nie daję rady...
- Kto to Violetta? Ta dziewczyna, z którą ostatnio cię widziałam? Niczego nie rozumiem. - spytała zdezorientowana.
- Tak. Już jutro ją poznasz. - pokiwałem twierdząco głową. - Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Oby...
   Nie wiedziałem, że ktoś może nas podsłuchiwać. Niby przypadkiem coś wleci do ucha, wyleci drugim, ale zawsze zostanie w głowie. I to dopiero przysporzyło kłopotów, o których dowiedziałem się trochę za późno...




Rany, skończyłam! Już myślałam, że nie dam rady. Bufon i Camila się usunęli (Marcia, to nasza wina!...), a potem to już mi się nie chciało pisać i... Interesujące. Tak czy siak, wracam. Coś nie pozwoliło mi zostawić tego bloga. Obiecuję, że dokończę tę beznadziejną, straszną [...] historię. Nie wyszło, ale tylko dlatego, że wyszłam z wprawy. Myślę, że jeszcze uda mi się sklecić w miarę sensowny rozdział, a tymczasem zostawiam Was z tym czymś. 
Naxi dla Marci, ahh (widzisz, jaka ja dobra? Kitowałam Cię, hyhyhy ^^) Czekam, aż mnie zabijesz :D 
Nowy, brzydki wygląd bloga. :)
Chyba tyle.
Dziękuję za uwagę,
S. xx 

16 komentarzy:

  1. JEZUJEZU JARAM SIĘ *_______* ABJHWMBOIWHBFQKBWFIQEKFBVOIWFLKQVFILEQFVK <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O JEZU KOCHANY JEZU JEYUY ksfjskljdfghkdfjslllsjsdkhgdfjjdfkghjdflhnjsahkf Karo, moja kochana, ślicznaaa <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!!!!
    Ooo pocalunek Naxi jak slodko ; D
    Fede sie martwi o Ludmi xd
    Co ty nowy wygląd bloga jest S.U.P.E.R.!!
    Zapraszam do siebie na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam.
    Tyna : **

    OdpowiedzUsuń
  4. No to czyli opłacało ci się powtarzać, że wena wróci, że cudownie piszesz, że masz tylu czytelników, że jesteś wspaniała i że cię kocham <333
    Opłacało się, bo teraz dostajemy w zamian ten cudowny rozdział na który tak długo czekałam, jednak nie żałuję :)
    Mówiłaś, że wyszłaś z wprawy, ale to nieprawda <333 Piszesz tak samo cudownie jak zawsze pisałaś, wiedz o tym <3333
    Zaczynam tutaj gadać jak niewiadomo kto, ale to prawda :*
    Rozdział był wspaniały,z tymi wszystkimi uczuciami, które tak ubrać w słowa potrafisz tak genialnie :)
    Kocham cię i czekam na kolejny rozdział i pamiętaj: nigdy w siebie nie wątp, bo jeśli zwątpisz, nic się nie uda.
    Kocham <33333

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładnie napisane.
    Szablon pasuje do treści opowiadania w 100%!
    Piszesz bardzo fajnie i bez błędów (moim okiem^^).
    Życzę weny i powodzenia w pisaniu następnych rozdziałów :).
    Czekam na następny wpis. Nie mogę się doczekać dalszych losów bohaterów :)
    Pozdrawiam,
    Jessy.
    W Wolnej chwili zapraszam do siebie na: fazer-feliz.blogspot.com ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Dochodzę do wniosku, że zadedykowałaś mi rozdział. xD
    Cieszę sie, gdyż był niesamowity! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny ;*
    dobrze, że dalej piszesz <33
    ciekawe kto ich podsłuchiwał xD
    Czekam na kolejny rozdział :)
    wygląd bloga jest super... i wcale nie wyszłaś z wprawy <3

    //Nati

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny, cudowny po prostu świetny i pocałunek Naxi kocham im

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na next z nadzieją że szybko dodasz pozdrawiam i Zapraszam

    http://leonetta-znapisami-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Powrót w pięknym stylu! Kocham! <3
    Biedna Ludmiła. :c Współczuję jej i muszę przyznać, że wolę Twoją wersję tej blondyny, niżeli taką z serialu. Uważam, że strasznie zaniedbali jej postać, pokazując jedynie, że jest divą oraz jędzą. A szkoda. ;c
    Naxi :*
    Lara, jej młodszy brat, piłka i Diego. Przygoda marzeń!
    Leon i jego zwierzenia... ;) Czy to Violetta słyszałą ich rozmowę? Coś mi mówi, że tak. Będzie się działo. c:
    Rozdział wyszedł cudowny, nawet jeżeli Tobie może się wydawać inaczej.
    Poza tym... cieszę się z Twojej decyzji. Nie wiesz jak bardzo! c: W zasadzie wierzyłam, że to na krótką metę, ale tak szybkiego powrotu nie spodziewałam się w ogóle! I bardzo dobrze!
    Żeby nie przeciągać, zakończę ten... jakiś komentarz.
    Weny, weny, weny i jeszcze więcej weny!
    Raisa. <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham Twoje opowiadanka, tylko jeszcze nigdy nie miałam czasu na komki, a teraz mam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. MŁOTEK, JUTRO SIĘ ROZPISZE.
    TZN. DZISIAJ. OBIECUJE.
    KOOOCHAM CIE BARDZIEJ <3

    OdpowiedzUsuń
  15. http://swiatewedlugtini.blogspot.com/2014/02/rozdzia-1-aaaaaa-mamo-jest.html?m=0
    To mój rozdział pierwszy. Przeczytaj dedykację :D

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!