5.01.2014

Rozdział 7: Słodko-gorzka

"Jak z fotografii skrawka wskrzesić ją
Tę moc, co do końca światła ma twarz twą
Jak mam przeżyć tu bez Ciebie
Ciemność tylu chwil.
Jak mam, jak mam dojść do siebie?
Pomóż mi..."
Ewa Farna - "Uwierzyć"


Federico
           Przez pochmurne niebo gdzieniegdzie przedzierały się promienie światła słonecznego. Siąpiący deszcz wciąż jednak nie ustawał, dlatego niezbędnym elementem ubioru wyjściowego była parasolka. Jako, iż nie posiadałem tego przedmiotu, musiałem zmusić się do wyjścia w samej przeciwdeszczowej kurtce. Była to jedyna rzecz, którą miałem zawsze przy sobie. Zarzuciłem na siebie cienki płaszcz i wyszedłem ze Studio, dokładnie zamykając drzwi. Na ulicy panowała pustka, gdyż wszyscy pouciekali, jakby się bali, że deszcz ich zabije. Uniosłem głowę do góry i natychmiastowo poczułem na swojej twarzy drobne krople wody spływającej również po szyi. Zdjąłem kaptur i zamknąłem na chwilę swoje oczy. Pamiętam, że od dziecka kochałem tę porę roku. Było późne lato, na dworze padało, a ja chowałem się w kącie swojego pokoju, przykrywałem grubym wełnianym kocem i wpatrywałem w okno. Po szkle spływało tysiące drobnych kropel. Gdy wychodziło słońce, mieniły się niczym gwiazdy na niebie. Brało mnie wtedy na głębokie przemyślenia, jeszcze za czasów dzieciństwa moja mama powtarzała, że wyrosnę na bardzo inteligentnego mężczyznę. A czy tak się stało? Na razie nie mam pewności. Jestem nastolatkiem i wciąż się uczę. Trzeba opanować wszystko, nawet miłość. Nie da się zakochać z dnia na dzień. To uczucie rodzi się stopniowo, z każdą godziną jest coraz głębsze. Wystarczy znaleźć tylko odpowiednią osobę. Czy ja kocham? Nie wiem, ale na pewno się zakochuję.
   Stanąłem przed wielkimi mosiężnymi drzwiami. Nacisnąłem dzwonek dwa razy i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Po chwili usłyszałem kroki, a w progu stanęła niewysoka kobieta o brązowych włosach.
- Ja do Ludmiły, mogę? - spytałem uprzejmie. Wpuściła mnie przez próg i zamknęła drzwi. Wskazała schody i sama schowała się ponownie w kuchni. Wzrokiem uchwyciłem każdą część pomieszczenia i wbiegłem co drugi schodek na górę, wcale się przy tym nie męcząc. Odnalazłem jedyne uchylone drzwi na tym piętrze, więc zgadywałem, że to był właśnie pokój dziewczyny. Delikatnie zapukałem i wychyliłem się zza nich.
- Federico? - spytała, zamykając swój notes i odłożyła go na bok.
- We własnej osobie. Mogę wejść? - dziewczyna ochoczo pokiwała głową i zrobiła miejsce na łóżku obok siebie. Zamknąłem drzwi i usiadłem tuż przy niej, zaglądając przez ramię.
- Co to jest? - spytałem, wskazując na notes. Ludmiła chwyciła go do ręki i otworzyła na pierwszej stronie.
- Mój szkicownik. Rysuję w nim prawie wszystko, chcesz zobaczyć? - podała mi go. Przekartkowałem strony po kolei, aż wreszcie natrafiłem na jeden z ostatnich szkiców. To była kobieta o równie pięknych blond lokach, lekko zadartym nosie, niebieskich oczach, a jej atutem były usta podkreślone rubinowym kolorem.
- Kto to jest?
- Moja mama. - odparła, a jej mimika twarzy automatycznie się zmieniła. Zniknął ten delikatny, ale jednak uśmiech, w zamian za to pojawiła się rozgorycz.
- Wcale jej nie przypomina. Twoja ma przecież ciemne włosy. Sam widziałem, kiedy wpuszczała mnie do domu.
- To była gosposia, Elsa. - wyjaśniła. Chciałem już spytać o jej rodzinę, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Było coś, czego nie miała zamiaru mi powiedzieć i nie chciałem naciskać. Na wszystko jeszcze przyjdzie czas.
- Mogłabyś mnie naszkicować? - zmieniłem temat. Dziewczyna po chwili zastanowienia zgodziła się. Wyjęła z szuflady szafki nocnej ołówek i przycisnęła do jednej z czystych kartek.
- Usiądź prosto. Nie ruszaj się, przechyl głowę lekko w prawo... - dawała mi wskazówki. Zrobiłem wszystko po jej myśli, byleby tylko mnie naszkicowała. Co chwilę odrywała wzrok z kartki i uważnie mi się przyglądała. Kątem oka jako tako mogłem dostrzec jej poczynania. Niewiele widziałem ze względu na to, że nie miałem możliwości poruszenia się.
   Pół godziny później moje oczy ujrzały efekt końcowy. Perfekcyjne rysy twarzy, kreski, oczy wyglądające jak żywe, każdy włos na głowie idealnie narysowany, pojawiły się również dwa małe pieprzyki tuż obok lewego ucha. Mało kto zauważa takie detale, niektórzy uważają to za zbędne. Odzwierciedlenie prawdziwego mnie. Przejechałem opuszkiem palca po kartce, zostawiając na nim prawie niewidzialną smugę od ołówka.
-To jest... doskonałe. Ludmiło, w życiu nie widziałem czegoś piękniejszego. Otrzymałaś taki dar, od kiedy rysujesz? - nie mogłem wyjść z podziwu. Nigdy nie spodziewałbym się, że blondynka interesuje się sztuką.
- W sumie to od ośmiu lat. Takie efekty, szczerze powiedziawszy, nie przychodzą ot tak. Trzeba wiele czasu, by osiągnąć ten poziom. Nie, żebym się chwaliła... - błądziła oczami po mojej twarzy. Jej uśmiech sprawił, że siedziałem jak zahipnotyzowany. Właśnie odkrywałem jej prawdziwą stronę. Łatwo jest przybrać maskę i udawać kogoś innego, lecz ciężej już ją zdjąć i znów być sobą. Co noc przed snem zastanawiałem się, jaka ona jest. Co tak naprawdę ukrywa jej dusza, która okazała się być piękna, widać, że kontrasty się zacierają, nagle otwiera się dla mnie i pozwala dowiedzieć się o niej więcej, niż sama by mi powiedziała. Nie ma słów, a jednak wszystko rozumiem.
- To najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem.
   Nieśmiało przysunęła się bliżej mnie i zamknęła szkicownik. Czułem jej ciepły oddech. Przypadkowo dotknęła swoją delikatną i kruchą dłonią mojej. Serce zabiło mocniej każdemu z nas. Wreszcie przełamała lody i położyła głowę na mym ramieniu. Zatopiłem na chwilę swoje wargi w jej blond włosach. Siedzieliśmy w ciszy, ale wcale nam to nie przeszkadzało. Czułem się jak w raju, bo przy mnie był mój anioł.
Naty
           Mówią, że człowiek nie może się zmienić. Zawsze gdzieś pozostanie chociaż mała cząstka tego, kim kiedyś byliśmy. Zgubiłam się w swoim labiryncie uczuć, wszystko stało się takie trudne, problematyczne, choć nic się nie zdarzyło. No i co z tego, że kocham kogoś, kto uważa, że kłamię? Nie, to wcale nie jest problem. Chodzi tu o Lenę. To ona wszystko psuje. Od kiedy pamiętam, zawsze chciała być lepsza ode mnie i świetnie jej to wychodziło. Kochana córeczka mamusi i tatusia. A ja? Nie zasługuję, ani na miłość, ani na przyjaźń. Nie wierzę, że będzie lepiej, bo to jedno wielkie kłamstwo. Za każdym razem, kiedy ktoś pytał, jak się czuję, odpowiadałam "jest okej". A wcale nic nie było, nie jest i nie będzie.
   Siedziałam na miękkim dywanie i wkładałam ubrania do szafy. Ciszę i spokój przerwała wspaniała osoba, zwana również siostrą. Chrząknęła, zwracając przy tym moją uwagę. Stała oparta o framugę drzwi. Odwróciłam głowę i posłałam jej obojętne spojrzenie. Na twarzy wymalowała ten sam uśmiech, którego wręcz nienawidziłam. Czuła, że triumfuje nade mną.
- Pożycz mi tą błękitną sukienkę. - wskazała na ciuch trzymany w mojej ręce.
- Po pierwsze, może tak grzeczniej, a po drugie nie, nie pożyczę, nie dam, nie sprzedam, więc nie masz czego tutaj szukać. - warknęłam. Irytowała mnie samą sobą i najlepiej by było, gdyby poszła i się nie odzywała. Byłoby wręcz idealnie. Ruszyła się z miejsca i podeszła do mnie, po czym wyszarpnęła z mej dłoni sukienkę.
- Nie to nie, sama sobie wezmę. - przybrała poważny wyraz twarzy. Miała tylko szesnaście lat i była moją młodszą siostrą, a jednak zawsze dostawała to, co chciała.
- Oddaj to, idiotko! - wrzasnęłam. Czułam, że nerwy zaczynają mi puszczać i już nie będę potulna jak baranek. Podniosłam się z podłogi i czym prędzej rzuciłam się w pogoń za siostrą. Próbowałam odzyskać to, co moje.
- MAMOOO! - wydarła się Lena, a echo niosło się po całym domu.
- Bardzo dorosłe zachowanie. - podsumowałam i chwyciłam za rękaw sukienki. Pociągnęłam najmocniej, jak potrafiłam. Szwy w tym miejscu pękły i kiecka rozdarła się na pół. W efekcie końcowym wylądowałam na ziemi, a siostra na ścianie. Rodzicielka wybrała sobie idealny moment na zainterweniowanie. Widząc strzępy i kawałki niebieskiego materiału, moją wściekłą minę, zażenowała się i pomogła nam wstać.
- To wszystko jej wina. - Lena wskazała na mnie, przybierając na twarzy smutek. Jak to zobaczyłam, miałam ochotę się na nią rzucić i wyżyć za te wszystkie lata, ale nie, Naty jest ta zła, a Lencia dobra.
- Do pokoju, marsz! - wrzasnęła kobieta, cisnąc we mnie pozostałości po sukience. Zabrałam, co swoje i zamknęłam się u siebie. Trzasnęłam drzwiami tak mocno, że powstał przeciąg. Firanka samowolnie zaczęła się poruszać. Opadłam na łóżko i zamknęłam oczy.
   Jestem tak bardzo fajna, jak śnieg w wiosenny majowy dzień.
   Z melancholijnego stanu wybudził mnie dźwięk komórki. Przybrałam siedzącą pozycję i chwyciłam w dłoń telefon zerkając na wyświetlacz. To, co ujrzałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
   1 nieodebrane połączenie od: Maxi
   Masz 1 wiadomość od: Maxi
   Od: Maxi
   Naty, musimy porozmawiać. 
Francesca
              Często zastanawiam się nad tym, co oznacza słowo przyjaźń. Wydawać by się mogło, że to po prostu osoby, które lubią siebie nawzajem bardziej niż pozostałych. Jednak sens tego jest jeszcze głębszy. Do przyjaciela trzeba mieć pełne zaufanie, pokochać jego wady, człowiek przecież nie jest idealny. Móc porozmawiać z nim na wszystkie tematy, ale również wysłuchać, gdy ma problem. Wzajemna pomoc zawsze popłaca, a kiedy my borykamy się z trudnościami, to wiemy, że nie zostaniemy sami na lodzie. A co, jeśli on, pomimo zapewnień, że będzie dla nas przez całe życie, nagle znika i udaje, że między nami nic się nie zdarzyło?
   Wrześniowe popołudnie należało do jednych z przyjemniejszych. Na dworze było chłodno, ale ten mały defekt w niczym nie przeszkadzał. Siedziałam na kanapie w salonie i odpoczywałam, zastanawiając się przy tym nad jedną sprawą. León ostatnio rzadko się do mnie odzywał. Nie wiem, czym to było spowodowane, ale nie powiem, bolało. Na dodatek często spotykał się z jakąś dziewczyną. Czy to może być jego nowa przyjaciółka? Zajął się nią, a mnie zostawił? Chociaż w tą wersję wątpię, León taki nie jest. Interesuje mnie również to, czy zostawił swoją szkolną ekipę i Ludmiłę. To jemu przecież nie wyjdzie na dobre...
- Fran, leć po marchewki do sklepu, potrzebuję do obiadu! - z kuchni doszedł głos mojego brata. Wstałam z kanapy i zajrzałam do pomieszczenia. Luca skrzętnie pałętał się w różne strony, szukając po szafkach potrzebnych składników do przygotowania dania.
- Nie mógłbyś sam? - spytałam. Chłopak spojrzał na mnie spod byka i wcisnął w rękę banknot.
- Dwie marchewki, czy proszę o tak wiele?
   Przewróciłam oczami i wyszłam z domu. Do najbliższego warzywniaka miałam raptem pięć minut. Włożyłam dłonie do kieszeni bluzy i mknęłam przez miasto. W sklepie zakupiłam potrzebne warzywa i dziękując sprzedawcy zabrałam małą reklamówkę.
- Będziesz chrupała? Widzę, że znowu na diecie. - odwróciłam się, a moje oczy ujrzały chłopaka. Tego, który kiedyś był moim najlepszym przyjacielem. Zszokowana mocno go przytuliłam, puszczając siatki.
- Diego! Jak wspaniale cię ponownie widzieć. - z wielkim uśmiechem na twarzy odgarnęłam włosy do tyłu. - Jak... ty... tu... - chłopak mrugnął do mnie i podniósł worek.
-  Stęskniłem się za rodziną i wylądowałem w Buenos Aires. Tadam! - tryskałam radością. Z Diego przyjaźniłam się od małego, nasze rodziny często się spotykały i czasem odwiedzaliśmy się nawzajem, my ich w Hiszpanii, a oni nas, we Włoszech. Po przeprowadzce do Argentyny kontakt nam się urwał i wątpiłam, że znów go spotkam. A jednak, udało się po raz kolejny ujrzeć siebie na oczy. Chłopak odprowadził mnie aż pod sam dom.
- Trafisz do siebie? - spytałam zmartwiona. On tylko pokiwał głową i pomachał na pożegnanie.
- Pewnie. Do zobaczenia, mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy.
   Zamknęłam drzwi i weszłam do kuchni. Odłożyłam na blat reklamówkę z marchewkami. Luca obrócił się i uważnie zilustrował.
- Co tak długo? Kolejka była kilometrowa, czy może nie potrafiłaś wybrać idealnej marchewki? - zażartował. Delikatnie go szturchnęłam i zaśmiałam perliście.
- Nie, nie dzisiaj. Zawołaj mnie na obiad. - powiedziałam i skierowałam się do swojego pokoju.
Sebastian
          Co z tego, że kocham Camilę. Nasza przyjaźń od zawsze była silna, byliśmy dla siebie jak brat i siostra. W każdej sytuacji mogła na mnie polegać. Ja chciałem od niej tylko, by była ze mną szczęśliwa. Cóż, może zbyt wiele oczekiwałem? Od niedawna zacząłem spoglądać na nią, jak na kogoś więcej, niż kumpelkę, przyjaciółkę od serca. Potrafiła mnie rozbawić, choć nie zawsze miała humor. Los nie był dla niej do końca łaskawy, a ona jednak cieszyła się z każdego dnia, nie traciła ani chwili. Często jednak borykała się z problemami, na które moje dobre słowo nie podziałało. Starałem się pomóc jak tylko mogłem. To przecież dobra dziewczyna, więc dlaczego tyle zła spotkało ją w życiu? Wczoraj jednak postanowiłem dać jej wolną rękę. Niech zrobi to, co uważa za słuszne. Jeżeli chce zostać sama, nie naciskam. Ja też nie zawsze podejmuję dobre decyzje.
   Pustkę w moim mieszkaniu wypełniła dziwna aura. Rozejrzałem się uważnie dookoła, lecz niczego nie ujrzałem. Dostrzegłem jednak kawałek ciemnej kurtki od zewnętrznej strony okna. Podszedłem do drzwi i delikatnie je uchyliłem. Za nimi stała zakłopotana Camila, trzymająca w dłoni kopertę. Rolowała bransoletkę na lewej ręce. Gdy tylko uniosła głowę do góry, zrozumiała, że nie ma już odwrotu. Nie wiem, po co przyszła, ale z chęcią się dowiem. Ręką wskazałem, by weszła do środka. Wahała się przez chwilę, jednak postawiła pierwsze kroki w mieszkaniu. Wiedziałem, że się denerwuje. Za każdym razem stąpała z nogi na nogę, bawiła się włosami i spuszczała wzrok. Kochałem to, jak błądziła wzrokiem. Kochałem jej drobne dłonie, pełne poliki. W końcu postanowiła się odezwać.
- Sebastian, ja... przepraszam, bardzo przepraszam. - rzuciła mi się na szyję i mocno objęła. Czułem jej przyśpieszone bicie serca.
- Nie masz za co.
- Ależ mam. - przegryzła wargę. Wiedziałem, że nie jest jeszcze gotowa. Poczekam na odpowiedni moment. Bo na najpiękniejsze chwile warto czekać.




Według mnie cyfra siedem jest szczęśliwa. Czy to prawda? Oceńcie sami. Na moje oko wyszło jako tako, jest okej, ale zawsze mogło być lepiej. Chyba nic mądrzejszego nie chciałam napisać, dziękuję za wszystkie komentarze, "taki" (jest ich na chwilę obecną aż 418!), obserwatorów, za wszystko wszystkim, bez wyjątków.
C. xx

24 komentarze:

  1. Mnie ten rozdział bardzo się podobał.
    O rany Naty się zdenerwowała.
    Zapraszam do siebie na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam.
    Tyna : **

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3333
    Rozwaliło mnie takie jedno słowo "rozgorycz" :P ^^
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na prolog ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny <3
    Fede i Luu <3
    Naty i Lena.. Hahaha
    Czekam na nextaa <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu, jakie to jest booooooskie!
    Feduś i Ludmiłka <3333
    Naty xD
    Oddaj talent albo zgiń! Też cię kocham! <333
    Teraz się smutam bo ja nie umiem tak ładnie pisać :(
    CZEKAM NA NEXT! TRALALALAL!
    Ally<333

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogę zostawić tutaj jutro normalny komentarz? Mogę, oczywiście, że mogę xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przybywam znów, aby spróbować cokolwiek napisać xD
      Dobra.
      Cudo, nie rozdział <333333 Z każdym piszesz coraz lepiej, cudownie po prostu :**** W twoich rozdziałach jest coraz więcej emocji, ja właśnie to uwielbiam w twoim blogu <3333
      Fedemiła... No, pięknie xD Ludmiła rysuje? Oo, i narysowała Federicusia, no fajnieee :) Kocham ich <3333
      Ta siostra Naty jest głupia. Mogę jej przywalić? Pytam o pozwolenie, bo to w końcu twoje opowiadanie i nie wiem czy byś chciała, żeby coś stało sie jeden z postaci xD
      Oo, dzwonił Maxi i esemesa jeszcze napisał?? Ciekawe, Natalia leć na to spotkanie, noooo!
      Fran poszła po marchewki, znam to, też mnie kiedyś brat wysłał xD A siostra po jakąś kostkę rosołową, ja normalnie do tego latania do sklepu to jestem stworzona xD Dobra, odbegam od tematu :P
      Kooocham i czekam na kolejny <33333

      Usuń
    2. Pytasz, czy możesz przywalić Lenie? Heheszky.
      Róbta, co chceta, byle by jej nie zabić xD Nie, no, żarcik :P
      Ja też latam jak głupia wszędzie, tam po to, zaraz gdzieś indziej po tamto...
      Też kocham, a ten rozdział był beznadziejny <333
      S. xx

      Usuń
  6. Dopiero dziś weszłam na twojego bloga :p
    I po przeczytaniu tego rozdziału mogę stwierdzić, że jest świetny <3
    Uwielbiam twój styl pisania,
    Masz w sobie dar to tego;**
    Cudo <33
    Sama robiłaś swój nagłówek?
    Bo jest piękny<333
    I jeśli sama robiłaś, mogłabyś mi też zrobić?
    Jeśli to przeczytałaś i chcesz zrobić, wejdź proszę na mojego bloga (xD):
    www.marcesca-stories.blogspot.com
    I pod postem najbardziej u góry proszę skomentuj :)
    Wtedy jeszcze potem byśmy się skontaktowały;)
    Pozdrawiam,
    Lena Tavelli;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! :)
      Nagłówek nie został wykonany przeze mnie, tylko Maję Wilczek.
      Z chęcią jednak wpadnę na Twoje blogi ;)

      Usuń
  7. Jutro przyjdę z normalnym, dość długim komentarzem. Obiecuję Ci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecałam, więc jestem.
      Rozdział jest fenomenalny, co nie jest nowością, ponieważ wszystko to, co napiszesz, jest niesamowite.
      Wybacz, ale nie dam rady napisać długiego komentarza, choć chciałam, bardzo. Mam nadzieję, że choć trochę zastąpiły Ci to moje relacje na żywo.
      Karolina, naprawdę, nie wiem co napisać... wiesz, co sądzę o rozdziale, pisałam Ci na GG wszystko po kolei. Wiesz też, że szalałam gdy pewna dziewczyna spotkała swojego starego przyjaciela <3
      W niezwykły sposób opisujesz uczucia bohaterów. Posiadasz przeogromny talent! Zdaję sobie sprawę z tego, że mnóstwo razy Ci to pisałam, ale tak jest, dlatego powtarzam.
      Jak zwykle, zawaliłam mój komentarz, za co Cię strasznie przepraszam.

      Pamiętaj, że kocham Cię całym moim serduszkiem <3
      Avery.

      Usuń
  8. Śliczny <33
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Scarlett!
    Ty wiesz, że uwielbiam twój styl pisania.
    Po co mam ci pisać ciągle to samo?
    Świetny rozdział, naprawdę.
    Czyżby kłopoty u Naxi?
    Mam nadzieję, że nie.
    Zapraszam na nowy rozdział:
    violetta-and-her-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny rozdział, cóż można więcej napisać
    Jak zawsze najbardziej podoba mi się wątek Naxi,"Naty, musimy porozmawiać". To mi się najbardziej podobało. Masz prawdziwy talent
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  11. super rozdział
    Feduś i Lu ;)
    Lu rysuje? fajnie xd
    niech Naty szybko idzie się spotkać z Maxim ;*
    czekam na next ;* pozdrawiam

    //Nati

    OdpowiedzUsuń
  12. Zostałaś nominowana do LBA na leonetta-voyporti.blogspot.com
    Gratuluję ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ś W I E T N Y rozdział. !
    Jak Ty pięknie piszesz, po prostu niesamowicie , tylko pozazdrościć, takiego talentu. :*
    Zawsze jestem pod tak wielkim wrażeniem , że nie wiem co napisać w komentarzu. XD
    Cała ja.
    Zapraszam do mnie. :))

    Pozdrawiam,
    Jogobell. < 3

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba powinnam tu wcześniej trafić, prawda?
    No cóż, Karolinko. Na początek muszę Ci podziękować za tą wspaniałą historię, która jest kksdsjd. <3
    Zacznę od Lu, która mnie zachwyciła. Rysunki? Fede? Tylko ty możesz wpaść na taki zabójczy pomysł ^^ Taaa. Boska Karolcia. Pruffka Cię pozdrawia ! :D
    Fran i marchewki? Śmiałam się chyba z 30 minut zanim przeszłam do dalszego czytania.. co ty ze mną robisz?
    WIDZE KURCZAKI! jezu dobra.. nie ważne.
    Naaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaxi CHCE!
    Naty i Lena są wprost przeurocze! W sumie chciałabym mieć taką siostrę. Mam dwóch braci.. ironia losu. Co Maxi chciał? Co? Jejku ja chce już 8! Daj mi bo normalnie umieeram.
    Kocham Cieeeee, parówko. Marcia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Matko! Czy to możliwe, abym zapommiała o komentarzu? Wybacz... niedłuko stuknie mi 13... starzeję się, a z moją pamięcią nie jest najlepiej :c
    Twoja historia za każdym razem mnie urzeka. Jestem Twoją wielką fanką. Dbasz o każdy szczegół, aby zadowolić czytelnika i powiem, że wychodzi Ci to rewelacyjnie. Twoje słowa są doskonałe. Przepełnione uczuciami, miłością, smutkiem, a przede wszystkim szczerością. Wspaniale ujmujesz to co myśli bohater. Świetnie widzę jak barfzo starsz się nad każdym rozdziałem, ponieważ z każdego płynie tyle ciepła.
    Przepraszam, że komentarz jest spóźniony, a w dodatku taki krótki, lecz nie chcę powtarzać słów powyżej, z którymi się zgadzam.
    Podziwiam i dziękuję z atak fenomenalną inspirację :D
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej! W jakim programie wykonałaś nagłówek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że teraz dopiero odpisuję.
      Nagłówek został wykonany przez Maję Pasquarelli-Wilczek :)

      Usuń
  17. Cudowny rozdział :D
    Masz rację, siódemka to szczęśliwa cyfra :D
    Czekam na next i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  18. Co mam napisać ? To że piszesz z charakterem z pasja i jak masz wenę hahaha .Ale ja to czytam i chce dalej czytac więc pisz ..!!:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam do mnie:

    leonetta-znapisami-opowiadania.blogspot.com

    Alekajażurcz.misiak@gmail.com

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!