16.02.2014

Rozdział 9: Powtórka z rozrywki

"Nie ma żadnych innych oczu
Które mogłyby przejrzeć mnie na wylot
Niczyje ramiona nie mogą wznieść
Wznieść mnie tak wysoko
Twoja miłość wznosi mnie poza czas
A ty znasz moje serce na pamięć"
Demi Lovato - "Heart By Heart"


Federico
          Nadzieja umiera ostatnia. Czasem zbyt długo czekasz na chwilę, w której coś się ma zmienić. Niestety nie jest to zależne od nas. Gdybyśmy mogli tylko przewidzieć skutki swoich czynów, świat byłby zupełnie inny, lepszy. Pamiętam, że nigdy nie zwątpiłem. Wierzyłem, że wreszcie odnajdę swojego ojca, a nasza rodzina będzie kompletna. Wiele lat straconych na poszukiwaniu taty poszło na marne. Gdy byłem jeszcze małym chłopcem, a mój wiek nie przekraczał ośmiu lat, mama powtarzała, że ojciec wróci i nie mam się o co martwić. Ja jak głupi wierzyłem w te wszystkie wytłumaczenia. Dopiero kilka lat temu dowiedziałem się prawdy. Wiele bym wtedy oddał, by mój tata był przy mnie, ale nic nie przychodzi ot tak. Natrudziłem się, by zdobyć choć jedną informację, która przydałaby mi się w jego odnalezieniu. Chciałem go bardzo poznać i chociaż raz zobaczyć na własne oczy. Rodzice rozwiedli się tuż po moich narodzinach. Nic bym o tym nie wiedział, ale odczuwałem stratę bliskiej osoby. Dlatego byłem w miarę cichym i spokojnym dzieckiem. Nawet, gdy koledzy grali w piłkę na dworze i zapraszali mnie do wspólnej zabawy, odmawiałem. Rzadko chodziłem rozweselony od ucha do ucha, ponieważ nie miałem z czego się cieszyć. Przeprowadzka z Włoch do Argentyny była ciężką decyzją. Nie chcieliśmy zostawiać ukochanego kraju, wiązały się z nim przepiękne wspomnienia, nie mówiąc o tych mniej przyjemnych. Tam wszystko przypominało mamie tatę. Poza tym dostałem propozycję wymiany uczniowskiej. W Studio On Beat jest naprawdę wspaniale i nie żałuję podjętej decyzji. Mamie również podoba się w Buenos Aires i cieszy się moim szczęściem. Rzadko kiedy rozmawiamy o rodzinie. Wszyscy jakby z odejściem ojca odwrócili się od nas. Całą winą obarczyli matkę. Już wtedy wiedziałem, że nie ma na co liczyć z ich strony. Od tamtego czasu minęło wiele lat, a my wciąż pozostaliśmy tacy sami. Rana w sercu pozostanie już na zawsze i cokolwiek by się nie stało, nigdy nie zniknie.
   Po raz pierwszy ujrzałem mahoniowe drzwi na piętrze. Obok nich stały rozłożone pudła oraz stare prześcieradło. Ten widok bardzo mnie zaciekawił i byłem żądny dowiedzenia się, co kryje w sobie to pomieszczenie. Mój pokój mieści się tuż obok, więc czemu nigdy nie widziałem tych drzwi? Stosunkowo nie były duże, jak wszystkie w domu. Osiągały przynajmniej metr dwadzieścia. Nie czekając ani chwili dłużej, nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Rozejrzałem się dookoła. Obskurne ściany, duża przestrzeń i co najważniejsze - ciemność. Z wielką trudnością odnalazłem źródło światła. Zapaliłem lampę i stanąłem przed ogromną liczbą pudeł. Każde było opisane. 'Muzyka', 'Filmy', 'Ubrania' to tylko jedne z licznych. Pod kocem krył się kufer. Był on zamykany na kluczyk, ale na szczęście zamek był otwarty. Uchyliłem klapę, a moim oczom ukazały się zdjęcia, mnóstwo fotografii, listy i inne bibeloty. Każde było z tyłu podpisane datą oraz jakimś cytatem. Wyjąłem pierwsze z brzegu i dokładnie obejrzałem. Na jednym z nich widniał wyblakły już tekst: "30.10.1996  Obyś zawsze już była moja". W kadrze znajdowała się moja mama za czasów młodości oraz jakiś mężczyzna. Nie znałem go. Kolejna fotografia przedstawiała te same osoby. To musiał być maj, ponieważ za postaciami rozpościerał się przepiękny, wiosenny widok na polanę. "17.05.1997  Ty i Ja, świat staje się piękniejszy. Z każdym dniem coraz mocniej Cię kocham". "09.06.1997  Jesteś moim biciem serca.". Kolejne, co wyjąłem to wyżółkłą kopertę. Znajdował się w niej list od Ronaldo do Emmy, mamy.
"13.01.1996
Kochana Emmo!
W  Anglii panuje straszna zimnica. Jest jak w lodówce, nie to, co we Włoszech. Bardzo za Tobą tęsknię Kochanie i nie mogę się doczekać powrotu do domu.
W pracy jako tako, zawsze mogłoby być lepiej. Szef nie odpuszcza. Ach, te delegacje. Zawsze mogli wziąć kogoś innego, ale oczywiście wybrali mnie. 

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua. Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat. Duis aute irure dolor in reprehenderit in voluptate velit esse cillum dolore eu fugiat nulla pariatur. Excepteur sint occaecat cupidatat non proident, sunt in culpa qui officia deserunt mollit anim id est laborum. 
 
Odliczam dni do mojego powrotu. Nie mogę bez Ciebie wytrzymać... Mam nadzieję, że nadal kochasz mnie tak mocno, jak wcześniej.
Całuję i niecierpliwie czekam...
Twój Ron"
Jeden fragment listu był zamazany i nic nie można było z niego odczytać, ale widząc resztę, uznałem, że facet był romantykiem. Musiał bardzo kochać moją mamę. A co, jeżeli to był mój ojciec? Dlaczego wcześniej nic nie wiedziałem...? Chciałem ją o to zapytać, lecz bałem się jej reakcji. Potrzebowałem rozmowy, ale nie mogłem teraz mówić o tym mamie. Na myśl przyszła mi tylko jedna osoba. Ludmiła.
Na strychu był słaby zasięg, więc wyszedłem i skierowałem się w stronę salonu. Wystukałem na klawiaturze telefonu dziewięciocyfrowy numer dziewczyny i nacisnąłem zieloną słuchawkę.  Abonent jest czasowo niedostępny. Prosimy zadzwonić później. Bip bip. Każda z pięciu kolejnych prób kończyła się fiaskiem. Czemu nie odbierała? Zrobiłem ostatnie podejście. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
- Federico? - spytał ktoś damskim głosem. Nie zastanawiając się, zrobiłem obrót w tył.
- Ludmiła? Jak ty tu... - dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nie ona. Przede mną stała Lena. Standardowo szczerzyła swoje zęby w wielkim uśmiechu. 
- Oj, kochany, to nie Ludmiła. Nie poznajesz mnie? To ja, twoja Lenka. A to ci niespodzianka. - jak ona dostała się do zamkniętego domu? Nie zdążyłem się nawet odezwać, gdyż ta przyłożyła mi swojego palca do ust. - Federico, jeszcze pożałujesz. A Ludmiła za to zapłaci. - zaśmiała się diabelsko i opuściła dom. Cały drżałem z przerażenia. Ta dziewczyna chce mnie doszczętnie zniszczyć, posługując się Ludmiłą. Nigdy w życiu na to nie pozwolę. Zerknąłem na zegar, wybijał właśnie wpół do dziesiątej. Chyba czas się już zbierać do Studia... Mam nadzieję, że spotkam dziewczynę. Muszę ją ostrzec i uchronić przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.
Violetta
            W Studiu wrzało. Przenikliwe spojrzenia dochodzące z otoczenia bardzo mnie peszyły. Wśród uczniów tutejszej szkoły próbowałam wzrokiem wyłapać Leóna, lecz nigdzie go nie było. Bałam się wejść sama do tego świata, gdzie wszystko dookoła otoczone jest muzyką. Już za moment stanę się prawowitą uczennicą Studio On Beat... Nadal nie wierzę, że zdałam egzaminy na najwyższym poziomie. Nic by mi się nie udało bez pomocy chłopaka. Nawiązując do jego osoby, zdawało mi się, jakby ostatnio mnie unikał. Kiedy wreszcie zaczynaliśmy ze sobą rozmawiać, on nie patrzył mi w ogóle w oczy. Czuję, że mnie oszukuje i nie jest do końca szczery. Czy ja wszystkich od siebie odpycham? Co jest ze mną nie tak? Póki co mam tylko jego. Nie poznałam jeszcze nikogo, kto mógłby zostać moim znajomym. Miałam wiele okazji do nawiązania przyjaźni, ale wszystkie przepuściłam. Jestem nieśmiała w kontaktach z rówieśnikami. Tęsknię czasem za Meksykiem. To w nim spędziłam najpiękniejsze lata swojego życia, dzieciństwo, którego nigdy nie zapomnę. Chciałoby się tam wrócić, choć na sekundę.
   Uczniowie biegli do sali, by nie spóźnić się na zajęcia. Spojrzałam na wielki zegar powieszony na bocznej ścianie, wybijał właśnie godzinę dziesiątą. Niezdecydowanie postawiłam pierwsze kroki w auli szkoły i podparłam głośnik stojący na scenie. Obok mnie stało jeszcze kilka osób, reszta natomiast wpatrywała się w nas, jak na obcych. Rzeczywiście, nie znali nas, ale ta sytuacja mnie trochę peszyła. Z niecierpliwością czekałam na przybycie nauczyciela, jak i Leóna. Dlaczego go jeszcze nie ma? Po paru minutach do klasy zawitał Pablo, dyrektor Studia wraz z jakąś kobietą. Stanęli tuż obok mnie i z uśmiechem na twarzy zaczęli swoją przemowę.
- Jak wiecie - rozpoczął mężczyzna - niedawno odbyły się przesłuchania do szkoły. W tym roku udział wzięło ponad sto dwadzieścia osób, lecz tylko trzydziestu z nich mogliśmy przyjąć. Do waszej klasy dołączyły osoby takie, jak Violetta Castillo - wskazał na mnie. Bardzo się denerwowałam. Chciałam, by był tu mój przyjaciel, pomógłby mi uporać się ze wstydem. - Diego Hernandez oraz Marco Tavelli. Mamy nadzieję, że przyjmiecie ich ciepło do swojego grona. To tyle słów ode mnie, a teraz zostawiam was z Angie, nauczycielką śpiewu. Jeszcze raz: witamy na pokładzie! - odsalutował i roześmiany opuścił salę.
To wcale nie było takie proste, jak mogłoby się wydawać. Stałam koło mnóstwa osób, które nie zwracały na mnie uwagi. Żyły własnym życiem i udawały, jakby ostatnia scena nie miała miejsca. Nowi uczniowie również nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Chłopcy wydawali się być mili, a ja chciałam zawrzeć nowe znajomości. Jednak, gdy miałam zamiar ruszyć się z miejsca, podeszły do mnie nie mniej sympatyczne dziewczyny. Jedna z nich, czarnowłosa dziewczyna bez wahania podała mi rękę.
- Jestem Francesca. - uścisnęła moją dłoń, spoglądając na swoją koleżankę.
- A ja Camila. - odezwała się rudowłosa.
- Violetta. Jestem tu nowa, może to głupio zabrzmi, ale... pokazałybyście mi, co i jak? Niedawno przeprowadziłam się z Meksyku do Buenos Aires i jestem dość kiepska, jeśli chodzi o rozpoznanie terenu. - odezwałam się z zakłopotaniem. Dziewczyny tylko ochoczo pokiwały głowami i wyszczerzyły usta w szerokich uśmiechach.
- Dobrze, Violetto. Ale to może później, bo... muszę coś załatwić. Zgramy się później, dobrze? - spytała, odwracając wzrok na bok Francesca, po czym wybiegła z sali za nowym.
   Resztę wolnej godziny spędziłam na poznawaniu nowych znajomych. Wszyscy wydawali się być uprzejmi. Chyba dobrze zrobiłam, wybierając tą placówkę. Mam nadzieję, że nauka muzyki w Studio On Beat będzie wspaniałym przeżyciem i dobrym momentem na rozpoczęcie nowego etapu w moim życiu. Tutaj wszystko jest takie niezwykłe. Ta magia bijąca z każdego pomieszczenia, piękne dźwięki unoszące się dookoła... Coś czuję, że wszystko się zmieni.
   Od Angie dowiedziałam się bardzo wiele o szkole. Przez moment porozmawiałyśmy, później wręczyła mi tylko partytury na przyszłe lekcje i pożegnała. Tak właściwie nie miałam pojęcia, co mam ze sobą zrobić. Nie chciałam jeszcze wracać do domu, gdyż taty zapewne nie było. Martwiłam się również o Leóna... Dzwoniłam do niego parę razy, lecz nie odbierał. Postanowiłam odwiedzić go osobiście. Przeprosiłam dziewczyny i obiecałam, że oprowadzanie przełożymy na inny dzień, a tymczasem wybrałam się do domu przyjaciela. Zapukałam do drzwi i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Wreszcie usłyszałam zgrzyt zamka, a zza progu wychyliła się głowa kobiety.
- A panienka do kogo? - spytała, stojąc w przejściu.
- Leóna Verdasa. Jestem jego przyjaciółką. Mogłabym z nim porozmawiać...? - spytałam niepewnie. Kobieta chwilę pomyślała, po czym głośno westchnęła.
- Violetta, ach tak... León właśnie wyszedł do Studia. Jeżeli chcesz go poszukać, to tam go znajdziesz. Ojej, przepraszam, ale obiad mi się przypala! - pisnęła bardzo głośno i trzasnęła drzwiami, biegnąc do kuchni. Stwierdziłam, że dziś już sobie odpuszczę. Jednak będę musiała z nim wreszcie porozmawiać, bo ukrywanie się przede mną nic mu nie da...
Francesca
          Sam fakt, iż Marco wystartował w przesłuchaniach do Studia bardzo mnie zaskoczył. Z tego co pamiętam, to na kolacji opowiadał, jakim jest świetnym koszykarzem. Pokazywał te wszystkie dyplomy i puchary za rozegrane mecze. Wspomniał również, że lubi pobrzdąkać na instrumentach, gdy nikt nie patrzy. Rodzice nie wiedzieli o jego drugiej pasji. Nie sądziłam jednak, że zdoła zrobić coś tak ryzykownego. To mogło mu tylko zaszkodzić. Gdyby ktoś z jego rodziny się dowiedział, na pewno nie byłoby zbyt przyjemnie. Gdy tylko dorwałam chłopaka w kapturze, na powitaniu podniosłam ton głosu.
- Czy ty jesteś aż tak głupi?! Wiesz, że to jest bardzo niebezpieczne. - podparłam ręce pod boki. Marco rozpiął bluzę i zdjął okulary przeciwsłoneczne. Wyglądał na zdenerwowanego, ale próbował to zatuszować swoim uśmiechem.
- Wiem, ale czasem warto zaryzykować. Nie rozumiesz, że w moim życiu nie ma miejsca tylko dla muzyki? Ciągle koszykówka, a ja już tak nie potrafię. Zobaczysz, że pewnego dnia jeszcze rodzice się o tym dowiedzą. Powiem im, kiedy tylko będę gotowy.
- A co, jeśli oni nie będą gotowi przyjąć do wiadomości twojej decyzji?
- Cóż, niestety, ale będą musieli to zaakceptować.
   Wydawał się być pewny swoim słowom. W jego oczach widziałam determinację i to mi się w nim najbardziej podobało. Jeżeli wie, co robi - będę go wspierała. Właściwie to się cieszę, że jest tu razem ze mną i razem będziemy uczęszczać na lekcje. Mam nadzieję, że dowiem się o nim wiele, wiele więcej. Człowiek czasami potrafi zaskoczyć...
   Ciszę, jaka nastała między nami przerwał Diego, który wręcz się na mnie rzucił. Widziałam zazdrość kipiącą w Marco, więc uspokoiłam przyjaciela, by nie było zbędnych nieporozumień.
- Diego, też cię lubię, ale uspokój się. - zaśmiałam się głośno. Chłopak stanął przede mną i mocno wyściskał.
- Nie uspokoję się, moje marzenia się spełniają, a ty mi każesz być grzecznym? Nie tędy droga, Fran. - wreszcie puścił mnie ze swoich objęć i zwrócił się do Marco.
- Zostawiłbyś nas samych?
- Jasne, nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia, Francesco. - powiedział już bardziej oschle i odszedł, nie patrząc w moją stronę. Czyżby był zazdrosny? Nie znamy się zbyt długo, a poza tym Diego to mój przyjaciel z dzieciństwa. Niezmiernie się cieszę, że jest tu razem ze mną. Naszą rozmowę po raz kolejny ktoś przerwał. Tym razem była to brunetka, wparowała między nas, jak gdyby nigdy nic. Nie znałam tej dziewczyny, jednocześnie byłam poirytowana jej nagannym zachowaniem.
- Juan, gdzie ty jesteś?! Nie będę za ciebie tłumaczyła się przed nauczycielką, że znów się spóźniłeś! - krzyczała, wzrokiem obejmując cały hol. Obróciłam się w bok, ujrzałam małego chłopca biegającego dookoła z tornistrem na plecach. Podejrzewałam, że to właśnie Juan. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę dziewczyny.
- On jest chyba twój. - puściłam jego dłoń. Chłopczyk szybko przytulił się do brunetki.
- Przepraszam za zamieszanie, ale mój brat często jest nieznośny... - powiedziała z wymalowanym grymasem na twarzy, który stał się jeszcze większy, gdy ujrzała Diego. - I jeszcze jego tutaj brakowało. - westchnęła.
- Ciekawe, za pierwszym razem to przypadek, drugim to przeznaczenie, ale trzecim - to musi być miłość. - odezwał się z wielkim uśmiechem na twarzy. - Laro, ty mnie kochasz.
   Dziewczyna jęknęła cicho, przybierając skwaszoną minę. Mocniej przytuliła do siebie Juana i przewróciła oczami. Zachichotałam, rozbawiona tą całą sytuacją.
- Czy ja o czymś nie wiem? - podparłam boki w oczekiwaniu na odpowiedź. Chłopak uniósł brwi do góry i uważnie wpatrywał się w Larę.
- No właśnie, nie kryj się ze swoimi uczuciami. - parsknął śmiechem.
- Ja cię nie lubię chociażby w jednym procencie. Daj sobie spokój, bo i tak nie wpadnę ci w ramiona. Żegnaj. - poprawiła kucyka i zamaszyście obróciła się na pięcie, wychodząc wraz z bratem ze Studia.
- Nie martw się, też cię nie kocham! - odkrzyknął Diego i zaczął się głośno śmiać. Poszłam więc w jego ślady.
- Jesteś zabawny, ale mamy jeszcze dużo do roboty, chodź. Oprowadzę cię, jeśli chcesz. - chwyciłam go za rękę. Równocześnie ruszyliśmy przed siebie. Cieszę się, że wreszcie znów jesteśmy razem.
León
          Nie wiem, co zrobiłem nie tak. Wiele razy próbowałem przyznać się Violettcie do prawdy, ale ciągłe obawy uniemożliwiały mi to. Wiem, że nigdy nie wybaczyłaby mi tego, co zrobiłem. Ale przecież byliśmy tylko dziećmi, beztroskimi i bez problemów. Niestety to odbiło się w późniejszych latach. Potrzebowałem czasu, by wszystko sobie poukładać. Chciałem jej powiedzieć, że to ja, ten sam León, który był jej przyjacielem z dzieciństwa, który ją zostawił bez słowa przez kaprys rodziców. To było chyba najgorsze. Nasze rozmowy ostatnio wyglądały tak samo. Krótka wymiana zdań, ale ja po prostu nie mogłem patrzeć w jej oczy. Wiele przeze mnie wycierpiała. Czuję to.
   Nie mogłem jednak przez cały dzień siedzieć w domu. Nie poszedłem do Studio, chociaż dobrze wiedziałem, że dziewczyna mnie potrzebuje. Z dnia na dzień również zaniedbywałem swoje relacje z Francescą i bardzo źle się z tym czuję. Odepchnąłem przyjaciół na drugi plan. A wszystko przez to, że nie potrafię poradzić sobie z najprostszymi sprawami. Pożegnałem się z mamą i wyszedłem z domu. Przypomniałem sobie, że muszę wraz z Ludmiłą napisać piosenkę, ale nie odbierała moich telefonów. Jedynym miejscem, w którym mogła być to szkoła. Chyba jeszcze trwają lekcje, o ile się nie mylę... W kwadrans doszedłem do placówki. Studio było opustoszałe, nie widziałem nikogo, a tym bardziej blondynki. Chciałem już zawrócić i iść do domu, ale charakterystyczny wygląd i włosy przyciągnęły mnie do jednej z sal muzycznych. Wszedłem do środka i stanąłem za dziewczyną.
- Ludmiła, dlaczego nie odbierałaś moich telefonów? Wiesz, że się martwiłem. Jestem na ciebie zły, ale to nie jest w tej chwili ważne. Mamy napisać piosenkę, pamiętasz? Dobrze by było, gdybyśmy już zaczęli. - dziewczyna stała tyłem do mnie, jak głucha. - Ludmiła? LUDMIŁA?!
   Powoli zrobiła obrót w moją stronę. Blond loki powędrowały na lewe ramię. Oczy błyszczały niczym gwiazdy, a ich kolor był jak niebo w bezchmurny dzień. I to właśnie mi w niej nie pasowało.
Przeszyła mnie swoim wzrokiem. Kąciki ust powędrowały delikatnie w górę, jakby chciały coś przekazać. Nie odwracając się odłożyła papiery na stolik. To nie była ona.
- Ty nie jesteś Ludmiłą... - wypowiedziałem zdenerwowany. - A więc kim? Kim jesteś?!
Nie odezwała się ani słowem. Choć nic nie zrobiła, bałem się. Co się dzieje z Ludmiłą?
Kim jest ta blondynka?


Kto jest mistrzem w spóźnianiu się z rozdziałem i jeszcze na dodatek tak okropnym? JA. Przepraszam, że tyle zwlekałam. Nie chcę się niepotrzebnie tłumaczyć. Znów zniknęłam z bloggera. 
Wybaczcie, że nie czytam i nie komentuję Waszych rozdziałów. Mam ferie, postaram się to nadrobić. 
Jeżeli coś w rozdziale nie ma sensu, to przepraszam. Totalny chaos.
Dziękuję za ponad 100,000 wejść na bloga! Coś niesamowitego
Chyba tyle chciałam powiedzieć.
Do następnego.
S. xx

14 komentarzy:

  1. Czyżby Dielara? :D
    Lallalalalalalalalallalaala a niech se Leon unika Violki, mi to jakoś nie przeszkadza XD
    Weź TA LARA TO JAKIŚ POTWÓR, myślałam, że gorszych osób (czekoladek) niż brodłejaszek nie ma, a tu niespodzianka :c
    Rozdział idealny taram taram.
    Koniec głupiego komentarza (nie umiem pisać komów) ale cię kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział. Żal mi Fede, a i mam nadzieję że w następnym będzie Naxi

    OdpowiedzUsuń
  3. Postaram się skomentować jutro...

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział ;*
    naprawdę niesamowity rozdział.
    ciekawa jestem czy Leon w końcu powie Violetcie, że jest jej przyjacielem z dzieciństwa.
    czekam na next ;**
    ps. wpadniesz do mnie?

    //Nati

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział, to jest coś cudownego.
    Przyznaję, że nie przeczytałam wszystkich poprzednich przez brak czasu, co mam nadzieję rozumiesz. Ale nie to jest najważniejsze.
    Ten fragment historii jest wspaniały. Masz niesamowity talent, a czytanie takich opowiadań tylko inspiruje i motywuje do działania.
    Rozdział jest idealny począwszy od cytatu, do ostatniego słowa. Federico, Ludmiła, Francesca, Leon... wszystko pięknie napisane, każde zdanie na swoim miejscu.
    Podziwiam cię za to, że umiesz tak pisać, zazdroszczę talentu.

    Dziękuję za komentarz, który zostawiłaś na moim blogu, jest równie motywujący, jak ten rozdział :)

    Życzę weny i pamiętaj, taki talent nie może się zmarnować <3
    Pozdrawiam.
    xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz co?
    Kocham cię.
    Kocham cię z taką zachłannością, a jednak ze spokojem. Moje uczucia, co do twojego bloga kontrastują się z sobą nawzajem, ale myślę, że da się to połączyć. Wychodzi z tego taki piękny mix i taki szeroki uśmiech na twarzy, że nawet nie będziesz sobie mogła go wyobrazić.
    Wielbię cię za każde słowo pozostawione w tym rozdziale za każdy najmniejszy uszczerbek twojego piękna wewnętrznego. Za wszystko.
    Tu chcę ci podziękować.
    Że byłaś.
    Właśnie w tym miejscu, tutaj. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalko, nie masz za co przepraszać.
      Dziękuję, że poznałam taką wspaniałą osobę, jej ogromny talent.
      Wiesz, że Cię podziwiam.
      Jesteś, byłaś i będziesz moją inspiracją.
      Nigdy o Tobie nie zapomnę.
      Jestem Ci wdzięczna za każdy Twój komentarz.
      Nawet nie wiesz, ile wywołały uśmiechu i radości.
      Kocham Cię.

      Usuń
  7. Scarlettko ty moja. Po xoxo'xuje Ci okej? ♥
    XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO,XOXO, (...)
    Dobra, stop! XD
    Wiesz, że Cię kocham bardzo mocno, no nie? ♥
    Nie to, że masz wspaniały osobowość to i jeszcze ogromniasty talencior kochanie. ♡
    Masz tyle wyobraźni, tyle weny. Widzę to, tu. W tym bajecznym rozdziale. W wspaniałych rozdziałach. Masz także tyle pasji, tyle energii. Po prostu szok.
    Wiesz która perspektywa spodobała mi się najbardziej? Hm, domyślasz się?
    Powiem Ci. Takiego przeuroczego młodzieńca, który przeszedł w życiu chwile trudne jak i radosne. Nie mając ojca u swojego boku jakoś dawał radę. Choć nie bawił się z innymi to i tak nie był na skraju tęsknoty. Nie do końca.
    Twoja historia jest piękna księżniczko. piękna, inna, bajeczna, cudowna. Perła, perełka, peruniunia. <3 Widać, że magię przeobrażasz w słowa. Masz swoją naturalną moc..

    ''Rana w sercu pozostanie już na zawsze i cokolwiek by się nie stało, nigdy nie zniknie.''

    Pamiętasz może kiedy na gadu miałaś ustawiony opis w stylu : Zostać czy odejść?
    Był on u Ciebie kilka dni. I kiedy to widziałam najprawdopodobniej myślałam o twoim blogu. Że go opuścisz. Że odejdziesz... Ale ty tego nie zrobisz, prawda? ♥
    Wybacz, pogarszam klimat XD
    Dobra, powiem Ci, że Diegito wyszedł u ciebie taki zabawny, że aww XD *.*
    I taka Lara, hyhy <3
    Nic dodać, nic ująć.
    Dziękuję, że jesteś.
    Dziękuję, że dałaś mi tą perłę.
    Więcej słów chyba nie skleję.
    Kocham Cię, wiesz o tym dobrze.
    I teraz mogę stwierdzić, że 2014 zaczął się cudnie. A wiesz dlaczego?
    Poznałam genialną osobą którą jesteś ty Karolino.
    Bardzo Ci dziękuję.
    Nie opuszczaj mnie.
    Ciao, xoxo.
    ~ Martyna .

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry blog! Co ja gadam ten blog nie jest dobry nie jest nawet bardzo dobry!!
    On jest najlepszy! :D XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochanie, przepraszam. Jakiś czas temu obiecałam, że skomentuję a tego nie zrobiłam. Zwyczajnie zapomniałam, wybacz. ♥
    Piękny rozdział, naprawdę. Kocham cię bardzo mocno. <3

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś/przeczytałeś rozdział prosiłabym o Twoją opinię w komentarzu. One dają mi chęci pisania kolejnych opowieści dla Was!