Ciemność. Czarna dziura wypełniająca całe pomieszczenie nie przepuszczając ani odrobiny promieni słonecznych. Błoga cisza nieprzerwanie tkwiła w jej uszach.
Ciche szepty, szmer, spokojne kroki. Była teraz władcą swojego losu, a świat tkwił w jej rękach. Mogła tak wiele, lecz jakaś przeszkoda uniemożliwiała wypełnienia swojego celu. Cokolwiek dostawała, traciła jeszcze szybciej. To było chyba najgorsze. Brakowało tylko jednego elementu układanki jej życia. Mniej więcej jakichś trzech lat.
Nie wrócił. Był dwudziesty drugi grudnia, ostatni dzwonek na powrót. Przyjechał tylko raz, półtora roku temu, powiedział, jak bardzo ją kocha i zniknął, a wraz z nim wszelkie wspomnienia upamiętniające każdą spędzoną chwilę razem. Płakała sto dni i sto nocy, nieprzerwanie. Niezależnie od siebie samej. Kontakt urwał się tylko na dwa miesiące, ale te dni były dla niej najcięższe. Ostatnio obiecał, że przyjedzie do domu na święta, na życie swoje i jej przysięgał, że się w tym roku zjawi. Prawdopodobnie ostatni raz. A był?
Zerknęła w kalendarz. Widniała na nim data zamalowana na wszelkie kolory markerów, jakie tylko znalazła. Dwudziesty czwarty grudnia. 2014 rok. Pospiesznie zarzuciła na siebie płaszczyk i wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami.
Zimny wiatr szczypał jej oczy i mroził poliki. Od samego rana padał siarczysty śnieg, tego dnia był dla niej niczym fatamorgana. Zapukała w mosiężne drzwi na rogu ulicy. Zapłakanym głosem wydała z siebie kilka słów i rzuciła się na szyję przyjaciółki.
- Nie przyjechał - mruknęła żałośnie. - Obiecał, cholera, jak ja go nienawidzę.
- Uspokój się - poprosiła brunetka, sadzając blondynkę na krześle. - León jeszcze wróci, zobaczysz...
- Co mi to da? Nie chcę się po raz kolejny rozczarować, a uwierz, przyzwyczaiłam się.
- Lu...
Pogłaskała jej głowę niczym matka pocieszająca swoją córkę. Starła łzy i przytuliła do swojego serca, które wybijało najpiękniejszą pieśń o miłości. Chciała znów ja poczuć i mieć przy sobie. Głęboko westchnęła, przeczesując palcami rozwichrzone blond loki. Potrzebowała go, tu i teraz. Pragnęła zasmakować po raz kolejny jego słodkich ust, by później zamknął ją w swoich silnych ramionach i nigdy nie wypuścił.
- Dziękuję, Naty.
Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.
Często ucieka, tak niespodziewanie i zaskakuje cały wszechświat.
Jedno uczucie, dwa serca, setki wspomnień, tysiące pięknych chwil.
Czy to był koniec błogiego spokoju?
Stół stał nakryty. Czekały przy nim dwa wolne miejsca naprzeciw siebie. Zastawa była bardzo ozdobna. Po środku stały trzy złote świeczki mieniące się w blasku lamp. Spojrzała na zegarek, osiemnasta. Poprawiła sukienkę, przejechała błyskawicznie truskawkowym błyszczykiem po ustach i zasiadła wygodnie na krześle.
Mijał czas.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi. Z ogromną nadzieją, że to jej narzeczony otworzyła je. Zachwyt trwał jednak zbyt krótko, a zakończenie nie mogło być szczęśliwe.
- Witam panią - uśmiechnął się listonosz. - Ludmiła Ferro? Dzisiaj przyszedł do nas list, prawdopodobnie bardzo ważny... Mogłaby panienka łaskawie podpisać tu... - pospiesznie wyjął z ogromnej torby długopis i wręczył kobiecie. Postawiła parafkę niczym nie przypominającą jej podpis i jak w amoku zabrała z dłoni mężczyzny szarą kopertę, którą otworzyła w samotności chwilę po północy. Przez sześć godzin wahała się nad tą decyzją. Gdy tylko ujrzała nazwisko nadawcy Verdas, nie miała pojęcia, co zrobić. Z wielką chęcią podarłaby list na strzępy i bez krzty żalu wyrzuciła do kosza tak, jak wszystkie wspomnienia. Jednak coś kazało jej nie podejmować tak pochopnej decyzji.
Obiecałem.
Jesteś moją jedyną. Nie pokochałem nikogo w życiu tak mocno, jak Ciebie. Byłaś kimś ważniejszym, niż życiową partnerką.
Byłam?
Kiedy Cię poznałem, poczułem, że mogę wszystko. Otworzyłaś mi oczy i pokazałaś świat na nowo. Zrozumiałem, jakie są najważniejsze wartości w życiu i co się tak naprawdę liczy. Za to jestem Ci wdzięczny. Nadal czuję do Ciebie to samo. Dla mnie nic się nie zmieniło. Wszystko pozostało niezmienne, oprócz naszej bliskości. Dzieli nas siedemset kilometrów.
Opadła bezwiednie na sofę. Wypuściła z rąk zapisaną kartkę i starła z polika kolejne gorzkie łzy tego dnia. Nic już nie rozumiała. Nawet nie chciała i nie miała zamiaru próbować. Dla niej ich związek nie miał przyszłości i był już skończony.
- Cholerne obietnice - buzowała wściekłością, zmieszaną z głębokim smutkiem. Zdjęła pierścionek zaręczynowy i cisnęła nim w kąt pokoju. Z cichym odbiciem zniknął z widoku i ciężko było go dostrzec. O własnych siłach podniosła się z kanapy i podeszła do stołu, gasząc świece. W ten sam sposób spłonął płomień miłości iskrzący się pomiędzy nią, a jej narzeczonym.
To koniec.
Gorące lato 2015. Wszystko dookoła kwitło, począwszy od kwiatów, aż po przyjaźń i miłość. Wyobraziła sobie, że jest samotnym ptakiem przemierzającym świat, omijając jednak najpiękniejsze zakątki ziemi. Nie zasmakowała zakazanego owocu, nie zobaczyła piękna świata, gdyż zabrakło jej tak niewiele, by osiągnąć szczęście całkowite. Dużo straciła i niestety nie mogła odzyskać utraconych chwil. Wszystko ma swój początek i koniec, lecz nie zawsze chcemy, by nadszedł.
Stanął w progu drzwi i spojrzał z utęsknieniem na jej porcelanową twarz. Już nie płakała, nie potrafiła po tym, jak wylała morze łez. Przypominała drobną laleczkę z pustym wnętrzem. Pomimo tego, że wciąż go kochała, nie umiała ponownie wpuścić jego miłości do swego serca.
- Wróciłem - rzekł, czekając, aż rzuci się mu w ramiona. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Podeszła do Leóna i stanęła z nim oko w oko. - Nie cieszysz się?
- Spóźniłeś się tylko pół roku. Nauczyłam się bez ciebie żyć. Chociaż jest to trudne... - zawiesiła głos. - Nie miałam innego wyjścia.
- Zawsze jakieś jest - dotknął jej sinych dłoni. - Wiem, że nadal mnie kochasz, Ludmiło. Pozwól mi...
To był ostatni raz, gdy dostatecznie się z nim zbliżyła. Ich usta zetknęły się w ponownej piosence o wspaniałym, nieosiągalnym uczuciu. Poczuła magię, o której słyszała wieki temu. Chociaż musiała, nie chciała przestać.
Ujął jej twarz i spojrzał w załzawione oczy.
- Wybaczysz mi? - spytał, po wielu minutach ciszy. - Powiedz coś...
- Teraz nie umiem, León, to dla mnie zbyt trudne. Nadal cię kocham i to uczucie nigdy się nie wypaliło. Tylko z czasem przygasło, by móc po chwili zapłonąć jeszcze mocniej. Daj mi czas.
- Pamiętaj, że będę na ciebie czekał - ucałował jej rozpalony polik. - Nawet wtedy, gdy nasza miłość nie będzie już tak silna, jak teraz.
- Obiecuję, że odzyskamy nasze wspomnienia.
I słowa dotrzymała.
Przepraszam Was za to na górze, nie wiem co to jest. Chciałam dać tylko znak, że jeszcze żyję. Do zobaczenia w rozdziale 12.
Scarlett Walker
Ciche szepty, szmer, spokojne kroki. Była teraz władcą swojego losu, a świat tkwił w jej rękach. Mogła tak wiele, lecz jakaś przeszkoda uniemożliwiała wypełnienia swojego celu. Cokolwiek dostawała, traciła jeszcze szybciej. To było chyba najgorsze. Brakowało tylko jednego elementu układanki jej życia. Mniej więcej jakichś trzech lat.
Nie wrócił. Był dwudziesty drugi grudnia, ostatni dzwonek na powrót. Przyjechał tylko raz, półtora roku temu, powiedział, jak bardzo ją kocha i zniknął, a wraz z nim wszelkie wspomnienia upamiętniające każdą spędzoną chwilę razem. Płakała sto dni i sto nocy, nieprzerwanie. Niezależnie od siebie samej. Kontakt urwał się tylko na dwa miesiące, ale te dni były dla niej najcięższe. Ostatnio obiecał, że przyjedzie do domu na święta, na życie swoje i jej przysięgał, że się w tym roku zjawi. Prawdopodobnie ostatni raz. A był?
Zerknęła w kalendarz. Widniała na nim data zamalowana na wszelkie kolory markerów, jakie tylko znalazła. Dwudziesty czwarty grudnia. 2014 rok. Pospiesznie zarzuciła na siebie płaszczyk i wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami.
Zimny wiatr szczypał jej oczy i mroził poliki. Od samego rana padał siarczysty śnieg, tego dnia był dla niej niczym fatamorgana. Zapukała w mosiężne drzwi na rogu ulicy. Zapłakanym głosem wydała z siebie kilka słów i rzuciła się na szyję przyjaciółki.
- Nie przyjechał - mruknęła żałośnie. - Obiecał, cholera, jak ja go nienawidzę.
- Uspokój się - poprosiła brunetka, sadzając blondynkę na krześle. - León jeszcze wróci, zobaczysz...
- Co mi to da? Nie chcę się po raz kolejny rozczarować, a uwierz, przyzwyczaiłam się.
- Lu...
Pogłaskała jej głowę niczym matka pocieszająca swoją córkę. Starła łzy i przytuliła do swojego serca, które wybijało najpiękniejszą pieśń o miłości. Chciała znów ja poczuć i mieć przy sobie. Głęboko westchnęła, przeczesując palcami rozwichrzone blond loki. Potrzebowała go, tu i teraz. Pragnęła zasmakować po raz kolejny jego słodkich ust, by później zamknął ją w swoich silnych ramionach i nigdy nie wypuścił.
- Dziękuję, Naty.
Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.
Często ucieka, tak niespodziewanie i zaskakuje cały wszechświat.
Jedno uczucie, dwa serca, setki wspomnień, tysiące pięknych chwil.
Czy to był koniec błogiego spokoju?
Stół stał nakryty. Czekały przy nim dwa wolne miejsca naprzeciw siebie. Zastawa była bardzo ozdobna. Po środku stały trzy złote świeczki mieniące się w blasku lamp. Spojrzała na zegarek, osiemnasta. Poprawiła sukienkę, przejechała błyskawicznie truskawkowym błyszczykiem po ustach i zasiadła wygodnie na krześle.
Mijał czas.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi. Z ogromną nadzieją, że to jej narzeczony otworzyła je. Zachwyt trwał jednak zbyt krótko, a zakończenie nie mogło być szczęśliwe.
- Witam panią - uśmiechnął się listonosz. - Ludmiła Ferro? Dzisiaj przyszedł do nas list, prawdopodobnie bardzo ważny... Mogłaby panienka łaskawie podpisać tu... - pospiesznie wyjął z ogromnej torby długopis i wręczył kobiecie. Postawiła parafkę niczym nie przypominającą jej podpis i jak w amoku zabrała z dłoni mężczyzny szarą kopertę, którą otworzyła w samotności chwilę po północy. Przez sześć godzin wahała się nad tą decyzją. Gdy tylko ujrzała nazwisko nadawcy Verdas, nie miała pojęcia, co zrobić. Z wielką chęcią podarłaby list na strzępy i bez krzty żalu wyrzuciła do kosza tak, jak wszystkie wspomnienia. Jednak coś kazało jej nie podejmować tak pochopnej decyzji.
Kochana Ludmiło!
Jesteś moją jedyną. Nie pokochałem nikogo w życiu tak mocno, jak Ciebie. Byłaś kimś ważniejszym, niż życiową partnerką.
Byłam?
Kiedy Cię poznałem, poczułem, że mogę wszystko. Otworzyłaś mi oczy i pokazałaś świat na nowo. Zrozumiałem, jakie są najważniejsze wartości w życiu i co się tak naprawdę liczy. Za to jestem Ci wdzięczny. Nadal czuję do Ciebie to samo. Dla mnie nic się nie zmieniło. Wszystko pozostało niezmienne, oprócz naszej bliskości. Dzieli nas siedemset kilometrów.
I właśnie w tej części listu chciałbym przeprosić Cię szczerze z bólem serca za to, że nie zjawiłem się w domu na tegoroczne święta. Bardzo chciałem, ale... Proszę, zrozum. To jest dla mnie równie ciężkie.
Myślę, że nadszedł czas rozstania. Nie chcę Ciebie ranić, a będąc setki kilometrów stąd nie polepszam naszej relacji. Obiecuję, że gdy kiedyś wrócę, znów będziemy tworzyć jedność.
Tym razem dotrzymam słowa.
Twój León.
Opadła bezwiednie na sofę. Wypuściła z rąk zapisaną kartkę i starła z polika kolejne gorzkie łzy tego dnia. Nic już nie rozumiała. Nawet nie chciała i nie miała zamiaru próbować. Dla niej ich związek nie miał przyszłości i był już skończony.
- Cholerne obietnice - buzowała wściekłością, zmieszaną z głębokim smutkiem. Zdjęła pierścionek zaręczynowy i cisnęła nim w kąt pokoju. Z cichym odbiciem zniknął z widoku i ciężko było go dostrzec. O własnych siłach podniosła się z kanapy i podeszła do stołu, gasząc świece. W ten sam sposób spłonął płomień miłości iskrzący się pomiędzy nią, a jej narzeczonym.
To koniec.
Gorące lato 2015. Wszystko dookoła kwitło, począwszy od kwiatów, aż po przyjaźń i miłość. Wyobraziła sobie, że jest samotnym ptakiem przemierzającym świat, omijając jednak najpiękniejsze zakątki ziemi. Nie zasmakowała zakazanego owocu, nie zobaczyła piękna świata, gdyż zabrakło jej tak niewiele, by osiągnąć szczęście całkowite. Dużo straciła i niestety nie mogła odzyskać utraconych chwil. Wszystko ma swój początek i koniec, lecz nie zawsze chcemy, by nadszedł.
Stanął w progu drzwi i spojrzał z utęsknieniem na jej porcelanową twarz. Już nie płakała, nie potrafiła po tym, jak wylała morze łez. Przypominała drobną laleczkę z pustym wnętrzem. Pomimo tego, że wciąż go kochała, nie umiała ponownie wpuścić jego miłości do swego serca.
- Wróciłem - rzekł, czekając, aż rzuci się mu w ramiona. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Podeszła do Leóna i stanęła z nim oko w oko. - Nie cieszysz się?
- Spóźniłeś się tylko pół roku. Nauczyłam się bez ciebie żyć. Chociaż jest to trudne... - zawiesiła głos. - Nie miałam innego wyjścia.
- Zawsze jakieś jest - dotknął jej sinych dłoni. - Wiem, że nadal mnie kochasz, Ludmiło. Pozwól mi...
To był ostatni raz, gdy dostatecznie się z nim zbliżyła. Ich usta zetknęły się w ponownej piosence o wspaniałym, nieosiągalnym uczuciu. Poczuła magię, o której słyszała wieki temu. Chociaż musiała, nie chciała przestać.
Ujął jej twarz i spojrzał w załzawione oczy.
- Wybaczysz mi? - spytał, po wielu minutach ciszy. - Powiedz coś...
- Teraz nie umiem, León, to dla mnie zbyt trudne. Nadal cię kocham i to uczucie nigdy się nie wypaliło. Tylko z czasem przygasło, by móc po chwili zapłonąć jeszcze mocniej. Daj mi czas.
- Pamiętaj, że będę na ciebie czekał - ucałował jej rozpalony polik. - Nawet wtedy, gdy nasza miłość nie będzie już tak silna, jak teraz.
- Obiecuję, że odzyskamy nasze wspomnienia.
I słowa dotrzymała.
Przepraszam Was za to na górze, nie wiem co to jest. Chciałam dać tylko znak, że jeszcze żyję. Do zobaczenia w rozdziale 12.
Scarlett Walker
Hej chciałabym się zapytać czy weszłabyś na mojego bloga? Prosze cię
OdpowiedzUsuńhttp://violetta-moja-historia-zycie.blogspot.com/
Ykhym.. miejsce na reklamę jest gdzieś indziej. :))
UsuńTu, jak mniemam, wyrażamy swoją opinię czy też zajmujemy sobie miejsce, by skomentować starania Scarlett. Więc, także. :))
Nie chcę być w jakiś sposób zła, niemiła, ale.. to trochę chamskie z twojej strony. Wiesz o tym.
Pozdrawiam,
Martyna. :)
PS. ~ Karolinko, jak mi się leń wyłączy i wreszcie ruszę tyłek, to przeczytam twoją miniaturkę i skomentuję, choć zwykłym słowem ,,Cudowne.'' <3
Scarlett,
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, dawno straciłam jakąkolwiek nadzieję na to, że niebawem pojawi się tu coś zupełnie nowego, stworzonego tylko i wyłączenie przez twoją osobę.
Nawet nie wiesz, jak bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że wreszcie coś dodałaś.
Kochanie, posiadasz naprawdę niesamowity, autentyczny talent, który nigdy nie wygaśnie. Jestem co do tego przekonana, mam pewność, że nigdy nie zrezygnujesz z pisania. Dlaczego? Sama nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Podświadomie czuję, że ty się dopiero rozkręcasz. Mimo wielu, cudownych historii, jesteś w stanie pokazać nam jeszcze więcej. Będzie to idealne. Już teraz piszesz wyjątkowo, z każdym dodatkiem coraz lepiej. Stać się na naprawdę wiele, wierzę w ciebie!
Zgadzam się z Martyną - to nie miejsce na spam. :)
OdpowiedzUsuńA teraz: Kochana Karolinko!
Miniaturka cudowna, po prostu. León i Ludmiła, wspaniałe połączenie, a wątek tak wspaniale wykorzystany. O taką wyobraźnię poprosiłabym tego roku na gwiazdkę.
Świetnie, czekam na rozdział,
Idiotka. :)
Scarlett,
OdpowiedzUsuńZgadzam się z dziewczynami - to nie miejsce na spam .
Od dawna czekałam na jakikolwiek post z twojej strony .
Gdy zobaczyłam , że dodałaś OS moje serce zaczęło bić szybciej.
Napisałaś OS , którego nie da się opisać słowami .
Jest za wspaniały .
Zastosowałaś bardzo ciekawe połączenie .
Mam namyśli Ludmiłę i Leona .
Czekam na kolejny post .
Ellie ♥
Jeju *o*
OdpowiedzUsuńTo istne cudo!
Nigdy nie czytałam nic piękniejszego.
Chciała bym umieć pisać, tak cudownie jak ty. Ciekawe połączenie, jeszcze nigdy nie czytałam o Leonie i Ludmile.
Ale to nic, eh nie wiem co mogę jeszcze napisać. Nie mam jakoś weny na komentarze. Przepraszam...
Jak bedziesz miała czas, ochotę to zajrzyj do mnie. Jeśli oczywiście chcesz. A ja czekam na kolejne twoje arcydzieło.
Rose
Ogrze! (najpiękniejsze przezwisko, prawda? ♥ Zacieszaj na stówę. :D)
OdpowiedzUsuńLeomila! *.*
Istnieje taka miłość, która nie umiera nigdy, choć kochankowie już od siebie odejdą.. (Jezu, co to miało być. XD)
Czytałam tą, śliczną na marginesie, miniaturkę wczoraj. A, że Łukasz miał już wchodzić (chyba, nie wiem do końca. XD wiesz.. to było aż wczoraj. :D) to dupa z dobrej jakości komentarzu. ;/ (ale i tak pwn bdz dupna. XD :)))
A więc..
Mogłabym napisać jakieś zdania z sensem, ale mi się to nie uda. :c XD W końca jestem Martyną, ziemniorem. :3 :c
Spisałaś się, Karolina! <3
Tylko wiesz.. szkoda było Lusi jak León do niej nie przyjechał. Ona później do Natalii poleciała (wiesz, że w pewnym momencie myślałam, że do Violetty? o.O A jak - nie pytaj się. XD) i się tak wypłakała. :c Natalia jej tam pomogła i jakoś żyła. Jakoś.
Ten list był taki Jezu. :c Musiał go pisać? Tylko złamał jej serce. :c Chociaż.. jakby tak nic nie wyjaśnij to też by miła prędzej czy później złamane serce.
I ta obrączka. Rzucona w kąt. Oznaka złamania samej siebie.
Miniaturka, jak mówiłam :D, śliczna. ♥ (Ej, wiesz co - miałam dziś/wczoraj sen z Majkelem. :o :c On był taaki gry i szukał mojej mamy w zbożu. XD Mam wyobraźnie. XD Haha, a ja po drodze sb pobiegłam, normalnie żaden samochód mnie nie potrącił. :o, tak gdzieś 100/h XDD i pobiegłam na ,,policję'' do miasta. XD Bo akcja gdzieś na wsi, przy drodze. XD No i jak tak.. Jezu, przecież to miejsce publiczne, a ja opowiadam moje sny, fuck. XDDD ;-;)
Dobra, dobra. :D
Kocham Cię, to już pół roku z plusem + trzymaj się! :) x
Ściskam, całuję i żegnam,
M. x